Reklama

A są u was podziemia? (II)

24/12/2023 06:00

Piotr Sobolewski

 Skoro nie możemy się pochwalić podziemnymi korytarzami (jeszcze lepiej, gdyby rezydowały tam jakieś duchy, prawda?) a Kalisz to nie Sandomierz, to może chociaż zajrzyjmy – jeśli uda się nam tam wejść – do krypt w niektórych kaliskich świątyniach. Sprawa o tyle trudna, że w większości kaliskich kościołów podziemia są niedostępne. To wynika to z faktu, że kiedy w XIX wieku krypty przestały być „użytkowane”, podwyższano też poziom posadzek. Z tego względu w większości kaliskich kościołów zejścia w dół zamurowano i eksploratorzy kaliskich podziemi stoją dziś przed trudnym zadaniem. Trudnym ale nie niemożliwym
I tak jednym z ciekawszych pod tym względem jest poreformacki kościół ss. Nazaretanek. Temat  (i emocje) „zapowiada” już znajdujący się „na górze” w prawo od wejścia obraz Tryumf Śmierci i otwierany ołtarzyk-epitafium z napisem: Otwórz żywy do umarłych. W podziemiach od XVII w. chowano zarówno ojców i braci jak i osoby świeckie. Jak skrzętnie policzono ogółem  527 osób (w tym choćby synka C. Godebskiego – też Cypriana). Pod kaplicą żołnierską spoczywał jej fundator Piotr Sokolnicki oraz jego małżonka. Natomiast zmarli zakonnicy spali snem wiekuistym w nieheblowanej i niemalowanej trumnie zbitej z czterech desek, koniecznie boso i z cegłą pod głową. Ale w 1846 r. z podziemi usunięto jednak niemal wszystkich zmarłych a całe miasto oglądało z ciekawością resztki habitów, kontuszów, żupanów, pasów, robronów fryz (...) na kościach ludzkich wiszących. Pamięć właścicieli tych kreacji uczczono inskrypcją zamieszczoną nad symboliczną mogiłą przytuloną do murów świątyni. Tabliczka z wierszem ułożonym przez ks. Hieronima Baczyńskiego głosi: Tu w objęcia matki ziemi/ Są złożone kości ludzi,/Które kiedyś razem z twemi/ Na sąd Boga Anioł zbudzi./ Niech odpoczywają w pokoju. 

Już w wieku XX nowe „gospodynie” obiektu – siostry nazaretanki nie kwapiły się raczej schodzić do podziemi, wejście do krypty Sokolnickiego wręcz zamurowano a aktem odwagi z ich strony było więc udostępnienie kilka lat temu zwiedzającym (pustych) podziemi – czcigodna siostra na wszelki wypadek trzymała się bliżej wyjścia. Ale krypty – a raczej obszerna „piwnica” pod posadzką kościoła – były puste i moje poszukiwania choćby doczesnych szczątków Kazimierza Skrobisza z Wtórku, który na znak pokuty na kamieniu przed wejściem (umożliwienie wchodzącym do świątyni deptania po tym kamieniu Skrobisz uznał za sposób na wyrwanie się w trybie nieco przyśpieszonym z czyśćcowych mąk)  kazał na znak pokuty wyryć napis; Hic Iacet Peccator (Tu leży grzesznik) okazały się bezowocne. Trochę szkoda, bo jako sojusznik pana Kazimierza w dziedzinie grzeszenia, mógłbym nie tylko jego skruszonej duszy ale i szczątkom doczesnym osobistą modlitwę zadedykować.
Również niedawno małą sensację wzbudziły odkrycia – w czasie remontów świątyni w 1983 r. i ponownie w 2019 – krypt w pojezuickim kościele garnizonowym. Łącznie  było ich aż 17 z czego jednak większość pustych (?). Chyba nie dane nam ich obecnie oglądać, musimy polegać na opowieściach panów archeologów. Większe szanse są za to do zajrzenia do niewielkich krypt w bazylice i w katedrze. W pierwszej z nich, znajdującej się przed prezbiterium znalazły się trzy trumny: zacnego twórcy potęgi kaliskich jezuitów – prymasa Stanisława Karnkowskiego, którego szczątki przeniesiono tu z pobliskiego kościoła. Karnkowski („młot na kacerzy”) fundował jezuicką świątynię, jednak prawie dwa wieki po jego zgonie i pochówku dostała się ona kaliskiej parafii… ewangelickiej i zacne szczątki trzeba było przenieść. Obok prymasa pod bazylikową posadzką jest też trumna ze szczątkami biskupa Andrzeja Wołłowicza oraz trzecia – zasłużonego w odbudowywaniu świątyni po katastrofie budowlanej – ks. Stanisława Kłossowskiego. Niedościgłym „wspomnieniem” jest  już natomiast obszerna krypta pod kaplicą św. Józefa. z dużą liczbą po części niezidentyfikowanych trumien, w tym również tych, które przeniesiono tu w 1797 r z kościoła pojezuickiego. Krypta ta stała się „modnym” miejscem pochówku ze względu na bliskość cudownego obrazu św. Józefa. Natomiast u św. Mikołaja można obejrzeć jedną, póki co pustą (czeka na…) niedużą kryptę. A przecież grobów w podziemiach było o wiele więcej a łączna liczba pochowanych tam zacnych nieboszczyków szła w setki. Jeszcze pół wieku temu „u Mikołaja” doliczono się  12 krypt, do których wejście zamurowano jednak ostatecznie w 1975 r. Pacholęciem będąc „buszowałem” czasem także po krypcie przy kruchcie kościoła pobernardyńskiego, w której „atrakcją” była z kolei trumna ze szczątkami księdza Konstantego Księskiego – „apostoła Kalisza” i rektora tej świątyni po opuszczeniu jej przez wielebnych oo. Bernardynów.

Skoro „poszukiwania” kaliskich lochów zaczęliśmy (patrz odcinek w Ż.K. sprzed dwóch tygodni) u wielebnych oo. Franciszkanów to i tam je zakończmy.  Bo, prawdę mówiąc, do podjęcia tematu: co można (lub nie można) znaleźć w kaliskich podziemiach zainspirowała mnie niedawna wyprawa do katakumb franciszkańskiej świątyni. Tutaj pod posadzką w dwudziestu dwóch kryptach spoczęli dobrodzieje klasztoru i zakonnicy. Służyły one pochówkom do końca XVIII wieku. Dzięki uprzejmości ojca gwardiana Waldemara Ulanowicza (i operatywności prezesa przewodników),  po przesunięciu jednej ze stalli i odciągnięciu piekielnie (nomen omen) ciężkiej żeliwnej płyty mogliśmy zejść na dół. Ponieważ kilka lat wcześniej były tam ekipy remontowe, a jeszcze wcześniej niezabezpieczone wówczas podziemie stanowiło pyszną arenę zabaw odważnych młodych kaliszan współczesna kondycja znajdujących się tam w kilku piwnicach (pozostałe krypty spod kaplicy św. Barbary są niedostępne)  pochówków była taka sobie. Większość trumien była już podniszczona i zdecydowanie niekompletna ale leżące luzem (czasem ułożone w szpaler)  szkielety zdawały się do nas swymi twarzoczaszkami przyjaźnie uśmiechać. Szukaliśmy tam przede wszystkim szczątków wielebnego ojca Kazimierza Biernackiego, zasłużonego gwardiana ale i kronikarza zakonu, bibliofila i inicjatora gruntownych remontów świątyni w XVII w., którego epitafium zdobi świątynne prezbiterium nad wspomnianym zejściem do krypt. Ja osobiście, przejrzawszy wcześniej w domu atlas anatomiczny  –  dział: różnice w wyglądzie szkieletów męskich i żeńskich – wypatrywałem kostek jedynej tam pochowanej niewiasty. Oto – jak zapisano – obok trumny zmarłego w 1893 roku o. Aleksandra Grudzińskiego jeszcze wiek temu znajdowała się trumna z okienkiem pozwalającym zajrzeć do wnętrza. Kiedy uchylono wieko, odkryto w niej doskonale zachowany do połowy szkielet. Po dokładnych oględzinach ocalałej miednicy ze zdziwieniem stwierdzono, że w resztkach brązowego franciszkańskiego habitu spoczywa… kobieta. Według kronik miała to być niezwykle świątobliwa Agnieszka Brodowska herbu Łodzia, siostra zmarłego w 1622 r. jezuity Zygmunta Brodowskiego która (…) „brata swego torem idąc, a chcąc doskonalej służyć Bogu, że klauzury Panieńskich klasztorów nie w tej karności zdawały się jej być, w której pragnęła, strój męski wziąwszy, stan zmyśliwszy do zakonu św. Franciszka wstąpiła i świątobliwie przez kilka czasów męską właśnie rezolucyą między nimi żyła”. 

Konkurencyjna hipoteza (Józefa Raciborskiego) głosi, że kobietą pochowaną w podziemiach była zmarła w 1811 r. Anna z hrabiów Jundziołów Bielińska a jeszcze inna, że była to pobożna dobrodziejka – małżonka kasztelana Mikołaja Mielżyńskiego. Ale co tam – o ileż ciekawsza jest w tej materii treść legendy Eligiusza  Kor-Walczaka, który w roli właścicielki  damskiego szkieletu obsadził ukrywającą się wśród braci zakonnych córkę kaliskiego kata.  Podejrzana o czary i zagrożona linczem ze strony tłuszczy wyszła z oblężonego i podpalonego już domu… nagusieńka, na który to widok tłum drżący i zaskoczony rozstępował się jak w lunatycznym śnie. Niewinna i pobożna dziewczyna ocalała ale uznała, że swój ekshibicjonistyczny czyn musi odpokutować (czyżby?) i (już) w stroju młodego brata zakonnego zamieszkała wśród franciszkanów.
Powiedzieć, że w podziemiach znaleźliśmy to czego szukaliśmy – to trochę pokonfabulować. No cóż, poeta (?) Henryk Müler już w 1895 r. ostrzegał:  „Pod kościołem kaliskich księży franciszkanów/Są mury starożytne już sześciowiekowe./A między nimi, w miejsce mogił i kurhanów,/Spostrzegasz rumowiska i trumny dębowe./Czas wszystko w proch zmieni”. 
Ale emocji nieco było i tą wyprawę zapewne zapamiętamy długo. 
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do