
Przyczynek do dziejów kaliskiego rodu Jenszów
Zasłynęli jako budowniczowie, choć forma ich nagrobka mogłaby sugerować inne profesje. Z tego rodu wyszła znana kaliska restauratorka z II poł. XIX w. Julia Gessner. Oto historia rodziny Jenszów wyczytana z kamieni
Po lewej stronie od wejścia na cmentarz ewangelicki znajduje się rozsypujący się ze starości, ceglany grób. Niegdyś okazała piramida, dziś grożąca zawaleniem ruina, nie posiada żadnej tablicy umożliwiającej identyfikację pochowanych tu osób. Żeby dojrzeć piramidę, potrzeba odrobinę wyobraźni. Układ cegieł wyraźnie pokazuje jej dawny zarys. Jak długo? Każdego roku osłabione deszczami mury ubywają w zastraszającym tempie. Jeszcze w latach 80. XX w. w charakterystycznej niszy można było zobaczyć wykonany ze stiuku symbol aptekarskiej profesji. Wąż Eskulapa w końcu nie wytrzymał upływu czasu i odpadł ze starości. Nieco dłużej przetrwała na swoim miejscu piaskowcowa tablica ze starannie wykutą przez kamieniarza inskrypcją: „Edward Jensz urodz: 1828 zmarł: 1889 w Kaliszu”. Dziś, obok innych potłuczonych rzeźb, jest ona przechowywana w pobliskiej kaplicy Repphanów.
Pomnik Jenszów od wielu lat zwracał uwagę. Główna tablica wydawała się młodsza niż sama piramida. Związki z inspiracją architekturą starożytnego Egiptem zdradzają również umieszczone po bokach konstrukcji cokoły. Na znajdujących się tu (i szczęśliwie wciąż trwających) piaskowcowych płytach kamieniarz wykuł elegancką czcionką niemieckie napisy. Kształt liter i archaiczny język sugerują, że tablice wykonano wcześniej niż epitafium Edwarda, być może jeszcze w I ćw. XIX w. Tłumaczenie tekstu nie przynosi wielu informacji: „Poświęcone przyjaciołom, którzy odeszli przed (wcześniej)” i „Ci których śmierć rozłączyła V.D.G.”. Skrót na końcu germanista wyjaśni jako „przed Bogiem”.
Właścicielka
parkowej cukierni
W 2005 r. studenci kaliskiego kierunku Ochrona Dóbr Kultury wykonywali na cmentarzu ewangelickim różne drobne prace porządkowe. Jednym z działań było usuwanie nawarstwionej przez lata ziemi. W przypadku grobowca Jenszów było to szczególnie ważne, bo kryjąca wilgoć gleba przyspieszała destrukcję murów. Już po paru ruchach łopatą miejsce odsłoniło fragment piaskowcowej tablicy z napisem Jaensch Mau… 1822. Pierwotnie znajdowała się ona nad płytą Edwarda. W miejscu tym do dziś widać charakterystyczne wgłębienie. W nieznanym czasie potężny blok kamienia odpadł i roztrzaskał się o framugę betonowego obramowania. Niestety, prócz wspomnianego fragmentu, dalsze staranne poszukiwania nie przyniosły innych pozostałości. Tymczasem grób odsłaniał kolejne tajemnice. Przede wszystkim okazało się, że wyobrażenie węża Eskulapa znajdowało się na ceglanej „płaskorzeźbie” przedstawiającej czoło trumny. Jednak największa niespodzianka czekała porządkujących zaraz pod płytą. Okazało się, że ziemia kryje następne rozbite epitafium. Kolejna marmurowa tablica upamiętniała Julię Gessner z domu Jaensch (1829 – 1879). Ten fragment grobowca wykonała firma C. Rauera z Salzbrunn (obecnie Szczawno-Zdrój). Julia nie była w dziewiętnastowiecznym Kaliszu postacią anonimową. W 1862 r. za cenę 5 tys. rubli wraz ze swoim mężem Emilem nabyła od Augusta Repphana znaną parkową kawiarnię (dziś restauracja KTW). W objętym przez siebie budynku para przeprowadziła generalny remont sali i pokoi gościnnych. Urządziła tu również cukiernię z bilardem. Gessnerowie najbardziej zasłynęli z tego, że jako pierwsi w Kaliszu wprowadzili oświetlenie gazowe. Zidentyfikowanie osoby właścicielki sławnej parkowej cukierni skłoniło do dalszych poszukiwań. Zachętą była również niemiecka inskrypcja na jej płycie ze słowami: Bóg daje każdemu według jego dzieła.
Niejeden gmach wznieśli
Wiele mówiącym tropem jest zmienna pisownia nazwiska: z niemiecka Jaensch lub tak jak Edward, po polsku – Jensz. Historia jakich wiele zna cmentarz ewangelicki. Pierwsi członkowie rodziny mówili po niemiecku i czuli się Niemcami, z czasem kolejni wnukowie zatracali pierwotną narodowość, coraz mocniej czując związki z przybraną ojczyzną.
Na ślad rodziny Jaensch natrafiamy w 1806 r., kiedy Bogumił, mistrz murarski, kieruje budową pałacu generała Józefa Zajączka w Opatówku. W języku niemieckim imię Bogumił brzmiałoby Gottlieb. Nazwisko murarza przejawia się w kontekście ważnych dla Kalisza budowli m.in. mostu kamiennego. Synem Bogumiła jest pochowany pod piramidą Edward Jensz (ur. 1828). Kontynuował on rodzinne tradycje, o czym dowiadujemy się z nekrologu zamieszczonego w „Kaliszaninie”: + ś.p Edward Jaensch, starszy zgromadzenia murarzy i cieśli, zmarł w dniu 17 bm. i roku [1889] po ciężkich cierpieniach w wieku lat 63. Wyprowadzenie zwłok nastąpi w dniu 20 bm., o godzinie 3-ej po południu z Chmielnika na cmentarz ewangelicki, na który zaprasza pozostała familia. Z tego samego źródła dowiadujemy się, że żoną Edwarda była Ferdynanda z Weissów. Edward postawił mury kamienicy Sznerów na Wrocławskim Przedmieściu. Prawdopodobnie chodzi tu o dom istniejący do 1914 r., położony w pobliżu mostu reformackiego (obecnie w tym miejscu działa sklep firmowy Admatu i handel z używaną odzieżą). W swojej pracy o kaliskich cmentarzach Stanisław Małyszko pisze, że w latach 70. XIX w. „dużym wzięciem cieszyły się nagrobne budowle majstra Jaenscha”. Niestety niewiele informacji o Edwardzie przynosi pośmiertne wspomnienie zawierające charakterystyczne dla epoki pochwały i pouczenia: „Umrzeć to konieczność, ale umrzeć dobrze to zasługa; na zgon w duchu Bożym składają się czyny własne”. Ważna za to jest wzmianka o tym, że Edward poświęcił się zawodowi nie tylko swojego ojca, ale również dziadka, którzy „przez wiele lat zamieszkując w Kaliszu niejeden tu piękny gmach i budowlę wznieśli”. Czy dziadkiem był człowiek, którego epitafium z około 1822 r. zostało odkryte jako pierwsze? Czy miał ona na imię Maurycy, jak sugerują pierwsze (jedyne zachowane) litery - „Mau…”? Zapewne jego wnuczką, a córką Bogumiła, była właścicielka parkowej cukierni Julia Jaensch Gessner.
Kolejni potomkowie,
nieznane losy
Synem Edwarda był urodzony w 1866 r. Włodzimierz Jensz. I on, już jako czwarty w rodzie, poświęcił się fachowi murarskiemu. Co ciekawe, kierował rozbiórką tego samego pałacu w Opatówku, który był dziełem Bogumiła. Już pod koniec XIX w. Włodzimierz przeniósł się do Sosnowca, gdzie kierował większością prac budowlanych. Z jego imieniem wiąże się budowa w 1893 r. tamtejszego kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny (obecnie katedra). Mistrz zmarł w 1908 roku, a jego grób do dziś zachował się na sosnowieckim cmentarzu. I znów zamieszczony w „Gazecie Kaliskiej” nekrolog ogranicza się do zwyczajowych zwrotów. Podobnie jak w przypadku ojca piszący podkreślali, że śp. Włodzimierz był człowiekiem „niezwykłej pracy i rzadkiej uczciwości, cieszył się ogólnym szacunkiem i miłością, to też, gdy odszedł od nas, pozostawił po sobie żal szczery głęboki”.
Dalsze poszukiwania prowadzą nas na Chmielnik, czyli do dzielnicy Kalisza, skąd wyprowadzano trumnę Edwarda. Miejsce to nie uległo większym zmianom od końca XIX w. Nadal stoją pamiętające tamte czasy niewielkie kamieniczki. Jak wynika z „Akt miasta Kalisza” (przechowywanych w kaliskim archiwum) do rodziny Jenszów należały domy przy ul. Garncarskiej, które w okresie międzywojennym nosiły numer 11 i 9. Właścicielem pierwszego z nich od 1864 r. była Helena Jensz, po niej w 1891 r. budynek znalazł się w posiadaniu Włodzimierza. Dużo ciekawsza jest druga posiadłość składająca się z dwóch domów, z których młodszy zbudowano w 1902 r. Od 1899 r. teren należał do znanego nam już Włodzimierza i jego żony Heleny, chyba nie identyczną ze swoją imienniczką spod numeru 11. W dokumentach przechowywanych w archiwum ich nazwisko zostało zapisane w dwojakiej formie Jensz, bądź Jencz. W 1914 r. po śmierci wdowy po budowniczym z Sosnowca zostają dzieci – Helena, Maria, Wanda, Maciej, Edward. O tym ostatnim wiemy, że wyemigrował do West New York, a Maria zamieszkała w Poznaniu.
Powtarzalność i mnogość imion może doprowadzić badacza do ciężkiego bólu głowy. Niewyjaśnione pozostały związki rodziny z medycyną, o których zaświadczał wąż Eskulapa z nagrobka. Wiadomo, że od 1848 r. niejaki Bogumił Jensz z Jarocina (zm. 1872 r.) prowadził aptekę przy ul. Wrocławskiej. Taka osoba została pochowana w zupełnie innym miejscu cmentarza ewangelickiego i dotąd nie udało się odkryć żadnego pokrewieństwa z murarskimi Jenszami. Podobnie nie wiadomo, kim był zmarły w okresie międzywojennym Adolf Waldemar Pffifer. Jego niewielką metalową tabliczkę także odnaleźli kaliscy studenci. Kto podejmie się trudu dokładniejszego prześledzenia powikłanych losów rodziny zanim zawali się jej grobowiec? Konkluzja nasuwa się sama. Za mało wiemy o dawnych mieszkańcach naszego miasta. Jak długo przetrwają ich groby?
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie