
Kopie „Kaliszanina” z Rosyjskiej Biblioteki Narodowej od ubiegłego tygodnia znajdują się w Książnicy Pedagogicznej im. Alfonsa Parczewskiego. Przekazane roczniki dotychczas nie były dostępne w Polsce. To dobra okazja, aby spojrzeć na posiadany zbiór tego tytułu
O długich, ale wyjątkowo owocnych pertraktacjach z Rosją w sprawie „Kaliszanina” pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Zawartość paczki okazała się nieco skromniejsza. Na pięciu płytach, na których skopiowano gazetę, znajdują się trzy roczniki: 1885, 1886 i 1887 (liczyliśmy na pięć lat). Mimo to wartość otrzymanej przesyłki jest nie do przecenienia.
Oprócz naszego miasta w Polsce „Kaliszaniny” są dostępne (głównie na mikrofilmach) w Bibliotece Narodowej i Bibliotece Jagiellońskiej. Nie wszystkie są pełne (brak poszczególnych numerów lub całych kwartałów). Na podstawie kwerend Bogumiły Celer z Książnicy Pedagogicznej im. Alfonsa Parczewskiego wiemy, że, po sprowadzeniu do Kalisza wymienionych trzech, w kraju brakuje roczników z 1878, 1883, 1891. To dzięki korespondencji badaczki z Ilyą Kochlevsky z Rosyjskiej Biblioteki Narodowej w Petersburgu udało się pozyskać kopie. Nawiązany kontakt i dotychczasowe wyniki dają nadzieję na dalszą dobrą współpracę.
Profesor nad gazetą
Do carskiej stolicy wysyłano wszystkie publikacje z ziem imperium. Od „zawsze” zdawaliśmy sobie sprawę, że tam należy ich szukać. Za czasów Związku Radzieckiego pierwsze kroki, aby dotrzeć do „Kaliszaninów”, podejmował w latach 70. Edward Polanowski. Klasyczne prace badacza, łączące walory naukowe z bliską czytelnikom komunikatywnością („W dawnym Kaliszu. Szkicu z dziejów miasta 1855-1914”, Poznań 1979 oraz „Życie literackie Kalisza 1870-1907”, Warszawa 1987), powstały w dużej mierze na podstawie dociekliwej kwerendy lokalnej prasy. Profesor, sam wywodzący się z chłopskiej rodziny spod Kępna, był piewcą siły „małych ojczyzn”, jednym z tych, dzięki którym badania regionalne uzyskały wysoki poziom i nobilitację. Do Kalisza przyjechał jako młody naukowiec, prosto po obronie pracy doktorskiej w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu (obecnie Uniwersytet Opolski). Został wykładowcą w Studium Nauczycielskim (prapoczątki dzisiejszego Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego). Jak pisze monografistka Anna Szurczak: „Po przyjeździe do Kalisza zaczął swą pracę badawczą od tego, co mu było najbliższe, od lektury „Kaliszanina” (…). Podejmując ten temat, Polanowski miał świadomość ogromnego znaczenia prasy pozytywistycznej, która w tamtej rzeczywistości zastępowała nieistniejące instytucje społeczne i kulturalne” (A. Szurczak, „Edward Polanowski”, seria Kaliszanie, Kalisz 2011).
Najbogatszą kolekcję interesującego nas tytułu w wersji papierowej posiada biblioteka Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej. Od czasów Edwarda Polanowskiego placówka niewiele się zmieniła. Nadal nad drzwiami wisi „klimatyczny” portret Marii Konopnickiej w binoklach (poetka wygląda na nim, niech będzie nam darowane, jak po seansie spirytystycznym), a czytelnikom fachowych porad bibliologicznych udziela i książki podaje niezastąpiona Krystyna Skraburska. Profesor w drugiej połowie lat 70. na zajęcia jeździł już do Częstochowy; kaliskie Studium Nauczycielskie straciło w tym czasie rację bytu. To on zachęcał swoich studentów do podejmowania artystycznych wyzwań i… czytania „Kaliszanina”. Sam, jeszcze jakiś czas kursując między miastami (w Kaliszu mieszkały żona z córką), robił to samo – studiował starą prasę.
Drugą osobą zaangażowaną w rozmowy z ówczesnym Leningradem była Halina Sutarzewicz, polonistka z pasją, wychowawczyni wielu pokoleń. Dzięki prywatnym kontaktom nauczycielki udało się pozyskać z rosyjskiej Biblioteki Publicznej im. M. J. Sałtykowa-Szczedrina (dzisiejszej Rosyjskiej Biblioteki Narodowej) fotokopię strony z debiutanckim wierszem Marii Konopnickiej pt. „W zimowy poranek”. Utwór ukazał się w pierwszym roku wydawania gazety (nr 37 z 10 maja 1870 r.). Dramatyzmu wypadkom dodawał fakt, jak kiedyś już pisaliśmy, że poszukiwany rocznik był dostępny, ale przepadł w latach 50. „Kaliszanin” ukazywał się dwa razy w tygodniu, w dni targowe, we wtorki i piątki, do sierpnia 1892 r.
Oryginały w rozsypce
Jaka jest dostępność tytułu dzisiaj? Od czterech dekad nic się nie zmieniło. Z wyjątkiem zbioru kaliskiego muzeum gazeta jest wypożyczona na mikrofilmach (akcję kopiowania w drugiej połowie lat 70. podjęła Biblioteka Narodowa). Co oczywiste, w związku z tym, że nigdzie nie ma kompletu, trzeba stale „pielgrzymować” między różnymi bibliotekami, aby dotrzeć do interesujących roczników. Klisze są zdecydowanie mniej przyjazne dla wzroku niż papier, o czym wiedzą wszyscy odważni, ciekawi lub przymuszeni okolicznościami do pracy z mikrofilmami. Natomiast ten sposób „kontaktu” ze starymi tekstami niewątpliwie przedłuża życie oryginałowi. Mówiąc wprost, nasze papierowe egzemplarze z muzeum się sypią. Pisaliśmy o tym już kilka lat temu, piszemy teraz. Mijają kolejne jubileusze i Święta Miasta, zostawiamy najróżniejsze „pamiątki” czasów naszych, a największy skarb kaliskich bibliotek nie może doczekać się stosownej pomocy. Znany argument, że muzeum podlega marszałkowi (sejmikowi wojewódzkiemu) w tej sytuacji niestety brzmi jak wymówka. Adam Chodyński z pewnością kazałby się nam wstydzić. Żeby w przyszłości się nie okazało, że oryginały zachowały się już tylko w… Rosji.
Słowo winniśmy również Rosyjskiej Bibliotece Narodowej, obecnie kierowanej przez Antona Likhomanova. W jej zbiorach znajdują się najstarsze rękopisy Starego i Nowego Testamentu oraz Koranu. To tutaj są przechowywane m.in. rękopisy Dostojewskiego i Lermontowa. Założona przez Katarzynę II w 1795 r. instytucja jest najstarszą biblioteką publiczną w Rosji. Starszą była warszawska Biblioteka Załuskich (Biblioteka Publiczna Rzeczypospolitej), której księgozbiór decyzją carycy przewieziono do Petersburga. Imponujący XIX-wieczny gmach czytelni RBN, odbijający swój majestat w rzece Fontance, stoi przy głównej ulicy miasta Piotra I – Newskim Prospekcie.
Co jest w środku?
Jaka jest zawartość otrzymanych roczników wykaże szczegółowa kwerenda. To żmudna praca, niemożliwa do wykonania w ciągu kilku dni; żeby dokładnie poznać strony gazety, upłyną miesiące. Ale z całą pewnością należy się spodziewać skarbów. Podjęte przez nas wyrywkowe „czytania” umocniły nas w tej wierze. „Kaliszanin”, jak dobrze wiedzą czytelnicy historycznego cyklu, przynosi różnorakie informacje; błahe i przełomowe. Poszczególne fragmenty, czego nauczył nas Polanowski, pozwalają zobaczyć i zrozumieć miasto naszych przodków. Tak więc między czerwcem a lipcem 1885 r. Kalisz żył następującymi wydarzeniami (nr 49-58):
Na przemysłowo-handlowej wystawie w Warszawie medalami uhonorowano przedsiębiorców znad Prosny: Józefa Trąbczyńskiego z Winiar za ekstrakt słodowy (złoto), braci Repphan za „rzetelny towar wełniany, a mianowicie sukno” (srebro), p. Fibigera [Gustawa Arnolda I] za „fortepian gabinetowy ze swojej fabryki” (brązowy). Rodzina podróżnika informowała, że Szolc-Rogoziński, przebywający na Maderze, oczekuje przesyłki pieniężnej z Kalisza, skąd, przez Londyn, wróci do kraju. Denerwowano się ruchem na Babinej. Pisano, że jest ona dość szeroka nawet dla dwóch powozów, a tymczasem „bywają indywidua, które po alei [dodatkowy pas obsadzony drzewami] na tej ulicy jeżdżą wierzchem”. Przy ul. Wrocławskiej (Śródmiejskiej) z kolei niańki i piastunki miały w zwyczaju sadzać dzieci przed sklepami i domami na trotuarach. „Maleństwa plącząc się pod nogami przechodniów, bywają narażane na potrącanie i szwanki, a idący na wywrócenie się i rozbicie (…)”. Straż ogniowa zmieniła hełmy: 25 nowych nakryć ze skórzanym grzebieniem i daszkiem z tyłu zamiast fartuszka wykonał miejscowy zakład pana Zajdla. W teatrze letnim Wypiszczyka (aleja Józefiny) poklask publiczności zdobywał magik Siedlecki, występujący ze swoim medium o pseudonimie Flora. Działająca od 30 lat w mieście księgarnia Grabowskich przy ul. Warszawskiej (Zamkowej) przeszła w ręce Leona Kapalińskiego, o czym donosiły duże anonse na pierwszych stronach. Przede wszystkim pisano o parku; pisano z miłością i troską, dzięki czemu dzisiaj z najdrobniejszymi szczegółami możemy zrekonstruować tamten ogród wraz z podaniem dat ustawiania kolejnych terakotowych figur: „Park nasz z każdym rokiem upiększa się coraz bardziej, nie dziw więc, że urocza ta miejscowość jest jedynym ulubionem (!) schronieniem mieszkańców w czasie lata i że w każdą niedzielę i święto ściąga wielu mieszkańców z sąsiednich miast zagranicznych: Ostrowa i Pleszewa. Obecnie prowadzą się roboty około urządzenia tarasu przy domku szwajcarskim od strony rzeki, z którego otworzy się prześliczny widok na najszerszy w tem (!) miejscu Prosny i na bliską rozległą okolicę. Na klombie zaś kwiatowym, przy środkowym moście ustawioną będzie figura amora z terraccoty (!), na odpowiednim postumencie. Jest to dopiero początek na drodze upiększeń już i tak pięknego parku”…
Anna Tabaka,
Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie