Reklama

Cały świat naprawia fortepiany w Kaliszu

31/01/2019 00:00

Paul McCartney gra na fortepianie odrestaurowanym w naszym mieście

W bazach internetowych można znaleźć co najmniej kilkanaście firm kaliskich trudniących się restauracją pianin i fortepianów. Gdyby podliczyć ich pracę, okazałoby się, że rocznie w naszym mieście naprawia się tysiące instrumentów dla klientów w Europie i Stanach Zjednoczonych. Od lat potentatami na tym rynku są dwa przedsiębiorstwa: SAP Renovation Sp. z o.o. przy ul. Obozowej i Piano Fiks na dworcu w Nowych Skalmierzycach

Ludzie z branży przyznają: ścieżki w tym biznesie przetarł Krzysztof Fiks. – Gdy zaczynałem, funkcjonowało jeszcze takie pejoratywne określenie „prywaciarz”. To były lata 80., a ja uparłem się, że będę restaurował fortepiany na własną rękę w Polsce – mówi właściciel Piano Fiks.
Do Kalisza przyciągnęła go renoma Technikum Budowy Fortepianów – szkoły, w której wówczas uczył jeszcze Arnold Gustaw III Fibiger, potomek założyciela słynnej fabryki fortepianów i pianin.
– Ci, którzy chcieli poznać ten zawód, tę branżę, dużo mogli się dowiedzieć. Fibiger uczył projektowania. Wiedza, którą miał, wraz z nim odeszła – ocenia Fiks.
Po szkole, wojsku i praktyce w Calisii postanowił spróbować swoich sił na Zachodzie. Szczęśliwie udało mu się dostać paszport; wyjechał do Niemiec. Miał jasno określony cel: chciał rozwijać swoje umiejętności w firmie restaurującej instrumenty. Wracał już z pomysłem na własny biznes. Postanowił sprowadzać do Polski stare fortepiany i tutaj, w kraju, je naprawiać. Prosty plan w rzeczywistości peerelowskiej okazał się kosmicznie trudny do zrealizowania. Brakowało wszystkiego: od pieniędzy do przepisów, które pozwoliłyby urzędnikom wydać prywaciarzowi zezwolenia na transport międzynarodowy. Pierwsze instrumenty Fiks przywoził i odwoził sam rozsypującymi się samochodami. Sam też wraz z kilkoma dobranymi fachowcami w piwnicy pracowali nad restauracjami. 
– Mozolnie zdobywałem to, co najcenniejsze – kontakty – mówi. – Na początku nikt nie chciał powierzyć mi instrumentów, a jak zaczęli dawać, to też musiało boleć. Niejednokrotnie z tamtej strony czułem dziwną mieszankę współczucia, litości, często wyższości. Moją ambicją było, żeby traktowano mnie i moją firmę profesjonalnie. Po latach pracy to się udało.
Firma SAP Renovation Sp. z o.o. jest nieco młodsza, zaczynała już po transformacji ustrojowej, ale jej prezes Paweł Stodulski podobnie wspomina początki: – Pierwszy rok był ciężki. Trudno było przekonać klientów. Wielu z nich trudno było skojarzyć geograficzne położenie Polski; sytuowano nas daleko na północy. Inni po prostu bali się oddawać w nasze ręce instrumenty, często o wspaniałej historii. Ale powolutku, powolutku zdobywaliśmy rynek – opowiada Paweł Stodulski.
Dzisiaj SAP przeprowadza renowacje ok. 700 instrumentów rocznie – tyle fortepianów i pianin z Kalisza jedzie w świat. Są wśród nich egzemplarze, które stoją we francuskich zamkach nad Loarą i te, które służą wybitnym osobowościom ze świata muzyki. Firma przechowuje list od Paula McCartneya, który zapewnia, że świetnie mu się gra na steinwayu restaurowanym w Kaliszu.
Zdecydowana większość tej znakomitej amerykańskiej marki trafia jednak do Piano Fiks. Zakład długi czas działał w Kaliszu, aby w końcu rozwinąć skrzydła w budynku byłego dworca w Nowych Skalmierzycach. Na 3 tys. mkw. restaurowane są tutaj głównie steinwaye. Piano Fiks wyspecjalizowało się przez lata w ich naprawie. Każdy „wypuszczany” egzemplarz szef sprawdza osobiście: zasiada do fortepianu i gra.

Złote rączki 
Krzysztof Fiks wychodzi z założenia, że fachowiec powinien umieć wszystko: – Może nie umieć stroić, ale musi znać każdy element tego fachu; powinien być trochę lakiernikiem, trochę akustykiem, dobrze znać mechanizm. To jest dopiero fachowiec, który może wziąć się do naprawy. Jednocześnie rozbieżność pomiędzy poszczególnymi pracami jest tak ogromna, że aby daną czynność wykonywać dobrze, musieliśmy wprowadzić – jak przy produkcji – specjalizację.
Całe piętro dworca w Nowych Skalmierzycach zostało zamienione w niekończącą się pracownię. Składa się ona z szeregu mniejszych i większych pomieszczeń, ale wszystkie razem są jednym organizmem, połączonym wspólnym korytarzem. Poszczególne działy: obudów, akustyki i korekty klawiatury pracują po to, aby efekt był jak najbardziej zbliżony do ideału.
– Przyuczamy ludzi do wykonywania wąskiego zakresu prac, ale robota musi być wykonana perfekcyjnie – mówi Fiks. Pracy nie przelicza na liczbę naprawionych instrumentów, ale na godziny spędzone przy restauracji; dobra musi trwać 500-600 godzin – trzy miesiące.
Specjalistów nie brakuje także w SAP Renovation. Firma, oprócz restauracji starych egzemplarzy, realizuje pojedyncze ekscentryczne zamówienia. To tutaj wyprodukowano m.in. szklany fortepian, który przed kilkoma laty prezentowano w kaliskiej sali koncertowej PSM I i II st. Niezastąpieni w przywracaniu dawnej świetności wiekowych obudów są Włodzimierz Zalewicz i Wojciech Szuleta. Pana Włodzimierza od dzieciństwa fascynuje snycerka, pan Wojciech specjalizuje się w malowaniu mazerunków (imitacja słojów drewna) i intarsjach. – Nikt nie wie, jak ja to robię – uśmiecha się tajemniczo, pokazując kolejną swoją pracę. Wszystko o fortepianach wie natomiast Sławomir Kit. W firmie jest nazywany „chodzącą encyklopedią”. 

Konkurencja
jest dobra
Szefowie obu firm nie kryją, że są dla siebie konkurencją, jednocześnie mówią o sobie z godnym podziwu szacunkiem. – To nasza konkurencja, ale Piano Fiks było pierwsze i zrobiło dobrą robotę – ocenia Paweł Stodulski. – SAP od samego początku był mocno widoczny, dzięki temu zwrócił uwagę innych na nasz rynek – przyznaje Krzysztof Fiks.
Obu panów łączy coś jeszcze: żal, że Calisia nie jest najlepszą fabryką fortepianów i pianin w naszej części Europy i że prywatyzację w Polsce przeprowadzono tak nieudolnie.

Anna Tabaka
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do