Reklama

Fenomen Drugiej Rzeczpospolitej

10/11/2015 11:18

Jeśli tracimy wiarę w powodzenie zmian w Polsce, warto przyjrzeć się, z jakimi problemami musieli zmierzyć się nasi przodkowie u zarania niepodległości

Listopad 1918 roku. Po 123 latach niewoli Polska wraca na mapę Europy. Na ulicach polskich miast, miasteczek i wsi nieopisany entuzjazm i radość z odzyskanej niepodległości. Wczorajsze zniechęcenie, marazm, apatia, niewiara nie istnieją. „Trzeba było żyć w tamtych dniach pamiętnych, aby pojąć, aby zrozumieć ten entuzjazm, tę radość” – mówił naoczny świadek tamtych dni, profesor Janusz Pajewski. A Jędrzej Moraczewski, pierwszy premier Odrodzonej Rzeczpospolitej, zanotował: „Kto tych krótkich dni nie przeżył, kto nie szalał z radości w tym czasie wraz z całym narodem, ten nie dozna w swym życiu najwyższej radości. Cztery pokolenia nadaremnie na tę chwilę czekały, piąte doczekało. Od rana do wieczora gromadziły się tłumy na rynkach miast; robotnik, urzędnik porzucał pracę, chłop porzucał rolę i leciał do miasta, na rynek, dowiedzieć się, przekonać się, zobaczyć wojsko polskie, polskie napisy, orły na urzędach, rozczulano się na widok kolejarzy, ba – na widok polskich policjantów i żandarmów”.
Radość i entuzjazm zrozumiałe, ale skala zadań, jakie stanęły przed młodym państwem, wydawała się ponad wszelkie siły.

Wyspa otoczona przez wrogów
Kraj po niszczycielskiej wielkiej wojnie był doszczętnie zrujnowany – zniszczonych zostało prawie 2 mln budynków, a 5 milionów osób było bez dachu nad głową. Bez własnego przemysłu, dróg i kolei. W każdej z trzech dzielnic inne pieniądze, różne kodeksy karne i cywilne, systemy społeczne i gospodarcze, inna mentalność. Handel pozbawiony rynków zbytu, brak fachowców, administracji, brak żywności, pusty skarb państwa. Jakakolwiek działalność gospodarcza wydawała się niemożliwa. Zamarła wymiana handlowa z zagranicą – Czechami, Litwą i pogrążoną w rewolucyjnym chaosie Rosją, dotąd największym kooperantem Królestwa. Nie istniała wymiana handlowa z Niemcami, które prowadziły z Polską wojny celne, licząc, że w ten sposób doprowadzą do rychłego upadku „bękarta traktatu wersalskiego”. Nie rozwijały się fabryki Górnego Śląska i Łodzi, których właściciele, przeważnie Niemcy, czekali na rezultaty niemiecko-polskiej wojny celnej. Nie sprzyjała nam sytuacja międzynarodowa. Polska była jak wyspa otoczona przez morze wrogów, jak „dom, którego ściany paliły się ze wszystkich czterech stron jednocześnie. Toczyliśmy walki z Niemcami o Poznańskie, Pomorze, Warmię i Śląsk; z Ukraińcami o Lwów; z Rosjanami i Litwinami o Wilno; z Czechami o Śląsk Cieszyński. U samego zarania niepodległości musieliśmy stawić czoła nawale bolszewickiej ze wschodu” – wyliczył Jan Nowak-Jeziorański.
Prawie jedna trzecia populacji Polski to mniejszości narodowe, z których dużą część  trudno było zakwalifikować do grona naszych przyjaciół. Wrogo usposobiona była opinia międzynarodowa i rządy wielu państw. Niemiecka propaganda przedstawiała Polskę jako państwo sezonowe („saisonstaadt”), licząc dni do jej upadku. Przywódca bolszewików przekonywał, że „Polska niepodległa stanowi zło i jest niebezpieczna dla Rosji”, ale Rosja zawsze może tu liczyć na Niemcy, które „nienawidzą Polski i w każdej chwili będą z nami współdziałać, by ją zdławić” („Wprost”, D. Baliszewski „Dwie niepodległości”, nr 23, 2004 r.).
Natomiast Czesi blokowali transporty z bronią dla polskiej armii zmagającej się z bolszewikami. Klinicznie nienawidził Polski brytyjski premier Lloyd George – rzecznik interesów Niemiec i Rosji, który szkodził Polsce jak tylko mógł. Istniało wiele powodów, aby II Rzeczpospolita się nie odrodziła. Stało się jednak inaczej.

Jak Feniks
W niecały rok niemal z niczego stworzono Wojsko Polskie zdolne pokonać bolszewickie hordy, obronić niepodległość własną i całej Europy. Odpowiedzią na wojnę celną wydaną Polsce przez Niemców była budowa portu w Gdyni – od podstaw, w szczerym polu – który w ciągu zaledwie kilkunastu lat stał się największym portem na Bałtyku. „W 1924 roku do miniaturowej przystani zawinęło zaledwie 29 statków, a port przeładował 10.167 ton towarów. W 1932 roku do Gdyni wpłynęło 3610 jednostek z sześcioma milionami ton towarów. To oznaczało, że prześcignęliśmy Amsterdam, Havre, Boredeaux, Bremę, Szczecin, Sztokholm i – co najważniejsze – Gdańsk” – podkreśla D. Baliszewski.
Po trzech latach Polska miała już ustawę zasadniczą – konstytucję marcową. W ciągu pięciu lat zdołała ogarnąć chaos ekonomiczny i dokonać wielkiej reformy monetarnej. Również kilka lat wystarczyło, aby zreformować sądownictwo i szkolnictwo. Nie sposób nie wspomnieć o rozwoju przemysłu, dróg i kolei, której ówczesna punktualność stała się przysłowiowa, czy osiągnięć polskiej myśli technicznej. W dwudziestoleciu międzywojennym Polska produkowała jedne z najlepszych lokomotyw na świecie, cieszące się uznaniem myśliwce PZL-P 11, bombowce PZL 37 „Łoś” czy znane z trwałości i niezawodności samochody CWS. Polskie uniwersytety w Krakowie, Warszawie, Wilnie i Lwowie cieszyły się zasłużoną sławą w Europie, a lwowskiej szkoły matematycznej zazdrościł nam cały świat. Pracę obliczoną na wiele pokoleń Polacy wykonali w kilkanaście lat. Jedenaście lat po odzyskaniu niepodległości Stanisław Thugutt  tak scharakteryzował ten okres: „Budowano państwo w szczerym polu, bez skarbu, bez wojska, z administracją w znacznej mierze amatorską, ze straszliwym brzemieniem zniszczenia wojennego, ciemnoty i braku umiejętności”.

A my co osiągnęliśmy?
Początki kształtowania się niepodległego bytu II Rzeczpospolitej mimowolnie przywodzą na myśl początki III RP, budzą chęć porównań i analogii.
W 1989 roku Polska była krajem jednolitym pod względem narodowościowym, z rozbudowaną administracją, rozwiniętą infrastrukturą drogową i kolejową, dobrze rozwiniętą siecią szkół podstawowych, średnich i wyższych, czyli bez problemu analfabetyzmu. Mieliśmy kodeks karny i cywilny, 400-tysięczną armię. Przemysł był co prawda przestarzały i niewydolny, ale stanowił całkiem dobrze rozwiniętą bazę do przebudowy państwa. Innymi słowy – w porównaniu z II RP sytuacja wręcz komfortowa. A co nam udało się „osiągnąć”?
Wynoszący ok. biliona złotych dług publiczny, z tendencją stale rosnącą. Za bezcen oddaliśmy większość gałęzi przemysłu: huty, cementownie, cegielnie, cukrownie, zakłady celulozowe, przemysł motoryzacyjny, maszynowy etc. Na życzenie Brukseli, a właściwie Berlina, pogrzebaliśmy budowany rękoma wielu pokoleń polski przemysł stoczniowy – chlubę Polski przedwojennej i powojennej. W światowych rankingach szkół wyższych najlepsze polskie uczelnie z najwyższym trudem mieszczą się w pierwszej pięćsetce! A w dziedzinie nowoczesnych technologii – brak jakichkolwiek odpowiedników przedwojennych lokomotyw, samolotów czy samochodów. Przed wojną osiągnęliśmy poziom życia porównywalny z poziomem Grecji, Włoch czy Hiszpanii, a dziś zastanawiamy się, czy dogonimy Hiszpanię za... 20 lat.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Lenka - niezalogowany 2015-11-12 13:41:54

    W 2 RP elita,władza to był kwiat patriotyzmu.Analizując obecną sytuacje trzeba przeanalizować ostatnie 26 lat tzw "wolności",bo nawet za PRLu Polska miała własny przemysł,który powinien być wzorem Czechów modernizowany i restrukturyzowany a nie sprzedawany za grosze albo specjalnie niszczony.Obecna Polska stała się krajem półkolonialnym a nie żadną zieloną wyspą.Jesteśmy krajem taniej siły roboczej,chińczykami Eurpy,daleko nam do wielkości 2 RP.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    leon - niezalogowany 2015-11-10 17:27:27

    C"est la vie. Należałoby tylko zastanowić się dlaczego?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do