Reklama

Cenzor siedzi w naszej głowie

19/12/2012 12:56

„Plotka” Francisa Vebera w reż. Norberta Rakowskiego jest komedią, ale komedią rozrachunkową. Wystawia nam rachunek za to, do czegośmy doszli, poddając się dyktatowi poprawności politycznej. Śmiejąc się, śmiejemy się sami z siebie. Nie zawsze jest to przyjemne.
Starsi spośród naszych czytelników nazwisko autora kojarzyć mogą z takimi filmami, jak „Tajemniczy blondyn w czarnym bucie” czy „Powrót tajemniczego blondyna”. Veber to sprawny twórca komediowych scenariuszy; niektóre z nich nominowane nawet były do Oscara i Cesara. Z kolei nazwisko reżysera mieliśmy szansę zapamiętać dzięki trzem spektaklom, które zrealizował dla kaliskiego teatru. Pierwszym z nich była „Sztuka” Yasminy Rezy (2003), drugim – „Sinobrody – nadzieja kobiet” Dei Loher (2004), a trzecim – zrealizowany całkiem niedawno, bo w roku 2011, „Napis” Geralda Sibleyrasa. Dość dobrze pamiętam wszystkie trzy, stąd wniosek, że Rakowski nie bierze się za teksty przypadkowe czy takie, które byłyby napisane w sposób zaledwie poprawny. To już jednak bardziej zasługa autorów niż jego. Oddajmy więc głos czwartemu spośród nich: – Uwielbiam ludzi, w których życiu nie ma absolutnie żadnej magii. Sprawiają wrażenie, jakby urodzili się w szarej kołysce i przez całe życie ciągną za sobą tę szarość i nudę. Ich głosy nigdy nie wznoszą się ponad poziom szeptu. Nie są zewnętrznie atrakcyjni, a jednak to właśnie oni potrafią wszystko przetrwać. Ich walka jest wzruszająca, ponieważ jest pełna pokory. Kocham takich szarych ludzików, ponieważ wystarczy, by spłynęło na nich światło słoneczne, a stają się wielcy – wyznaje Francis Veber. Takim właśnie szarym ludzikiem jest Francois Pignon, niepozorny, gamoniowaty i niemłody już księgowy w nowoczesnej, prężnie rozwijającej się firmie. Trochę się w niej zasiedział i zaczął odstawać od rzeczywistości. Dlatego gdy przychodzi do redukcji zatrudnienia, on ma zostać zwolniony jako pierwszy. Cios jest tym bardziej bolesny, że niedługo wcześniej rzuciła go żona, a dorastający syn wyraźnie go lekceważy i nie chce się z nim spotykać. Pignona otacza więc pustka. Chce popełnić samobójstwo, ale czy takiemu nieudacznikowi nagle miałoby się udać akurat to, skoro nie udało się tyle innych rzeczy? Chwile dramatycznych wyborów i wielkich napięć często mają to do siebie, że objawia się w nich Jego Wysokość Przypadek. Przybiera różne formy, ale zawsze odczuwamy go jako „palec boży”. U Pignona takim nagle napotkanym mężem opatrznościowym okazuje się Belone, świeżo upieczony sąsiad. Wpada on na pomysł, że gdyby Pignon był homoseksualistą, ocaliłoby go to przed utratą pracy. Dlaczego by ocaliło? Bo „pedała” trudno ruszyć; w tzw. nowoczesnych społeczeństwach Zachodu stoi za nim lobby gejów i lesbijek, które może sprawę nagłośnić, przedstawiając swojego podopiecznego jako ofiarę szykan. Taka wersja zdarzenia przeciągnęłaby na jego stronę dużą cześć opinii publicznej.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do