Reklama

Dom jak półkotapczan

16/10/2022 04:00

Funkcja w roli głównej – pierwsze przykazanie bloków z drugiej połowy XX wieku. Ale w dekalogu projektów popularnych szeregowców, mrówkowców, punktowców i wysokościowców, znajdziemy też manifest formy. Choć to manifest nie tak oczywisty jak w przypadku kamienic. Dziś spacer po osiedlach z imionami wybitnych polskich literatów – Asnyka, Dąbrowskiej, Konopnickiej, oraz szybkie wizyty w centrum gdzie również zobaczyć możemy „maszynki do mieszkania” 

 M2 w wielkiej płycie jest teraz trendy. Druga młodość bloków o PRL-owskim rodowodzie to już zjawisko ogólnopolskie. Choć przybiera nieco odmienne formy w zależności od miasta w którym te budynki się znajdują. Odpowiedniki „kostek gierkowskich” w miastach – prostopadłościenne bloki i wieżowce, nie tyle uzupełniły metropolitarne panoramy, ale również na przykładzie wielu ośrodków miejskich – zbudowały je na nowo. Na nowo definiując często tożsamość danego miasta. Tak było chociażby na przykładzie Katowic, których nowe centrum miasta miało być zarazem centrum potężnej konurbacji śląskiej. I dlatego też, w zagłębiu polskiego węgla, socjalistyczne wieżowce z dużą łatwością zastąpiły dawne dzielnice burżuazyjne. 

Nie tylko cztery alternatywy
Jeszcze przed Kalińcem i osiedlem XXV lecia PRL w Kaliszu, na dosłownie kilka lat architekturę socjalistyczną ubrano w narodowe formy. Choć ta – a mowa o socrealizmie – praktycznie ominęła nasze miasto. Z pewnymi jednak wyjątkami. Osiedle bloków im. Juliana Marchlewskiego, to przeskalowane na grunt kaliski i uszczuplone stylistycznie, warszawskie MDM – Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa. Kalisza wówczas, czyli na początku lat 50. XX wieku ani nie było stać na coś spektakularnego, ani też nie było jakichś wielkich ku takim budowlanym zrywom powodów. Miasto – uznajmy to – było wtedy bardzo prowincjonalne. Zespół trzech 4-kondygnacyjnych bloków wybudowanych pomiędzy ulicą Bankową i Wałem Staromiejskim, wraz z „zespołem wspierającym” – nieruchomościami przy Wale Staromiejskim w stronę ulicy Częstochowskiej, to budownictwo mocno osadzone w historycznych formach, z charakterystycznymi dla śródmieścia Kalisza – czerwonymi dachami z dachówką kładzioną w łuskę –  szacunek dla starszego budownictwa przy alei Wolności i kamienic wokół ratusza. 

Po budowaniu w rejonie ulicy Bankowej, przyszła kolej na pierwsze powojenne modernistyczne (uwolnione od historycznych konotacji) osiedle. Był nim Kaliniec. Zupełna nowość w zabudowie Kalisza zdobywała wielką popularność, a zachwytów – za pośrednictwem prasy – nie brakowało. „Słoneczne dzielnice” były cudownym kontrastem dla już wtedy rozpadających się przedwojennych kamienic. „Osiedle przy ulicy Górnośląskiej staje się na oczach mieszkańców Kalisza coraz piękniejsze” – pisano. Na przełomie lat 60. i 70. na „nowoczesności” w rodzimym wydaniu nie pozostawiono już suchej nitki: „(…) wykorzystując przykład Kalisza, można by napisać niejeden krytyczny artykuł zwłaszcza zaś o osiedlach mieszkaniowych, których „stypizowana” architektura wszystkim dostatecznie doskwiera, aby nie mówić o irytacji (…). Nowe dzielnice Kalisza należą do najpaskudniej zaprojektowanych pośród miast tej wielkości”. 
Po Kalińcu, fabryką kurzu stały się praktycznie całe zachodnie dzielnice Kalisza. Budowano bardzo dużo – coraz częściej niestety niedbale przy pomocy półśrodków. Bez poszanowania międzynarodowej wykładni o budownictwie (w tym mieszkaniowym) – czyli Karty Ateńskiej. Kuriozalne wady bloków dostarczyły tematów licznym komediom. „Bareizacja” życia w domach z betonu, czyli w słynnej wielkiej płycie, prócz dostarczenia uśmiechu na twarzach jej lokatorów z powodu licznych niedoskonałości, przyczyniła się również do wykształcenia depresyjnej atmosfery życia w blokowiskach. Łatkę tę przyszyto bardzo szybko kilku znacznych rozmiarów zespołom budynków – pomiędzy ulicami: Serbinowską i Podmiejską, Adama Asnyka, 3 Maja, przy Widoku i alei Wojska Polskiego. Rozpędzony w rozwoju Kalisz – zasługa odzyskania statutu miasta wojewódzkiego – budował się wówczas głównie z gotowych prefabrykatów produkowanych przy alei Wojska Polskiego w tzw. Fabryce Domów. 

Choć nowe wznoszono ze starymi problemami – fatalną termoizolacją, wypaczonymi instalacjami grzewczymi i wodnymi oraz błagającą o litość wykończeniówką wewnątrz mieszkań, raz jeszcze przed końcem PRL, sięgnięto po wielką płytę, choć już wtedy – w latach 80. kojarzyła się pejoratywnie. Blok 1b przy ul. Podmiejskiej 34 – był tym pierwszym. Swoje klucze do mieszkań, 19 stycznia 1980 roku otrzymało 60 lokatorów. W sumie, w latach 1980-1989 wybudowano na Dobrzecu 2935 mieszkań w ramach osiedla Dobrzec – Wschód (najstarszej część tutejszego wielkiego zespołu zabudowy wielorodzinnej), składającej się z 10-piętrowych segmentowców. Zespół domów z Dobrzeca zaprojektowany został przez zespół architektów Marka Czuryło, Andrzeja Maleszki i Mariana Urbańskiego. To zarys kreacji powojennego postmodernizmu w służbie mieszkaniówki w Kaliszu. Przechodząc od ogółu do szczegółu, zajrzyjmy na inne ulice i przyjrzyjmy się tym budynkom wnikliwiej.

Wizyta u dentysty wskazana
Moderna w PRL, miała jeszcze jedno zadanie. Zabudować to, czego nie udało się zabudować w poprzednich latach. Z największą ochotą – miejsca renomowane, tym chętniej po sąsiedzku klasycznych przykładów architektury. A jak pokaże kolejny przykład – wręcz ikonicznych. Taki był plan na Złoty Róg. Między mostami: Kamiennym i Reformackim, planowano wznieść 10-piętrowy wieżowiec Orbisu. Odwaga i ekstrawagancja? Być może również, ale przede wszystkim wyraz kultury budowlanej i dalekie echo postulatów Le Corbusiera, który z niekrytą satysfakcją żenił nowe ze starym. Bez oszukiwania widza, bez zacierania wieku. Choć ostatecznie Złoty Róg pozostał szczerbaty, i funkcjonuje w takim wyrazie po dziś dzień, to dentysta-urbanista popisał się gdzie indziej. I to przykład warty wskazania, także z uwagi na dobry rezultat niedawnych prac remontowych przy nim. Numer 1 przy ulicy Sukienniczej to najlepsza postpeerelowska plomba w obrębie historycznego miasta lokacyjnego. Zgrabna, purystyczna – czysta forma modernistyczna. 5 kondygnacji „jedynki” versus 4 kondygnacje jej sąsiadek – kamienic z lat 20. XX wieku, to oczywiście efekt socjalistycznych miar dla idealnych mieszkań dla ludu i zmniejszenia wysokości pomieszczeń. Blok przy Sukienniczej dumnie prezentuje swój nowocześnie skrojony garnitur – regularny rytm poziomych okien, poziomy linearyzm fasady podkreślony odcinkowymi gzymsami, i żartobliwe w opinii wielu balkony w typie francuskim – czyli otwierane drzwi balustradą. Kontrast w szeregu pierzei jest wyraźny ale nie powinien on przeszkadzać. Spieszę z wyjaśnieniem dlaczego. Przydatna będzie refleksja nad wartościowym dla historii sztuki manifestem nowoczesnego budownictwa którego ojcem jest wspomniany Le Corbusier. Kulturalny kontrast w wydaniu kaliskim przy ulicy Sukienniczej to manifestacja funkcji mieszkań – przestrzeni dla komfortowego życia. A czym ów komfort określano stawiając piętra „jedynki” naprzeciw kościoła Garnizonowego? Dobrze doświetlonymi przez duże okna wnętrzami, łatwymi w ogrzaniu (stosunkowo niskie mieszkania) przy pomocy centralnego ogrzewania, przestronnym rozkładzie pomieszczeń, bezdyskusyjnej dostępności do łazienki i kuchni oraz subtelnym dekorze – lastrykowych klatkach schodowych – łatwych w myciu i rzadko wymagających prac remontowych. Fasada o dobrych proporcjach i zrównaną z kamienicami wysokością, to oddanie szacunku dla zabytkowej przestrzeni dookoła. Dziś kamienica, świeżo po remoncie elewacji prezentuje się niezwykle korzystnie. Jest wygodnym do życia „M”, kompaktowy jak półkotapczan, który w żadnym sensie nie zagraca przestrzeni pokoju i psuje się niezwykle rzadko. Prosta, szlachetna forma jasnej elewacji (tu miejsce na pochwałę dla przemyślanego projektu) to dobry przykład dla innych maszynek do mieszkania, które czekają na remont i zmianę dyskotekowego makijażu tynków.
Mateusz Halak

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do