Nowy Świat 28-30. Adres ważny dla dzisiejszego Kalisza. Tutaj mieści się siedziba Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego UAM. Z punktu widzenia miłośnika zabytków to obiekt prawie współczesny. A jednak sam budynek, jak i miejsce, na którym się wznosi, mają swoją historię. Początek roku akademickiego to najlepszy czas, żeby ją przypomnieć
Na początku nie było tu
Kalisza, a jedynie polna droga, której jeszcze się nie śniło, że kiedyś będzie ruchliwą ulicą. Na planie pochodzącym z 1785 r. teren wypełniają pola i nieliczne, z pewnością drewniane chałupy. Dziś śladem dawnej przeszłości są już tylko nazwy. Na skrzyżowaniu dróg, w miejscu, które dziś nazywamy Rogatką (dokładnie narożny budynek ze sklepem jubilerskim), w XVIII w. stał drewniany zajazd niejakiego Jarzębskiego. Właściciel wymyślił sobie, że będzie się on nazywał „Nowy Świat”. I tak zostało, mimo że nie ma już karczmy. Bardziej tajemnicza jest geneza nazwy całej dzielnicy Czaszki. Legenda głosi, że ziemia pod wzgórze z kościołem św. Gotarda miała być naniesiona w czaszkach żołnierzy szwedzkich. Podanie, z pewnością nieprawdziwe, świadczy, że dziwaczna nazwa intrygowała naszych przodków i szukano jej wyjaśnienia. Dzisiaj wywodzi się ją raczej od pobliskiego, już nieistniejącego, cmentarza żydowskiego (obecnie teren pogotowia i szkoły). Czy słusznie? W 1957 r. w okolicach między Nowym Światem a ulicą Skalmierzycką odkryto relikty pogańskiej nekropolii. Na podstawie znalezionej ceramiki stwierdzono, że była ona pamiątką tzw. kultury łużyckiej (1300 – 400 p.n.e.).
W poszukiwaniu „zaginionego” Nowego Świata wspomnienie należy się też „Wydorom”. W miejscu, gdzie dziś wznoszą się budynki UAM, znajdowała się wieś o tej nazwie i tak zapewne nazywałby się ten fragment Kalisza, gdyby nie wyjątkowo zła sława. „Pomijając ubóstwo i nędzę (...) Wydory mieszczą w sobie wiele najwyuzdańszych prostytutek” – pisał w 1883 r. „Kaliszanin”. W 1906 r. teren przyłączono do miasta i... nic się nie zmieniło. Jeszcze w latach 20. XX stulecia w całej okolicy stały tutaj rozsypujące się drewniane chaty. Główne ich skupisko znajdowało się przy ul. Czaszkowskiej. Ze względu na żółty kolor omszałych gontów kaliszanie potocznie mówili o nich „złote dachy”. Jakby dla ukrycia tej nędzy pojawiają się w tym okresie nazwy sławiące wojsko polskie – Ułańska i Krechowiecka. Ta ostatnia (obecnie Rumińskiego, tyły UAM) upamiętniała zwycięstwo pod wsią Krechowce w 1917 r.
Niech się mury
pną do góry
Nic nie odda kolorytu epoki tak jak pożółkłe roczniki prasy. Mamy więc późne lata 50. XX w. i Nowy Świat jest ulicą Franciszka Zubrzyckiego (kto dziś jeszcze pamięta, kim był ten komunistyczny działacz?). W propagandowym tonie gazety pobrzmiewa radość i optymizm. Prawie się słyszy dziś już zapomniane szlagiery: „Podaj cegłę”, „Na prawo dom, na lewo dom”, a przed oczami przewijają się radośni przodownicy pracy z kolejnych odcinków Polskiej Kroniki Filmowej. Czaszki stają się miejscem intensywnej rozbudowy, a miejsce drewnianych domków zajmują marzenia obywateli peerelu – bloki z własnym M –1.
W 1957 r. rodzi się pomysł, aby na skrzyżowaniu z ul. Ułańską zbudować gmach dla Liceum Pedagogicznego. Projekt mgra inż. architekta Jerzego Dudka ma zostać zrealizowany w 1959 r. Jak obiecuje „Ziemia Kaliska”, „architektura będzie działała na widza rozczłonkowaną bryłą, kolorem i podbudową zieleni”. Już w trakcie budowy zapada decyzja o zmianie głównego gospodarza obiektu. „Utworzenie (...) Studium Nauczycielskiego uczelni (...) typu półwyższego (...) jest faktem, który należy odnotować jako jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu miasta w okresie 16 minionych lat, obok ogromnych osiągnięć gospodarczych i przemysłowych”.
Tylko fatalna jakość gazetowego papieru przypomina, że nie powinniśmy tak łatwo dać się zwieść temu zwodniczemu obrazowi nieustannego postępu i wiary w socjalizm. Na placu budowy pojawiają się trudności. Teren jest obniżony w stosunku do ulicy o 3,5 – 4 m, co powoduje konieczność nawiezienia dużej ilości ziemi dla obsypania budynku. Prace przeciągają się o kolejne 12 miesięcy i w końcu w 1960 r. obiekt zostaje oddany do użytku. A może celowo zwlekano, bowiem nadchodził jubileusz Tysiąclecia Państwa Polskiego i osiemnastu wieków Kalisza? Już wtedy ambicje były dużo większe: „Studium Nauczycielskie jest bowiem niewątpliwie etapem w walce o powołanie do życia w Kaliszu wyższej uczelni. (...) Takie są tendencje, takie są nadzieje mieszkańców (...), którzy nie będą szczędzili wysiłków i starań nad ich realizacją”. Nie wszystkim podoba się sam budynek: „Wspaniały okazały gmach Studium (...) nie jest, jakby się to wydawało na pierwszy rzut oka, aż tak wspaniale rozwiązany pod względem architektonicznym. (...) Projektant w ogóle bardzo rozrzutnie szafował przestrzenią użytkową, co w konsekwencji spowodowało, że właściwie już teraz odczuwa się miejsca na niektóre niezbędne pomieszczenia(...)”.
Największa niespodzianka czekała na zewnątrz budynku. Dziś trudno w to uwierzyć, ale fotografie nie kłamią. Kolejne roczniki dwuletnich studiów, wchodząc do supernowoczesnego jak na ówczesne czasy budynku, mijały drewnianą chałupę-ruderę! Znajdowała się ona centralnie przed oknami wielkiej auli i była pamiątką po niesławnych Wydorach. Co zapewniło jej tę niezwykłą trwałość, w czasach kiedy ręka socjalistycznego planisty potrafiła wyburzyć całe kwartały dzielnic, nie wiadomo. W 1963 r. dziennikarz „Ziemi Kaliskiej” z ulgą mógł napisać: „(...) Jak nas poinformował Architekt Miejski inż. Tadeusz Frątczak, zapadła już decyzja rozbiórki chatki. Prace rozbiórkowe rozpoczną się w niedługim czasie”. Obietnicy dotrzymano.
Konopnicka – moja wielka miłość
Ponieważ w budynku SN-u nie udało się wygospodarować przestrzeni na klub studencki, przez wiele lat słuchacze korzystali z pobliskiej kawiarni Nowy Świat, mieszczącej się w bloku koło Książnicy Pedagogicznej – tym, w którym dzisiaj działa sklep zoologiczny. Zapewne ciekawie byłoby posłuchać o klubowym życiu i tamtych szalonych prywatkach, ale nie mniej interesujące jest ówczesne życie oficjalne. „Kultową” postacią epoki miała być Maria Konopnicka. Imię poetki nadano kaliskiemu Studium już w 1960 r.; powstało popiersie i brązowa tablica, z której można się dowiedzieć, że Konopnicka była nie tylko wielką pisarką, ale również bojowniczką o wolność i sprawiedliwość społeczną. W 1969 r. odsłonięto pomnik. Autorem monumentu był prof. Stanisław Horno-Popławski (wybitny rzeźbiarz, choć kaliski pomnik nam tego nie podpowie). Olbrzymia ilość uroczystości ku czci autorki „Roty” (nie tylko w Kaliszu) budzi refleksję i pytania. Szukając legitymizacji systemu, komunizm często stosował taktykę zawłaszczania osób w żaden sposób z nim nie związanych. Czy taki los spotkał sympatyczną skądinąd poetkę? Jej twórczość, w której często wraca problem ubóstwa, czyniła z niej postać idealnie nadającą się do wpisania w socjalistyczny kanon. Dziś bardzo trudno odpowiedzieć, co było spontanicznym działaniem, a co manipulacją szczerym zainteresowaniem czytającego ludu. Niewątpliwie zamierzeniem centralnych władz było wykreowanie nieszczęsnej na socjalistyczną idolkę. Jedno jest pewne, cenę tego kultu zapłaciła sama Konopnicka, dla wielu ludzi pokolenia lat 70. i 80. symbol traumatycznych wspomnień lat szkolnej młodości.
Gmach UAM – krótki przewodnik dla studentów. Dzisiejszy obiekt uniwersytecki w przeszłości służył wielu placówkom oświaty. W 1998 r. budynek stał się własnością UAM. Łączna kubatura budowli bez nowego skrzydła wynosi 40.613 m sześciennych. Wszystkie sale zajmują powierzchnię 2.915 mkw. Zewnętrzne okładziny cokołów i obramowań okiennych wykonano z nowatorskiego materiału, jakim w latach 60. były „płytki okładzinowe krzemionowe”. Jak podawała „Ziemia Kaliska”, wnętrza (pokoje 3-osobowe) internatu (obecny akademik Rubin) „pomyślano tak, by wychowanek jak najlepiej mógł pracować i wypoczywać”. W Kaliszu bez trudu można znaleźć osoby, które pamiętają tamto siermiężne wyposażenie. Staraniem obecnego właściciela ten peerelowski „luksus” należy już do przeszłości. Obiekt budowano w czasach „wytrwałej walki o pokój na świecie”, co należy rozumieć jako nieustający wyścig zbrojeń, dlatego w podziemiach znajduje się schron. Wejście do niego kryje się za potężnymi metalowymi drzwiami w pobliżu obecnej biblioteki wydziału. Po zwycięstwie „kapitalistycznej reakcji” schron służy dziś jako składzik niepotrzebnych rzeczy. Czar dawnych czasów (zapewne lata 70.) można też oglądać w auli ozdobionej panneau z herbami miast byłego województwa kaliskiego (projekt Franciszek Przybylski, firma Elpe z Ostrowa Wlkp.). Doskonale zachowany wystrój z epoki to prawdziwy „oldskul” mogący zachwycić najbardziej wybrednego miłośnika popularnego obecnie stylu. Oryginalne kinkiety i żyrandole przenoszą w czasy, kiedy panie nosiły sukienki wykonane z tkanin identycznych z zasłonowymi. Pamiętajcie studenci kapitalistycznej Polski: ten gmach jest naprawdę trendy!
Komentarze opinie