Reklama

Delicje i franciszkanki

31/01/2019 00:00
Gdzie w Kaliszu stał klasztor franciszkanek? Tam, gdzie kaplica grecka, przy dawnych jatkach rzeźniczych. Większości z nas podobne wskazówki nic nie powiedzą. Dopiero patrząc na nazwę ulicy, przy której dzisiaj funkcjonują Delicje, można wnioskować, że jesteśmy pod właściwym adresem

Widok dzisiejszego pl. św. Stanisława, graniczącego z ul. Rzeźniczą, wprawia w zakłopotanie (foto 1). Bo co to właściwie jest i w jaki sposób „wygospodarowano” ten kawałek parkingu w centrum miasta? Po prawej dominująca nad całością ceglana bryła kościoła franciszkanów, po lewej, niemal dolepione do prezbiterium świątyni, zabudowania, których funkcji i architektury dzisiaj ledwo można się domyślić. Kropkę nad „i” stawiają wątpliwej urody kominy, jak niepotrzebne tyki wbite w krajobraz. Ot i zagadka: skąd tu się wzięły w sąsiedztwie średniowiecznego kościoła? I drugie pytanie, niespodziewanie mocno połączone z poprzednim: skąd w samym centrum miasta wzięły się parterowe zabudowania Delicji?

Panny od św. Klary
Początek zabudowy tego kwartału jest mocno związany z dziejami kaliskich franciszkanek, od imienia swej założycielki zwanych też klaryskami. Choć, podobnie jak bliźniaczy zakon męski, zgromadzenie powstało na początku XIII w., do naszego miasta panny przybyły dopiero kilka stuleci później. Sprowadził je z Krakowa w 1618 r. Ferdynand Wilczek, gwardian kaliskich franciszkanów, na prośbę Katarzyny Sulimowskiej. Dobrodziejka, sama czując powołanie do życia zakonnego, oddała klaryskom mały domek i plac w pobliżu starego klasztoru braci mniejszych, gdzieś w okolicach zbiegu obecnych ul. Rzeźniczej i św. Stanisława. Powstały w tym miejscu skromny kościółek nosił wezwanie Ofiarowania Matki Boskiej. Zakon powoli się jednak bogacił. Jeszcze w XVII w. za czasów ksieni Marcjanny Boguckiej postawiono murowany refektarz i oficyny. Majątkiem na początku następnego stulecia opiekowało się 16 sióstr. Z czasem obiektów, budyneczków mniejszych i większych, murowanych i drewnianych, przybywało. Dobra sióstr obejmowały wówczas mniej więcej obszar obecnego Społem. Można sobie jedynie wyobrazić ten dziwny konglomerat dachów i daszków, bez ładu i składu „pozlepiany” w jeden przyklasztorny organizm.
Czas nie okazał się dla klarysek łaskawy. Wielki pożar Kalisza z 1792 r. strawił także nieruchomości franciszkanek. Czy mniszki podniosły się po pożodze? Źródła nie dają pewności. Pewnym jest natomiast, że trzynaście lat później władze pruskie sekularyzowały zakon, panny przewieziono do Śremu, a w ich dawnych celach urządzono więzienie i wojskowy lazaret. Od tego momentu rozpoczyna się nowy rozdział tej części miasta.

Coś dla duszy,
coś dla ciała
Właścicielem dóbr poklasztornych została Komisja Wyznań Religijnych Królestwa Polskiego. Jej decyzją dawny kościół franciszkanek wraz z refektarzem przekazano kaliskim Grekom na kaplicę pw. św. Atanazego (ryc. 1). Przy świątyni, w miejscu obecnego ogródka letniego Delicji, powstał dom prawosławnego proboszcza nowej parafii. Kościółek przy ul. św. Stanisława nosił numer 167, dom przy ul. Rzeźniczej numer 3.
Inne zabudowania poklasztorne przechodziły różne koleje losu. Na pewno mieściły m.in. jatki rzeźnicze, zaznaczone na mapie miasta z 1820 r. Wiemy też, że opuszczone przez klaryski nieruchomości kupuje od komisji przedsiębiorczy rajca miejski Hilary Radzik i dalej nimi handluje. W 1835 r. jatki rzeźnicze zostają zamienione na kramiki z pieczywem. Prawdopodobnie z tego właśnie okresu pochodzi ich klasycyzująca fasada w doryckim porządku, znana ze starej fotografii (foto 2). Rzut oka na zdjęcie nie myli: tak wyglądał budynek dzisiejszych Delicji przed 1914 r. 
Tymczasem kaplica grecka przy Rzeźniczej nie działała długo. Już kilkanaście lat po poświęceniu przeniesiono ją do sali musztry kadetów (dzisiejsze Centrum Kultury i Sztuki). Opuszczony obiekt podzielił los innych, które przestają być społeczeństwu potrzebne – został rozebrany. Odtąd o historii tego miejsca przypominał jedynie dawny dom proboszcza. Po rozbudowie obiekt służył dalej, ale już jako prywatna kamienica.
W tej samej okolicy – na ziemi, gdzie niegdyś stały zabudowania klasztoru franciszkanek – znamienitą Fabrykę Parową Pierników i Biszkoptów lokuje Kazimierz Mystkowski. Zakład poświęcono 15 grudnia 1900 r. Ważnym znakiem przemian, jakie zaszły w tej części miasta, stały się  kominy fabryki. I jej nie ominęła tragedia 1914 r. Przedsiębiorstwo, jak całe śródmieście, pochłonął ogień. Odbudowa zakładu, pospieszna i realizowana najtańszym kosztem, wzbudzała kontrowersje. Najzwyczajniej w świecie uproszczona do granic dobrego smaku architektura nie podobała się kaliszanom. Wtedy także zamurowano urokliwe arkady dawnych jatek. Spaloną kamienicę, kryjącą mury prawosławnej proboszczówki, rozebrano. Pozostał pusty plac, dzisiaj zajmowany przez część parkingu.

Co o tym myślisz?
Jak dzisiaj patrzymy na Delicje i towarzyszące im budynki? Ile zachowało się w nich uroku dawnych epok, ile zwyczajnej szpetoty, wyrastającej z wielokrotnych przebudów? Już w 1975 r. zastanawiano się, czy nie wyburzyć starych obiektów. Razem tworzą przecież coś na kształt „gargamela” w środku miasta. Argumentowano, że niszcząc stare zabudowania, odsłoni się widok na jedne z najcenniejszych w Polsce, trzynastowieczne maswerki w prezbiterium kościoła franciszkanów. Z drugiej strony to właśnie społemowskie Delicje – jak wskazuje ich historia – prawdopodobnie kryją relikty dawnego klasztoru klarysek. Dysponując taką wiedzą, warto wracać do pytania: jak mógłby wyglądać ten kwartał Kalisza po sensownej, poprzedzonej archeologicznymi badaniami restauracji? Gdyby tak przynajmniej pokusić się o rekonstrukcję stylowych arkad dawnych jatek miejskich...

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do