Reklama

Znad Dniepru nad Prosnę

31/01/2019 00:00
Ukraiński cmentarz w Szczypiornie (1923 r.) jest największą ukraińską nekropolią wojskową w Polsce. Po wojnie uległ dewastacji. Odnowiony w 1999 r.,  był ważnym argumentem przyspieszającym restaurację lwowskiego cmentarza Orląt. Jego historia to losy żołnierzy i ich rodzin – uchodźców, co „umarli, lecz Ukrainy nie zdradzili”

Skąd w Szczypiornie ukraińska nekropolia? Rok 1920. Ofensywa Armii Czerwonej ruszyła na  prolklamowaną w 1918 r. Ukraińską Republikę Ludową.  Dla ratowania młodego państwa główny ataman Ukrainy Semen Petlura zaniechał walk z Polakami (wojna polsko-ukraińska, m.in. o Lwów i Kresy) i w kwietniu 1920 r.  zawarł sojusz z Józefem Piłsudskim, uznając polskie prawo do Galicji Wschodniej i zachodniej części Wołynia. Polacy posiłkowani Armią URL ruszyli na bolszewików i 7 maja zdobyli Kijów. Sukces trwał krótko. Po kontrofensywie Armia Czerwona stanęła u wrót Warszawy. W 1921 r. Polska podpisała pokój z Rosją Radziecką w Rydze, a tym samym zerwała układ wojskowo-polityczny z Ukrainą. Traktat ryski oznaczał zwycięstwo Polski i... porażkę ukraińskiego sojusznika.  Zachodnią Ukrainę podzielono pomiędzy Polskę, Czechosłowację i Rumunię, wschodnia część jako Sowiecka Socjalistyczna Republika Ukrainy weszła potem w skład ZSRR. Wojska Petlury zmuszone były opuścić kraj. Część żołnierzy, ok. 25 tys., przeszła do Polski. Rozmieszczono ich w 14 obozach na terenie kraju, m.in. w Szczypiornie (obóz nr 5) i w Kaliszu (nr 10). Ze względu na traktat ryski mieli statut internowanych.

„Ja was przepraszam panowie. Ja was bardzo przepraszam” – mówił Józef Piłsudski 5 maja 1921 r. w Szczypiornie do ukraińskich sprzymierzeńców, nie mających już dokąd powrócić...
Do Szczypiorna internowani petlurowcy przybyli w 1921 r. Umieszczono ich w dawnym obozie jenieckim, utworzonym w 1914 r. przez Niemców dla żołnierzy armii carskiej, angielskiej, włoskiej, francuskiej i legionistów Pilłsudskiego. Po wyparciu Niemców Polacy zasiedlili obóz  bolszewikami oraz internowaną „prewencyjnie” w czasie wojny polsko-ukraińskiej ukraińską inteligencją z Galicji Zachodniej.
Warunki w obozie były ciężkie – drewniane baraki, ziemianki, tyfus, do tego nie najlepsze nastroje spowodowane wieloletnią wojną i obecną sytuacją polityczną. – Szczury grasowały niesamowicie, panoszyły się różne choroby, ludzie umierali. Wielu spośród pułkowników zaczęło wynajmować prywatne kwatery w pobliskich domach – wspomina Janina z Libiszewskich Nowicka, która pamięta obóz z dzieciństwa. Dom jej rodziców znajdował się przy ul. 29. Pułku nieopodal obozu. Od 1921 r. u państwa Libiszewskich zamieszkiwały trzy rodziny ukraińskie – Włodzimierz i Olga Łazarczykowie, Tichon Kalnik z Charkowa i Deschkowie z Połtawy. – O wiele lepsze warunki panowały w obozie nr 10 w Kaliszu, przy ul. Obozowej. Z czasem wyremontowano tam baraki i przeniesiono wszystkich mieszkańców obozu w Szczypiornie – przyznaje pani Janina, która bywała na Obozowej u swoich ukraińskich przyjaciół.
 
 Niemal od początku istnienia obozów na ich terenach działały szkoły, organizowano kursy dla analfabetów i kapelanów wojskowych. Internowani w Kaliszu Ukraińcy pochodzili głównie z Ukrainy Naddnieprzańskiej i Wołynia. Byli wyznania prawosławnego. Uroczyste obrządki, procesje, dostojny głos popa szczególnie działały na wyobraźnię kilkuletniej wówczas Janki Libiszewskiej, jedynej chyba żyjącej kaliszanki, która do dziś pielęgnuje pamięć o kaliskich Ukraińcach. – Raz w Wielkanoc byłam w cerkwi, na koniec nabożeństwa wszyscy cieszyli się, obejmowali i całowali. Bardzo mi się to podobało, ale kiedy podeszli do mnie młodzi chłopcy,  zawstydziłam się i uciekłam – śmieje się seniorka.
Cerkwie oraz organizacje religijne: bractwa św. Cyryla i Metodego i św. Pokrowy funkcjonowały w obu obozach od początku ich istnienia. Nie były jedynymi organizacjami. Na terenie obozów działały również różne stowarzyszenia, wydawnictwa drukujące periodyki, zespoły artystyczne (m.in. teatralny) i pracownia plastyczna. Jej główna „produkcja artystyczna” – obrazy rozprowadzane były przez dziesiątki obozowych handlowców, zbierających również zamówienia po okolicy. – Malowali piękne obrazy i obrazki – mówi pani Janina, pokazując oryginalny obrazek autorstwa zaprzyjaźnionego z jej rodziną popa Markiewicza. Obrazki to nie jedyne rękodzieło artystyczne, w jakim specjalizowali się ukraińscy sąsiedzi. Ich domeną był również... haft. – Tichon Kalnik, który mieszkał u nas do 1945 r., prowadził warsztat hafciarski w Szczypiornie. Precyzyjną robotę według wzorów ukraińskich wykonywały... polskie dziewczęta – wybitne specjalistki! Jedne wycinały, drugie tkały i haftowały – opowiada seniorka, wyciągając jedyną pamiątkę po lubianym gościu – piękny obrus, sprezentowany przez Tichona.  – Pan Żukowski, też Ukrainiec, sprzedawał obrusy, serwety i elegancką haftowaną pościel po ziemiańskich dworach oraz zamożnych i szanowanych domach w okolicy. Zbierał od nich nawet specjalne zamówienia – wspomina pani Janina.  

W lipcu 1924 r. petlurowcom i ich rodzinom przyznano status uchodźców politycznych, a kaliski obóz przekształcono w Stanicę Ukraińską. Zamieszkiwało w niej średnio od 800 do 1200 osób. Przez całe dwudziestolecie była prężnym ośrodkiem życia kulturalnego, naukowego i religijnego skazanych na emigrację Ukraińców, swoistym „państwem w państwie”. Rozwijała się oświata – szkoły: podstawowa po śmierci Petlury w 1924 nazwana jego imieniem i Gimnazjum im. Tarasa Szewczenki, w którym w latach 1921-1931 pobierało naukę 973 uczniów. Świadectwo otrzymane w języku ukraińskim uprawniało do studiów na zagranicznych uczelniach. Wychowankowie kaliskiego gimnazjum studiowali głównie w Pradze (Ukraiński Wysoki Instytut Pedagogiczny, Ukraiński Uniwersytet Niezależny), w Paryżu – ważnym ośrodku emigracyjnym – i w Krakowie. Kaliski ośrodek odegrał olbrzymią rolę w kształceniu przyszłej ukraińskiej elity intelektualnej, która z czasem zasilała paryski ośrodek emigracyjny.

 W czasie II wojny światowej Ukraińcy podjęli kolejną próbę walki o niepodległe państwo. Tym razem sojusznika znaleźli w  hitlerowskich Niemczech. – Podczas okupacji Ukraińcy byli traktowani prawie tak jak Niemcy. Mieli lepsze kartki. Wierzyli, że Hitler pokona ZSRR i pomoże im stworzyć niepodległe państwo. Wielu Polaków zarzucało im zdradę – mówi pani Nowicka. Nowa sytuacja polityczna nieco ochłodziła stosunki sąsiedzkie. Mimo wszystko wielu „uprzywilejowanych” Ukraińców pomagało kaliszanom. – Bywało różnie. Przez jednego Ukraińca mój brat trafił na gestapo i na roboty do Niemiec, drugi kaliski Ukrainiec, gdy był na tych robotach, organizował mu dodatkowe kartki na żywność, które wysyłałam do Rzeszy. Dzięki ukraińskiemu lekarzowi Nechatajewowi nie wywieziuono mnie na roboty do Niemiec. Wydał zaświadczenie, że mam gruźlicę – wspomina pani Janina. Całą grupę czekających na rozstrzelanie mieszkańców Woli Droszewskiej uratował Tichon Kalnik. – Ktoś wysadził  most, gdzie zginął niemiecki żołnierz. Szukano winnych. Wystraszona ludność schowała się w piwnicy. Niemcy tam wpadli i uznali ich za szpiegów winnych spalenia mostu. Między nimi był Tichon Kalnik, który powiedział, że jest Ukraińcem i poprzez tłumacza wyjaśnił sprawę. Niemcy mu uwierzyli i darowali życie wszystkim, w odwecie spalili dom sąsiada, ale ofiar nie było – wspomina pani Janina. Dzięki Tichonowi pani Nowicka miała w 1945 r. złotą obrączkę, gdy szła do ślubu. – Była bieda. Gdy Tichon uciekał, na pamiątkę zostawił złotego rubla, którego przerobiliśmy na obrączkę – wzrusza się staruszka.

Ukraińscy uchodźcy przebywali w Kaliszu przez całe dwudziestolecie międzywojenne. Niektórzy zawierali małżeństwa z kaliszanami, spolszczali nazwiska i ulegali polonizacji. W 1945 r. w obawie przed Armią Czerwoną większość z nich uciekła z Niemcami na Zachód. Emigrowali głównie do Francji, Niemiec, Stanów i Kanady. Tych, którzy nie zdążyli, władze radzieckie zesłały na Syberię.
Z kaliskich Ukraińców pani Nowicka pamięta panów Kowala i Łazarkiewicza, którzy mieli sklep spożywczy w Szczypiornie, popa Markiewicza i jego dwóch synów – Marka i Mikołaja, którzy choć mieszkają w Niemczech, odwiedzają ją do dziś, oraz bliźniacze córeczki państwa Deschko. – Pewnego dnia, het po wojnie, w drzwiach domu rodziców stanęła  elegancka kobieta, która spytała o państwa Libiszewskich. „Pani Deschko!” – wykrzyknęłam bez zastanowienia. „Skąd pani wie?” – spytała zaskoczona. Mimo upływu lat od razu ją poznałam. One były bliźniaczkami, ale jedna podobna do ojca, a druga do matki... i ta właśnie wyglądała identyczne jak jej mama – mówi pani Janina.
Rita Deschko mieszka w Los Angeles, do Kalisza przyjechała odwiedzić grób swego ojca chrzestnego – pułkownika Seredy, profesora gimnazjum ukraińskiego, działającego przy stanicy. Niestety... cmentarza nie znalazła. Jakże wstydziła się pani Janina, gdy w  miejscu nekropolii Ukrainka z Ameryki zastała... pastwisko. Po wojnie cmentarz uległ kompletnej dewastacji. Mogiły zrównano z ziemią, pomnik zniszczono, zniknęło betonowo-żelazne ogrodzenie, teren porósł przypadkowymi krzewami i trawami. Gdzieniegdzie tylko widniały fragmenty nagrobków z charakterystycznym motywem tryzuba.

Cmentarz w Szczypiornie powstał w 1914 r. Chowano na nim jeńców niemieckich. W roku 1922, w okresie zasiedlania obozu żołnierzami Ukraińskiej Republiki Ludowej, na cmentarzu pochowanych było 1200 osób. W tej liczbie oprócz 197 żołnierzy z URL byli Anglicy, Włosi, Rosjanie i Polacy. W latach 1922-1923 dodatkowo pochowano w Szczypiornie ok. 500 żołnierzy Semena Petlury.  Po wojnie cmentarz uległ kompletnej dewastacji. Inicjatorką jego odbudowy na początku lat 90. była pani Janina z Libiszewskich Nowicka.
W czerwcu 1992 r. Zarząd Związku Ukraińców w Polsce, biorąc za podstawę deklarację polsko-ukraińską z 8 czerwca 1992 r., mówiącą m.in. o miejscach pamięci (powoływano się na nią także w sprawie lwowskiego cmentarza Orląt), oficjalnie zwrócił się do prezydenta Kalisza z prośbą o objęcie patronatu nad odnową cmentarza i znalezienie środków na ten cel. W 1999 r. zakończono renowację nekropolii i w obecności ukraińskich delegacji dokonano jej uroczystego otwarcia. Odnowienie kaliskiego cmentarza dla Ukraińców miało ogromną rangę. Było ważnym argumentem w negocjacjach dotyczących  odbudowy otwartego we Lwowie cmentarza Orląt. Warto przypomnieć, że cmentarz w Szczypiornie nie jest jedynym miejscem pochówku petlurczyków w Kaliszu. Część z nich  znalazła wieczny odpoczynek na cmentarzu przy ul. Żołnierskiej (Majków), kilku generałów spoczywa na cmentarzu prawosławnym przy ul. Górnośląskiej 8.

Anna Frątczak       
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do