Reklama

Wielka (nieudana) rewaloryzacja

25/11/2011 11:03

Wygląd nieprzynoszący chluby – to obraz  dzisiejszego zabytkowego centrum miasta. W okresie PRL wielokrotnie podejmowano próby rewitalizacji. Dlaczego się nie udało?

Współcześnie działania ożywiające zaniedbane fragmenty miast, nadanie im nowych funkcji, nazywa się rewitalizacją. W okresie minionym posługiwano się terminem rewaloryzacja. W przypadku nadprośniańskiego grodu ambicje architektów i urbanistów z końcówki lat 50. XX w. były dużo większe. Kalisz miał być modelowym wzorem rozwoju (architektonicznego, gospodarczego i społecznego) dla innych miast polskich. W 1959 r. w warszawskim Instytucie Urbanistyki i Architektury pod przewodnictwem Stanisława Dziwulskiego rozpoczęły się prace nad „Studium planu ogólnego zagospodarowania przestrzennego Kalisza”. Najpierw przeprowadzono badania ówczesnego stanu oraz opracowano prognozy zakreślające zakres działań w przyszłości. W efekcie powstało dziesięć specjalistycznych monografii. Ze względu na historyczną rangę Kalisza oddzielnymi badaniami objęto historię urbanistyki i architektury z zaleceniami konserwatorskimi. Powierzono je Teresie Zarębskiej. Mimo ukończenia wspomnianych monografii, do sporządzenia planu ostatecznie nie doszło. Na przeszkodzie stanęła, jak to często bywa w Polsce, nieoczekiwana reorganizacja warszawskiego Instytutu.

Nowe centrum
na Piskorzewiu
Dlaczego Kalisz cieszył się zainteresowaniem urbanistów, architektów i konserwatorów? Zaważyła na tym z pewnością znakomita, choć nie do końca zrealizowana odbudowa okresu międzywojennego. Oczywistą ambicją było dokończenie i zdystansowanie dzieła II Rzeczypospolitej. W latach 70. na zlecenie Polskiej Akademii Nauk pracownicy Politechniki Warszawskiej rozpoczęli (pod przewodnictwem dra Aleksandra Chylaka i wspomnianej doc. Teresy Zarębskiej) prace nad „Studium rewaloryzacji starego miasta Kalisza”. I znów obiecywano, że nadprośniański gród będzie wzorem dla całej Polski. Autorzy studium zadecydowali, że nowe centrum powstanie w okolicach Piskorzewia z placem 1 Maja (obecnie Nowy Rynek). Również najbliższe okolice planowano znacznie przekształcić. Całkowicie nowe oblicze miała przybrać ul. Waryńskiego (obecnie Piskorzewska), stając się reprezentacyjnym częściowo przeszklonym pasażem handlowym. Zgodnie z ówczesnymi poglądami, które nie przyznawały wielkiej wartości budynkom z przełomu XIX i XX w., wiele z nich proponowano… zburzyć. Rozważano nie tylko odsłonięcie  średniowiecznych murów obronnych (od ulicy Szklarskiej do Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Asnyka), ale nawet częściową rekonstrukcję kanału Babinki. Rewaloryzacja miała też dotyczyć kaliskich podwórek, których zabudowę uznano za zbyt zagęszczoną. Postanowiono, że będą one zielonymi oazami z licznymi placami zabaw. W związku z planowanym wyłączeniem z ruchu większości „starówki” obiecywano powstanie licznych miejsc dla aut, w tym nowość – wielki parking podziemny na placu 1 Maja.
Choć studium miało charakter teoretyczny, jego założenia uznano za całkowicie wykonalne. Pracę zespołu oceniono wysoko. W 1976 r. studium rewaloryzacji otrzymało nagrodę drugiego stopnia Ministra Administracji, Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska. 

Fontanny i hejnał
Zakończenie prac teoretycznych zbiegło się z utworzeniem w 1975 r. województwa kaliskiego. Mogło się wydawać, że nic nie stoi na przeszkodzie realizacji ambitnych zamierzeń, tym bardziej że większość zabudowy było wówczas tzw. własnością społeczną. Rzeczywiście rozpoczęły się remonty poszczególnych kamienic, a miasto ozdobiły dwie fontanny (na placach Kilińskiego i św. Józefa) projektu inż. Mariana Ohnsorge. Zgodnie z zawartymi w studium postulatami postanowiono, że centrum powinno mieć reprezentacyjny charakter z dużą ilością placówek handlowych związanych z kulturą i turystyką. Nie stanowiło to zresztą dla ówczesnych władz problemu – jedna administracyjna decyzja mogła zmienić dotychczasowy sklep z pończochami w galerię sztuki. Dużo bardziej rewolucyjnym posunięciem stało się zamknięcie dla ruchu kołowego okolic Głównego Rynku. Odtąd głównym traktem łączącym „starówkę” z resztą miasta stała się Aleja Wolności z ciągiem od ulicy Sukienniczej do placu Kilińskiego. Pisał odwiedzający Kalisz w lipcu 1976 r. Mieczysław Leń: „Wszyscy pamiętamy, że do niedawna miasto nasze sprawiało w wielu punktach przygnębiające wręcz wrażenie. Szare, odrapane mury kamienic (…) za mało kwiatów, mało ciekawe, a czasem wręcz niegustowne neony. Zmiany były widoczne gołym okiem: Wystarczy popatrzeć na (…) kamieniczki wokół ratusza. Wystarczało im nadać odpowiedni koloryt, wypieścić ozdobne detale (…) aby okazało się, że nawet tak stare miasto jak Kalisz może wyglądać młodo i uroczo”. 22 lipca (ważne peerelowskie święto)  1976 r. z wieży ratusza zabrzmiał hejnał autorstwa  Romana Gorzelniaka.

Biskupia straceńców
W grudniu 1977 r. przyszła pora na pierwsze podsumowanie: udało się odnowić elewacje 276 budynków, przebudowano plac 1 Maja, wprowadzając stylizowane latarnie - kandelabry na podmurówkach. W lipcu tego samego roku zakończono pierwszy etap rewaloryzacji.  Według miejscowej gazety to właśnie wtedy narodził się pomysł utworzenia pasażu łączącego Główny Rynek (wtedy Bohaterów Stalingradu) z uliczką Chodyńskiego. Zaułek powstały po likwidacji muru oddzielającego podwórka nazwano ulicą Biskupią. Miały tu powstać urokliwe sklepiki i oddział Związku Plastyków Polskich. Skończyło się na otynkowaniu budynków, ułożeniu nowego bruku i zamontowaniu stylowych latarń. Niestety zapomniano też o jednym małym drobiazgu – osobach żyjących na granicy patologii społecznej mieszkających tu obok „normalnych” obywateli. Zrewaloryzowane miejsce szybko powróciło do stanu całkowitej ruiny. Już na początku XXI w. zdewastowany zaułek ponownie zamknięto dla przechodniów.

Lastriko profesora Zina
Największą porażką rewaloryzacji miała się jednak okazać nie Biskupia, ale przebudowa placu ratuszowego. Pierwszy projekt przedstawiono w grudniu 1977 r. Co zaproponował zespół architektów prowadzony przez Aleksandra Chylaka z udziałem Piotra Bąclera i  Krzysztofa Pasternaka? Zamiast klombu architekci wymyślili basen z fontanną, w którym miał się przeglądać kaliski magistrat. Wtedy też pojawił się pomysł wykonania kamiennego podestu służącego występom i uroczystościom. Po jego drugiej stronie zaprojektowano obmurowany kamiennymi płytami klomb. Według zapewnień projektantów miał się on stać ulubionym „miejscem zakochanych”. Cały plac postanowiono wyłożyć „wspaniałą” posadzką w geometryczne wzory, wykonaną z dwóch rodzajów kamienia jasnego i ciemnego. Podobno pierwotnie planowano, że będzie to najszlachetniejszy marmur. Informacjom tym zaprzecza jednak ówczesna gazeta: Materiałem podstawowym będzie lastriko (...).  Już wtedy podniosły się głosy,  że nie przyczyni się to do poprawy estetyki. W dodatku składowane na ul. Broniewskiego (obecnie św. Stanisława) płyty zaczęły się po prostu rozsypywać. Sprzeciw społeczeństwa zlekceważono, powołując się m.in. na zdanie generalnego konserwatora zabytków i przewodniczącego Międzyresortowej Komisji ds. Rewaloryzacji Zabytkowych Zespołów Miejskich prof. Wiktora Zina. Skądinąd zasłużony uczony miał powiedzieć w telewizji, że minęła już epoka marmurów i granitów. 
O tym jak arbitralnie podejmowano decyzje świadczy powołanie Społecznego Komitetu Rewaloryzacji Kaliskiej Starówki (1979 r.). Wbrew nazwie komitet (liczący 54 osoby!) zdominowały władze partyjne z I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Niestety ciału temu nie udało się zrealizować większości planów (poza wspomnianym basenem) związanych z okolicami ratusza. Nieco oporniej szedł remont generalny poszczególnych budynków takich jak Poczta Główna czy Dom Towarowy przy ul. Świerczewskiego (obecnie ul. Zamkowa). Niektóre z prac trwały trzy lata i dłużej, innych, np. remontu dawnego Korpusu Kadetów przy ul. Sukienniczej nie ukończono do dzisiaj. Narastający kryzys i ogłoszenie w grudniu 1981 r. stanu wojennego w końcu zatrzymał „odnowę” starówki. Chciałoby się powiedzieć – niestety za późno.
Podsumowując kwestię nieudanej rewaloryzacji trzeba podkreślić, że błędy kryły się nie tyle w teoretycznym studium, co w szczegółowych projektach i nieudolnym wykonaniu. Zeszpecony Główny Rynek z kamiennym podestem zwanym potocznie „betonką” pozostaje „wizytówką” Kalisza. Czy przy przyszłej rewitalizacji, czy po prostu przebudowie placu uda się wyciągnąć wnioski z tych nieciekawych doświadczeń?

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do