
Świadkowie potwierdzają, że na Lisie mordowano i chowano Żołnierzy Wyklętych
Kolejne osoby potwierdzają, że w pierwszych latach po zakończeniu II wojny w Lisie chowano w bezimiennych dołach śmierci żołnierzy antykomunistycznego podziemia. Najstarsi mieszkańcy wioski opowiadają, że nie tylko chowano tutaj zabitych więźniów, ale także zdarzały się przypadki rozstrzeliwania ich na obrzeżach Lisa. W bezimiennej mogile na terenie byłego miejscowego cmentarza spoczywają szczątki rozstrzelanej osoby lub osób
84 – letni mieszkaniec podkaliskiego Lisa jest kolejną osobą, która odpowiedziała na zamieszczoną w „ŻK” publikację, dotycząca poszukiwania miejsc pochówku żołnierzy wyklętych, na których wykonano wyroki śmierci w latach 1946 – 1948. Z analizy dokumentów i zgromadzonych informacji od jeszcze żyjących osób wynika, że najprawdopodobniej zwłoki rozstrzelanego Stanisława Spaleniaka, dowódcy oddziału i jego trzech żołnierzy mogły być zakopane na dziedzińcu kaliskiego więzienia. Drugim prawdopodobnym miejscem może być teren przylegający do cmentarza na Tyńcu (od strony rzeki Swędrni). Pierwszą osobą, która zadzwoniła do redakcji w tej sprawie, był 90 – letni były mieszkaniec Sokołowa, który miał okazję spotkać się Spaleniakiem. Wskazał inne miejsce, gdzie warto byłoby szukać szczątków rozstrzelanych Niezłomnych. Według jego relacji, w tym samym czasie co Spaleniak i jego podwładni został rozstrzelany w kaliskim więzieniu brat Wacława Andrzejewskiego, kolegi z Liskowa. Ten otrzymał pewną informację od funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej, że brata Edwarda pochowano w bezimiennej mogile w Lisie. Wacław pod osłoną nocy pojechał tam w poszukiwaniu zwłok brata. Rozkopał mogiłę, i jak opowiadał, trafił na zwłoki, ale nie był to jego brat. Jednak fakt, że trafił na zwłoki w bezimiennej mogile, wskazuje, że najprawdopodobniej rozstrzelanych żołnierzy wyklętych chowano również w Lisie. Potwierdził to mój kolejny rozmówca, mieszkaniec Lisa, chcący zachować anonimowość. Lis to jego rodzinna miejscowość. Przeżył w niej już ponad 84 lata. Doskonale pamięta wydarzenia, jakie w wiosce i jej okolicy rozgrywały się pod koniec II wojny światowej, a także w pierwszych latach powojennych.
Rozstrzelali
i zakopali na miejscowym cmentarzu
– Któregoś dnia, kiedy wróciłem ze szkoły, wszyscy w domu żyli jednym tematem. Opowiadali, że za dnia w rejon miejscowego cmentarza przyjechali autem mundurowi. Nie było odważnego, który zaryzykowałby podejść bliżej i podejrzeć, co tam robią. Po krótkiej chwili rozległy się strzały. Trochę trwało, nim mundurowi zapakowali się do auta i odjechali. Dopiero wtedy miejscowi próbowali ustalić, co się stało. Okazało się, że za cmentarzem przed małym pagórkiem kogoś zastrzelili. Widziałem je również, bo poszedłem tam z kolegami. Nie wiadomo czy zabili jedną czy też więcej osób, ale na pewno zwłoki zakopano na końcu polskiej części miejscowego cmentarza, bo tego dnia pojawiła się tam świeża i w dodatku bezimienna mogiła – wyjaśniał mój rozmówca. Obecnie po cmentarzu w Lisie nie ma żadnego śladu. Przed wojną mieszkańcy Lisa przynależeli, podobnie jak obecnie, do parafii św. Gotarda na kaliskim Rypinku. Stąd też zmarłych chowano na parafialnym cmentarzu, mieszczącym się do dzisiaj przy ulicy Częstochowskiej. W czasie wojny Niemcy zakazali dokonywania tam pochówków.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie