
Czego uczą nas wandale, czyli kilka refleksji przed 1 listopada
Za chwilę kolejna kwesta na rzecz ratowania zabytkowych nekropolii przy Rogatce. Ile dzięki niej zyskamy, zobaczymy z perspektywy dziesięcioleci. Po ostatniej, niestety głośnej, dewastacji na cmentarzu prawosławnym, jedno wiemy na pewno: wandale są szybsi i osiągają bardziej spektakularne „wyniki”. A nam nadal brakuje kompleksowego systemu ochrony wspólnego dziedzictwa kaliszan. Żadne nowości. W tym punkcie tkwimy od lat. Patowa sytuacja.
Widziana z tej perspektywy kwesta staje się przede wszystkim głosem społecznego zaangażowanie i oporu przeciwko chuligaństwu – nikt przy zdrowych zmysłach nie myśli, że samą zbiórką złotówek do puszek uda się „ochronić cmentarze”. Głośno i wyraźnie – NIE UDA SIĘ. Bez naprawdę dużych pieniędzy (których na razie nie potrafimy zdobyć), bez kreatywności i odwagi w działaniu – nie uda się. Same chęci to jednak za mało. Zabytki są jak harde, inteligentne panienki, które trudno zdobyć. Wymagają błyskotliwości i nakładów finansowych, ale kto potem powie, że się nie opłacało?
Zbiórka jest i pozostanie znakiem, że coś jest dla nas ważne, że opowiadamy się za pewnymi wartościami, że protestujemy, że o coś w końcu nam chodzi. Być może o powodzeniu operacji pod kryptonimem „chronimy zabytkowe cmentarze” ostatecznie zadecyduje nadzwyczajnie szczęśliwy zbieg okoliczności, uśmiech losu… Ale kto jeszcze dzisiaj wierzy w bajki? Być może to kwestia priorytetów albo odpowiedzi na pytanie, czym w istocie jest dla nas dzisiaj wielokulturowość: a) wartością, b) dziwotworem z przeszłości, c) nie wiem, co z tym fantem zrobić.
Szukając szczerej odpowiedzi, zapraszamy na fotograficzny spacer po zabytkowych cmentarzach Rogatki. Tym razem zwracamy uwagę na epitafia. Dla badaczy nagrobkowe inskrypcje są źródłem wiedzy o przeszłości miasta: pochowanych osobach, dawnych urzędowych funkcjach, zawodach, zmieniającej się mentalności, poglądach, przemianach gustów estetycznych. Zwyczajny przechodzień wszystko to razem zobaczy równocześnie w jednej refleksji, że „kiedyś było inaczej”; usłyszy słowa żalu, szacunku, rozpaczy, odczyta wyznania wiary. Nie konserwowane, ryte w kamieniu napisy niestety też znikają, kruszą się, odpadają – wbrew pozorom nie są wiecznotrwałe. Niektóre epitafia – odczytywane jeszcze kilka lat temu – dzisiaj są w o wiele gorszym stanie. Tym bardziej warto się przy nich zatrzymać.
Nie kieruje nami nostalgia, ale świadomość, że każde zdjęcie jest dokumentem – zapisem stanu w danym czasie. Po latach ta sama fotografia może się okazać bezcennym obrazem – źródłem informacji.
Dla wielu, bardzo wielu mieszkańców naszego miasta to jednak sprawy ważne, co świetnie pokazało zainteresowanie ostatnim już w tym sezonie petetekowskim Kaliszobraniem (brawa za cykl), tym razem przeprowadzonym na cmentarzu katolickim.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie