Reklama

Cafe George

31/01/2019 00:00

Historię tej cukierenki można czytać na wiele sposobów: przez pryzmat losów rodziny, dziejów rzemiosła i miasta. Cukiernia George przy ul. Pułaskiego należała do wielu niewielkich rodzinnych firm, które urozmaicały pejzaż przedwojennego Kalisza

Z metryki Jerzego Raczkowskiego: rok urodzenia 1876, Kleczyszcze, powiat oszmiański w guberni wileńskiej. Od 1922 r. będzie to część Ziemi Wileńskiej, następnie przekształconej w województwo II Rzeczpospolitej. Dzisiaj Oszmiana leży na Białorusi. Kleczyszcze trudno znaleźć. Jerzy Raczkowski był kresowiakiem i cukiernikiem. Według rodzinnych tradycji dziadek prowadził fabrykę czekolady i cukrów w Mińsku. Stamtąd wraz ze swoją żoną, Zofią z domu Kłoczko (ur. 1883) i trójką dzieci, Władysławą, Antonim i Wincentym, przyjechał do Kalisza. Czasy były niespokojne. Trwała wojna polsko-bolszewicka. Wielonarodowy Mińsk przechodził to w jedne, to w drugie ręce, ale ostatecznie pozostał w granicach Rosji Radzieckiej. Dla wielu rodzin przyszedł czas przełomowych decyzji. Trzeba było na nowo układać sobie życie. W lipcu 1920 r. Raczkowscy znaleźli się nad Prosną.

Kamienica jak hotel
Kilka lat wcześniej w Kaliszu swój interes zaczął rozkręcać piekarz Jan Stankiewicz z Marchwacza. Mózgiem przedsięwzięcia była jego żona Józefa, grająca pierwsze skrzypce w domu i zakładzie. Urodzona w podkaliskim Dobrzecu miała podobno znajomości u samego gubernatora Daragana. Jej zaradności i zmysłowi organizatorskiemu rodzina zawdzięczała finansowe powodzenie. To Józefa miała wybrać najwłaściwsze miejsce na nową piekarnię, blisko głównego traktu, u zbiegu Wrocławskiej z Wiejską (dzisiaj narożny dom Śródmiejska i Pułaskiego 1). Mówią o tym rodzinne wspomnienia (Jacek Wróblewski, „Globtrotter”, Warszawa 2006). Zachowane dokumenty pozwalają doprecyzować, że do Stankiewiczów należały kamienice przy Śródmiejskiej 22 i Pułaskiego 3.Ta ostatnia  ma charakterystyczne  balkonowe wnęki flankowane kolumnami. Naroża fasady zdobią ścianki attykowe stylizowane na renesansowe rozwiązania. Całość została wzięta w cudzysłowie: elementy ze słownika znanych form tutaj grają nowocześnie. Budowa prowadzona według projektów Czesława Jezierskiego rozpoczęła się jesienią 1919 r. Zamawiający Walenty Łyko w tym miejscu wymarzył sobie hotel Belweder. Nowi właściciele posesji – Stankiewicze, byli praktyczniejsi; zmienią przeznaczenie obiektu na kamienicę czynszową. Zniszczone podczas I wojny światowej miasto cierpiało na głód mieszkań. Niezbędne korekty w projekcie naniósł Witold Wardęski, kolejny architekt odbudowującego się Kalisza. 
W tejże kamienicy po latach zamieszkała 5-osobowa rodzina Raczkowskich z Mińska. Dlaczego wybrała Kalisz? Podnoszące się ze zgliszcz miasto mogło obiecywać wiele możliwości, ale przyczyn, w tym najbardziej prozaicznych, nie znamy. Jak wyżywić dzieci? Ojciec miał fach w ręku i zapewne gotówkę niezbędną, aby od czegoś zacząć. Na parterze Pułaskiego 3 po prawej stronie Jerzy założył cukiernię. Aby łatwiej było trafić i zapamiętać, lokal otrzymał kosmopolityczną nazwę – cukiernia George. Zakład rozwijał się razem z domem, który pełnię świetności osiągnął na początku lat 30. 
I jeszcze słowo o przedsiębiorczej Józefie. Żona piekarza Stankiewicza była babką światowej sławy jazzmana Jana Ptaszyna Wróblewskiego, który urodził się na Pułaskiego. 

Niebiański krem
Cukierenka utrzymywała się początkowo tylko ze sprzedaży własnych wyrobów. Prawdopodobnie stał już stoliczek lub dwa, gdzie można było usiąść na ciastko i kawę, której ziarno mielono przy kliencie i parzono w kafeterce, ale najważniejsze była produkcja znajdująca się w piwnicy. – Do pracowni schodziło się po ażurowych kręconych schodach; dla nas, dzieci wtedy, to była niebywała atrakcja. W środku stał długi stół z kamienia do wyrobu ciastek. Piec był wyżej, nad pracownią, na zapleczu.  Pieczenie na ogniu uzyskiwanym z węgla wymagało specjalnych umiejętności, dzisiaj już zapominanych – mówi Beata Wojczak, wnuczka Jerzego.
Do wyposażenia pracowni należały skrzynie na mąkę, szafka do przechowywania masła oraz lodówka wyglądająca jak kolejna szafka. W jej wnętrzu, wybijanym ocynowaną blachą, schładzano produkty za pomocą lodu, którego grube tafle, gdy zima już dobrze trzymała, wydobywano z Prosny. W ten sam sposób radzili sobie wszyscy handlowcy i miejskie lokale. O dostawę „świeżych” zmrożonych brył cały rok dbały wyspecjalizowane w tym fachu firmy. Pierwsza nowoczesna chłodnia w mieście pojawiła się w 1935 r. W kamiennych garach dzieci znajdowały powidła i inne owocowe przetwory potrzebne cukiernikom. Rzędem stały makutry używane do ucierania maku i tablerowania (dokładne wymieszanie składników) cukierków.
Zakład George produkował stefanki, torty i różne ciastka tortowe krojone na nieduże, zgrabne części, eklery, napoleonki, kruche babeczki ze śmietanowym kremem i czekoladki pakowane w firmowe bombonierki. Śmietankowe cukierki w smaku i konsystencji przypominały krówki ciągutki. Specjalnością zakładu był pieczony na rożnie sękacz, zdradzający wschodnie tradycje domu oraz ciastka Sante. Ich niebiański smak tworzyła harmonia owalnych krążków bezy przekładanych wytrawnym kawowym kremem, których brzegi obsypywano mielonymi włoskimi orzechami. Latem można było zamówić lody własnej produkcji; kulki podawane w metalowych, zgrabnych pucharkach na wysmukłych nóżkach wydawały się jeszcze bardziej zimne. Naczynia i sztućce oznaczono stylowym napisem „cukiernia George”.   
W oczach najmłodszych dziadek był sztukmistrzem, bo z własnoręcznie wyrabianej marcepanowej masy wyczarowywał imitacje kory drzew do złudzenie przypominającej prawdziwą.  W okresie wielkanocnym powstawały „święconki” – marcepanowe koszyczki pełne słodkości. Zachwyt wzbudzał także niebieski krem. Jego receptura, pożądana przez innych cukierników międzywojennego Kalisza, należała to najpilniej strzeżonych skarbów wytwórni.
Wszystkie dodatki potrzebne do ciast, jak konfitury, kandyzowane skórki pomarańczy czy anżelikę (kandyzowany arcydzięgiel), Jerzy wytwarzał sam. Owoce i orzechy rosły w niewielkim ogródku przy końcu Pułaskiego (Pułaskiego 22, dzisiaj w tym miejscu stoi blok „Ceramiki”). Między drzewami kręciły się kury, których gdakanie gwarantowało zawsze świeżą dostawę jaj.
Wraz z założycielem pracowało czterech cukierników: syn Antoni oraz Stanisław Kłoczko, Andrzej Kuźnik i Antoni Filipczak.

Z patefonu
W 1925 r., kiedy magistrat wydał przewodnik z okazji Targów Poznańskich, w istocie informator o kaliskich firmach i rzemieślnikach, cukiernia Jerzego Raczkowskiego przy Wiejskiej (później przemianowanej na Pułaskiego) była jedną z 25 podobnych zakładów. Znalazła i utrzymała swoje miejsce, obok najbardziej znanych na rynku lokali Hertza, Mayera, Szauba i Kozłowskiego. Dorzućmy jeszcze popularne cukierki z wytwórni Raucha Solo z ul. Babinej, nazywane przez kaliszan „rauchówkami”.
 W latach 30. do cafe George można było zajrzeć przez kolejną witrynę. Lokal się poszerzył, przybyło stolików, teraz kawę parzono w oddzielnym pokoiku. Czas umilała muzyka płynąca z patefonu lub grana na żywo: po lewej stronie sali dla gości stało pianino.    Kawiarenka była świadkiem wielu nieznaczących i pozornie nieznaczących wydarzeń. W rodzinnych wspomnieniach potomków Jerzego Raczkowskiego zachowała się scena bójki między działaczem ONR a młodym Żydem. W szamotaninie ktoś wyciągnął  nóż, zginął zasztyletowany przeciwnik narodowego radykała.
Jedyna zachowana fotografia wnętrza pochodzi z okresu hitlerowskiej okupacji. Lokal funkcjonował pod oficjalnym kierownictwem wuja Otto  Reske, który przed nowymi władzami mógł udokumentować swoje niemieckie pochodzenie. Między zwykłą krzątaniną ludzi międzywojennego Kalisza a pogrążoną w ciszy, pustą salą ze zdjęcia coś radykalnie się zmieniło. Zaprezentowana w idealnym porządku cukiernia, bardziej przypomina reklamę dziecięcego zestawu „zrób sobie kawiarnię” (stoliczki, krzesełka, kilka wazonów z kwiatami) niż prawdziwe miejsce. Ciepło trzeba sobie dodać przez wpatrywanie się w szczegóły: wytapetowane ściany do jednej trzeciej wysokości pokryte boazerią oraz zakryty metalową osłoną kominek w ścianie. Największy z kilku obrazów to portret Hitlera. Kryształowe lustro, widoczne na wprost, pamiętające II Rzeczpospolitą przetrwa wojnę. Zwierciadło przepadnie dopiero w latach 50., kiedy cukiernia George prowadzona przez Antoniego, syna Jerzego, ostatecznie zostanie zamknięta. Nadejdzie czas nacjonalizacji.  

PS Przedsiębiorczy Kalisz
W kamienicy, a właściwie kamienicach Stankiewiczów i Wróblewskich (zięć Józefy, mecenas Stanisław Wróblewski był znanym działaczem BBWR), mieściły się różne zakłady. Na starym zdjęciu w narożnym lokalu od Śródmiejskiej widać aptekę Bzowskiego. To samo miejsce w latach 30. zajmie sklep wędliniarski Teodora Iwankiewicza, którego wolno identyfikować z ojcem lekarza Stanisława Iwankiewicza, późniejszego rektora Akademii Medycznej we Wrocławiu, autora tomu wspomnień („A było to tak…”, Wrocław 2001). W tym samym czasie na pierwszym piętrze Pułaskiego 3, ponad cafe George, działała wytwórnia gorsetów Jakóba Albersteina... Zakładów, warsztacików, sklepików i hafciarskich fabryk było tutaj mnóstwo. Wiejska, później Pułaskiego, tętniła życiem małej i większej „inicjatywy prywatnej”.

Autorzy dziękują Beacie Wojczak i Krystynie Żyro za udzielone wywiady. 

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do