Reklama

Co nam zostało po modernizmie?

15/10/2008 12:05
Gdyby nie wojna, w kaliskim Parku Miejskim przy ul. Niecałej stałby Dom Kultury i Sztuki im. A. Asnyka, a na pl. Kilińskiego, w miejscu po byłej cerkwi prawosławnej, Dom im. Marszałka Piłsudskiego\"\"

W międzywojniu, okresie wielkich nadziei, radości, ale i nędzy (następstwa kryzysu światowego) Kalisz ambitnie się odbudowywał.  Po konkursach, naradach i konferencjach z udziałem ważnych wówczas architektów ostatecznie zdecydowano się przyjąć wariant stonowany, bezpieczny, stylowy, korespondujący ze starymi tradycjami miasta. Wizytówką tego okresu są gmachy ratusza i teatru, z pewnością do dzisiaj – bez względu na swoją funkcję – najbardziej reprezentacyjne budynki w mieście.
Ale historia mogła się potoczyć zupełnie inaczej. Pierwsza wojna światowa, która zmiotła z powierzchni Europy stary świat (radykalnie zmieniają się mapa geopolityczna, obyczaje, moda, sztuka), przyniosła nieufność do tego, co było, a w konsekwencji doprowadziła do przewrotu estetycznego. Toteż spalony w 1914 r. Kalisz stał przed wielkim wyzwaniem, ale też pokusą. Miasto mogło całkowicie zmienić oblicze. Na szaleństwo jednak sobie nie pozwolono, oszczędnie dozując nowości. Dlatego – na przekór czasom prowadzenia odbudowy – modernizmu w Kaliszu trzeba szukać i to daleko poza centrum. Są to głównie realizacje z lat 30. Z inwestycji państwowych najważniejszy pozostanie Szpital Powszechny im. Przemysława II (ul. Toruńska, projektant W. Borawski). W gmachu Głównej Poczty (autor Julian Puterman-Sadłowski) po przebudowach niestety trudno się już dopatrzeć pierwowzoru. Z Wolicą też kłopot, bo to jednak kawałek od miasta, a do tego budynek był\"\" kończony w latach 50. XX w. Warto jednak przypomnieć, że szpital dla chorych na gruźlicę projektował Witold Wardęski (1888 – 1974), ceniony w międzywojennym Kaliszu architekt, z którym jeszcze się zetkniemy. Biorąc pod uwagę realizacje istniejące, najcelniejsze znaki swojego czasu zostawił Albert Nestrypke, autor m.in. architektonicznej oprawy zegara na Rogatce, własnej willi przy ul. Niecałej 5, współautor domu Kaliskiego Ewangelickiego Towarzystwa Śpiewaczego przy ul. Częstochowskiej, a być może także projektant kamienicy braci Kowalskich przy ul. Śródmiejskiej (słynny kaliski „drapacz chmur” z windą, niestety dzisiaj zaniedbany). Tę pobieżną listę należałoby uzupełnić o kilka innych domów prywatnych oraz… dwie inwestycje, które nigdy nie powstały. Zachowane fotografie projektów intrygują i zastanawiają: co by było gdyby stało się inaczej? Na ile Kalisz by się zmienił, czy charakter miasta odbudowywanego w międzywojniu byłby wówczas bardziej wyczuwalny i oczywisty? 

Dom kultury w parku
„W sobotę odbywało się na Ratuszu [pis. oryg.] posiedzenie Komitetu Uczczenia Adama Asnyka, które prawie całe zeszło na rozpatrywaniu planów przyszłego gmachu pomnika” – donosiła „Gazeta Kaliska” z 25 lutego1938 r. Jak nietrudno zgadnąć, podniosłe zobowiązanie podejmowano w związku z setną rocznicą urodzin poety. Niewiele dni wcześniej ostatecznie zdecydowano, że zamiast tradycyjnego monumentu powstanie budynek mający spełniać rolę domu kultury i sztuki. Z siedmiu wskazanych miejsc dla tego przedsięwzięcia wybrano... ósme – plac „u wylotu parku przy alei wiodącej od starostwa do więzienia” (naprzeciwko domku parkowego, gdzie dzisiaj stoją różane pergole). Z koncepcją nie zgodzili się dwaj architekci – Nestrypke i Wardęski (przewodniczący komisji budowlanej komitetu), ale ich głosy zostały zagłuszone przez resztę członków komitetu. „(…) Piękny pawilon – pomnik ku czci Asnyka stanie właśnie na tle poważnej zieleni barokowych grup wiązów”  – rekapitulowała gazeta. Oprócz niezaprzeczalnej malowniczości i spokoju okolicy brano pod uwagę także względy praktyczne. Otóż plac jako część parku miejskiego należał do magistratu, co obniżało koszty inwestycji. Wstępnie szacowano je na 250 tys. zł. Pieniądze wydawano już wtedy z nadzwyczajną skrupulatnością. O wojnie wprawdzie nikt głośno nie mówił, ale zdawano sobie równocześnie sprawę, że z podobną inwestycją nie ma co liczyć na wsparcie państwa, najważniejszy był przemysł. Co w tej sytuacji? Postanowiono apelować „do ofiarności tych wszystkich, którym nieobce są troski o życie duchowe narodu, którego najszlachetniejszym w czynach i najczystszym w zlotach poetyckich – Synem był Adam Asnyk”. Osiągnięciu celu miały służyć cegiełki rozsyłane przez bezrobotnych pracowników umysłowych.
Kiedy biedzono się nad stroną finansową przedsięwzięcia, trwał konkurs na Dom Kultury i Sztuki im. A. Asnyka. Do realizacji wskazano wyróżnioną przez Stowarzyszenie Architektów Polskich pracę Józefa Kabana (1886 – 1969), znanego ze swoich realizacji w Łodzi. W kaliskim Archiwum Państwowym zachowała się teczka z obliczeniami statystycznymi i samym projektem w opracowaniu Witolda Wardęskiego, sygnowana pod datą 1939 r. Prosta, zdecydowana sylweta gmachu, rozwiązanego horyzontalnie, płaski dach z tarasem, duże, jednolite elewacje bez detalu architektonicznego nie pozostawiają wątpliwości – w parku przy ul. Niecałej (przed wojną B. Pierackiego) miała powstać budowla modernistyczna. W środku zaplanowano połączenie biblioteki z salami wystawienniczymi i działami naukowymi (sztuki, historii, przyrody, pamiątek kaliszan). „Dom Kultury i Sztuki im. A. Asnyka stać się ma ośrodkiem życia kulturalnego całej tej połaci Rzeczypospolitej, która zawsze była najbliższa sercu Wielkiego Kaliszanina” – zapowiadano w apelu do społeczeństwa. Aby słowa tym szybciej urzeczywistnić, już we wrześniu, podczas obchodów setnej rocznicy urodzin poety, kiedy odbył się zjazd wychowanków szkół średnich, wmurowano kamień węgielny pod planowaną budowlę (czy się zachował?). Zrobiono także coś dla ożywienia życia kulturalnego. Wręczono pierwszą nagrodę literacką miasta Kalisza Stefanowi Otwinowskiemu (1910 – 1976), wówczas autorowi powieści „Życie trwa cztery dni”, w której pisarz zawarł opisy miasta swojej młodości.

Dom Marszałka
Minęło zaledwie kilka miesięcy od asnykowskich wydarzeń, gdy Kalisz znowu wziął na siebie duże zobowiązanie. Z propozycją nie do odrzucenia przyjechał do miasta niezwyczajny gość. „W środę na Ratuszu o g. 5 odbyło się posiedzenie, na które osobiście przybył pan premier gen. dywizji Felicjan Sławoj-Składkowski” – z przejęciem relacjonował dziennikarz „Gazety Kaliskiej” 10 lutego 1939 r. Premier chciał, aby w miejscu dawnej cerkwi prawosławnej u zbiegu ówczesnej ul. 6 Sierpnia i pl. św. Józefa powstał „stylowy piękny gmach, który by zasłaniał szczyty dwu kamienic wychodzących na pl. Konstytucji i Kilińskiego”. Miał on służyć Federacji Obrońców Ojczyzny i innym organizacjom paramilitarnym. Propaganda ciągle podtrzymywała wizję państwa niezwyciężonego. Szef rządu zadeklarował też pomoc finansową. Jeśli wierzyć prasie, rajcy w odpowiedzi spontanicznie uradzili, że nowy dom będzie nosił imię Marszałka Piłsudskiego. Imponujące było tempo rozwoju wypadków. Już tego samego wieczora na plac zaczęto zwozić materiały. Kilkanaście dni później pojawił się parkan ogradzający miejsce budowy. Po kolejnych dwóch miesiącach zdecydowano się na koncepcję. Tak jak w przypadku domu kultury, wybrano pracę Józefa Kabana.
Dalsze losy tego przedsięwzięcia giną w powodzi ważniejszych wydarzeń. Nie wiemy, jak gmach miał wyglądać, ale biorąc pod uwagę styl łódzkiego architekta, na pl. Konstytucji z pewnością miał stanąć budynek modernistyczny.

Z perspektywy
Czy dzisiaj cieszylibyśmy się z tych obiektów? Czy by się nam podobały? Czy byłyby powodem do dumy, czy tylko jeszcze jednym utrapieniem, o które trzeba byłoby dbać i remontować? Co dzisiaj mogłoby się w nich mieścić? Przynajmniej jedno nie ulega wątpliwości: lokalizacja domu im. A. Asnyka w Parku Miejskim byłaby co najmniej kontrowersyjna.    

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do