Reklama

Bajkowe lizaki

07/12/2016 12:02

Świnka Pigi, Miś Uszatek, Prosiaczek, Minionki, Angry Birds, Kucyk Ponny, Król Julian, Myszka Miki, to wizytówka lizakowej produkcji Sławomira Olczaka z Liskowa, właściciela firmy Sławex. Od lat wyczarowuje bajkowe lizaki, choć nie tylko. Potrafi stworzyć lizakowe cudeńka niemal na każdą okazję. Słodkie serca na Walentynki, przystrojone choinki i Mikołaje na Święta Bożego Narodzenia, dynie na Hallowen znane są dzieciom i dorosłym niemal w całej Polsce, ale w Kaliszu ich nie uświadczysz.

 Pan Sławomir nie ukrywa, że od dziecka lubił przebywać w kuchni i podglądać, jak w jego mniemaniu z niczego, czyli z mąki, cukru, jajek, sera, owoców itp. matka potrafiła wyczarowywać smakowite ciasta. Nie ukrywa również, że do jedzenia słodkich wypieków nie trzeba było go namawiać. Być może właśnie  chwile spędzone w kuchni po latach zadecydowały o wyborze zawodu. Jest absolwentem kaliskiego gastronomika (ciastkarz - piekarz). Jednak po ukończeniu szkoły nie dał się zamknąć w kuchni czy też cukierni. Postanowił spróbować swoich sił w handlu. Pod koniec lat 90 – tych zarejestrował działalność gospodarczą i na poważnie zabrał się do biznesu. Ale nie zdradził swojej słabości do słodyczy. Właśnie nimi handlował na terenie całego kraju. Towar, a w szczególności lizaki kupował od jednego z kaliskich producentów. Po jakimś czasie sytuacja osobista właściciela zakładu spowodowała, że pan Sławek odkupił maszyny, a lokal wziął w dzierżawę i od tamtego czasu był nie tylko handlowcem, ale głównie producentem.

Kupowano lizaki pełne „chemii”, bo były tanie
– Produkowałem głównie  wówczas bardzo popularne lizaki tzw. kojaki oraz skręcane cukrowe laski choinkowe. Rynek zdobywałem sam. Jeździłem po kraju, docierałem zarówno do hurtowni jak i bezpośrednio do sklepów. Nie wszystkie transakcje kończyły się sukcesem. To był okres, gdy hurtownie pojawiały się niczym grzyby po deszczu ale też wiele z nich tak samo znikało. Nieraz zdarzyło się, że przepadł towar i pieniądze.  Stąd z zarobkiem bywało różnie. Niestety, nastał czas, gdy płaciłem całoroczną dzierżawę za pomieszczenia,  a produkcja szła tylko dwa miesiące. Europa a tym samym  i Polska zostały zalane chińskimi słodyczami. To była główna przyczyna załamania się mojej produkcji.  W tym czasie produkowałem lizaki żelowe, na środkach żelujących z Hiszpanii, na naturalnych barwnikach i esencjach. A chińskie wówczas jak i dzisiaj produkowane są na pektynie produkowanej z trawy, z dużą ilością różnorodnej chemii. Tamte lizaki były niesmaczne, wręcz śmierdzące, ale były blisko 10 – krotnie tańsze. Nie było szans utrzymać się na rynku w sytuacji, kiedy moje koszty zakupu surowca były wyższe od ceny hurtowej lizaków z Chin. Zostałem przymuszony do zaprzestania produkcji i ponownie zająłem się handlem, oczywiście tym, na czym się znałem, czyli słodyczami – mówił biznesmen.

Kupujący zaczęli czytać etykiety
Na szczęście od kilku lat coraz większe rzesze klientów zmieniają  kryteria wyboru kupowanych produktów. Nastała niemal moda na zdrowe odżywianie. Ludzie zaczęli czytać etykiety, by wiedzieć, co będą spożywać. Trend szukania dobrych produktów, bez chemii i innych świństw, zauważalny jest na rynku słodyczy. Stąd pan Sławomir postanowił wrócić do produkcji. Od kliku lat mieszka w Liskowie i właśnie tam wyczarowuje swoje oryginalne lizaki, które z dnia na dzień ciszą się coraz większą popularnością. W niedługim czasie pojawią się również na rynku litewskim i łotewskim. – Produkuję smaczne, duże i tanie lizaki. Dobry lizak to taki, w którym nie ma żadnych syntetyków. Karmel przygotowujemy sami od podstaw. Jest woda, cukier, skrobia. Gotowy wyciąg skrobiowy pochodzi z buraka cukrowego i trzciny cukrowej. Do tego dochodzi naturalny barwnik i esencja. I to jest cała tajemnica smacznego lizaka. Problem, aby jeszcze go sprzedać – dodaje.  Rzeczywiście, produkcja lizaka może wydawać się prosta, ale wcale tak nie jest. Pan Sławek ma swoje tajemnice, a do pewnych technologicznych rozwiązań dochodził latami. Z tego też względu grzecznie poprosił, abym nie robił zdjęć w hali produkcyjnej. – Miałem sytuację, kiedy konkurencja próbowała przekupić mojego pracownika, by posiąść wiedzę dotyczącą pewnych rozwiązań stosowanych w procesie produkcji – mówił biznesmen.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do