Mieszkała w jednej z luksusowych dzielnic Rio de Janeiro. Miała okazję zwiedzić dzielnice nędzy – favelas i rozmawiać z ich „prezydentem” . Kiedy przyszło jej zająć się pacjentem ze świerzbem, okazało się, że „do takich przypadków nie używa się rękawic”
Ewelina Łożyńska, bo o niej
mowa, jest kaliszanką. Kilka lat temu ukończyła I LO im. A. Asnyka w Kaliszu. Aktualnie jest studentką V roku Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu. W minione wakacje odbywała praktykę w państwowym szpitalu w Rio de Janeiro. – Wyjazd był możliwy dzięki mojemu zaangażowaniu w przedsięwzięcia realizowane przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Medycyny IFMSA. Stowarzyszenie realizuje program wymiany zagranicznej. Celem jest umożliwienie studentom medycyny zrealizowanie praktyk wakacyjnych w szpitalach na terenie całego świata. Obecnie program wymiany realizuje 78 państw. Kiedy przystąpiłam do organizacji, nie sądziłam, że moje zaangażowanie zaowocuje eskapadą aż na drugą półkulę naszego globu – mówi Ewelina. Z niecierpliwością czekała na termin wyjazdu. Od dawna interesowała ją Brazylia – kraj wielkich kontrastów. Kraj, jak czytała w przewodnikach, gdzie żyje około 175 mln ludzi stanowiących najbardziej zróżnicowaną populację na świecie. Ludzi mieszkających w luksusowych dzielnicach największych miast, a także na ich obrzeżach, w nędznych favelas. Na praktykę w Rio de Janeiro zakwalifikowała się wraz ze swoją koleżanką Anią. Wielką wyprawę zapoczątkowała jazda do Frankfurtu, skąd studentki miały wykupione bilety na lot do Rio de Janeiro. Już na początku wyprawy pojawiły się kłopoty. – Wylot zaplanowany był na g. 3.30, o dopiero o g. 8.30 poinformowano nas, że lot jest odwołany. Otrzymałyśmy od firmy lotniczej dzień gratisowy. Stąd też, co prawda wszystko działo się w tempie ekspresowym, ale miałyśmy czas na zwiedzanie Frankfurtu – mówi Ewelina. Kiedy samolot w końcu wystartował, lot przebiegał bez najmniejszych zakłóceń. Po prawie 13 godzinach lotu wylądowały w Rio de Janeiro. Na miejscu czekali na nich przedstawiciele rodzin, u których miały mieszkać. Miejscową opiekunką Eweliny była Julia, studentka medycyny. Na czas praktyki dom jej rodziców (lekarze) stał się też domem Eweliny. Być lekarzem w Brazylii oznacza być człowiekiem bogatym. Kucharka, sprzątaczka, gosposia, niania w domach ludzi tej profesji – to norma. Tak też było w domu gospodarzy Eweliny. Olbrzymie dysproporcje w poziomie życia mieszkańców Rio de Janeiro będą jej towarzyszyły przez cały okres praktyk.
Szpital szpitalowi nierówny
– Przed wyjazdem wiedziałam, że na miejscu spotkam się z bardzo zróżnicowanymi warunkami opieki zdrowotnej w placówkach państwowych i prywatnych. Ale to, co zobaczyłam, i tak mnie negatywnie zaskoczyło – wspomina. Większość czasu praktyki spędziła w małym państwowym szpitalu. Głównie na oddziale pediatrii, kardiologii i pulmologii. Sale szpitalne były wieloosobowe. Np. dzieci leżały w salach 6-8-osobowych. W placówce brakowało nowoczesnego sprzętu medycznego. – Wyposażenie było tak ubogie, że dla miejscowych studentów odbywających praktyki zawodowe atrakcję stanowiło podglądanie wykonywania EKG czy też zdjęć RTG. Brak sprzętu i aparatury ma częściowo zastąpić opanowanie umiejętności wykonywania badań palpacyjnych, np. osłuchiwania, badania brzucha, do czego w trakcie nauki przywiązuje się bardzo dużą wagę – mówi Ewelina. Brakuje nie tylko specjalistycznego sprzętu. – Otrzymałam polecenie, aby zbadać pacjenta ze świerzbem. Na pytanie, gdzie znajdę gumowe rękawiczki jednorazowe, uzyskałam odpowiedź, że do tych czynności nie są potrzebne. Udzielono mi wskazówek, że powinnam wiedzieć o tym, że pacjent jest już leczony, a poza tym, jak po badaniu umyję ręce, to nic mi nie grozi – dodaje. Pacjenci chorzy na AIDS to szpitalna powszechność. Seks, który w Brazylii nie stanowi tabu oraz liberalne podejście do tej sfery życia, spowodowały, że jeszcze niedawno ten kraj charakteryzował najwyższy wskaźnik zachorowalności na AIDS.
Lekarze należą do ludzi bogatych, a do bardzo bogatych z pewnością ci, którzy pracują w klinikach prywatnych. W placówkach państwowych można spotkać jeszcze lekarzy-Judymów. – W moim szpitalu poznałam pracującą tam lekarkę z Polski, doktor Normę. W Brazylii jest już 6 lat. Jest kobietą bardzo sympatyczną, troskliwą wobec swoich pacjentów, potrafiącą wcielić się nawet w rolę klowna, by na twarzach jej najmłodszych podopiecznych zagościł uśmiech – mówi studentka. Dzięki dr Normie Ewelina mogła na własne oczy przekonać się, w jak odmiennych warunkach odbywa się leczenie w klinikach prywatnych.
Favelas
– dzielnice biedy
Za sprawą poznanych lekarzy Ewelina miała okazję zobaczyć jedną z 700 favelas. Favelas (Miasto Boga), to dzielnice nędzy. Wyrosły w odpowiedzi na chaotyczną ekspansję miasta. Gdy wzrosły ceny nieruchomości, biednych rodzin nie było stać na zakup bądź wynajem mieszkań w centrum miasta. Wysokie ceny biletów autobusowych wykluczały możliwość dojazdu do pracy z odległych, tańszych przedmieść. Stąd na początku XX w. biedne rodziny zaczęły nielegalnie stawiać domy na stromych zboczach gór. – Moja znajoma lekarka raz w tygodniu jechała do favalas, gdzie przyjmowała tamtejszych pacjentów. Maleńki gabinecik mieścił się w budynku przedszkola. Pani doktor była tutaj osobą znaną i szanowaną. Dlatego też nic nie stało na przeszkodzie, aby pod ochroną młodych ludzi udać się na zwiedzanie tej nietypowej dzielnicy Rio de Janeiro – wspomina Ewelina. Do budowy domów wykorzystuje się wszystko, co możliwe, np. kartony, metalowe puszki, glinę, resztki cegieł, gruz. Domki wznoszone są bardzo blisko siebie. Najczęściej są to budowle jednoizbowe, w których gnieżdżą się kilkuosobowe rodziny. W tych warunkach żyje około 150- 200 tys. ludzi. Zdecydowana większość mieszkańców favelas pracuje (ok. 80 proc.), dlatego nie dziwią znajdujące się w tych nędznych domach radioodbiorniki, a nawet kolorowe telewizory, do niektórych doprowadzona jest bieżąca woda. – Przez kilka godzin mogłam zwiedzać favelas, a dodatkową atrakcją była audiencja u samego „prezydenta” tej dzielnicy – dodaje.
Widok z autobusu
Wszystkie wolne chwile dziewczyny z Polski przeznaczały na zwiedzanie Rio de Janeiro i okolic. – Ulice Rio de Janeiro to fantastyczny widok. Rano zgiełk, zapach spalin, korki, ale przez ten hałas co rusz przebija się muzyka i ta niesamowita kolorystyka. W Rio de Janeiro mieszka około 6 mln ludzi i prawie jeszcze raz tyle gnieździ się na jego obrzeżach. Do pracy dojeżdżałam miejskim autobusem. Kiedy wsiadłam do niego pierwszy raz, oniemiałam z wrażenia. Zamiast ścisku, trafiłam do klimatyzowanego pojazdu, a bilety sprzedawał konduktor – opowiada. Bilety są bardzo drogie. Codzienna jazda stała się okazją do poznawania miasta z okien samochodu. Nie tylko zabytki i piękne widoki przyciągały wzrok studentek z Polski. Zaskoczone były wyglądem sporej części spotykanych Brazylijczyków. – Większość z nich nie należy do szczupłych. Szczupły i zadbany mężczyzna to na 90 proc. osoba należąca do wyższej klasy. Miałam okazję przysłuchiwać się dyskusjom miejscowych studentów medycyny o konieczności zbijania zbędnych kilogramów, by nie wyglądać jak człowiek z ludu – wspomina. Nie dziwi się, że tak wielu osobom daleko do idealnej sylwetki. Jedzenie jest tam tanie, a kuchnia doskonała, z mnóstwem egzotycznych dań. – Osobiście zafascynowana byłam różnorodnością słodyczy oraz owoców. Miałam wrażenie, że odmian bananów jest tam tak wiele, jak u nas jabłek – mówi praktykantka.
Dbają o zdrowie
Zainteresowani pozbyciem się zbędnych kalorii nie mają z tym najmniejszego problemu. Uprawianie sportu dla zdrowia i dobrego samopoczucia jest tam bardzo popularne. W Rio de Janeiro odnosi się wrażenie, że gdzie tylko można, buduje się boiska. Bardzo często na skwerach można natrafić na zainstalowane ławeczki do ćwiczeń mięśni brzucha, drążki do podciągania się czy też leżące hantle. Bardzo dużo osób biega, i to wcześnie rano, jeszcze przed wyjazdem do pracy. – Są też i tacy, którzy smukłości swojej sylwetki nie zawdzięczają ćwiczeniom w siłowniach i na boiskach, a wizytom w gabinetach specjalistów od chirurgii plastycznej – mówi Ewelina. Liczba zabiegów upiększających ciało nasila się przed karnawałem. Wówczas gabinety czynne są przez całą dobę. W 2003 r. doszło do bezprecedensowego zdarzenia: w Brazylii zabrakło silikonu, tak było duże zapotrzebowanie na implanty piersi i pośladków przed zbliżającym się karnawałem. Jakie efekty przynosi uprawianie sportu bądź też wizyty u chirurga plastyka, można oglądać na jednej z 22 plaż Rio de Janeiro. Plaże Praia de Copacabana, Ipamena – to te, które powinien odwiedzić każdy turysta. – Wydaje się, że plaże, poza domem, pracą i restauracjami, należą do najważniejszych miejsc każdego mieszkańca miasta. Spędzają tam wiele czasu. Wstęp jest bezpłatny, a więc bywają na nich wszyscy bogaci i biedni. Życie na plażach zaczyna się skoro świt, kiedy spotkać można uprawiających poranny jogging, a kończy się także skoro świt, kiedy opuszczają je ostatni amatorzy nocnych zabaw – dodaje.
Samba w pociągu
Być w Rio de Janeiro i nie dotrzeć na szczyt Corcovado (Garbata Góra), na której znajduje się słynna figura Chrystusa Zbawiciela (30 m wysokości, waży ponad 1000 ton) byłoby grzechem. – Wybrałyśmy się tam z grupą przyjaciół. Nie sądziłam, że wsiadając do wagoniku kolejki za chwilę będę tańczyła sambę i to z Brazylijczykiem. Jazdę na szczyt umilała grupa muzykujących Brazylijczyków. Kiedy zagrali sambę, jeden z nich poprosił mnie do tańca i musiałam dać sobie radę. Brawa muzyków i podróżujących świadczyły, że sprostałam niespodziewanemu wyzwaniu – śmieje się Ewelina. Tak samo mile wspomina wycieczkę na jedną z wielu wysp Ilha Grande. – Tam było jak w raju. Przepiękne plaże, lazurowa woda, nurkowanie wśród ławic różnokolorowych ryb – to niektóre z atrakcji tamtej dwudniowej eskapady – opowiada. W kurorcie Buzios, gdzie przebywała na zaproszenie swoich gospodarzy, mogła posmakować, jak czas wolny spędza bogata kasta Brazylijczyków. Została także zaproszona na mecz piłki nożnej pomiędzy drużynami Flumise a Vasco da Gama. W tym wypadku wynik nie był tak ważny, jak atmosfera towarzysząca spotkaniu rozgrywanym na najsłynniejszym stadionie świata, Maracana.
Czas praktyk szybko minął. Ewelina wróciła na uczelnię, ale wspomnieniom nie ma końca. Ma świadomość, że widziała tylko malutki wycinek Brazylii, a przecież jest to tak duży kraj. Być może zawita tam jeszcze raz.
Komentarze opinie