
Piotr Sobolewski
Skoro nie możemy się pochwalić podziemnymi korytarzami (jeszcze lepiej, gdyby rezydowały tam jakieś duchy, prawda?) a Kalisz to nie Sandomierz, to może chociaż zajrzyjmy – jeśli uda się nam tam wejść – do krypt w niektórych kaliskich świątyniach. Sprawa o tyle trudna, że w większości kaliskich kościołów podziemia są niedostępne. To wynika to z faktu, że kiedy w XIX wieku krypty przestały być „użytkowane”, podwyższano też poziom posadzek. Z tego względu w większości kaliskich kościołów zejścia w dół zamurowano i eksploratorzy kaliskich podziemi stoją dziś przed trudnym zadaniem. Trudnym ale nie niemożliwym
I tak jednym z ciekawszych pod tym względem jest poreformacki kościół ss. Nazaretanek. Temat (i emocje) „zapowiada” już znajdujący się „na górze” w prawo od wejścia obraz Tryumf Śmierci i otwierany ołtarzyk-epitafium z napisem: Otwórz żywy do umarłych. W podziemiach od XVII w. chowano zarówno ojców i braci jak i osoby świeckie. Jak skrzętnie policzono ogółem 527 osób (w tym choćby synka C. Godebskiego – też Cypriana). Pod kaplicą żołnierską spoczywał jej fundator Piotr Sokolnicki oraz jego małżonka. Natomiast zmarli zakonnicy spali snem wiekuistym w nieheblowanej i niemalowanej trumnie zbitej z czterech desek, koniecznie boso i z cegłą pod głową. Ale w 1846 r. z podziemi usunięto jednak niemal wszystkich zmarłych a całe miasto oglądało z ciekawością resztki habitów, kontuszów, żupanów, pasów, robronów fryz (...) na kościach ludzkich wiszących. Pamięć właścicieli tych kreacji uczczono inskrypcją zamieszczoną nad symboliczną mogiłą przytuloną do murów świątyni. Tabliczka z wierszem ułożonym przez ks. Hieronima Baczyńskiego głosi: Tu w objęcia matki ziemi/ Są złożone kości ludzi,/Które kiedyś razem z twemi/ Na sąd Boga Anioł zbudzi./ Niech odpoczywają w pokoju.
Już w wieku XX nowe „gospodynie” obiektu – siostry nazaretanki nie kwapiły się raczej schodzić do podziemi, wejście do krypty Sokolnickiego wręcz zamurowano a aktem odwagi z ich strony było więc udostępnienie kilka lat temu zwiedzającym (pustych) podziemi – czcigodna siostra na wszelki wypadek trzymała się bliżej wyjścia. Ale krypty – a raczej obszerna „piwnica” pod posadzką kościoła – były puste i moje poszukiwania choćby doczesnych szczątków Kazimierza Skrobisza z Wtórku, który na znak pokuty na kamieniu przed wejściem (umożliwienie wchodzącym do świątyni deptania po tym kamieniu Skrobisz uznał za sposób na wyrwanie się w trybie nieco przyśpieszonym z czyśćcowych mąk) kazał na znak pokuty wyryć napis; Hic Iacet Peccator (Tu leży grzesznik) okazały się bezowocne. Trochę szkoda, bo jako sojusznik pana Kazimierza w dziedzinie grzeszenia, mógłbym nie tylko jego skruszonej duszy ale i szczątkom doczesnym osobistą modlitwę zadedykować.
Również niedawno małą sensację wzbudziły odkrycia – w czasie remontów świątyni w 1983 r. i ponownie w 2019 – krypt w pojezuickim kościele garnizonowym. Łącznie było ich aż 17 z czego jednak większość pustych (?). Chyba nie dane nam ich obecnie oglądać, musimy polegać na opowieściach panów archeologów. Większe szanse są za to do zajrzenia do niewielkich krypt w bazylice i w katedrze. W pierwszej z nich, znajdującej się przed prezbiterium znalazły się trzy trumny: zacnego twórcy potęgi kaliskich jezuitów – prymasa Stanisława Karnkowskiego, którego szczątki przeniesiono tu z pobliskiego kościoła. Karnkowski („młot na kacerzy”) fundował jezuicką świątynię, jednak prawie dwa wieki po jego zgonie i pochówku dostała się ona kaliskiej parafii… ewangelickiej i zacne szczątki trzeba było przenieść. Obok prymasa pod bazylikową posadzką jest też trumna ze szczątkami biskupa Andrzeja Wołłowicza oraz trzecia – zasłużonego w odbudowywaniu świątyni po katastrofie budowlanej – ks. Stanisława Kłossowskiego. Niedościgłym „wspomnieniem” jest już natomiast obszerna krypta pod kaplicą św. Józefa. z dużą liczbą po części niezidentyfikowanych trumien, w tym również tych, które przeniesiono tu w 1797 r z kościoła pojezuickiego. Krypta ta stała się „modnym” miejscem pochówku ze względu na bliskość cudownego obrazu św. Józefa. Natomiast u św. Mikołaja można obejrzeć jedną, póki co pustą (czeka na…) niedużą kryptę. A przecież grobów w podziemiach było o wiele więcej a łączna liczba pochowanych tam zacnych nieboszczyków szła w setki. Jeszcze pół wieku temu „u Mikołaja” doliczono się 12 krypt, do których wejście zamurowano jednak ostatecznie w 1975 r. Pacholęciem będąc „buszowałem” czasem także po krypcie przy kruchcie kościoła pobernardyńskiego, w której „atrakcją” była z kolei trumna ze szczątkami księdza Konstantego Księskiego – „apostoła Kalisza” i rektora tej świątyni po opuszczeniu jej przez wielebnych oo. Bernardynów.
Skoro „poszukiwania” kaliskich lochów zaczęliśmy (patrz odcinek w Ż.K. sprzed dwóch tygodni) u wielebnych oo. Franciszkanów to i tam je zakończmy. Bo, prawdę mówiąc, do podjęcia tematu: co można (lub nie można) znaleźć w kaliskich podziemiach zainspirowała mnie niedawna wyprawa do katakumb franciszkańskiej świątyni. Tutaj pod posadzką w dwudziestu dwóch kryptach spoczęli dobrodzieje klasztoru i zakonnicy. Służyły one pochówkom do końca XVIII wieku. Dzięki uprzejmości ojca gwardiana Waldemara Ulanowicza (i operatywności prezesa przewodników), po przesunięciu jednej ze stalli i odciągnięciu piekielnie (nomen omen) ciężkiej żeliwnej płyty mogliśmy zejść na dół. Ponieważ kilka lat wcześniej były tam ekipy remontowe, a jeszcze wcześniej niezabezpieczone wówczas podziemie stanowiło pyszną arenę zabaw odważnych młodych kaliszan współczesna kondycja znajdujących się tam w kilku piwnicach (pozostałe krypty spod kaplicy św. Barbary są niedostępne) pochówków była taka sobie. Większość trumien była już podniszczona i zdecydowanie niekompletna ale leżące luzem (czasem ułożone w szpaler) szkielety zdawały się do nas swymi twarzoczaszkami przyjaźnie uśmiechać. Szukaliśmy tam przede wszystkim szczątków wielebnego ojca Kazimierza Biernackiego, zasłużonego gwardiana ale i kronikarza zakonu, bibliofila i inicjatora gruntownych remontów świątyni w XVII w., którego epitafium zdobi świątynne prezbiterium nad wspomnianym zejściem do krypt. Ja osobiście, przejrzawszy wcześniej w domu atlas anatomiczny – dział: różnice w wyglądzie szkieletów męskich i żeńskich – wypatrywałem kostek jedynej tam pochowanej niewiasty. Oto – jak zapisano – obok trumny zmarłego w 1893 roku o. Aleksandra Grudzińskiego jeszcze wiek temu znajdowała się trumna z okienkiem pozwalającym zajrzeć do wnętrza. Kiedy uchylono wieko, odkryto w niej doskonale zachowany do połowy szkielet. Po dokładnych oględzinach ocalałej miednicy ze zdziwieniem stwierdzono, że w resztkach brązowego franciszkańskiego habitu spoczywa… kobieta. Według kronik miała to być niezwykle świątobliwa Agnieszka Brodowska herbu Łodzia, siostra zmarłego w 1622 r. jezuity Zygmunta Brodowskiego która (…) „brata swego torem idąc, a chcąc doskonalej służyć Bogu, że klauzury Panieńskich klasztorów nie w tej karności zdawały się jej być, w której pragnęła, strój męski wziąwszy, stan zmyśliwszy do zakonu św. Franciszka wstąpiła i świątobliwie przez kilka czasów męską właśnie rezolucyą między nimi żyła”.
Konkurencyjna hipoteza (Józefa Raciborskiego) głosi, że kobietą pochowaną w podziemiach była zmarła w 1811 r. Anna z hrabiów Jundziołów Bielińska a jeszcze inna, że była to pobożna dobrodziejka – małżonka kasztelana Mikołaja Mielżyńskiego. Ale co tam – o ileż ciekawsza jest w tej materii treść legendy Eligiusza Kor-Walczaka, który w roli właścicielki damskiego szkieletu obsadził ukrywającą się wśród braci zakonnych córkę kaliskiego kata. Podejrzana o czary i zagrożona linczem ze strony tłuszczy wyszła z oblężonego i podpalonego już domu… nagusieńka, na który to widok tłum drżący i zaskoczony rozstępował się jak w lunatycznym śnie. Niewinna i pobożna dziewczyna ocalała ale uznała, że swój ekshibicjonistyczny czyn musi odpokutować (czyżby?) i (już) w stroju młodego brata zakonnego zamieszkała wśród franciszkanów.
Powiedzieć, że w podziemiach znaleźliśmy to czego szukaliśmy – to trochę pokonfabulować. No cóż, poeta (?) Henryk Müler już w 1895 r. ostrzegał: „Pod kościołem kaliskich księży franciszkanów/Są mury starożytne już sześciowiekowe./A między nimi, w miejsce mogił i kurhanów,/Spostrzegasz rumowiska i trumny dębowe./Czas wszystko w proch zmieni”.
Ale emocji nieco było i tą wyprawę zapewne zapamiętamy długo.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie