Reklama

Czarownice?

10/04/2022 05:00

W historii Kalisza, jak w dziejach wielu miast, regionów, krajów, oprócz kart chwalebnych i epizodów chlubę przynoszących, są również wypadki bardziej wstydliwe, o których chwalić się raczej nie wypada. Ale przecież i one są również cząstką dziedzictwa kulturowego i dlatego i o nich warto czasami opowiedzieć. Takim epizodem były procesy o czary, których apogeum przypadło w wiekach XVI i XVII, a które zdarzyły się również w Kaliszu i na Ziemi Kaliskiej.

  Wprawdzie czary jako występek potępił już dokument papieski z IX w., nie przewidywał on jednak ani tortur ani poważniejszych sankcji dla osób podejrzanych o te praktyki. Zjawisko prześladowania „czarownic” nasiliło się dopiero w XV w. Dziwne, że czas procesów o czary nadszedł już po – rzekomo ciemnym – średniowieczu, w światłej – jakby nie było  epoce renesansu a potem baroku. Najbardziej wiarygodne dane wskazują, że – począwszy od tego okresu – w Europie miało miejsce ok. 80 tys. procesów o czary z czego 15 tys. zakończyło się wyrokami skazującymi na śmierć. Najwięcej procesów o czary (ok. 20 tys.) miało miejsce w „cywilizowanych” (i „zreformowanych” religijnie) Niemczech, w Polsce statystyki wskazują na liczbę 15 tys. O ile na kontynencie większość posądzanych stanowiły kobiety (75%) o tyle np. w Islandii było ich tylko 10%. Najliczniejsza egzekucja odbyła się w Peney w pobliżu Genewy (w której przecież działał „światły” Kalwin) gdzie w 1545 r. spalono 34 osoby podejrzewane o celowe zarażanie ludzi dżumą. W Polsce pierwsze tego typu zdarzenie miało miejsce w 1511 r. w Chwaliszewie k. Poznania. Przedmiotem przewodu sądowego było rzekome „psucie” piwa przez miejscową dziewczynę.  Zwróćmy uwagę na daty i zauważmy, że było to już po odkryciach Kopernika, po wynalezieniu druku itp. Sądziły, co obala stereotyp  obarczania winą za realizowanie tych haniebnych praktyk wyłącznie Kościoła,  sądy cywilne – świeckie.
„Pionierskim” dziełem w dziedzinie demaskowania „czarownic” była wydana w 1487 r. w Kolonii praca pt. Malleus maleficarum (Młot na czarownice) autorstwa Henryka Kramera i Jakuba Sprengera (choć ten drugi odżegnywał się od współautorstwa). W pierwszej części, w której znalazł się dyskurs o naturze czarów, autorzy konstatują m.in. iż kobiety z powodu słabszej natury i pośledniego intelektu są bardziej podatne na pokusy szatana. Tej słabości (uwaga miłe Panie) doszukiwano się już w samej łacińskiej nazwie kobiety: femina – znaczy mniej wiary (fides fe) – wiara, minus (mina – mniej). W drugiej części „dzieła” autorzy wymieniają formy w jakich zawładnięcie przez diabła może się przejawiać: zamiana w zwierzę, latanie (również na miotłach), wywoływanie burz, lubieżne praktyki – spółkowanie z diabłem i rodzenie czarciego pomiotu itp. Wreszcie część trzecia przynosi „praktyczne wskazówki” postępowania z podejrzanymi. Wprawdzie znalazła się tam sugestia, by eliminować złośliwe oskarżenia, ale…  wśród „instrukcji” zaleca się używania rozpalonego żelaza lub – w poszukiwaniu „znaku” czorta – golenia (bez mydła – żeby bolało) całego ciała podsądnej. 

  Na język polski owe „arcydzieło” zostało wprawdzie przetłumaczone dopiero w 1614 r. (i to tylko druga część), należy jednak sądzić, że z jego przemyśleniami zapoznał się anonimowy autor polskiego „podręcznika” w tym zakresie, wydanej w 1570 r. publikacji „Postępek prawa czartowskiego przeciw narodowi ludzkiemu”.  

  Przyczyną rzucenia podejrzenia były najczęściej nagłe i nie wytłumaczalne choroby zwierząt i ludzi, bywało jednak, że zawiść ludzka lub chęć ukrycia swoich „ciemnych” sprawek (np. też zdrad małżeńskich). Oprócz wymienionych „dowodów” przyczyną rzucenia podejrzenia mogły być nagłe i nie wytłumaczalne lub masowe (epidemie) choroby zwierząt i ludzi, impotencja lub bezpłodność, nieurodzaj, anomalie pogodowe, psucie się żywności, plagi ślimaków i  gąsienic żeby zniszczyły płody pól i lasów. Istotne znaczenie miało zjawisko psychozy tłumu no i – oczywiście – ciemnota. Choć, wydawać by się mogło – wyroki wydawali ludzie bardziej światli. W 1631 r. jezuicki duchowny Fryderyk Spee, który wiele razy był świadkiem stosów napisał, że według niego wszystkie ofiary były niewinne. Nie na wiele się to jednak zdało.

  Podstawowym, stosowanym najczęściej na początku kaźni testem była „próba wody”. Podejrzane spuszczano do wody ale często ich szerokie spódnice ratowały je przed tonięciem, co jednak według sądu świadczyło o ich winie. „Nie tonie – czarownica!”. W Witten w Niemczech atrakcją turystyczną jest Heksenkolk – miejsce na rzeką Ruhrą, w którym pławiono podejrzane. Kolejnym testem bywała też „próba łez” (bywało, że obłąkane ze strachu kobiety nie potrafiły płakać) oraz „próba wagi”. Podsądna ważąca mniej niż 49,5 kg też bywała, właśnie z tego tytułu, uznawana za czarownicę. Szukano też na ciele podsądnej „diabelskiego znamienia” – w każde znalezione znamię – a szukano publicznie i … bardzo wnikliwie – wbijano igłę – jeśli miejsce nakłucia nie bolało albo nie krwawiło, uznawano je za piętno szatana. Czasami kobiety odzierano z szat więc „egzekutorzy”,  ale i gawiedź, mieli dodatkowy bodziec. A po widowisku (…) lud zasię sławiąc sprawiedliwość i mądrość sądu, do domiech z ukontentowaniem szedł.

  W Kaliszu – jeśli nie liczyć zamieszek antyżydowskich z rytualnym podtekstem z 1542 r., pierwszy zanotowany proces o czary odbył się w 1580 r. Oskarżonymi były wędrowne złodziejki i prostytutki Barbara z Radomia, córka Gawła Lemona, oraz Zofia z Łękna. Przyłapano je na kaliskim targu ze zrabowanymi z któregoś kościoła kielichami a dodatkowym dowodem służby czartowi były woreczki z ziołami. Zofii udało się obronić przed zarzutami natomiast Barbarę, którą zmuszono do przyznania się do „winy” (podczas tortur wzywała nawet czarta na pomoc!), skazano na spalenie. 

  Posądzenie o czary nie zawsze musiały się kończyć (choć tak bywało najczęściej) egzekucją. Takie szczęście miały oskarżone w kolejnych kaliskich procesach. Po procesie w 1584 r. uniewinniono Elżbietę z Tyńca. Jej krowy dawały nad wyraz dużo mleka a ponieważ Elżbieta obmywała je czasami w rzece (Swędrni, Prośnie?) coś tam sobie mrucząc pod nosem – oskarżenie było gotowe. W 1587 r. sądzono o czary (choć naprawdę chodziło o kradzież) Małgorzatę a pięć lat później odbył się proces znachorki miejskiej Apolonii Porwitowej z Glinek oskarżonej o żegnanie piwa. Obie panie były z Chmielnika (być może również tam, w pobliżu szubienicy miejskiej „organizowano” stosy), obie uniknęły najwyższego wymiaru kary. Choć w wielu przypadkach i wyrok skazujący na wygnanie z miasta stawał się dla skazanych w pewnym sensie także opłakany w skutkach.

  Bardziej tragiczny finał miały kolejne procesy. W 1613 r. sąd ławników skazuje na spalenie na stosie Dorotę z Siedlikowa, Magdę Młynarkę i Gieruszę Klimerzynę z Kucharek. Zaczęło się od oskarżenia rzuconego przez karczmarza Macieja Gorczycę o psucie przez Dorotę piwa i zauroczanie bydła. Męczona na torturach wymieniła imiona swych kompanek. U tych stwierdzono siniaki na ciele, co miało być dowodem na udział w „ostrych” orgiach seksualnych z diabłem. Oto fragment sprawozdania z przesłuchania jednej z nich, przywiązanej zresztą w czasie przesłuchania do koła tortur: (…) nic nie powiedziała, nie winnam dalibóg nic, już bym powiedziała. Potem milczała, nogami miotając a trzęsąc się. Spuszczona: nie czyniłam niczego z nią, o mój miły gospodynie, cóż ja mam czynić, nie winnam nic, jedno Panu Bogu Wszechmogącemu duszę.(…) o niestetyż nie winnam nic (…) powiedziała, że ta Dorota z młynarką chodziły i czarowały(…) już powiem wszystko, co mię Dorota mówiła. (cytat z ksiąg Miejskich Kaliskich, 1612). 

  W 1616 r. oskarżoną jest znachorka miejska Regina Dereciowa ze Stawiszyna. W ogóle znachorki, wędrowne handlarki, prostytutki i żebraczki były najczęściej podejrzane o czary – dziś powiedzielibyśmy, że były to grupy „wysokiego ryzyka”. Rzecz jasna, znakomita większość tych kobiet była przedstawicielkami najniżej stojących warstw społecznych, bywało też, że wśród oskarżonych były też mieszczki. Wracając do Reginy – sądzona jest za psucie piwa i bydła. Torturowana aż do wyłamywania rąk i przypalania świecami, przyznała się do winy i została skazana na spalenie.

  O czary posądzano też kaliską zielarkę, córkę miejscowego kata. Oby uchronić się przed linczem tłumu wyszła z podpalonego przez tłuszczę domu i przeszła – jak opowiada piękna legenda Eligiusz-Kor Walczaka – nago wśród oniemiałej ciżby a potem, jako brat zakonny – schroniła się u kaliskich Franciszkanów.

  Czasami mógł pomóc wpływowy protektor. Oskarżona przez sąsiada w 1680 r. o podpalenie młyna i „zbicie bydła” Regina Organiścina jest broniona przez niejakiego Jaraczewskiego z Kowalewa tak zaciekle, że ten wpierw nie pozwala strażnikom zabrać podsądnej, a kiedy już doszło do procesu – broni ją aż do wydania uniewinniającego wyroku.
W 1750 r. – a więc już w dobie, jakby nie było – Oświecenia, odbył się ostatni z zanotowanych przez kroniki proces o czary w Kaliszu. Oskarżoną, torturowaną i w końcu spaloną na stosie była Magdalena Klauzyn, pochodząca ze Śląska. Zdarzenia związane było z XVIII-wieczną apteką Jana Chmelika. Zaczęło się niewinnie od nauki niemieckiego udzielanej przez Magdalenę Klauzyn córce byłego burmistrza Wojciecha Obrońskiego. Mieszczanin najpierw zarzucił nauczycielce namówienie wychowanki do podkradania pieniędzy. Kiedy proces nabrał rozpędu, wśród oskarżeń (obok spędzania płodów) pojawiła się sprawa… zaczarowania apteki. Był to zapewne sprytny sposób na wytłumaczenie nieskuteczności, a może nawet szkodliwości leków serwowanych przez aptekarza. A przecież Jan Chmelik, wkrótce burmistrz miasta (1779 r.), nie należał do ludzi ciemnych. Kaliski sąd wójtowski pod przewodnictwem Jana Millera i instygatora Narczyńskiego poddał oskarżoną torturom. Biedaczka oczywiście „dobrowolnie” przyznała się do wszystkich zarzutów, w tym do zaczarowania apteki. Na takie dictum na mocy wyroku biedną Klauzynównę spalono na stosie.

  Wykorzystałem m.in. fragmenty publikacji p. Baranowskiego: Najdawniejsze procesy czarownic w Kaliszu oraz tekstów zacnego duetu Tabaka&Błachowicz z „Życia Kalisza”.
Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do