Absolutorium dla prezydenta. Opozycja nie pozostawiła na K. Kinastowskim suchej nitki.

Udzielenie prezydentowi absolutorium za wykonanie budżetu w 2019 r. byłoby czystą formalnością, gdyby nie było okazją do krytyki jego rządów. W czasie sesji Rady Miasta 25 czerwca okazję tę wykorzystali przede wszystkim radni Koalicji Obywatelskiej

    Krystian Kinastowski otrzymał absolutorium stosunkiem głosów 12 za wobec 10 wstrzymujących się. Nie dziwi fakt, że murem za swoim prezydentem stanęli radni jego macierzystego komitetu Samorządny Kalisz – Wszystko dla Kalisza. Bardziej dziwi postawa radnych PiS, którzy pierwszy rok rządów ekipy K. Kinastowskiego ocenili dobrze i wystawili mu wysoką ocenę za wykonanie budżetu. Wyważona okazała się ocena ze strony Lewicy. Radna Kamila Majewska przypomniała o 260 mln zł zadłużenia w 2019 r. i o tym, że w ciągu 12 miesięcy wzrosło ono o 20 mln zł, o wzroście opłat za śmieci i wątpliwych inwestycjach, jak np. Dom Sąsiedzki, o których zasadność radnych nawet nie spytano. Jednak na krytykę z prawdziwego zdarzenia pozwolił sobie jedynie radny Dariusz Grodziński występujący w imieniu PO i Nowoczesnej.

Głos ma lider opozycji

    - Ze sprawozdania finansowego wiemy – mówił w miniony czwartek w ratuszu - że budżet jest poprawnie i legalnie zaksięgowany. To w stu procentach zasługa służb finansowych pod kierownictwem skarbnik Ireny Sawickiej. Ale co z tych tabelek i opisów wynika? Wynika, że kompletnie nic się nie zmienia. Pomimo wcześniejszych obietnic, brak jest jakichkolwiek zmian jakościowych. My to widzimy od wewnątrz, a mieszkańcy komentują zniesmaczeni to, co widzą na zewnątrz. Wszyscy czujemy bardzo mocno, że choć nie mamy tego samego prezydenta, co poprzednio, to mamy takiego samego prezydenta, co poprzednio. Taki sam styl działania, taka sama treść działania, ten sam koalicjant i taka sama, jeśli nie większa, arogancja władzy.

    - Panie prezydencie, czy obdarzyłby pan zaufaniem osobę, która by pana przekonywała, że jak tylko ją pan zatrudni, to zaoszczędzi pana pieniądze? A później w wyniku działań tej osoby okazałoby się, że jednak pan je stracił. Nie zyskał, tylko stracił. Chyba nie obdarzyłby pan takiej osoby zaufaniem. A my mamy taką oto sytuację, że rok wcześniej paradował pan publicznie z tzw. biletem do lepszego Kalisza i obiecywał pan, że przeciętna kaliska rodzina zaoszczędzi w wyniku pana rządów nawet 4 tysiące złotych rocznie. Jak pan tę prezydenturę zaczął? W poprzednim roku była wielka kumulacja podwyżek. Podwyższaliśmy czynsze, poszły w górę mieszkania, lokale miejskie, opłaty za pobyt dziecka w żłobku, podatek od nieruchomości, podatek rolny, odpady komunalne… Skupmy się tylko na tych ostatnich. Opłaty za śmieci miały wzrosnąć tylko czasowo - tak nas zapewniano - do końca zeszłego roku. Podwyżki jednak zostały. A teraz - jak słyszymy - macie państwo szykować następne. Czy mieszkańcy zaoszczędzili te 4 tysiące w wyniku pana rządów, czy raczej stracili?

    - Można panu ufać czy nie? Czy obdarzyłby pan zaufaniem osobę, która wbrew ostrzeżeniom i protestom zaciąga dwukrotnie przesadzony kredyt? Dokładnie tak było w zeszłym roku. Parę miesięcy później nie udało się skonstruować budżetu na ten rok, bo Miasto było już zatkane finansowo. Nabijając sobie kolejne guzy, na pewno przeżywacie panowie swoją przygodę życia. Ale Kalisz to ani plac zabaw, ani szkoła podstawowa. Trudno zauważyć w mieście jakiekolwiek zmiany, które by pan zainicjował. Przejął pan wszystkie projekty poprzednika i w naszym odczuciu podszywa się pan pod nie. To dotyczy także „dziurelli”. Nagle okazał się pan zwolennikiem jej ekspozycji, oczywiście wbrew wcześniejszym zapewnieniom. Nie dziwi zatem opinia, że wprawdzie prezydent nie jest ten sam, co poprzednio, ale taki sam, jak poprzednio.

   - Co jest najważniejszą treścią pana rządów? To marnowanie pieniędzy dla poklasku. Zaczął pan swoje rządy nad miastem od wyklejenia swoich portretów - bez żadnego celu ani powodu, chyba tylko po to, żeby poddani mogli pana podziwiać. Od razu sfinansował pan sobie i swoim kolegom wiceprezydentom kursy na członków rad nadzorczych. I to jest znamienne, bo nie chcieliście szkolenia z finansów publicznych, z zamówień publicznych, nie chcieliście iść na studia podyplomowe z administracji publicznej czy z gospodarki komunalnej, które przygotowałyby was merytorycznie do pełnienia waszych funkcji, ale na kursy mające otworzyć drogę do posad w radach nadzorczych – podsumował lider opozycji.

(kord)

Na zdj. Dariusz Grodziński