
Mowa o Krystianie, mieszkańcu podkaliskich Wyganek (gmina Blizanów), który 9 października zawarł związek małżeński z Weroniką. W dniu ślubu nie omieszkał pochwalić się, że nie jest jakimś tam gołodupcem. Chciał pokazać, że jego wybranka będzie przy nim wiodła sielskie życie i opływała w luksusie. Kto nie wierzy niech patrzy co wystawił przed swój dom, czym może zaimponować i by ludziska nie gadali, że leci na majątek swojej wybranki.
Rzeczywiście ma się czym pochwalić. Przed posesją stoją między innymi trzy automatyczne pralki, kredens, zastawa stołowa, fotele i krzesła, sterta samochodowych opon, komputer, telewizor, a nawet młoda kózka Czaruś i przepiękna bryka a konkretnie rzadko spotykane auto marki trabant, czyli popularna „mydelniczka”, produkcji nieistniejącej już Niemieckiej Republiki „Demokratycznej”. Wszystko to pojawiło się przed posesją w noc poprzedzającą ślub i wesele. A niech tam już om rana majątek kłuje w oczy sąsiadów.
To nie Krystian a sprawka znajomych
Wszystko byłoby to prawdą gdyby wystawione przedmioty były nowiutkie i przedniej marki. A to po prostu były rupiecie, które dawno powinny trafić do Punktu Selektywnej Zbiorki Odpadów Komunalnych w Zagorzynie. Dlaczego w takim razie tak bogata wystawka bezużytecznych rupieci?
To tradycja. W gminie Blizanów, a konkretnie w Rychnowie i sąsiadujących miejscowościach od niepamiętnych czasów kultywowane są oryginalne zwyczaje, z jakimi nie spotkamy się w innych rejonach powiatu kaliskiego. Jednym z nich są tzw. „wystawki” czyli dekoracje mające świadczyć o posagu panny młodej bądź majątku pana młodego. W noc poprzedzającą zawarcie małżeństwa na podwórzu lub przed posesją przyszłej panny i młodego młodzież bądź sąsiedzi wystawiają stare meble, zużyty sprzęt gospodarstwa domowego a także inne rupieci. Rozsypywana jest także słoma. „Wystawki zazwyczaj udają się, bo ani młodzi ani ich rodzice nie będą poświęcać nocki poprzedzającej ślub i wesele na pilnowanie by nie doszło do zrobienia psikusa. Większość nie ma do nikogo oto żalu, mają świadomość, że to zwyczaj kultywowany przez kolejne pokolenia mieszkańców. Rodzice młodych nie raz sami uczestniczyli w robieniu „wystawek”. – Nasza „wystawka” nie trafi do PSZOK – u. Przechowamy ją i już wiemy komu ją niedługo wystawimy. Dodam tylko, że nie będzie to w naszej miejscowości. Zwyczaje trzeba kultywować i bawić się przy tym - mówi tata Krystiana.
Przed nimi jeszcze "wywoziny"
Na tym nie koniec zwyczajowych niespodzianek, które czekają młode pary. Za kilka miesięcy przed nimi tzw. „wywoziny”. We wtorek kończący karnawał w Rychnowie i sąsiednich wioskach udekorowanymi ciągnikami z przyczepami wożone są pary, które od Wielkanocy do końca karnawału wzięły ślub. Tym razem młodzi małżonkowie nie dbają o piękne stroje, wręcz przeciwnie, zakładają stare ciuchy, zapinają koszule i bluzki pod szyję i jeszcze zakładają coś na głowę. Dlaczego? W trakcie „wywozin” na młode pary małżeńskie czatują grupy mieszkańców by powitać ich w szczególny sposób, obsypując ich popiołem. „Wywoziny” są udane kiedy jadący zostaną obficie obsypani. A popiół sypie się w dużych ilościach. Używa się do tego wiader, łopat bądź garnków. Obsypują się wzajemnie czekający jadących i odwrotnie. „Wywozinom” towarzyszy głośna muzyka. Na koniec do domów młodych schodzą się uczestnicy niedawnego wesela, aby gościć się i bawić ponownie, aż do północy. Zwyczaje oryginalne, być może dla innych niezrozumiałe ale w Rychnowie i okolicznych wioskach tolerowane i kultywowane.
(grz)