Reklama

Dawny przemysł w Kaliszu

28/10/2023 06:00

Powyborczy pył bitewny powoli opada – pora więc wziąć się do pracy. Takiej  pozytywistycznej w charakterze – solidnej roboty. Niech kręcą się koła zamachowe i śmigła wiatraków, dudnią maszyny, grają krosna, stukają młoty. Jednym słowem niech zagra fortissimo muzyka fabryk. W tym – jak dawniej – kaliskich fabryk. Właśnie – jak dawniej. Dzisiaj proponuję kolejny – i już ostatni – odcinek wspomnień o kaliskim przemyśle sprzed wieku, czasem nawet dwóch wieków. 
Co jakiś czas, w kilkunastu odsłonach, przez ponad dwa lata wędrowaliśmy przez kolejne dzielnice Kalisza by przypomnieć o istniejących tam onegdaj dużych, średnich a czasem małych fabrykach, fabryczkach i warsztatach, w których kaliscy biznesmeni próbowali ubijać interesy a lud pracujący miasta i (okolicznych) wsi zarabiać na życie. Jednym słowem – produkowano dobra rozmaite. Dzisiaj, na zakończenie, zajrzyjmy jeszcze do tych kwartałów miasta, w których „w temacie” jeszcze nie byliśmy, a których opisane zjawisko również miało miejsce.  
Zacznijmy od zakątków położonych w okolicy ulicy Handlowej i nieco „powyżej” niej. To stare dzielnice Czaszki i Wydory a opisane historie działy się, mniej więcej, przed wiekiem.  I tak przy samej Handlowej, w miejscu gdzie dziś kaganek oświaty płonie w „metalówce”, znajdowała się onegdaj duża miejska betoniarnia miejska. Na prostopadłej do niej ulicy Nowolipowej (po wojnie Buczka, dziś, na powrót – Legionów) działo się ciut więcej. Pod 27 prosperowała Wytwórnia Karoserii Samochodowych Dawida Fiszera, mniej więcej w miejscu gdzie Lipowa spotykała się z… Nowolipową (czyli Legionów – tam dziś mamy wieżowiec WSK) funkcjonował duży skład warszawskiego piwa pana Habersbusha, a jeszcze wyżej, niemal tam gdzie „nasza” ulica dochodziła do (dzisiejszej) Górnośląskiej, funkcjonowała Mydlarnia Nathana Beatusa. Nieco w bok, przy Ostrowskiej mielił mąkę młyn Kowalskich. Nieco więcej – dla przypomnienia – o tych gentelmanach żydowskiego (nazwisko może zmylić) pochodzenia. Tak jak dzisiaj wielu dzisiejszych przedsiębiorców, dorobiwszy się  w innych dziedzinach gospodarki (w tym przypadku na rzeczonych młynach) biznesmeni poszli w, nazwijmy to, deweloperkę. Pobudowali pierwszy w Kaliszu, jak go byśmy dziś  nazwali – apartamentowiec. Tak, to znany nam „dom Kowalskiego” (ściślej – winno więc być Kowalskich) przy Śródmiejskiej. Epatujący luksusem od ekskluzywnych sklepów na parterze poprzez windę z kryształowymi szybkami, luksusową armaturę w łazienkach po taras widokowy przy ostatniej kondygnacji. Ciekawe, ile panowie Kowalscy liczyli sobie za metr kwadratowy ale – kto bogatemu zabroni. Na pewno nie biedowali, czego dowodem jest fakt, że jeden z nich dysponował tak „wypasionym” samochodem, że władze miasta chcąc godnie ugościć odwiedzającego Kalisz marszałka Piłsudskiego wypożyczyli owego Rolls-Royce`a ponoć właśnie od Kowalskich.
No, ale miało być o przemyśle. O firmach z Górnośląskiej pisaliśmy już w lutym, zatem nie udajemy się w stronę tamtej ulicy a wracamy do centrum. Przystanek – dla odpoczynku i zdrowia (nawet jeśli tężnie są już wyłączone) w Parku Przyjaźni. Ponad 11 ha park tworzony był w wyniku rekultywacji istniejących tu glinianek od 1975 r. choć projekty utworzenia tu parku istniały już po I wojnie, mieli je też Niemcy w czasie okupacji. „Glinianki”, prowadząca dziś do parku ulica Cegielniana – jak nic była tu pewnie cegielnia. I rzeczywiście – była. I to spora, zwana czasem, od nazwy dzielnicy – cegielnią „Czaszki”. Była własnością pana Stanisława Młodeckiego. Funkcjonowała jeszcze przed I wojną aż po międzywojnie. Pozostałością po niej jest bodaj pięć stawów stanowiących dzisiaj jedną z ozdób i atrakcji Parku Przyjaźni. I jeszcze refleksja przy okazji – kaliskie cegielnie z lat 20. XX w. nie mogły – niestety – narzekać na brak popytu (niestety – bo ów popyt wynikał z konieczności odbudowy miasta po barbarzyńskim zniszczeniu Kalisza przez Niemców w 1914 r.) a mimo to ceny cegieł i innych ich wyrobów były na przykład wówczas istotnie niższe niż w Warszawie. Czy wynikało to z równie sporej podaży i konkurencji w tej dziedzinie – w Kaliszu funkcjonowało wtedy kilkanaście cegielni – czy może, w co chciałbym wierzyć – z obywatelskiej postawy właścicieli, którzy ponad chęć zysku wyżej stawiali pragnienie przywrócenia blasku ich miastu?
Z próbą rozstrzygnięcia tej kwestii  ruszamy w stronę centrum miasta. Mijamy Nowy Świat gdzie pod 26 od 1908 r. produkowano kieraty, młockarnie i sieczkarnie i kolejne ulice, gdzie  – zwłaszcza w okolicach Fabrycznej – przemysł aż huczał. Ale o tym już pisałem. Ale spoglądam na plan Kalisza i widzę jeszcze dwa „niezagospodarowane” w naszym temacie obszary. 
Nie mówiliśmy jeszcze o firmach funkcjonujących w okolicach Złotego Rogu. Najbardziej znanym z nich był oczywiście zlokalizowany przy dzisiejszej Mostowej browar Weigtów. Nieprzypadkowe było miejsce, w którym zlokalizowano zakład. W wiekach „późnośrednich” stały tam młyny, z których jeden przygotowywał słód z pszenicy i jęczmienia. Powstały browar początkowo prowadzili Daniel i Gustaw Weigtowie, w 2 poł. XIX w. przeszedł w ręce Karola Weigta. Składał się on m.in. z  magazynu jęczmienia i chmielarni, warzelni, suszarni, chłodni piwa itd. Przedsiębiorstwo zatrudniało 30-35 pracowników, jego produkcja w 1874 r. warta była ok. 85 tys. rubli. 
Kolejnym właścicielem browaru był Wiktor Weigt.  Przed wybuchem I wojny browar wciąż należał do najprężniejszych przedsiębiorstw w mieście, o czym mogą świadczyć duże reklamy zamieszczane w lokalnych gazetach i kalendarzach. Wojna zamknęła okres świetności zakładu. 
Wprawdzie kolejny z rodu – Karol w 1925 r. otrzymał pozwolenie na ponowne uruchomienie browaru, ale było ono obłożone wieloma zastrzeżeniami i kosztownymi w realizacji warunkami, w efekcie rodzina pozbywa się wątpliwego interesu. W 1930 r. zakład został wydzierżawiony Stanisławowi Czerepakowi i Konstantemu Obliczowi i funkcjonował jako Browar Kaliski i Słodownia [i] wytwórnia wód gazowych i lemoniad. Degradacja obiektów postępowała jednak nadal a po II wojnie na terenie browaru znalazła się już siedziba spółdzielni ogrodniczej a obecnie parking. Kolejne zakłady z okolicy, o których chyba jeszcze nie wspomniałem, to farbiarnia Schnerra i zakłady lniarskie Ruderischa. 
I wreszcie Rynek i odchodzące od niego uliczki. Otóż uwijali się tam u Hinza (pod 30)  budowniczy i stroiciele fortepianów, warsztaty z tej branży były też nieopodal – firma „Bracia Betting” z Sukienniczej otrzymała nawet  złoty medal za fortepian na wystawie w Antwerpii ale przecież i instrumenty produkowane przez Lindemanna na św. Stanisława były równie dobre. 
Wracamy na sam Rynek. Budynek na rogu z Piekarską – po dawnej bursie Karnkowskiego – w 1 połowie XIX w. próbowali do celów przemysłowych przystosować najpierw Mayer później Przechadzki (ten z narożnika Babinej). Obaj panowie wstawili tam maszyny włókiennicze ale – co tu dużo mówić – kokosów na tym nie zrobili i interesu szybko się pozbyli. Za to w międzywojniu – wtedy rynek nosił nazwę Placu 11 Listopada – zrobiło się słodko. Pod 17 filię swojej fabryki Cukrów i Czekolady (główna siedziba na Pułaskiego 12) miał pan Wojtulewicz a tuż obok owiane legendą cukierki produkował (i sprzedawał) Sz. A. Rauch i S-wie. No a pod 9 bracia Alberstein prowadzili Wytwórnię  Gorsetów i Biustonoszy oraz bielizny dla niemowląt.
Z okolic Rynku jeszcze nie uciekniemy bo oto przy Rzeźniczej tuż pod okiem (a raczej nosami – zapachy z takiej firmy kusiły powonienie) siedziby władz miasta i szacownych okołorynkowych kamienic znalazła się  słynna Parowa Fabryka Biszkoptów i Pierników. Kazimierz Mystkowski – bo to jego kojarzymy z tą firmą – odkupił w 1892 r, niemrawy zakład od Dariusza Dobrowolskiego, wkrótce firmę rozbudował (nawiasem – ze złamaniem przepisów zakazujących stawiania obiektów przemysłowych w centrum miasta. ale był w zarządzie miasta a nawet posłem, więc…), w czasie okupacji kierował nią Niemiec z Rygi, w 1945 r. wróciła do rodziny – syna Kazimierza Tadeusza. W 1950 przejęta przez Przymusowy Zarząd Państwowy została Fabryką Pieczywa Cukierniczego „Kaliszanka”. Ta w 1963 r. przeniosła się do nowego zakładu na Majkowskiej, o  dawnej lokalizacji i przy okazji świetności firmy długo jeszcze świadczył komin (kilka lat temu na szczęście skrócony o połowę). Dzisiaj produkty Kaliszanki (obecnie już Grupy Colian) można kupić choćby w sklepach „Społem”, której to firmy kaliska siedziba znalazła się właśnie na Rzeźniczej. 
Nieopodal, na rogu Sukienniczej i Browarnej koronki i hafty produkował przed ponad wiekiem I. Krauze, w kronikach znalazłem też Fryderyka Krauze, produkującego muśliny i satyny – czyżby to był ten sam gentelman?  No i jeszcze kawałek dalej, między Mariańską a Sukienniczą rozpościerało się drukarsko-wydawnicze imperium Hindemithów a już bliżej parku (i zakola Prosny) na Łaziennej Godfried Traugott Goerne założył wcześniej (początek XIX w.) garbarnię – ale chyba o tym już pisaliśmy. Pisaliśmy także o tym, że, jak na ironię, nie ma chyba żadnych wzmianek o browarach (nie licząc tych chałupniczych) z ulicy Browarnej były za to takowe (aż trzy) na Piekarskiej. I – już na zakończenie – zajrzyjmy na drugą stronę Rynku. Na Targowej 9 niewielką fabrykę firanek miał pan Lewkowicz a na Piskorzewskiej 2 znalazła się Fabryka Wód Mineralnych i Sztucznych Zdrój. 
Pora podsumować. Z dokumentów wynika, że w kwestii istnienia przemysłu Kalisz nie miał się czego wstydzić. Gwałtowny rozwój w tej dziedzinie miał miejsce oczywiście po utworzeniu Królestwa Kongresowego ale i wiek później było zupełnie nieźle. W 1889 – w Kaliszu funkcjonowało: 12 fabryk haftów i koronek, 2 odlewnie żeliwa, 2 fabryki fortepianów, 2 browary, 6 garbarni, 2 fabryki lalek, 2 młyny, 2 fabryki pończoch, 4 drukarnie, a także gazownia, fabryka tasiemek oraz fabryka sukna. A na progu XX w. (1901) – 6 fabryk koronek, 3 fortepianów, 4 drukarnie, 2 odlewnie, fabryka zabawek, 4  garbarnie, 2 narzędzi rolniczych, fabryka sukna, fabryka tasiemek, 2 asfaltu, posadzek, browar parowy. W 1909 było 116 zakładów w tym 63 włókiennicze, 52 haftów i koronek 15 – metalowy, 10 – drukarni i introligatorni, 8 ceramicznych i budowlanych, 6 spożywczych, 4 – produkujące fortepiany i 3 garbarnie. Potem przyszła wojna i bezprecedensowe zniszczenie miasta ale już w drugiej połowie 1921 roku z 692 przedwojennych zakładów przemysłowych, czynnych było 547, czyli około 80%. 
W naszych wędrówkach wspomnieliśmy łącznie o około połowie z nich, na więcej nie pozwalają redakcyjne ograniczenia rozmiarów tekstu oraz mój brak pewności co do lokalizacji niektórych fabryk (choćby koronek Hermana Górnego, igieł i szpilek Józefa Flato, odzieży i rękawiczek Grünfelda, pończoch Rawickiego czy jeszcze wielu innych). Ale i tak skala ukazanego w naszym ośmioodcinkowym serialu zjawiska doskonale obrazuje przemysłowe tradycje naszego miasta.

Piotr Sobolewski

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do