Reklama

Balukiewicz maluje Kraszewskiego

05/08/2011 11:55

Polacy w XIX w. wielbili twórczość Józefa Ignacego Kraszewskiego, myśleli obrazami z jego powieści. Nie inaczej było nad Prosną. Jego książki stały się inspiracją dla kaliskiego malarza Józefa Balukiewicza

Minął rok od czasu, kiedy
    po raz ostatni zajmowaliśmy się Balukiewiczem. Jego rozproszona i ciągle niezbadana twórczość zachęca do dalszych poszukiwań. Jest ona o tyle ciekawa, że pokazuje typową drogę prowincjonalnego malarza II poł. XIX w. i w pewnym sensie odkrywa społeczne aspiracje. W tamtym czasie artystów pędzla nie mieliśmy nad Prosną wielu, tym bardziej każdy z nich dopomina się jakiś szczególnych względów od potomnych. Przypomnijmy podstawowe fakty z biografii. Józef Balukiewicz był absolwentem Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie i działaczem Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Z Kaliszem malarz związał swoje losy od 1874 r.; uczył rysunku w Szkole Realnej Edwarda Pawłowicza i Gimnazjum Żeńskim. Od dobrotliwości charakteru i chorobliwej nieśmiałości nauczyciel przez uczniów został przezwany Baluniem. Nad Prosną artysta zostawił kilka portretów (w tym był najlepszy) i malowideł o tematyce religijnej zachowanych w świątyniach miasta. W ub. roku do zbiorów muzealnych zakupiono płótno przedstawiające „Orszak ślubny” z wczesnego okresu jego twórczości. W naszym cyklu prezentowaliśmy zapomnianą „Golgotę” z 1886 r., malowidło sporych rozmiarów, pieczołowicie przechowywane przez parafię św. Gotarda. Żeby zobaczyć kolejne obrazy Balukiewicza, w porze wakacyjnej wybraliśmy się do Gniezna.

Do Gniezna
Z prasowych przekazów wiedzieliśmy, że w tamtejszym klasztorze oo. Franciszkanów miało się zachować osiem „wielkich malowanych płócien”, przedstawiających dzieje Polski od czasów „bajecznych” do „chwały narodu”. Byliśmy niezmiernie ciekawi, jak z obszerną materią historyczną poradził sobie nasz artysta. Dzięki pomocy o. Rafała Zarzyckiego, wikariusza gnieźnieńskiego klasztoru, na razie udało się zobaczyć trzy obrazy z tej serii. Czy pozostałe się zachowały, nie ma pewności. Dwa z malowideł są datowane na 1902 r., jedno nie ma sygnatury. Balukiewicz zmarł w Kaliszu pięć lat później, są to zatem jedne z ostatnich jego płócien. Cykl trafił do Gniezna w nieznanych okolicznościach. Wiemy jedynie, że w sierpniu 1921 r. był prezentowany w Częstochowie oraz po wojnie w 1966 r. na wystawie w kaliskim klasztorze wyznawców Biedaczyny z Asyżu.    

Kaliski Matejko
Trzy płótna są podobnych rozmiarów, ok. 1 m x 1, 5 m. Balukiewicz, zgodnie z tym, czego można było się domyśleć na podstawie gazetowych doniesień, zapełnił je wieloma historycznymi i legendarnymi postaciami, które mają opowiadać dzieje Polski. Nie wiemy, jakie obrazy noszą tytuły. Jedno przedstawia królów wzorowanych na Matejkowskim kanonie, drugie religijną procesję i scenę burzenia idoli pogańskich bogów, trzecie szereg legendarnych epizodów. Wszystkie razem przypominają ilustracje książkowe. Nasz mistrz najwyraźniej miał problem z malowaniem ludzkich postaci, wychodziły mu raczej lalkowe figurki. Próby budowania narracji w jego wykonaniu kończyły się na tworzeniu pojedynczych scen, co współczesnym może się kojarzyć z komiksem. W tym jednak również kryje się naiwny urok tych płócien – dobrotliwych, jak sam ich autor. Przypomnijmy w tym miejscu, że Balukiewicz był autorem polichromii Kaplicy Żołnierskiej w kościele poreformackim przy rogatce (mieszkał niemal naprzeciwko). Tam dobrze widać ten swoisty „marionetkowy” styl. Widać coś jeszcze. W rozegraniu sceny bitwy na ścianie wejściowej malarz wzorował się na najsłynniejszym płótnie koryfeusza polskich malarzy i przewodnika narodu – Matejki. Prace Balukiewicza są kolejnym dowodem, jak ważną rolę w kształtowaniu wyobrażeń Polaków miał Mistrz Jan.

Kraszewskim malowane
Przyglądając się gnieźnieńskim płótnom można wskazać jeszcze jedno źródło. W kaliskiej gazecie zachowała się wzmianka podpowiadająca, że cykl powstawał według wskazówek ks. Józefa Szafnickiego, „wielkiego patrioty, miłośnika młodzieży polskiej, ich duchowo-religijnego kierownika i prefekta, w okresie najsroższej rusyfikacji szkół”, budowniczego kościoła św. Gotarda na Rypinku. Nie daje to jednak odpowiedzi na pytanie, skąd czerpano inspiracje do malowania legendarnych dziejów. Rozwiązanie zagadki przynosi płótno zapełnione przedziwnymi epizodami: od scen (plemiennych?) wieców, palenia na stosie, pochodu wojów, gniazda z orłami, do postrzyżyn. Na pierwszym planie płynie rzeka, co może sugerować, że oglądający widzi wyspę, albo po prostu część lądu za wodą. Wszystko razem odgrywa się pod niebem, rozciągniętym pomiędzy postacią Boga Ojca sypiącego  kolorowe kwiaty ponad orlim gniazdem (lewy górny róg płótna) do Gromowładnego Zeusa po przeciwnej stronie w kłębowisku ciemnych chmur. Mitologicznemu bogu poniżej przyporządkowano scenę palenia na stosie. Poza płomieniami ognia można jeszcze dostrzec biały niewielki kształt – duszyczkę. Oprócz chłopskich chat na pierwszym planie, w tle ukazano pogański gaj z kręgiem posągów, którego miejsce dodatkowo wskazuje rozłożysty dąb. Żeby było jeszcze ciekawiej, rój namalowanych postaci nosi przedziwne stroje z różnych epok, od prostych koszul po sarmackie kontusze.
Na co patrzymy? Wydaje się, że najłatwiej będzie wziąć do ręki „Starą baśń” Józefa Ignacego Kraszewskiego. Pisarz z podtytule umieścił dopełnienie „Powieść z IX wieku”. Zarysowuje ona legendarne początki państwa polskiego do objęcia władzy przez Piasta. Najłatwiejsza do identyfikacji dla współczesnego widza, bo utrwalona przez dziecięce czytanki, będzie scena postrzyżyn (prawy dolny róg obrazu). Zacznijmy od opisu szerszego: „(…) w chacie Piastunowej [Piastuna – Piasta] życie powszednie szło trybem zwyczajnym. Pogodny wieczór świecił zachodzącym słońcem. Na szopie klekotał bocian, zajęty swymi niemowlętami (…)”. Do takiej sielskiej krainy przyjeżdża dwóch przybyszów ze stron odleglejszych, z Moraw. Opowiadają oni Piastowi i jego żonie Rzepisze o nowej wierze w jedynego Boga, który nakazuje wybaczać nawet swoim wrogom. Być może personifikacją tejże na obrazie Balukiewicza są postacie dwóch aniołów (jeden z krzyżem w uniesionej ręce), przed którymi klęczy mężczyzna. Zgodnie z narracją Kraszewskiego, orędownicy nowej wiary mieli zostać na uroczystości obcinania włosów syna Piasta; wybrali mu też imię – Ziemowit. Choć skromny gospodarz nie spodziewał się wielu gości, niebawem do jego progów zaczęli nadciągać ludzie: „wszyscy niemal starsi kmiecie, żupanowie, władyki, cisnęli się u wrót ubogiej chaty, tak że i on i Rzepicha zwątpili, czy ten wszystek lud nakarmić potrafię” – pisze Kraszewski, a Balukiewicz za nim maluje (grupa ludzi przedstawiona w centralnym miejscu na obrazie przy chacie z bocianem).
Powieść Kraszewskiego obfitująca w ogromną ilość wątków i zwrotów akcji, z pewnością była dla Balukiewicza nie lada wyzwaniem. Znajdziemy w niej i sceny plemiennych narad (wieców), i obrazy składania ofiar pogańskim bóstwom, i szereg potyczek, które doprowadzą do zwycięskiej dla plemienia Polan bitwy nad jeziorem Gopło. Jest to obraz niespokojny, znaczony licznymi pożogami – „wiciami ognistami” sygnalizującymi czas wojny. Wszystko zaczyna się od śmierci starego przywódcy kmieciów Wisza, którego ciało zostaje spalone na stosie. Prawdopodobnie to ogień namalowany w tle za chatą Piasta na obrazie Balukiewicza (prawa strona).

Dziecięca czytanka 
W zamieszczonym w „Gazecie Kaliskiej” wspomnieniu o Balukiewiczu czytamy:  „W dniu 11 bm. [wrzesień 1907 r.] przeżywszy lat 78 zmarł w Kaliszu ś.p. Józef Balukiewiecz, nauczyciel i artysta malarz. Ze zgonem tym zeszła z naszego miasta osobistość nadzwyczaj charakterystyczna, ciesząca się wielką sympatią wśród byłych uczniów i  mieszkańców Kalisza (…) Śp. Balukiewicz, aczkolwiek nie posiadał wybitnych zdolności malarskich, był nadzwyczaj zdolnym kopistą i sumiennym nauczycielem rysunku (…)”. Choć wyprawa do Gniezna trafną ocenę współczesnych o talencie artysty podtrzymuje, rozszerza jednak nasze spojrzenie na dzieło Balunia. Można na nie spojrzeć, jak na rodzaj jednego z ostatnich hołdów składanych historii przez późne wnuki romantyzmu. Gdy w 1879 r. kaliszanie, jak większość Polaków, przygotowywali się  do uczczenia 50-lecia pracy twórczej Kraszewskiego, wysunięto projekt stworzenia „Albumu starożytności kaliskich” z ilustracjami Matejki i Gersona. Do publikacji nie doszło. Skończyło się, bodaj, na cukiernicy wysłanej mistrzowi historycznej powieści. Kraszewskiego kilkadziesiąt lat później w swoim stylu uczcił Balukiewicz.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do