Reklama

Czyżby koniec ery dożywotnich włodarzy miast i gmin?

25/01/2017 11:28

Kilka dni temu Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, zapowiedział zmiany w ordynacji wyborczej. Przezroczyste urny, kamery w każdej komisji, które na bieżąco będą przekazywały obraz w Internecie, obowiązek liczenia głosów przez wszystkich członków komisji, zmiany sposobu drukowania i czasu przechowywania kart wyborczych – to niektóre z zapowiadanych zmian. Najbardziej rewolucyjnym, budzącym wiele emocji, jest pomysł wprowadzenia kadencyjności dla wójtów gmin, burmistrzów i prezydentów miast. Gdyby ta zasada znalazła się w znowelizowanej ustawie, 1567 (63% ogółu) włodarzy gmin nie mogłoby kandydować w najbliższych wyborach. W powiecie kaliskim spośród 10 prawo kandydowania zachowałoby tylko trzech aktualnych włodarzy.

Według wstępnej propozycji wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mogliby sprawować urząd przez dwie 5-letnie kadencje, czyli rok dłużej niż obecnie. W tej chwili nie ma żadnych ograniczeń i wielu włodarzy piastuje urząd przez wiele kadencji. Nie brakuje takich, którzy czynią to od początku Polski samorządowej. Dla przykładu – w Gliwicach prezydent rządzi nieprzerwanie od 21 lat, a w Puławach od 20. Burmistrz Gołdapi i 27 innych czynią to już szóstą kadencję, podobnie jak 170 wójtów. Rekordziści są także w powiecie kaliskim. Od 1990 roku nieprzerwanie wójtami są Józef Podłużny (gm. Godziesze Wielkie) oraz Jerzy Matuszewski (gm. Mycielin). Nie brakuje przypadków, że podczas kolejnych wyborów „zasiedziali” wójtowie nie mają kontrkandydatów. Oznacza to, że mogą rządzić dożywotnio, a na pewno do emerytury. Taka sytuacja miała miejsce także podczas ostatnich wyborów w powiecie kaliskim, np. w gminach Lisków, Brzeziny, Blizanów. Włodarze, mimo że są organem wykonawczym rad gmin i miast, mają ogromny wpływ na mieszkańców i samych radnych. Nie bez przyczyny utarło się powiedzenie „radni bezradni”. Niejednokrotnie, a raczej najczęściej, pełnią rolę maszynek do głosowania nad propozycjami wypracowanymi przez włodarzy. Do tak karykaturalnej roli rajcy dali sprowadzić się wójtom.

Jak zdobyć 1200 głosów by wygrać wybory?
 Z przeprowadzonych badań wynika, że w gminach liczących 5 tys. mieszkańców wójt decyduje o obsadzeniu 300 etatów. To miejsca pracy w urzędzie gminy, spółkach, instytucjach podległych urzędowi, w szkołach (nauczyciele i dyrektorzy). Przy założeniu, że każda z tych osób funkcjonuje w czteroosobowej rodzinie, daje to wójtowi już ok. 1200 głosów podczas wyborów. A przecież można zmobilizować również członków dalszej rodziny. Wójtowi pozostaje tylko „ przekonać” ich do swojej kandydatury. W gminach o wspomnianej liczbie mieszkańców do wyborów chodzi około 2000 osób, a więc 1200 głosów daje pewne zwycięstwo. Zdaniem zwolenników kadencyjności ograniczenie sprawowania władzy do 10 lat to wystarczający czas, by włodarz zrealizował swoją wizję rozwoju gminy. Równocześnie ograniczeniu uległyby negatywne zjawiska, np. nepotyzm. Za kadencyjnością opowiada się nie tylko PiS. Podobnego zdania są stowarzyszenie Kukiz’15 i .Nowoczesna.

Uwolnić wójta
Przeprowadzone w ubiegłym tygodniu badania opinii publicznej zlecone przez jedną telewizji uwidoczniły, że za kadencyjnością opowiada się zdecydowana większość respondentów (67%). Jeszcze wyższy odsetek (77,9%) odnotowano podczas badań internetowych przeprowadzonych w przez Towarzystwo Kulturalne „Echo Pyzdr”. Stowarzyszenie to już w 2009 roku rozpoczęło ogólnopolską akcję „Uwolnić wójta”, której celem jest wprowadzenie kadencyjności dla włodarzy gmin. – Projekt „Uwolnić wójta” nie zrodził się przypadkowo. Zamysł, jak i jego realizacja to efekt naszej wiedzy, doświadczeń wynikających ze „współpracy” naszej organizacji pozarządowej z włodarzami gmin i miast, a także głębokiego przekonania, że kadencyjność zdecydowanie korzystnie wpłynęłaby na działalność lokalnych samorządów. Brak kadencyjności doprowadził w gminach do powstania swoistej pustki intelektualnej, skutkującej tym, że nie ma nowych kandydatów na wójtów. W wielu przypadkach „starzy” wójtowie, chcąc pozbyć się konkurentów, potrafili bardzo uprzykrzyć im życie, a nawet członkom ich rodzin. Szykanowano ich, tracili pracę. Wielu musiało opuścić gminę, a ci, którzy pozostali, raz na zawsze zostali „wyleczeni” z wyborczego konkurowania ze „starym” wójtem. Niejednokrotnie skutkowało to tym, że w kolejnych wyborach na karcie do głosowania widniało już tylko nazwisko dotychczasowego wójta. Takie działania doprowadziły wręcz do spustoszenia elit, szczególnie w małych społecznościach. O przypadkach nepotyzmu, nadużywania władzy i innych nieprawidłowościach, a nawet przestępstwach popełnianych przez włodarzy, co rusz informują media. Nie twierdzę, że wszystkim można przypisać złe rzeczy. Ale prawdą jest, że po dwóch kadencjach dla większości bycie wójtem przestaje być służbą i misją, a staje się zwykłą pracą i stąd będą podejmować działania, by najlepiej dotrwać do emerytury. Popatrzmy na wysokość ich pensji, które często są wyższe od uposażenia prezydentów miast czy ministrów. Zawsze będzie istniało ryzyko, czy nowy wójt będzie lepszy, ale z drugiej strony: ilu obecnie jest kiepskich i czy ten stan rzeczy ma trwać? Nowe osoby to włodarze mający czyste konto, będący bez powiązań, wnoszący nową myśl i inne spojrzenie na rozwiązanie problemów gminy. Im więcej ludzi przejdzie przez samorządy, dotyczy to także radnych, tym wyższa będzie odpowiedzialność za realizację zadań lokalnych społeczności i myślenie kategoriami dobra ogółu, a nie własnego. Dwie kadencje – to czas na tyle krótki, że ustępujący włodarze nie zapomną tego, co robili wcześniej. Z powodzeniem będą mogli powrócić do wcześniej wykonywanego zawodu i nie głosić, że po trzech czy czterech kadencjach dysponują już takim doświadczeniem, że mogą tylko być wójtami. Mądrością kolejnych włodarzy powinno być umiejętne korzystanie z doświadczenia i wiedzy poprzedników – stwierdziła Wiesława Kowalska, prezes Towarzystwa Kulturalnego „Echo Pyzdr”, Społecznik Roku tygodnika „Newsweek Polska”.
 Za kadencyjnością opowiedziało się także 28 spośród 30 przypadkowo pytanych mieszkańców powiatu kaliskiego. Przy tym jak z rękawa sypali przykładami, które ich zdaniem przemawiają za kadencyjnością. Dwóch pozostałych odpowiedziało, że na ten temat nie mają zdania. Inne były wyniki rozmów z osobami pracującymi w jednym z urzędów gminy i instytucjach podległych wójtowi. Pięć z dziesięciu osób zdecydowanie było przeciwnych kadencyjności, trzech stwierdziło, że raczej są przeciwko, bo mogą stracić pracę, dwóch było za.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    da - niezalogowany 2017-01-28 11:10:47

    genialne!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    E-wunio - niezalogowany 2017-01-25 17:55:16

    NARESZCIE ODERWIĄ ICH OD KORYTA . UTWORZYLI SOBIE PRYWATNE FOLWARKI , KOSZTEM SPOŁECZEŃSTWA . DOSTAWALI SIĘ NA TRONY , NA ZASADZIE ---COŚ ZA COŚ ---- ZA GŁOSY , OFEROWALI CIEPŁE POSADKI , UKŁADY , WYGODY . TO SAMO NARESZCIE DOPADNIE ---PREZYDENTÓW MIAST ----MÓWIŁAM , ŻE WAS W KOŃCU PODLICZYMY i WYRZUCIMY !

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do