
Nie wiemy, czy była to ostatnia z willi zburzonych na terenie dzisiejszego osiedla Adama Asnyka, ale na pewno jedna z tych, które najmocniej zapisały się w pamięci. „Była piękna” – powtarzają kaliszanie. Należała do rodziny znanego kamieniarza Alfreda Fiebigera
W tym miejscu, przed czte-
roma wysokościowcami osiedla Asnyka, wzdłuż ul. Górnośląskiej rozciąga się parking. Pan Edmund Fiebiger, wnuk Alfreda, domniemywa, że tam, gdzie dzisiaj można znaleźć niewielkie obniżenie chodnika wprost na ulicę, prowadziło wejście do domu dziadka. Tak podpowiada mu pamięć – obrazy wywołane z czasów, kiedy był małym, kilkuletnim chłopcem. Dom, wzorem najlepszych rodzinnych firm, stanowił centrum świata, którego granice wyznaczał płot z drewnianych sztachet. Postawiono je niedługo przed wojną, wymieniając stare ogrodzenie. Od strony Górnośląskiej parkan liczył 200 mb. W latach 60. XX w. dzikie wino pnące się po sztachetach stworzyło kurtynę, zza której trudno było zobaczyć tamten dom. Ale dzieci chętnie zaglądały na drugą stronę. Cała okolica była wtedy jeszcze pełna takich „dziwnych” starych willi i „tajemniczych” ogrodów. Ludzie patrzyli zaciekawieni. Już niedługo miało się to zmienić – horyzont przesłoniły bloki z wielkiej płyty.
Alfred miał trzech synów, z których drugi – jego imiennik – zapisał się w historii lokalnego ruchu oporu II wojny światowej. W Kaliszu o tym wiemy, ale na opak – źle rozpoznajemy osoby.
Rodzinna firma
Od willi w dół teren zajął zakład kamieniarski, dalej w stronę Asnyka i ku Dworcowej rozkwitał ogród Fiebigera. Firma prosperowała na kaliskim rynku od 1905 r. Początkowo działała w Alei Józefiny 15, czyli w kamienicy (podwórzu?) z pierwszym miejskim kinem (Oaza). Warsztat podejmował się wszelkich robót, od wyposażenia łazienek i kuchni (blaty, płyty pod umywalki) po krzyże i kraty. Jego specjalnością były „nagrobki, płyty i roboty budowlane, o pięknej politurze, z czarnego i różnokolorowego szwedzkiego granitu”. Do dzisiaj najtrwalsze okazały się nagrobki. Sygnaturę z nazwiskiem A. Fiebiger można jeszcze znaleźć na trzech cmentarzach z zabytkowego zespołu przy rogatce. Powołany do wojska w czasie I wojny światowej Alfred walczył na froncie francuskim. W jego zakładzie z nakazu niemieckich władz wykonywano krzyże i kamienne poduszki dla nagrobków cmentarza majkowskiego.
Fach kamieniarz odziedziczył po ojcu Auguście. Rodzina pochodziła z Sulechowa (niem. Züllichau, do 1945 Brandenburgia), gdzie 7 grudnia 1878 r. na świat przyszedł Paweł Ryszard Alfred (później miał używać tego ostatniego imienia). Kolejnym miastem zawodowego spełnienia okazała się Łódź. Stąd Alfred na początku XX w. przyjechał do Kalisza. Dlatego w jego najwcześniejszych reklamach zamieszczanych w lokalnej gazecie pojawia się informacja o łódzkiej filii.
Firma zmieniała adresy. W prasowym anonsie występuje jeszcze Aleja Józefiny, na pieczątce w teczce dokumentów przechowywanych w Archiwum Państwowym Parowa Fabryka Wyrobów z Granitu i Marmuru i Piaskowca mieści się przy ul. Wrocławskiej, następnie przy Górnośląskiej (Tutaj pod różnymi numerami, co zapewne było związane z inwestycjami w tej części miasta – nowej dzielnicy przemysłowo-mieszkaniowej).
Ostatni przedwojenny rozdział rozpoczął się w sierpniu 1930 r., kiedy Fiebiger zgłosił do wydziału przemysłowego starostwa „petycję” (podanie) o udzielenie pozwolenia na budowę warsztatu kamieniarskiego i dwóch garażów na posesji własnej przy ul. Górnośląskiej 66. Obszerna willa w tym miejscu stała już od maja 1923 r. Krótko przed wybuchem wojny Alfred zdążył jeszcze postawić nowe ogrodzenie (urzędnicy nalegali na siatkę, on miał przygotowane deski). W sierpniu 1939 r. rzemieślnik przygotowywał się do rozbudowy fabryki – chciał dobudować szlifiernię.
Z ojcem pracowało dwóch synów: najstarszy Eitel Adolf (ur. 1905) i najmłodszy Ryszard Artur (u. 1912) – obydwóch widać na jubileuszowym tableau. Ryszard prowadził betoniarnię, sąsiadującą z kamieniarską fabryką. Co robił w tym czasie Alfred Erwin (ur. 1906)? Wiadomo, że ożenił się z Marią Andrzejewską, córką znanego rzeźnika z Ostrowa Wlkp. Został architektem. Podobno uczestniczył w pracach przy budowie kaliskiego teatru (rok ukończenia wnętrz – 1936).
Alfred
Nadchodząca wojna podzieliła rodzinę. Jak wielu kaliszan pochodzenia niemieckiego Fiebigerowie podpisali volkslistę. Można było to zrobić z przekonania, dla uniknięcia represji, ale także dla działalności konspiracyjnej. W ten sposób swoje niemieckie korzenie wykorzystała grupa osób, sądzona w czasie pokazowego procesu przeprowadzonego w mieście nad Prosną w grudniu 1944 r. z udziałem Artura Greisera, namiestnika III Rzeszy w Kraju Warty. Byli wśród nich m.in. Emil Fulde, który broniąc się przed wcieleniem do Wermachtu, obciął sobie palce dłoni, Alfred Nowacki, właściciel zakładu w Winiarach, Elwira Fibiger, córka właściciela fabryki pianin i fortepianów oraz Alfred Fiebiger. W większości opracowań Elwira i Alfred są łączeni jako siostra i brat. – To nie była ta sama rodzina – podkreśla Edmund Fiebiger. – To był mój stryj, któremu w ostatniej chwili zamieniono wyrok na dożywocie. Alfred trafił do więzienia Waldheim koło Drezna.
Z AK-owców aresztowanych w marcu 1944 r. dwie osoby otrzymały karę więzienia, dwie zostały uniewinnione. Nie było wśród nich Alfreda, który w bliżej nieznanych okolicznościach trafił do Waldheim. – Mój stryj przeżył wojnę. Umarł z powodu zawału serca w 1974 r., w czasie powrotu z zagranicznej wycieczki – stwierdza pan Edmund.
Po wojnie Alfred mieszkał na Śląsku, gdzie brał udział m.in. przy powstawaniu Tychów. Został pochowany w Ostrowie Wlkp. na parafialnym cmentarzu katolickim przy ul. Limanowskiego.
Nagrobek
Jedziemy do Ostrowa. W polu nagrobnym rodziny Andrzejewskich przy głównej alei na prostej kamiennej tablicy czytelny napis wskazuje miejsce pochówku Alfreda (zm. 05.07. 1974) i jego żony Marii (zm. 02. 05. 2009).
Dlaczego przez lata popełnialiśmy błąd, łącząc Alfreda i Elwirę, wydaje się oczywiste – nazwiska brzmiały identycznie. – Nasze rodziny nie były spokrewnione. Różnie zapisywaliśmy nazwisko. My zostawiliśmy literkę „e” przed spółgłoską „b”, której Fibigerowie od pianin już nie używali. Pamiętam spotkania z panem Gustawem Arnoldem III przed kaplicą ewangelicką w Kaliszu. Ja, mały chłopiec, stałem z moim ojcem Eitlem Adolfem – przypomina sobie pan Edmund. Gustaw Arnold III (1912 – 1989), brat Elwiry, brał udział w kampanii wrześniowej; z pola walki trafił do oflagu. Na rodzinnym nagrobku twórców najsłynniejszej kaliskiej fabryki pianin (cmentarz ewangelicki) wspólną tablicą upamiętniono Elwirę (ur. 1916) i jej mamę Wandę (ur. 1885). Kobiety zginęły w odstępie kilku dni, pierwsza w lesie skarszewskim. Pod ich nazwiskami widnieje napis: „Zginęły śmiercią męczeńską”.
Jak w powieści
Zastanawia, dlaczego w gazecie z okresu okupacji „Ostdeutsche Beobachter” z 19 grudnia 1944 r. przy nazwisku Alfreda figuruje słowo kaufman (kupiec)? Jego nazwisko i Elwiry Niemcy zapisywali tak samo: Fiebiger. Pismo skrupulatnie podawało listy skazanych „przestępców” politycznych z krótkim uzasadnieniem wyroku. Na pomocne w tej sprawie dokumenty nie natrafił także Arkadiusz Pacholski, którego najnowsza książka pt. „Niemra” ukaże się jesienią. Powieść jest osnuta wokół dramatycznych wątków kaliskiej okupacji. – Zebrałem spory materiał dokumentacyjny. Sprawy zdekonspirowanej siatki AK, osób niemieckiego pochodzenia zaangażowanych w działalność podziemną na rzecz państwa polskiego oraz rozstrzelania w lasku skarszewskim 19 stycznia 1944 r. były szeroko opisywane przez niemiecką prasę, ale o uwolnieniu Alfreda Fiebigera nic nie wiem. Nie natrafiłem na takie materiały – mówi kaliski pisarz.
Dzikie wino
Willa Fiebigerów przy ul. Górnośląskiej trwała do początków lat 80. XX w. Dzikie wino wraz z ogrodzeniem przestało istnieć wcześniej. Dom miał zostać zaadaptowany na przedszkole; plan zmieniono i do jego środka zaczęto wnosić meble dla Ośrodka Badań i Kontroli Środowiska, ale ostatecznie zdecydowano, że remont się nie opłaca. Wydano polecenie zburzenia. Zrobiło się nowocześnie.
Autorzy składają serdeczne podziękowania panu Edmundowi Fiebigerowi za poświęcony im czas, wspomnienia i fotografie z domowego archiwum.
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie