Reklama

Kazimierz Mystkowski - twórca potęgi kaliskiego przemysłu cukierniczego

13/02/2021 06:00

Nie potańczyliśmy sobie w tegorocznym karnawale, oj, nie. To może chociaż – przed zbliżającym się wielkim poszczeniem – do wiwatu najedliśmy się słodkości? Czemu nie? Że cholesterol, cukrzyca, kilogramy? Eee – na takie dictum taki choćby Kazimierz Mystkowski uśmiecha się pewno pod wąsem z zaświatów 

   Twórca potęgi kaliskiego przemysłu cukierniczego przyszedł na świat w Cisewie (pow. chodzieski) 11 lutego 1871 r. Kilka lat później trafił do Kalisza, w którym kończy Gimnazjum Klasyczne. Jeszcze do niedawna, jako dzieciak, objadał się łakociami kupowanymi mu przez rodziców a tu nagle (miał już lat 21) postanowił sam owe słodkości wytwarzać. I tym samym stworzyć konkurencję dla, mającej się w tamtych latach całkiem dobrze, firmy Karola Marschela. Sprzedawane przez tegoż w sklepie przy  Wrocławskiej 184 (Śródmiejskiej) produkowane „na miejscu” (w podwórzu kamienicy) pierniki cieszyły się wśród kaliszan sporym wzięciem. Ich popularność nie osłabła nawet po śmierci Karola na początku dwudziestego stulecia, zakład prosperował pod sprawnym zarządem syna Bronisława i  synowej Bronisławy. Na tyle, że otworzyli oni  w Rynku jeszcze drugi sklep. 

  Prócz tego nieźle się miało kilka innych cukierni. Ale widocznie kaliszanie byli ponadprzeciętnie łasi na słodkości (sądząc po sobie – tak im pozostało do dziś), zatem wzmożony popyt zaczyna zaspakajać także bohater tej opowieści. I to jak… Swoją fabrykę buduje przy ulicy Rzeźniczej, na tyłach kościoła i klasztoru franciszkańskiego, o jej lokalizacji świadczy stojący do dziś komin, o  częściowo jedynie zredukowanej przed kilkunastu laty wysokości. Po zakupie od Dariusza Dobrowolskiego działającej nieopodal firmy o podobnym profilu rozszerza jeszcze produkcję i w XX w. firma wkracza na rynek pod nazwą Parowa Fabryka Biszkoptów i Pierników – Kazimierz Mystkowski.

  W grudniu 1901 r. firma uroczyście i z pompą (Mystkowski istotę działań marketingowych opanował doskonale) zainaugurowała działalność specjalnego oddziału pierników ale przecież na piernikach oferta fabryki się nie kończyła. W kilku sklepach firmowych (przy fabryce, na Rynku, na Kanonickiej i na Przedmieściu Wrocławskim) można było nabyć różnego rodzaju chleby, bułki, rogaliki maślane oraz ciastka, baby, karmelki, nugat, cukry deserowe, czekoladowe pralinki, konfitury i marmolady.  O tak bogatej ofercie informowały (wspomniałem o marketingowych zdolnościach fabrykanta) sporych rozmiarów reklamy prasowe, zajmujące zwykle, na przykład, pół strony „Gazety Kaliskiej”. Podczas gdy skąpiąca na kosztach konkurencja zwykle usiłowała kusić zaledwie standardowymi ogłoszeniami drobnymi.  Z czym więc do gości?.... 
Wyroby fabryki Mystkowskiego zostały nagrodzone na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu. Jestem pewien, że do ich darmowej degustacji przed targowym stoiskiem ustawiały się wtedy bardzo długie kolejki. Dodam jeszcze, że pan Kazimierz dbał też o to, by produkowane przez niego słodkości były łacniej „trawione” – prowadził przeto skład win, koniaków i likierów i innych „delikatesów”.

  No, ale nadszedł tragiczny sierpień 1914 roku. Obiekty fabryczne, jak zresztą większość kamienic tej okolicy, obracają się w (częściową) ruinę. Z pejzażu starówki znika na dobre cała zabudowa przykościelnego placu przy ul. Stanisława (dzisiaj bardzo umiarkowanie urodziwy parking) – który to fakt, pogubionym nieco w topograficznym wyjaśnieniu oficjalnego adresu firmy – św. Stanisława 2, sporo wyjaśnia. Mystkowski w całości odbudował swą fabrykę dopiero w 1926 r. a znana dziś postać zabudowań fabrycznych – obecnie siedziba „Społem” – powstała, po  pożarze z tegoż roku 1926, jeszcze nieco później. Ten pożar… Powtórzyła się nieco, starsza o pół wieku, historia pożaru fabryki Repphana i strażackich funkcji jej właściciela. Także Mystkowski (w straży od 1895 r.) w 1925 r. zostaje  zastępcą naczelnika a pięć lat później, naczelnikiem kaliskiej straży pożarnej. Chciałoby się rzec – lekarzu, lecz się sam. Ale – dość kiepskich żartów. Wkład szefa w rozwój jednostki docenili sami ochotnicy nazywając swój, wyposażony według ówczesnych najnowszych standardów technicznych, wóz strażacki imieniem „Kazimierz”.
Mystkowski bardzo zaangażował się także w odbudowę zniszczonego miasta, co  zostało docenione przez mieszkańców Kalisza, którzy w roku 1919 wybrali go na posła Ziemi Kaliskiej do Sejmu RP. Pracował w komisji (jakże by inaczej) odbudowy kraju – jego tam działania doprowadziły do podjęcia przez Sejm uchwały w sprawie odbudowy Kalisza – i w komisji przemysłowo-handlowej. Czy tej funkcji zawdzięczał to, że tylko on mógł nieco „obejść”  zarządzenia dotyczące warunków odbudowy starówki Kalisza po I wojnie (zakaz budowy tam obiektów przemysłowych)? Ach, to dosłownie maluteńka szczypta dziegciu w beczce miodu, symbolizującego nie tylko podstawowy surowiec w produkcji fabryki Mystkowskiego, ale i charakter jej właściciela. Jak pisała „Gazeta Strażacka” – był to człowiek o kryształowej duszy, dobry obywatel i dobry Polak. Opinię taką podzielał pół wieku później pan Władysław Kościelniak pisząc o skromnym człowieku, dobroczyńcy, szczególnie dla harcerzy, którzy dzięki Mystkowskiemu wędrowali na letnie obozy.  Oprócz pracy zawodowej i służby strażackiej podejmował szereg innych przedsięwzięć służących miastu – m.in. finansował renowację słynnego obrazu Rubensa z kościoła św. Mikołaja i remont sąsiadującego z fabryką kościoła oo. Franciszkanów Poza tym pełnił odpowiedzialne funkcje w wielu stowarzyszeniach społecznych Kalisza – Stowarzyszeniu Rzemieślników Chrześcijan pw. Św. Józefa czy Towarzystwie Przyjaciół Szkoły Dokształcającej.  Współorganizował I Kongres Eucharystyczny w Kaliszu, finansowo wspierał przytułek dla sierot „Opatrzność Boska”.  Może więc nieco dziwić dość zaniedbana postać rodzinnego grobu Mystkowskich na cmentarzu Miejskim, w którym, po zgonie w wigilię Bożego Narodzenia w  1935 r., Kazimierz prawdopodobnie został  pochowany. Według znawcy tematu kaliskich nekropolii – Stanisława Małyszki dwa lata później spoczęła też tam żona Kazimierza – Zofia z Gorzyckich.
A jego firma – istniała i przynosiła chwałę Kaliszowi (i radość łasuchom), prowadzona po śmierci Mystkowskiego przez jego wspomnianą żonę Zofię a później syna Tadeusza, no i po II wojnie. Oczywiście w postaci znacjonalizowanej (F.P.C. „Kaliszanka”), o czym informują srogie postanowienia Zarządzenia Ministra Przemysłu Rolnego i Spożywczego z grudnia 1949 r. w sprawie ustanowienia przymusowego (! – przyp. PS) zarządu państwowego nad przedsiębiorstwem: Fabryka Biszkoptów i Pierników – Kazimierz Mystkowski w Kaliszu. I żeby spadkobiercy firmy nie kombinowali, że to nie ich dotyczy, w ostatnim punkcie tegoż zarządzenia zamieszczono ciekawy zapis: Nie mają znaczenia prawnego niedokładności w określeniu nazwy lub przedmiotu przedsiębiorstwa, jeżeli z orzeczenia wynika, o jakie przedsiębiorstwo chodzi. No i tyle.

  Ale, po pół wieku pracy „na państwowym”, firma, przeniesiona w międzyczasie na ulicę Majkowską, ponownie trafiła w prywatne ręce. I choć obecny właściciel nie jest raczej jakkolwiek z Mystkowskim spokrewniony to jego wyroby, ze słynnymi „Grześkami” na czele, chrupiemy niezmiennie z dziką przyjemnością.
 Zatem – smacznego…
Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Grzesiek - niezalogowany 2021-02-13 21:54:56

    Dziękuję za przypomnienie historii słodkości w Kaliszu????

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do