Reklama

Bal na pokładzie Titanica

31/01/2019 00:00

O dumie i marzeniach kaliszan

Rozświetlony elektrycznością gmach przyciąga wszystkich znaczących obywateli. Przy dźwiękach walca bawią się wysocy urzędnicy, właściciele fabryk, okoliczne ziemiaństwo – elita gubernialnego grodu. W scenerii architektury dziewiętnastowiecznego ratusza bal wydaje się nierealny jak sen o wielkomiejskiej potędze

U progu ostatniej dekady XIX stulecia Kalisz już niemal sto lat nie miał ratusza. Lokalne władze i rada miejska wędrowały z kąta w kąt, szukając dla siebie miejsca. Nic więc dziwnego, że wieść o rozpoczęciu budowy magistratu dla lokalnej gazety stała się wiadomością dnia: „Wczoraj właśnie [28.03.1888], w południe, odbyła się ceremonia poświęcenia fundamentów nowo wznoszonego gmachu, w obecności J.W. Gubernatora, przedstawicieli Władz miejskich i wielu gości zaproszonych, w liczbie których były i dwie damy, mianowicie małżonki pp.: Gubernatora i Prezydenta miasta”. Szklaną tubę zawierającą akt erekcyjny wmurowano w węgieł przyszłego gmachu od strony dzisiejszej galerii sztuki JAD (z tej strony, a więc przeciwległej do dzisiejszego ratusza, zaprojektowano wejście główne). Obok futerału zakopano małą porcelanową szkatułkę z monetami i garścią pszenicy. Ziarno, ukrywające zalążki nowego życia, niosło znaczenie symboliczne.
Na tę budowę długo czekano: „Niejednokrotnie czynione starania spełzły na niczym, aż dopiero rok zeszły, dzięki poparciu J.W. Gubernatora, okazał się szczęśliwy, gdyż i projekt budowy ratusza zatwierdzono i rozpoczęto roboty, które w roku bieżącym dać nam mają budynek pod dachem” – cieszył się dziennikarz.
Podczas prac w odnalezionych resztkach fundamentów ratusza, stojącego tu do 1792 r., robotnicy natrafili na malutki srebrny pieniążek. To denarek królowej Jadwigi. Kto go tu umieścił?  Tymczasem mury powstającej budowli rosły z niewiarygodną szybkością. We wrześniu 1889 r., zgodnie z zapowiedziami po 15 miesiącach od rozpoczęcia prac, przedsiębiorcy Schner i Preger mogli z dumą obwieścić zakończenie robót budowlanych. Pozostało wykończenie. Do dzieła przystąpili dekarze, sztukatorzy i kowalscy mistrzowie. Każdy szczegół nowo powstałego gmachu, od rzeźb aż po najmniejszą klamkę, miał świadczyć o zamożności Kalisza.  

Jak na Titanicu
Wspólna praca rzemieślników nie przyniosła dzieła wybitnego, ale z pewnością reprezentacyjne i wspaniałe. Niedościgłym wzorem epoki pozostawała Opera Paryska. Do pracy Charlesa Garniera z 1874 r., choć w dużo skromniejszym wymiarze, nawiązywał nowy ratusz. Był masywniejszy, bardziej przysadzisty od realizacji francuskiej, ale też nie sztuce, a władzy miał służyć. Jego solidność dobrze zatem korespondowała ze społeczną funkcją. Wszelkie wątpliwości rozwiewały herby z trębaczem, symetrycznie rozmieszczone na fasadzie – wyraźny znak dumy miasta. Najbardziej zadziwiają trzy kopuły (opera miała jedną!), wieńczące całość. Największa przykrywała centralną część korpusu, dwie mniejsze zryzalitowane narożniki budynku.   
Z tej pełnej pałacowego przepychu architektury przebija optymizm i wiara w nieograniczone możliwości człowieka. Wiara ta wymagała wspaniałej oprawy, chętnie więc sięgano po repertuar przeszłości. Rodził się eklektyzm, estetyczny azyl, wypełniający pustkę między tym, co minęło a tym, co miało dopiero nadejść. Eklektyczne były także wnętrza kaliskiego ratusza. Ocalałe fotografie ukazują salę posiedzeń magistratu z misterną drewnianą posadzką i galeriami dla publiczności. Niestety nie zachowały się żadne projekty ani zdjęcia reprezentacyjnej klatki schodowej. I ona zapewne była echem paryskiej architektury.
Staranność wykonania, pragnienie, aby obiekt sprawiał wrażenie bogatego odsyła na pokład innego dzieła przełomu wieków  –  Titanica.  Siedem lat po tragedii pływającego pałacu pod bombami zginie gubernialny Kalisz. Oba wydarzenia wyznaczają koniec złudzeń epoki pary i elektryczności.

Ostatni bal
Na razie nic jednak nie zapowiada katastrofy. Sale ratusza, ozdobione sztukateriami Pawła Krzyżanowskiego, jedne z najpiękniejszych w mieście, stają się scenerią dorocznych zabaw karnawałowych. Loterie fantowe, karneciki z imionami tancerzy – oto czym żyły bale tych czasów. Towarzyska giełda plotek przynosi zapomniane dziś tytuły i głośne niegdyś nazwiska. Z balkonu ratusza pod alegorycznymi figurami z herbem miasta goście mogą podziwiać widok na spokojny rynek.
Mijają lata. W końcu o północy zegar umieszczony na głównej kopule magistratu obwieści nadejście 1914 roku. 

Sesja magistratu nie odbędzie się nigdy
Strażak trzyma białą flagę, za nim z gmachu ratusza wychodzi prezydent Bronisław Bukowiński w towarzystwie radnych Scholza i Deutschmana. Teatralny charakter tego pochodu dobrze oddaje nieświadomość mieszkańców. Od tej chwili nic co okrutne nie będzie im oszczędzone; właśnie kończy się cywilizowany wiek XIX.
Jest sierpień 1914 r. Do miasta wkroczyli bezwzględni Prusacy. Na razie jednak trwa spektakl, którego reguły ustaliła jeszcze poprzednia epoka. Żołnierzy witają żydowskie panienki w białych sukniach, ktoś rzuca wiązanki kwiatów. Wojska przychodzą i odchodzą, a życie toczy się dalej – zdają się myśleć mieszkańcy.
4 sierpnia rozegra się prawdziwy dramat. Na otoczonym przez żołnierzy placu twarzą  do bruku kazano się położyć ok. 300 mieszkańcom wyciągniętym z domów. W zestawieniu z wytworną architekturą ratusza i eleganckimi strojami pojmanych scena mogłaby robić groteskowe wrażenie. Ale pośród żywych są też zabici. Ludzkie odruchy się tępi. Woźny Elinger, który próbuje okryć swoim płaszczem prezydenta miasta wywleczonego w samej koszuli zostaje natychmiast rozstrzelany. Po wielu godzinach znęcania się nad wpółżywymi ze strachu ludźmi ofiary napaści zostają zabrane sprzed gmachu. Leżą zamordowani.
W piątek 7 sierpnia o g. 14 w ratuszu ma się odbyć sesja rady miejskiej poświęcona nadzwyczajnej sytuacji. Jakby próbowano zatrzeć różnicę między teraźniejszością i wspomnieniem. Przybywają pozostali w mieście radni. Zamiast próby powrotu do ustalonego porządku przed ratuszem rozpocznie się kolejna strzelanina. Ginie urzędnik magistratu – Paszkiewicz. Sesja nie odbędzie się nigdy.
Opustoszałe reprezentacyjne schody, przez wybite okna wdziera się wiatr. Kolumny, złocenia, alegoryczne figury, nikt już nie podziwia misternych poręczy. Akcja szaleńczo przyspiesza, wśród rozpaczliwych krzyków rozlegają się pierwsze wybuchy. Do miejskiego archiwum wpadają granaty, żołnierze plądrujący ratusz wyskakują przez okna. Drżą kryształowe żyrandole, słychać huk rozpadających się ścian i walących się sufitów. Napiera wielki słup ognia. Gmach płonie...
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do