Reklama

Wspominając Marszałka

25/11/2011 11:21

W ponury listopadowy wieczór dr Piotr Wiertelak dzielił się swoją wiedzą o marszałku Józefie Piłsudskim. Czas i miejsce były nieprzypadkowe: 11 listopada, Szczypiorno i tamtejszy kościół. W roli gospodarza tego spotkania wystąpił były europarlamentarzysta Witold Tomczak

Józef Piłsudski był jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii Polski. Do dziś budzi spory i emocje, nie tylko zresztą wśród historyków. Jego nazwisko nieraz pojawia się w naszej debacie publicznej, zwykle w sąsiedztwie nazwiska Romana Dmowskiego, szefa Narodowej Demokracji i największego spośród politycznych przeciwników marszałka. Polską nadal rządzą dwie trumny – Piłsudskiego i Dmowskiego, symbolizując dwa przeciwstawne systemy wartości i przekonań politycznych, style myślenia i sposoby życia. To jeszcze jeden powód, by zajmować się obiema tymi postaciami także teraz, kilkadziesiąt lat po ich śmierci.

Socjalista, heretyk i kobieciarz
Przeciwnicy J. Piłsudskiego mówili o nim „stary, rozkapryszony megaloman”, zarzucając mu chciwość i zachłanność na władzę. Lista zarzutów była dłuższa. Jedni mieli mu za złe, że był socjalistą, inni – że zmieniał wyznania jak rękawiczki. Reputacji nie poprawiało mu również jego życie osobiste i to, że porzucał kobiety swojego życia dla następnych. Endecy widzieli w nim zarówno socjalistę, jak i człowieka bez zasad moralnych, a do tego – dyktatora. – Pod koniec XIX wieku wielu ludzi chciało uchodzić za postępowych i stawało się socjalistami. Taki był klimat epoki. Józef Piłsudski socjalizmem był zauroczony, ale tylko do 1904 roku. Potem traktował socjalizm już tylko interesownie, „wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku Niepodległość”. Owszem, wierzył w socjalizm, ale w zupełnie innym wydaniu, narodowym i patriotycznym – twierdzi Piotr Wiertelak. Jego ocena obozu piłsudczykowskiego jest wieloznaczna, ale taka sama jest ocena obozu endeckiego. – Endecy byli ludźmi inteligentnymi, ale inteligencję tracili w dwóch momentach: gdy mówili o Żydach i gdy mówili o Piłsudskim – ironizuje, cytując jednego z historyków. Uważa, że życiem marszałka rządziły trzy duchy. Pierwszym był duch Napoleona. Dla marszałka była to postać – jak powiedzielibyśmy dziś – kultowa. To nawet mało powiedziane. Jego stosunek do wodza Francuzów był niemal bałwochwalczy. Jak twierdzi P. Wiertelak, Piłsudski świetnie znał biografię Bonapartego, kluczowe momenty jego życia i związane z nimi daty. Pewne swoje działania celowo podejmował w rocznice ważnych wydarzeń z życia Napoleona. Drugim duchem był Wielki Książę Konstanty. – Gdy Piłsudski mieszkał w Pałacu Namiestnikowskim, bał się, że gdy zgasi światło, ujrzy jego ducha. Dlatego spał przy zapalonych światłach – przypomina prelegent. Trzecim duchem, tym razem opiekuńczym, była Matka Boska, przede wszystkim Matka Boska Ostrobramska, ale także Matka Boska Częstochowska, której znak nosił w klapie (co było gestem powtórzonym później przez Lecha Wałęsę).
Znaki i symbole
Znakami, symbolami, przeczuciami i przepowiedniami nacechowane było całe życie marszałka. Tak było już w okresie jego młodości i przymusowego pobytu w głębi Rosji, gdy Cyganka przepowiedziała mu, że „będzie carem”. To epizod znany, który niektórzy skłonni są traktować wyłącznie jako anegdotę. W życiu J. Piłsudskiego były jednak i inne, mniej znane zdarzenia, które można by potraktować jako „objawienia”, „dotknięcia prawdy” czy akty prorocze. Piłsudski chętnie i z pasją układał pasjanse. Po jednym z takich samotnych posiedzeń nad kartami, a było to w roku 1930, powiedzieć miał do jednego ze swoich współpracowników: „Słuchaj, za 10 lat Polski już nie będzie”. Wczesną wiosną roku 1935, a więc niedługo przed śmiercią marszałka, kolejny z jego podwładnych usłyszeć miał: „Daję Polsce jeszcze cztery, najwyżej pięć lat, potem Polski nie będzie”. – Do 1930 roku Piłsudski był bardzo aktywny. Wierzył w swój geniusz i krytykował Polaków za to, że nie rozumieją rytmu dziejów. Mówił nawet, że nie są godni posiadania własnego państwa. To prawda, że był megalomanem, ale miał też prawo do mówienia o sobie w superlatywach. Tego co robił, nie robił dla pieniędzy. Najlepszy dowód, że niczego się nie dorobił, podobnie jak premier Wincenty Witos. To byli ludzie bezinteresowni i ideowi. Walerego Sławka, przyjaciela Piłsudskiego i premiera rządu, nie było stać na utrzymanie dwupokojowego mieszkania w Warszawie. W efekcie musiał wynająć kawalerkę – mówi P. Wiertelak.
Piłsudski, który tak trafnie przewidywał przyszłość, musiał też mieć przeczucie własnej śmierci. Do tego zresztą nie potrzeba było przeczucia. Stan zdrowia marszałka pogarszał się długo, lecz nieubłaganie. – Proces rozpadu jego osobowości rozpoczął się w 1933 roku. W tym samym roku na krakowskich błoniach odbywała się wielka rewia kawaleryjska w 250 rocznicę bitwy wiedeńskiej. Piłsudski był na tej rewii obecny. Kazał wtedy arcybiskupowi Adamowi Sapiesze sprowadzić się do krypty wawelskiej. Tam powiedział Sapiesze: „Mam nadzieję, że tu spocznę”. Wiosną 1935 roku wydawał swoim współpracownikom ostatnie dyspozycje. Bał się spojrzeć w przyszłość. Bał się odpowiedzi na pytanie, co będzie z Polską? Mimo że w życiu niczego się nie dorobił, pogrzeb miał bardzo bogaty, a hołdy składano mu przez tydzień – podkreśla prelegent.
Wizję śmierci J. Piłsudskiego miało – wieczorem 12 maja, gdy to się stało - wielu jego przyjaciół i znajomych a nawet przeciwników politycznych, m.in. Kazimiera Iłłakowiczówna i generał Józef Haller. Znała go zresztą cała Europa, choć zagranicą – podobnie jak w kraju – jedni go szanowali, a inni potępiali. Po dokonanym przez J. Piłsudskiego w roku 1926 przewrocie majowym Benito Mussolini wyrazić miał o nim opinię krytyczną i lekceważącą. Wódz faszystowskich Włoch stwierdził podobno, że Piłsudski w tamtym momencie nie miał własnej wizji państwa i dopuścił się przemocy bez jasnego planu na przyszłość. Inaczej zachował się Adolf Hitler, który w 1939 roku nakazał swoim żołnierzom, by salutowali, gdy w drodze do Warszawy będą przechodzili przez Sulejówek. Jak twierdzi P. Wiertelak, otwartym pozostaje pytanie, czy Hitler zdecydowałby się zaatakować Polskę w roku 1939, gdyby marszałek jeszcze wtedy żył i sprawował realną władzę.
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do