Reklama

Do trzech razy sztuka

14/11/2007 12:11

Droga Leszka Aleksandrzaka do mandatu poselskiego

Rok temu wydawało się, że kariera Leszka Aleksandrzaka powoli gaśnie – po rodzinnej tragedii przyszły przegrane wybory samorządowe. Po ośmiu latach Aleksandrzak musiał opuścić gabinet starosty kaliskiego. Ale podniósł się

Zwolennicy i przeciwnicy Leszka Aleksandrzaka są zgodni co do jednego: ma wyjątkowo silną osobowość. – Potrafi narzucić swój tok myślenia i sprawia, że wszyscy się z nim zgadzają – mówią ludzie, którzy znają byłego starostę kaliskiego, a dzisiaj posła Aleksandrzaka.

Gracz na politycznej szachownicy
O tym, że Leszek Aleksandrzak jest wytrawnym graczem politycznym, można się było przekonać już w 1998 r. Właśnie wtedy wchodził w życie nowy podział administracyjny kraju i reaktywowano powiaty. Zgodnie z ordynacją wyborczą starostę wybierała Rada Powiatu. – Wydawało się, że murowanym kandydatem jest Sylwiusz Jakubowski – mówi jeden z prawicowych działaczy partyjnych, proszący o zachowanie anonimowości. – Jakubowski był pewien do tego stopnia, że zorganizował nawet bankiet na tę okoliczność. Ale wtedy okazało się, że Leszka nie można lekceważyć. Udało mu się zebrać większość i to on został pierwszym starostą kaliskim. A Sylwek Jakubowski siłą rzeczy musiał się znaleźć w roli czołowego radnego opozycyjnego i głównego krytyka Aleksandrzaka.
Nowy starosta kaliski musiał zorganizować pracę urzędu. Na mocy porozumienia z koalicjantami z PSL-u wicestarostą kaliskim został Józef Racki. – Współpraca przebiegała płynnie, nie było zgrzytów, nie było konfliktów, ale jest to głównie zasługą Leszka – dodaje jeden z bliskich współpracowników posła Aleksandrzaka. – On narzucał swój styl pracy wszystkim, on chciał za wszystko odpowiadać, dzięki czemu nigdy nie dochodziło w koalicji do pęknięć. Cieszył się sporym autorytetem.
W 2001 r. Leszek Aleksandrzak postanowił pierwszy raz wystartować w wyborach parlamentarnych. – To była pierwsza poważna kampania wyborcza szefa i mimo niezłego wyniku (uzyskał wówczas 6.948 głosów) pozostał pewien niedosyt. Nie można jednak zapominać, że kandydował z dziesiątej pozycji, a konkurentów w ramach tego samego ugrupowania miał bardzo groźnych: Wagner, Woźny, Szynalska, Hayn – to przecież znane nazwiska. Tylko Wagner ,,brał’’ u nas 40 tys. głosów. Dzisiaj z perspektywy czasu uważam, że było to dobre przetarcie przed kolejnymi wyborami.
Rok później kolejne wybory – tym razem samorządowe. Leszek Aleksandrzak kandyduje do Rady Powiatu, mandat oczywiście zdobywa i kolejny raz udaje mu się ułożyć koalicję z PSL-em. Tym razem jego zastępcą zostaje Sławomir Czapski.
– Z jednej strony następna kadencja starosty kaliskiego była łatwiejsza, ale z drugiej trzeba było uważać, żeby nie popaść w rutynę – wspomina Grzegorz Jurek, były rzecznik prasowy starosty Leszka Aleksandrzaka. – Na pewno nie trzeba było organizować pracy urzędu, jak miało to miejsce w 1998 i 1999 r. Starosta nie potrzebował również czasu na wdrożenie się. Dla większości pracowników Starostwa Powiatowego wybory były niezauważalne. W zasadzie nie zmieniło się nic, poza wicestarostą i przewodniczącym Rady Powiatu.
Kadencja upływała bez konfliktów, ale... zbliżały się kolejne wybory parlamentarne. Tym razem starosta kaliski kandydował z czwartego miejsca. Mimo że na liście SLD pierwszy raz nie było „spadochroniarzy”, o mandat było bardzo trudno – Sojusz nie miał dobrych notowań po okresie rządów Leszka Millera i Marka Belki. Dodatkowo pierwszy raz lewica poszła do wyborów rozproszona – z jednej strony SLD, a z drugiej SdPl i UP

Więcej w Życiu Kalisza

Jakub Banasiak
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do