
Z Joanną Kokot-Ciszewską, powiatowym lekarzem weterynarii w Kaliszu, rozmawia Grzegorz Pilecki
– O afrykańskim pomorze świń (ASF) rozmawialiśmy dwa lata temu, kiedy ogniska tej choroby pojawiły się w Polsce. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą i choroba będzie w odwrocie. Tymczasem jest inaczej.
– W Polsce pierwsze przypadki choroby wykryto w lipcu 2014 r. Wcześniej, od 2007 r., ogniska ASF zanotowano na terytorium Kaukazu, Rosji, Ukrainy i Białorusi. Endemicznie występuje na Sardynii, a pierwsze przypadki zachorowań zanotowano w północnej Afryce. Właśnie z tamtego kontynentu statkiem pasażerskim przez odpadki cateringowe wirus przedostał się na kontynent europejski. Jest to choroba wirusowa, szybko szerząca się, na którą podatne są świnie i dziki. Ludzie nie są wrażliwi na zakażenie wirusem, stąd choroba nie stwarza zagrożenia dla naszego zdrowia i życia. Wprowadzenie wirusa do kraju wolnego od niego najczęściej następuje przez transport mięsa, produktów mięsnych, odpadów kuchennych i poubojowych pochodzących od chorych świń i dzików. Mimo upływu czasu nadal walczymy z chorobą na terenie naszego kraju. Nie do końca z pozytywnym rezultatem. W 2014 r. mieliśmy trzy ogniska. Natomiast w tym roku od sierpnia do końca września było ich aż 21. Wirus został przeniesiony w głąb kraju i w tej chwili tereny objęte ograniczeniami sięgają już Wysokiego Mazowieckiego. Co prawda od 30 września nie ma postępu choroby, ale to nie oznacza, że nie może nastąpić. W każdej chwili nowe ogniska mogą pojawić się w dowolnym miejscu kraju.
– Jak to możliwe, że mimo alertu doszło do takiej ekspansji choroby?
– Potocznie mówi się, że dziki są pierwszoplanowym wektorem i przyczyną zakażeń, a to nie jest prawda. Głównym sprawcą jest niefrasobliwe działanie ludzi. To nieodpowiedzialne, wręcz bezmyślne działanie człowieka spowodowało, że wirus został przeniesiony w głąb kraju. Doprowadził do tego nieuczciwy handlarz, który wbrew obowiązującemu zakazowi zakupił po okazyjnej cenie świnie na terenach objętych ograniczeniami, na wschodzie, i sprzedał je w Wysokim Mazowieckim. Nie mamy gwarancji, że takich pseudohandlarzy nie będzie więcej. Należy unikać i eliminować takich cwaniaków. Przypomnę, że jest to choroba zakaźna, rozprzestrzeniająca się bardzo szybko i taka jedna nielegalna transakcja może przynieść fatalne skutki na dużą skalę. Jesteśmy w stanie przenieść ją na kołach samochodu czy na butach. Dlatego bardzo ważna jest bioasekuracja na fermach, bioasekuracja hodowców i wszystkich osób postronnych, które wchodzą na tereny gospodarstw. Jest to szczególnie ważne na terenach o wysokim zagęszczeniu gospodarstw utrzymujących świnie. Rozprzestrzenianie wirusa jest łatwe – za pośrednictwem osób odwiedzających gospodarstwo lub zakażonej paszy, wody czy narzędzi. Niewskazane są także wyjazdy myśliwych, a szczególnie będących hodowcami świń, na polowania na wschodnie tereny Polski. Nie można wykluczyć sytuacji, że któryś z nich może przenieść wirusa do swojego gospodarstwa w głębi kraju i może uruchomić efekt domina.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie