Reklama

Historia Kalisza. Zmieńmy płytę!

23/06/2024 08:58

Skoro jest tak ładnie dlaczego jest tak brzydko? Niełatwo przychodzi stawać w obronie budownictwa z okresu Ludowej Polski. Łatka polityczna tych budynków ciągnie je na dno poważania w społeczeństwie. Trwający aktualnie projekt fundacji Good Books – traktujący o walorach przedwojennego modernizmu, znajdzie swój finał w drugiej połowie roku. Powstanie kompaktowa aplikacja o budynkach powstałych w latach 20. i 30. XX wieku. Tymczasem „gorszych córek modernizmu” – to określenie mojego przyjaciela architekta na dorobek tej architektury powstałej po 1953 roku – jest znacznie więcej. I mam wrażenie, że są one bardziej „uczłowieczone”. Posiadają sklepy, wygodne M3, garaże samochodowe, domowe gabinety lekarskie, zsypy na śmieci, lastrikowe klatki schodowe. Bloki z PRL-u także zasługują na szacunek, słychać coraz odważniej z większych i bardziej świadomych środowisk miejskich. Które pokolenie właściwie zadba o wielką płytę?

Szeroka paleta funkcji i farb

Większość bloków powstałych w latach 70. i 80. to konstrukcje z wielkiej płyty – technologii, która miała pomóc w stawianiu tanich, trwałych, oszczędnych w detal, funkcjonalnych, łatwych w utrzymaniu czystości i z szerokim zapleczem socjalnym – budynków. Bloki gierkowskie to trwalsza niż przypuszczano pamięć o czasach deficytu i szarości – tak przynajmniej głosi popularna, choć nie do końca prawdziwa narracja. Sama wielka płyta, ze swoją funkcjonalną treścią, wygodną, o przystępnej cenie i średnim standardzie, w zamyśle architektów miała być głównym akcentem nowoczesnych miast Ludowej Polski. Jak dokładnie miały wyglądać te osiedla w utopijnych planach urbanistów i architektów? Powiedzieć, że całkowicie inaczej niż wygląd zrealizowany, to trywializm, który należy szerzej wyjaśnić.

Kamień z betonem i żelazem służyły mieszkaniówce przez trzy dekady w Polsce; znacznie krócej niż na zachodzie, gdzie technologia ta miała – trzeba przyznać, łatwiejszy żywot. Biedna Polska z orłem pozbawionym korony musiała oszczędności szukać dosłownie wszędzie, także i w budownictwie mieszkaniowym. Na zachowanych rysunkach (jeszcze nie projektowych), a wizualizacyjnych, zespoły bloków są purystycznymi bryłami gdzie operuje się dwoma kontrastującymi kolorami – (najdoskonalej gdy z ciemnoszarym licem kamiennym kontrastuje biel okien, lub gdy jasnoszare kamienno-betonowe płyty sąsiadują z czernią i bielą artykulacji poziomej bloków). Zwłaszcza kontrast bieli i czerni wyglądał atrakcyjnie i słusznie kojarzył się z pokładami luksusowych liniowców – ze stylistyką z którą romansował modernizm – ten przedwojenny.

Apteka pod murzynem przy Wrocławskim Placu Solnym jest tym dziełem kompletnym, modernistyczną treścią i formą i to w luksusowym wydaniu – przy pomocy wysokiej klasy materiałów. Wyraźna pozioma artykulacja budynku, była wielokrotnie „cytowana” w wizualizacjach powojennej myśli inżynierów architektów. W projektach ta trawestacja modelowego modernizmu już nie występowała tak często, a w realizacjach? Cóż, widzimy tylko cień modelowej elewacji. Zabrakło przede wszystkim funduszów i dostępności materiałów budowlanych. Trzeba było realizować z tego, co lokalny rynek wyprodukował w oparciu o szczupły budżet.

W Kaliszu powstały tysiące metrów kwadratowych elewacji z drobnego kamienia zatopionego w betonie i równie dużo mankamentów im towarzyszących. Nieszczelne okna, nierówne ściany, pochyłe podłogi, cieknące kaloryfery, dziurawe instalacje elektryczne, z trudem zamykające się drzwi i zatykające się zsypy śmieciowe. Paradoksalnie, dziś więcej błędów na modernistycznej treści znajdziemy zewnątrz, niźli wewnątrz tych budynków. Kolejne pokolenia wymieniły stolarkę, wyremontowały mieszkania i podarowały budynkom więcej wygód. Bardzo skrzywdziły przy tym, już w XXI wieku, ich szatę zewnętrzną.
Słowa piosenki znanego tercetu Dwa Plus Jeden ziściły się pod wieloma adresami w Kaliszu. „Więc chodź pomaluj mój świat...” odrobinę ironizując – to zdaje się motto dla większości zrealizowanych remontów bloków peerelowskich z makijażem jak z najniżej sytuowanej przaśnej potańcówki. Zrobiono wiele krzywd także samym bryłom budynków, zacierając pierwotne rytmy elewacji. Pomogła w tej zmianie wymiana okien z zupełnie zrywającymi z oryginałami ich podziałami. W gruncie rzeczy, jeśli wziąć pod uwagę (a zauważyć tego nie sposób), nowy kożuszek ze styropianu pomalowany tak jak śpiewa Elżbieta Dmoch, to patrzymy na całkowicie nowy budynek. Całkowity rozkład bardzo dobrego założenia urbanistycznego – zespołu bloków i pawilonów przy zbiegu ulic Serbinowskiej i Górnośląskiej to zespół większej ilości grzechów. Zamiast uporządkowanej purystycznej przestrzeni, mamy tuż przy Barbarze i Bogumile antytezę miejskiego porządku i kakofonię barw na elewacjach i reklamach.

Był tu i striptiz

W roku 1970 podjęto budowę lokalu, który w późniejszym czasie zaskarbił sobie wśród mieszkańców Kalisza niemałą sympatię, obrazując znaczenie słowa prestiż. Restauracja „U Barbary i Bogumiła”, od samego początku jej funkcjonowania, postrzegana była jako powiew zachodu, a jej lokacja, przy skrzyżowaniu Górnośląskiej i Serbinowskiej, z całą pewnością pomogła jej znacznie w zdobyciu popularności. To właśnie tutaj w latach 70-tych koncentrowało się życie towarzyskie mieszkańców nowo budowanych dzielnic zachodnich. Warty odnotowania jest zamysł projektantów lokalu, którzy budując dwukondygnacyjny przybytek, zaplanowali zarówno część przeznaczoną dla codziennych gości restauracji, jak i okazjonalną otwartą przestrzeń, dla bawiących się. Nie jest to oryginalny projekt, jednak co ciekawe, podział ten znoszono podczas różnorakich okoliczności. Zwłaszcza w trakcie bali sylwestrowych i przyjęć weselnych – trwających tutaj nierzadko od soboty aż do poniedziałku! O takich przyjęciach bowiem, zwłaszcza z udziałem mniejszości romskich, dowiadujemy się od mieszkańców pobliskich blokowisk. Oni właśnie, opisują z sentymentem, iż w poniedziałkowe poranki, przed „Barbarą i Bogumiłem” można było spotkać widoki roztańczonych Cyganek, w kreacjach mieniących się od cekinów i brokatu. Czy po tak mile rozpoczętym dniu komukolwiek mogłoby przyjść na myśl kultowe zdanie: nie lubię poniedziałku?

Restauracja każdego dnia wabiła do siebie, nie tylko paletą barw, dźwięków i – podobno nie do przechwalenia – sznyclem po wiedeńsku, ale także nową, wówczas kontrowersyjną formą rozrywki jaką był striptiz. Pierwsze w Kaliszu pokazy nagich tancerek przywodziły tyle samo pozytywnych, co negatywnych opinii. Wielu bywalców, pytanych w czym tkwił europejski standard restauracji, wskazuje jednak właśnie na tę atrakcję. Warto wspomnieć, iż o randze lokalu świadczyli także jego znamienici goście. U Barbary i Bogumiła ustawicznie jadali aktorzy i publika Kaliskich Spotkań Teatralnych – imprezy cieszącej się ogromnym uznaniem zarówno w czasach przeszłych, jak i obecnie.

O szacunek nie łatwo
Czy budowniczowie obiektów z PRL dopuszczali ich zestarzenie się? Coraz częściej słychać o tym w kontekście cech architektury modernistycznej Polski Ludowej. O specyfice budownictwa z płyty posłuchać można zapewne w każdej rodzinie. Od okna trochę ciągnie zimnem – któż z lokatorów blokowisk nie ratował się w tej sytuacji ręcznikiem, lub kocem?
Co  z systemem dociepleń, który burzy dzisiaj odbiór specyfiki budowlanej wspomnianych obiektów? To problem, który rozwiążą kolejne pokolenia, jeśli opisywane tutaj blokowiska przetrwają – co zdaje się niemal pewne, patrząc po coraz bardziej wydłużane przez specjalistów żywotności tychże.

Pierwsze oznaki odejścia od złego patrzenia na modernizm, jak wiele innowacyjnych myśli, słyszalne są z zachodu. To poglądy przede wszystkim o zmianie krzykliwego makijażu domów z betonu. Częściowy powrót do idei maszynek do mieszkania o purystycznej formie – jasnej wąskiej kolorystyce i kontraście niektórych z elementów. Warszawa, Wrocław, Poznań odrabiają lekcje szacunku dla tej architektury. Czekam na Kalisz, nie oczekuję różowych wieżowców i turkusowych bloków.

Mateusz Halak

 

 

Aktualizacja: 23/06/2024 09:01
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    kkk - niezalogowany 2024-06-23 23:34:55

    Kompleks budynków z restauracją i kawiarnią "U Barbary i Bogumiła " zaczęto budować na pewno po roku 1973. Wiem to na pewno bo wprowadziłem się w tym roku z rodzicami do pierwszego z wybudowanych obok wieżowców i był tam wtedy pusty plac. Może był to rok 1975. Budowa trwała dość długo. Autor trochę rzetelniej powinien podchodzić do tematu. Może w najbliższym czasie napisze o cudzie kapitalistycznej architektury jakim jest Lidl. To jest dopiero perełka architektoniczna. Nawiasem mówiąc obecnie jest posucha odnośnie dużych lokali gastronomicznych z rozrywką na terenie największych osiedli. Po likwidacji hotelu Prosna i lokalu U Barbary i Bogumiła w zasadzie nie ma w tej części miasta gdzie zatańczyć czy zorganizować jakieś okolicznościowe przyjęcie. Najłatwiej było wszystko zniszczyć co powstało za komuny.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do