
W Kaliszu gościli kilka lat temu, najpierw ze swoim pierwszym jazzowym zespołem Alchemik Acoustic Jazz Sextet, a potem już jako znany wszystkim zespół ,,Golec uOrkestra’’. W ubiegłą sobotę zagrali gorący koncert dla mieszkańców Błaszek. Z Pawłem i Łukaszem rozmawiała Marzena Grygielska
– Zagraliście koncert jubileuszowy z okazji 50-lecia działalności S. i A. Pietrucha w Błaszkach. Jakie pierwsze wrażenia?
– Wspaniała publiczność. Bardzo lubimy ludzi spontanicznych, potrafiących się dobrze bawić. Było świetnie, bo świetna była atmosfera...
– Bardzo jesteście zmęczeni? Słyszałam, że przyjechaliście tutaj po koncercie w Warszawie...
– Nie męczą nas koncerty. Męczą nas podróże, ale kiedy wchodzimy na scenę, od razu czujemy się lepiej. Jak ryba w wodzie...
– Publiczność was uwielbia, ale wy nie chcecie być ,,gwiazdami show-biznesu’’?
– Absolutnie tego unikamy. Można powiedzieć, że jesteśmy ludźmi popularnymi i to w jakimś stopniu dzięki mediom. Nic jednak nie działoby się bez udziału naszej osobowości.
– ...Zapomnieliście dodać, że również talentu i chęci do nauki...
– Bardzo cieszymy się, że nasze marzenia się spełniły i możemy grać dla ludzi. Rzeczywiście przeszliśmy długą szkołę, aby stać się zawodowymi muzykami – instrumentalistami, wykształconymi w tym kierunku – bo trzeba podkreślić, że głosów nigdy nie kształciliśmy. Robimy to, co potrafimy najlepiej, ale ciągle uczymy się zawodu. Chcemy dawać wszystko z siebie i chyba dlatego to śpiewanie nam dobrze wychodzi...
– Którą z piosenek lubicie najbardziej śpiewać na koncertach?
– Wszystkie te, które już od pierwszych dźwięków porywają ludzi do tańca: ,,Bo lato rozpala”, „Crazy is my life”, „Słodycze” czy „Lornetkę”...
– Jednak niewiele osób wie, że wasz repertuar to nie tylko folk...
– Kochamy nasz repertuar jazzowy, zupełnie inny i odbiegający od tego rozrywkowego. Kiedyś zrobiliśmy projekt z Michałem Urbaniakiem i ,,Golec uOrkestrą’’, biorąc pod uwagę jazz na bardzo wysokim poziomie. Trzeba wspomnieć, że zaczynaliśmy jazzować już w latach 90. pod nazwą Alchemik Acoustic Jazz Sextet, z którym zresztą gościliśmy w Kaliszu. Jazz staramy się przemycać również w brzmieniu ,,Golec uOrkestra’’...
– Nie spoczywacie na laurach. Mało odpoczywacie i jeśli dobrze słyszałam – marzycie o naprawdę dużej karierze, w tym m.in. o Grammy?
– Jasne. Dlaczego nie? Graliśmy z naszym zespołem na jednym z największych festiwali jazzowych w Europie, w Brukseli. Startowało tam 1800 kapel z całego świata, a wybrano nas. Wygraliśmy za to, że na tzw. ,,dzień dobry’’ byliśmy inni. Publiczność zobaczyła na scenie dwóch takich samych facetów – bliźniaków, a do tego grających na trąbach. Jury było w szoku. Ta nagroda dodała nam skrzydeł...
– Powiedziałeś – byliśmy inni. Czy prywatnie braci – bliźniaków różni wiele?
– Na zewnątrz jesteśmy podobni i ludzie nas mylą. Jednak wewnętrznie – mamy bardzo różne charaktery. Czasami kłócimy się, czasami zgadzamy ze sobą. Każdy z nas lubi coś innego, każdy ma inny charakter, ale jeden bez drugiego żyć by nie mógł...
– Ciężko byłoby wam również bez rodziny, w której macie ogromne wsparcie...
– Działamy w firmie rodzinnej. Wiele zawdzięczamy mamie, braciom, którzy piszą teksty i zajmują się całą stroną organizacyjną. Mamy własną firmę fonograficzną, własne studio nagrań, wydawnictwo. Sami dogadujemy się z mediami. To wymaga dużo pracy. Postanowiliśmy iść własną ścieżką, burzyć stereotypy, że trzeba ,,być u kogoś w stajni’’, aby stać się popularnym. W rodzinie siła!
– Jeśli Wielkopolanka zakocha się w góralu, na co powinna zwrócić szczególną uwagę?
– Bo ja wiem? My na przykład lubimy dobrze zjeść... Jak śpiewamy, tak jest – uwielbiamy słodycze.A nawiązując do pytania. Dziewczyna musiałaby nauczyć się góralskiej kuchni. Nie jest ona trudna, bo składa się z kilku podstawowych składników, ale musi być smaczna i treściwa. Poza tym góral lubi dziewczyny podchodzące do życia z optymizmem i takie wesolutkie...
– Jakie plany przed wami?
– Wydaliśmy płytę, więc koncertujemy bardzo dużo. Niestety, w Milówce skąd pochodzimy, nie powstała dotychczas żadna filharmonia. Gdyby tak było, dzisiaj pewnie pracowalibyśmy w niej na etacie. Na szczęście dzieje się inaczej. Mamy ,,małą filharmonię’’ wszędzie tam, gdzie się pojawiamy. Nasze plany? Grać do emerytury muzykę, która cieszy serca. Nadal będziemy pracować nad własnym brzmieniem. Chcemy być rozpoznawalni na całym świecie...
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie