
Jednym z trudniejszych problemów, przed jakimi stoją badacze historii, jest zniszczenie lub w najlepszym przypadku rozproszenie archiwaliów. Jak skomplikowane są ich dzieje, niech zaświadczą losy staropolskich akt kaliskich pochodzących sprzed 1793 r. Ich historia znakomicie odzwierciedla burzliwe i nie zawsze szczęśliwe dzieje grodu nad Prosną
Najcenniejszego dokumentu dotyczącego nadprośniańskiego grodu nie znajdziemy w żadnym archiwum. Pismo normujące powstanie miasta, czyli przywilej lokacyjny księcia Bolesława Pobożnego, zaginął. Na podstawie dedukcji mediewiści twierdzą, że założenie miało miejsce około 1257 r. Niewiele młodszy, bo z 1264 r. jest najstarszy ocalały, przechowywany w warszawskim Archiwum Akt Dawnych, przywilej przyznający Kaliszowi prawo pobierania ćwierci soli od każdego przybyłego do miasta wozu soli. Od XIII w. istnieje w naszym grodzie archiwum miejskie, od XIV archiwum sądowe z księgami ziemskimi i grodzkimi. W 1537 r. w wielkim pożarze znaczna część dokumentów płonie, a duża część tego, co ocaleje, zostanie wywieziona do Poznania. W 1777 r. przeprowadzono rewizję archiwum miejskiego, o czym świadczą zachowane na oryginalnych dokumentach osiemnastowieczne sygnatury. W 1792 r. pastwą płomieni pada ratusz i pewna część przechowywanych tam papierów. Mimo tego zasób aktowy jest ciągle olbrzymi – kolejne pokolenia dodają nowe księgi. Rośnie stos pisanych na pergaminie przywilejów, pęcznieją sterty olbrzymich tomiszczy. Póki istnieje Rzeczypospolita, największym zagrożeniem dla archiwaliów jest ogień i… żywiące się papierem gryzonie.
Wędrujące Archiwum Akt Dawnych
Wielowiekowy porządek niszczą w 1794 r. władze pruskie. Niemieccy urzędnicy uznają, że staropolskie księgi grodzkie i ziemskie nie są już przydatne w codziennych sprawach sądowych i wywożą je do Poznania; dąży się do oddzielenia archiwaliów nieistniejącego państwa polskiego od bieżącej dokumentacji. Po pięciu latach pobytu w stolicy Wielkopolski większość dokumentów wraca do Kalisza. W czasach Księstwa Warszawskiego (1807-1815) bezcenne zapisy wraz z aktami magistratu i byłych władz pruskich są przechowywane w wieży kościoła św. Mikołaja. Niestety opiekujący się nimi archiwiści przestają mieć wypłacaną pensję, co oczywiście odbija się na stanie spuścizny.
Sytuacja poprawiła się po Kongresie Wiedeńskim, kiedy to postanowieniem namiestnika Królestwa (z 16 III 1825 r.) utworzono w Kaliszu Archiwum Akt Dawnych. Pochodzące z całego województwa kaliskiego dokumenty zostają przewiezione do gmachu sądu. Najpierw opiekę nad nimi sprawują w ramach obowiązków służbowych (czytaj bezpłatnie) rejenci, a od 1835 r. fachowi, płatni archiwiści. Pierwszym z nich jest emerytowany sędzia powiatu Michał Kiedrowski. Po jego śmierci w 1837 r. archiwistą zostaje Paweł Rojek (do 1839 r.), następnie Franciszek Lisiecki (1839 – 44) i Jakub Szreder. Za rządów pierwszego z nich instytucja mieści się w klasztorze reformatów. W 1844 r. księgi zostają umieszczone w byłym pałacu gubernialnym (obecnie starostwo powiatowe). W 1851 r. zasób wzbogaca się o staropolskie akta sądowe województwa sieradzkiego. Opiekę nad nimi sprawuje, przybyły do Kalisza wraz z księgami, Józef Szaniawski. W 1853 r., po śmierci Szredera, zostanie on jedynym i jak się okaże ostatnim, kierownikiem Archiwum Akt Dawnych Guberni Kaliskiej.
Wybite okno
Nieco odmiennie potoczyły się losy dokumentów magistratu. Pozostały one w kościelnej wieży, a jedyną formą troski było żądanie Komisji Wojewódzkiej z 22 grudnia 1825 r., aby władze miasta sporządziły odpisy znajdujących się tu przywilejów. Niestety magistrat z zadania się nie wywiązał: pomimo najszczerszej chęci przywilejów miasta przesłać w kopjach nie jest w stanie (…). Przywileje (…) za czasów dawniejszych pod żadnym pewnym i stałym nie były dozorem (…) a egzystujące po różnych miejscach były zachowane bez wszelkiego porządku. Próbą ich uporządkowania zajął się radca Radzik, ale że nie znał łaciny, udało mu się jedynie z grubsza uporządkować zbiór. Kwestia wraca w 1834 r., kiedy to opracowaniem archiwaliów miał się zająć wspomniany już Kiedrowski. Ten widząc, że w wieży wybite są okna, pisze alarmujące pisma i proponuje stworzenie fachowego sytemu inwentaryzacji. Akta miały być uporządkowane według terytorium i daty wytworzenia. O stanie zabytków świadczy prośba sędziego: Ponieważ akta (…) w woluminach i plikach staropolskich będące, od blisko pół wieku nie tykanych, nadzwyczajnie kurzawą blisko na ćwierć cala zalazłe, że się ich tchnąć nie można, przeto należy posługaczy na parę dni zadysponować, aby wszystkie akta piórami oczyścili i powymiatali. Niestety, jak to zwykle bywa (skąd my to znamy?), magistrat uznaje finansowe wymagania Kiedrowskiego za zbyt wygórowane. Kiedy obie strony dochodzą do porozumienia, archiwista umiera. Czy ojcowie miasta naprawili wybite okna, nie wiadomo.
Połączenie i likwidacja
W 1845 r. akta magistratu zostają przewiezione do pałacu gubernialnego, gdzie mają być złożone obok Archiwum Akt Dawnych. Już na miejscu okazuje się jednak, że obie instytucje nie pomieszczą się, więc księgi miejskie trafiają do… składziku z żelastwem. Dwa lata później akta magistratu starodawne, zaduchem i zgnilizną przeszłe zostają przeniesione na korytarz w pobliżu archiwum. Sytuacji nie może znieść opiekujący się nimi sekretarz niejaki Dobrzycki, który w 1855 r. przekazuje je pod opiekę Szaniawskiego. Ponieważ dokumenty zostały przekazane bez wiedzy właściciela, magistrat rozpoczyna dochodzenie przeciw Dobrzyckiemu. Ten broni się, że powodował nim tylko szacunek dla cennych zabytków; argumentuje: zanimby formalność koleją władz przeszła i pod względem ich oddania decyzja nastąpiła, niezawodnie uległyby zniszczeniu i rozebraniu. Nie jest to koniec perypetii szczęśliwie połączonych archiwaliów. W 1867 r. ponownie umieszczono je w gmachu sądu, gdzie przetrwały do 1888 r., kiedy to rozporządzeniem ministerstwa sprawiedliwości archiwum kaliskie zostało skasowane.
Przebogate zasoby postanowiono przewieźć do Archiwum Głównego Królestwa Polskiego w Warszawie. Broniąc istnienia potrzebnej instytucji, miejscowa gazeta „Kaliszanin” podała spis ksiąg i dokumentów związanych z historią miasta. Przykładowo dokumentów z lat 1268 – 1774 znajdowało 268, skądinąd jednak wiadomo, że podczas różnych przeprowadzek spora część cennych papierów zaginęła. Część archiwaliów próbowano uratować przed wywiezieniem, uzasadniając, że są tam dokumenty dotąd w różnych interesach mających znaczenie. Odpowiedź starszego prezesa warszawskiej izby sądowej była jednak odmowna. Ostatecznie wszystkie dokumenty wywieziono i w Warszawie znalazły się w sierpniu 1888 r. Na szczęście zmian tych nie doczekał zakochany w przeszłości Józef Szaniawski (zmarł 25 listopada 1879 r.). Jego następcą został dotychczasowy adiunkt Jan Toczkiewicz, ale i on zdaje się nie dożył likwidacji instytucji, w której pracował. Do końca istnienia kaliskiego archiwum nie udało się sporządzić dokładnego spisu spuścizny aktowej miasta Kalisza. Sprawa ich inwentaryzacji ciągnęła się prawie 55 lat.
Ocalałe
Osobną kwestią pozostaje sprawa ogłoszenia dokumentów drukiem. W 1869 r. z inicjatywy wicegubernatora Pawła Rybnikowa, publikacją przywilejów książąt i królów dla Kalisza zajęło się rosyjskojęzyczne czasopismo „Kališskija Gubernskija V” domosti”. Przedrukowało ono w latach 1869 – 1871 treść pięćdziesięciu dokumentów z lat 1268 – 1469. Prócz tego próbowano je wydać w formie odrębnej książki, ale już po jej wydrukowaniu władze zaborcze zakazały dystrybucji, a nakład zniszczyły. Szczęśliwie ocalał jeden egzemplarz zawierający 48 dokumentów z lat 1268 – 1461. Niedoszłe wydawnictwo miało obejmować 140 dokumentów umieszczonych w ośmiu zeszytach.
Nasze archiwalia zawiera również wydany pod egidą Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk „Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski”. Pierwsze cztery tomy monumentalnego dzieła ukazały się w latach 1877 – 1881 i obejmowały dokumenty do roku 1400. Tom piąty ujrzał światło dzienne po licznych perypetiach, w tym śmierci jednego ze źródłoznawców, dopiero w 1908 r. Obejmował on akty powstałe do roku 1444. Ostatnie 6 tomów wydrukowano już w XX wieku w latach 1982 – 1999. Niebotycznie długi czas pomiędzy kolejnymi tomami pokazuje ogrom trudności z jakimi muszą zmierzyć się archiwiści.
Obecnie najwięcej staropolskich akt posiadają dwie instytucje – Archiwum Akt Dawnych w Warszawie i Archiwum Państwowe w Poznaniu. W tym ostatnim ocalały również, wytworzone w XIX stuleciu, pomoce archiwalne, czyli różnego rodzaju sumariusze, spisy i skorowidze. Z tego cennego źródła odczytać można nazwiska dziewiętnastowiecznych archiwistów kaliskich. Oprócz już wymienionych byli to: Jan Piotr Sammelman, Antoni Romuald Kamieński, Bolesław Kornaszewski i Jan Andrzej Januszkiewicz. Ten ostatni miał w zwyczaju przy tworzeniu sygnatury podpisywać się na oryginalnych dokumentach.
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie