
Bez powodu uderzył przypadkowego mężczyznę pięścią w twarz. W wyniku obrażeń 54-latek zmarł. Za nieumyślne spowodowanie śmierci Jakub K. spędzi cztery lata w więzieniu. Z wyrokiem nie zgadza się żona zmarłego Andrzeja L. – Cztery lata dla mnie to stanowczo za mało, nie godzę się z tym wyrokiem. Ja straciłam męża, teraz dla mnie najważniejsze jest to, żeby była sprawiedliwość – mówi pani Anna i zapowiada, że będzie wnosić apelację.
Był wieczór 27 kwietnia 2016 r. 54-letni Andrzej L. stał na chodniku, przy pasach u zbiegu al. Wojska Polskiego i ul. Jabłkowskiego. Podeszła do niego młoda dziewczyna, zagadała, on odpowiedział. Po krótkiej chwili podbiegł do nich 22-letni wówczas Jakub K. Uderzył starszego mężczyznę, który upadł na chodnik. Chłopak i dziewczyna odeszli. Leżącego mężczyznę zauważył przejeżdżający obok patrol policji. Funkcjonariusze wezwali karetkę. 54-latek trafił do kaliskiego szpitala, gdzie leżał przez prawie dwa miesiące. Niestety, obrażenia głowy były tak poważne, że nigdy już nie wrócił do domu. W czasie przesłuchania 22-latek tłumaczył, że „uderzył w obronie swojej kobiety”. Ta jednak twierdziła, że sama podeszła do starszego mężczyzny, a kiedy zauważyła, że podbiega do nich jej konkubent, krzyczała „ten pan nic mi nie robi!”. Prawdopodobnie wiedziała, że partner chce skrzywdzić Andrzeja L.
Biegł po to, by uderzyć
– Oskarżony biegł po to, aby pokrzywdzonego uderzyć – powiedziała w mowie końcowej Małgorzata Socha, prokurator. – Osoba młoda, wysportowana, sprawna fizycznie, uderzająca pięścią w okolice głowy osobę starszą, słabszą i mikrej postury, która znajduje się na twardym podłożu – to nie pozostawia wątpliwości, że godziła się ona na to, że wywoła u niej bardzo poważny skutek w postaci nawet jej śmierci.
I tak w mojej ocenie tutaj było. Oskarżony podawał, że działał w sposób impulsywny, gwałtowny, że do końca nie przemyślał swojego zachowania, ale zeznania świadków i nagranie z monitoringu pokazują zgoła co innego. Oskarżony biegł w geście zemsty czy też domniemanej obrony swojej partnerki, gdzie realnego zagrożenia w tym przypadku nie było – dodała. Przekonywała, że społeczna szkodliwość tego czynu jest bardzo wysoka, bo najwyższe dobro, jakim jest życie człowieka, zostało zniszczone. W związku z tym wniosła o wymierzenie 23-latkowi 8 lat pozbawienia wolności i nawiązki dla żony zmarłego w wysokości 200 tys. zł.
Duża szkodliwość społeczna
Oskarżycielem posiłkowym w sprawie była pani Anna, żona zmarłego. – Jest mi naprawdę ciężko żyć samej. Często płaczę, tęsknię za mężem. Dzieci również tęsknią. Chciałabym, żeby ten chłopak poniósł konsekwencje tego, co zrobił – powiedziała. Podczas rozprawy kobietę reprezentował mecenas Mariusz Tomaszewski. – Nikt nie wróci życia mężowi mojej klientki. To jest nieodwracalne. I z takiej nieodwracalności sprawcy czynów muszą sobie zdawać sprawę. Że tego rodzaju działania wpływają nie tylko na życie pokrzywdzonych, ale również ich życie. Jeżeli na ich życie to nie będzie wpływało, bo będzie lekki wyrok w zawieszeniu, bez dotkliwości finansowej, to nie będziemy chronić społeczeństwa przed tego rodzaju skutkami i nie będziemy doprowadzali do tego, że to społeczeństwo będzie mogło czuć się bezpieczne we własnym mieście, na własnej ulicy – dodał, potwierdzając żądania prokuratora.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten wyrok to kpina!!! Jeżeli ktoś chce kogoś zabić, co robi ? Znajduje osobę która to na jego zlecenie zrobi, tylko będzie to musiała to zrobić tak, żeby to wyglądało na pobicie. Pieniążki za zlecenie ukryje, i po trzech, czterech latach odsiadki , jeżeli oczywiście go złapią, wyjdzie na wolność, i będzie ustawiony.
Kabaret, a nie sąd!
Kara śmieci powinna być cztery lata to jakaś kpina wstyd i hańba dla sądu !!! Chociaż 25 lat miał by o czym myśleć bandyta !!!!