Reklama

„Kaliszaniny” z carskiej biblioteki

30/04/2013 09:26

Kopie „Kaliszanina” z Rosyjskiej Biblioteki Narodowej od ubiegłego tygodnia znajdują się w Książnicy Pedagogicznej im. Alfonsa Parczewskiego. Przekazane roczniki dotychczas nie były dostępne w Polsce. To dobra okazja, aby spojrzeć na posiadany zbiór tego tytułu

O długich, ale wyjątkowo owocnych pertraktacjach z Rosją w sprawie „Kaliszanina” pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Zawartość paczki okazała się nieco skromniejsza. Na pięciu płytach, na których skopiowano gazetę, znajdują się trzy roczniki: 1885, 1886 i 1887 (liczyliśmy na pięć lat). Mimo to wartość otrzymanej przesyłki jest nie do przecenienia.
Oprócz naszego miasta w Polsce „Kaliszaniny” są dostępne  (głównie na mikrofilmach) w Bibliotece Narodowej i Bibliotece Jagiellońskiej. Nie wszystkie są pełne (brak poszczególnych numerów lub całych kwartałów). Na podstawie kwerend Bogumiły Celer z Książnicy Pedagogicznej im. Alfonsa Parczewskiego wiemy, że, po sprowadzeniu do Kalisza wymienionych trzech, w kraju brakuje roczników z 1878, 1883, 1891. To dzięki korespondencji badaczki z Ilyą Kochlevsky z Rosyjskiej Biblioteki Narodowej w Petersburgu udało się pozyskać kopie. Nawiązany kontakt i dotychczasowe wyniki dają nadzieję na dalszą dobrą współpracę.
  
Profesor nad gazetą
Do carskiej stolicy wysyłano wszystkie publikacje z ziem imperium. Od „zawsze” zdawaliśmy sobie sprawę, że tam należy ich szukać. Za czasów Związku Radzieckiego pierwsze kroki, aby dotrzeć do „Kaliszaninów”, podejmował w latach 70. Edward Polanowski. Klasyczne prace badacza, łączące walory naukowe z bliską czytelnikom komunikatywnością („W dawnym Kaliszu. Szkicu z dziejów miasta 1855-1914”, Poznań 1979 oraz „Życie literackie Kalisza 1870-1907”, Warszawa 1987), powstały w dużej mierze na podstawie dociekliwej kwerendy lokalnej prasy. Profesor, sam wywodzący się z chłopskiej rodziny spod Kępna, był piewcą siły „małych ojczyzn”, jednym z tych, dzięki którym badania regionalne uzyskały wysoki poziom i nobilitację. Do Kalisza przyjechał jako młody naukowiec, prosto po obronie pracy doktorskiej w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu (obecnie Uniwersytet Opolski). Został wykładowcą w Studium Nauczycielskim (prapoczątki dzisiejszego Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego). Jak pisze monografistka Anna Szurczak: „Po przyjeździe do Kalisza zaczął swą pracę badawczą od tego, co mu było najbliższe, od lektury „Kaliszanina” (…). Podejmując ten temat, Polanowski miał świadomość ogromnego znaczenia prasy pozytywistycznej, która w tamtej rzeczywistości zastępowała nieistniejące instytucje społeczne i kulturalne” (A. Szurczak, „Edward Polanowski”, seria Kaliszanie, Kalisz 2011).
Najbogatszą kolekcję interesującego nas tytułu w wersji papierowej posiada biblioteka Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej. Od czasów Edwarda Polanowskiego placówka niewiele się zmieniła. Nadal nad drzwiami wisi „klimatyczny” portret Marii Konopnickiej w binoklach (poetka wygląda na nim, niech będzie nam darowane, jak po seansie spirytystycznym), a czytelnikom fachowych porad bibliologicznych udziela i książki podaje niezastąpiona Krystyna Skraburska. Profesor w drugiej połowie lat 70. na zajęcia jeździł już do Częstochowy; kaliskie Studium Nauczycielskie straciło w tym czasie rację bytu. To on zachęcał swoich studentów do podejmowania artystycznych wyzwań i… czytania „Kaliszanina”. Sam, jeszcze jakiś czas kursując między miastami (w Kaliszu mieszkały żona z córką), robił to samo – studiował starą prasę.  
Drugą osobą zaangażowaną w rozmowy z ówczesnym Leningradem była Halina Sutarzewicz, polonistka z pasją, wychowawczyni wielu pokoleń. Dzięki prywatnym kontaktom nauczycielki udało się pozyskać z rosyjskiej Biblioteki Publicznej im. M. J. Sałtykowa-Szczedrina (dzisiejszej Rosyjskiej Biblioteki Narodowej) fotokopię strony z debiutanckim wierszem Marii Konopnickiej pt. „W zimowy poranek”. Utwór ukazał się w pierwszym roku wydawania gazety (nr 37 z 10 maja 1870 r.). Dramatyzmu wypadkom dodawał fakt, jak kiedyś już pisaliśmy, że poszukiwany rocznik był dostępny, ale przepadł w latach 50. „Kaliszanin” ukazywał się dwa razy w tygodniu, w dni targowe, we wtorki i piątki, do sierpnia 1892 r.

Oryginały w rozsypce
Jaka jest dostępność tytułu dzisiaj? Od czterech dekad nic się nie zmieniło. Z wyjątkiem zbioru kaliskiego muzeum gazeta jest wypożyczona na mikrofilmach (akcję kopiowania w drugiej połowie lat 70. podjęła Biblioteka Narodowa). Co oczywiste, w związku z tym, że nigdzie nie ma kompletu, trzeba stale „pielgrzymować” między różnymi bibliotekami, aby dotrzeć do interesujących roczników. Klisze są zdecydowanie mniej przyjazne dla wzroku niż papier, o czym wiedzą wszyscy odważni, ciekawi lub przymuszeni okolicznościami do pracy z mikrofilmami. Natomiast ten sposób „kontaktu” ze starymi tekstami niewątpliwie przedłuża życie oryginałowi. Mówiąc wprost, nasze papierowe egzemplarze z muzeum się sypią. Pisaliśmy o tym już kilka lat temu, piszemy teraz. Mijają kolejne jubileusze i Święta Miasta, zostawiamy najróżniejsze „pamiątki” czasów naszych, a największy skarb kaliskich bibliotek nie może doczekać się stosownej pomocy. Znany argument, że muzeum podlega marszałkowi (sejmikowi wojewódzkiemu) w tej sytuacji niestety brzmi jak wymówka. Adam Chodyński z pewnością kazałby się nam wstydzić. Żeby w przyszłości się nie okazało, że oryginały zachowały się już tylko w… Rosji. 
Słowo winniśmy również Rosyjskiej Bibliotece Narodowej, obecnie kierowanej przez Antona Likhomanova. W jej zbiorach znajdują się najstarsze rękopisy Starego i Nowego Testamentu oraz Koranu. To tutaj są przechowywane m.in. rękopisy Dostojewskiego i Lermontowa. Założona przez Katarzynę II w 1795 r. instytucja jest najstarszą biblioteką publiczną w Rosji. Starszą była warszawska Biblioteka Załuskich (Biblioteka Publiczna Rzeczypospolitej), której księgozbiór decyzją carycy przewieziono do Petersburga. Imponujący XIX-wieczny gmach czytelni RBN, odbijający swój majestat w rzece Fontance, stoi przy głównej ulicy miasta Piotra I – Newskim Prospekcie.

Co jest w środku?
Jaka jest zawartość otrzymanych roczników wykaże szczegółowa kwerenda. To żmudna praca, niemożliwa do wykonania w ciągu kilku dni; żeby dokładnie poznać strony gazety, upłyną miesiące. Ale z całą pewnością należy się spodziewać skarbów. Podjęte przez nas wyrywkowe „czytania” umocniły nas w tej wierze. „Kaliszanin”, jak dobrze wiedzą czytelnicy historycznego cyklu, przynosi różnorakie informacje; błahe i przełomowe. Poszczególne fragmenty, czego nauczył nas Polanowski, pozwalają zobaczyć i zrozumieć miasto naszych przodków. Tak więc między czerwcem a lipcem 1885 r. Kalisz żył następującymi wydarzeniami (nr 49-58):
Na przemysłowo-handlowej wystawie w Warszawie medalami uhonorowano przedsiębiorców znad Prosny: Józefa Trąbczyńskiego z Winiar za ekstrakt słodowy (złoto), braci Repphan za „rzetelny towar wełniany, a mianowicie sukno” (srebro), p. Fibigera [Gustawa Arnolda I] za „fortepian gabinetowy ze swojej fabryki” (brązowy). Rodzina podróżnika informowała, że Szolc-Rogoziński, przebywający na Maderze, oczekuje przesyłki pieniężnej z Kalisza, skąd, przez Londyn, wróci do kraju. Denerwowano się ruchem na Babinej. Pisano, że jest ona dość szeroka nawet dla dwóch powozów, a tymczasem „bywają indywidua, które po alei [dodatkowy pas obsadzony drzewami] na tej ulicy jeżdżą wierzchem”. Przy ul. Wrocławskiej (Śródmiejskiej) z kolei niańki i piastunki miały w zwyczaju sadzać dzieci przed sklepami i domami na trotuarach. „Maleństwa plącząc się pod nogami przechodniów, bywają narażane na potrącanie i szwanki, a idący na wywrócenie się i rozbicie (…)”. Straż ogniowa zmieniła hełmy: 25 nowych nakryć ze skórzanym grzebieniem i daszkiem z tyłu zamiast fartuszka wykonał miejscowy zakład pana Zajdla. W teatrze letnim Wypiszczyka (aleja Józefiny) poklask publiczności zdobywał magik Siedlecki, występujący ze swoim medium o pseudonimie Flora. Działająca od 30 lat w mieście księgarnia Grabowskich przy ul. Warszawskiej (Zamkowej) przeszła w ręce Leona Kapalińskiego, o czym donosiły duże anonse na pierwszych stronach. Przede wszystkim pisano o parku; pisano z miłością i troską, dzięki czemu dzisiaj z najdrobniejszymi szczegółami możemy zrekonstruować tamten ogród wraz z podaniem dat ustawiania kolejnych terakotowych figur: „Park nasz z każdym rokiem upiększa się coraz bardziej, nie dziw więc, że urocza ta miejscowość jest jedynym ulubionem (!) schronieniem mieszkańców w czasie lata i że w każdą niedzielę i święto ściąga wielu mieszkańców z sąsiednich miast zagranicznych: Ostrowa i Pleszewa. Obecnie prowadzą się roboty około urządzenia tarasu przy domku szwajcarskim od strony rzeki, z którego otworzy się prześliczny widok na najszerszy w tem (!) miejscu Prosny i na bliską rozległą okolicę. Na klombie zaś kwiatowym, przy środkowym moście ustawioną będzie figura amora z terraccoty (!), na odpowiednim postumencie. Jest to dopiero początek na drodze upiększeń już i tak pięknego parku”…

Anna Tabaka,
Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do