
Na długo przed tym, gdy w Kaliszu pojawiła się pierwsza lokalna telewizja, po ulicach naszego miasta biegał z kamerą Wojciech Józef Krenz. Jego Kaliska Kronika Filmowa obchodziła niedawno jubileusz 40-lecia. To okazja, by przypomnieć czasy, gdy już sam widok kamery budził powszechne zainteresowanie
Początki aktywności zawodowej W. Krenza przypadają na drugą połowę lat 60. W Poznaniu prowadził wtedy klub fotografii artystycznej przy klubie studenckim „Od Nowa”, był aktorem teatru studenckiego „SCENA A”, kierował klubem studenckim UAM „Cicibór” i redagował Informator Studenckiej Agencji Informacyjnej. - Wygrałem wtedy casting na operatora filmowego Ministerstwa Górnictwa, Hutnictwa i Energetyki – opowiada o początkach swojej przygody z kamerą.- Jeździliśmy po elektrowniach i budowach w Polsce, ZSRR i NRD. Wysłano mnie też do szkoły łódzkiej na kurs operatorów filmów naukowo-dydaktycznych. Z tego okresu pamiętam wycieczkę do kaliskiego teatru na „Wyzwolenie” Wyspiańskiego, zorganizowaną dla działaczy klubów studenckich. To była moja pierwsza styczność z Kaliszem – wspomina.
Kaliszanin z wyboru
Styczność miała okazać się o wiele bliższa, bo dzisiejszy jubilat wkrótce zawarł związek małżeński ze spotkaną w Poznaniu kaliszanką. Ślub cywilny odbył się w stolicy Wielkopolski, ale kościelny – już w Kaliszu, w Bazylice Św. Józefa. Był rok 1973. W. Krenz stanął wówczas na czele zespołu Kaliskiej Kroniki Filmowej, w skład którego wchodzili również Andrzej Gałkin i Hubert Pałęcki. Logo KKF do złudzenia przypominało archiwalny już, choć czasem pojawiający się jeszcze w programach telewizyjnych szyld Polskiej Kroniki Filmowej. Podobna była też konwencja przygotowywanych materiałów filmowych, a nawet podkłady muzyczne i głosy lektorów. – Pierwszym tematem zwykle była jakaś konferencja PZPR, ale staraliśmy się też zajmować tematami interwencyjnymi, np. że gdzieś nie dochodzi woda, albo że ludzie zaśmiecają park. KDK kupił nam sprzęt, w tym dwie kamery produkcji radzieckiej. Dostaliśmy też samochód z napisem „Kaliska Kronika Filmowa”. Każdy nasz film przechodził przez cenzurę i musiał mieć pozwolenie z Urzędu kontroli Publikacji i Widowisk. Kroniki były wyświetlane w ratuszu z okazji różnych uroczystości. Zdobywaliśmy nagrody na festiwalach w całej Polsce. Kalisz chwalił się, że jako jedno z nielicznych miast w kraju ma swoją kronikę filmową. Uważam, że powinnością reportera jest nadal prezentować te filmy i nie zamykać ich w szufladach czy szafach. Staram się prezentować je na sprzęcie z tamtych lat, mimo że mam je też na płytach – opowiada.
Lawina tematów
W. Krenz sfilmował m.in. pojawienie się pierwszego Fiata 126 p. w Kaliszu i otwarcie siedziby NOT przy ul. Rumińskiego. KKF miała trzy wydania, wszystkie w 1973 r. Potem ewoluowała, kilkakrotnie zmieniając swoją nazwę. W roku 1977 zaczęła ukazywać się jako Kronika Wydarzeń Kulturalnych „Trębacz Kaliski”, a w roku następnym – jako Filmowy Kalejdoskop Kulturalny „Trębacz Kaliski”. Stała się też jednoosobowym przedsięwzięciem W. Krenza. W roku 1979 kaliski filmowiec wybrał się do Częstochowy, gdzie miał okazję uwiecznić pierwszą polską pielgrzymkę papieża Jana Pawła II. Wspomina też swoje utarczki z ówczesną cenzurą i perypetie polityczne przełomu lat 70. i 80. W 1978 r. wybrał się z kamerą do Grecji, kraju ogarniętego konfliktami politycznymi. Sfilmował wymalowane na murach greckich miast swastyki połączone znakiem równości z sierpem i młotem. – Zanim wróciłem do Polski, polskie służby już wiedziały, że to sfilmowałem. Nie zapomnę 1981 roku i festiwalu jazzowego przerwanego stanem wojennym. To był faktyczny koniec Kaliskiej Kroniki Filmowej, choć potem robiłem jeszcze np. dożynki w Marszewie w 1984 roku – wspomina.
Twarze i słowa
Od 1990 r. prowadzi własną Agencję Reporterską i Wydawnictwo Autorskie „Twarze i Słowa”. Poznaliśmy go jako rysownika-portrecistę, uwieczniającego twarze znanych kaliszan. Pamięcią wraca jednak przede wszystkim do swojej pracy z kamerą i aparatem fotograficznym. Jest autorem wielu samodzielnych realizacji filmowych i reportaży poświęconych wydarzeniom medialnym z życia miasta i województwa. Wśród kilkudziesięciu takich realizacji jest np. reportaż z planu filmowego „Królowej Bony” na zamku w Gołuchowie, odsłonięcie rzeźby Bogdana Jareckiego „Światowid” w Piwonicach (1978), Festiwal Schola Cantorum (1980), Festiwal Pianistów Jazzowych (1981) czy pochód 1-majowy w Kaliszu (1987). W. Krenz chciałby, aby jego kroniki filmowe „zbłądziły pod strzechy”. W tym celu konieczne byłoby sporządzenie opracowania wszystkich rozproszonych tematów. Załącznikiem do opracowania mogłaby być płyta DVD z materiałem filmowym. Na realizację takiej publikacji potrzebne są jednak pieniądze, o które W. Krenz zabiega, na razie bezskutecznie.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie