
Prawie sto sztuk liczy kolekcja białej broni Romana Bednarka z Gołuchowa. Oprócz szabel, półszabel, pałaszy i tasaków kolekcjoner zbiera również żołnierskie wyposażenie – mundury, hełmy, czapki oraz lornetki – polskie oraz niemieckie, pruskie, austro-węgierskie, francuskie, amerykańskie a nawet japońskie
– Historią interesowałem się od zawsze a „bakcyla” jeszcze bardziej „podkręciła” moja nauczycielka historii, pani Górlaczyk. Nie wystarczała mi nauka historii z książek, lubiłem poszerzać swoją wiedzę z różnych źródeł – w latach 80. w czasach Solidarności czytałem dużo materiałów na temat Katynia, oczywiście wtedy nielegalnych, drukowanych przez podziemne wydawnictwa a w latach 90. zainteresowałem się twórczością Wiktora Suworowa – rosyjskiego pisarza, który w latach 60. i 70. był oficerem radzieckiego wywiadu wojskowego GRU a w 1978 roku uciekł do Wielkiej Brytanii i zaczął pisać książki (m.in. zekranizowane „Akwarium” – przyp. pp) – przypomina Roman Bednarek. Wspomina również o lekcjach „żywej” historii czyli opowieściach swego dziadka, który w czasie II wojny był żołnierzem Korpusu Ochrony Pogranicza (a którego ojciec, czyli pradziadek Romana, żołnierzem pruskiej armii poległym w pierwszej wojnie pod Verdun). – Z otwartą gębą słuchałem tych opowieści, dlatego zainteresowanie militariami i kolekcjonowaniem broni było niejako tego naturalną konsekwencją – podkreśla.
Choć w zasadzie pasja do gromadzenia „staroci” zaczęła się od... starych żelazek i butelek.
– Szybko jednak zorientowałem się, że z uwagi na brak miejsca muszę ograniczyć się tematycznie. Wybór nie był trudny, wybrałem oczywiście militaria – wspomina kolekcjoner i dodaje, że pasja do starej broni, militariów i ogólnie wojska była (i jest) na tyle silna, że kiedy w latach 80. przyszedł czas odbycia zasadniczej służby wojskowej, nawet nie próbował „migać się” co w tym czasie było wśród młodych mężczyzn dość powszechne. – Służyłem w osławionym „Trójkącie Bermudzkim” – Żary, Żagań, Gubin, byłem kierowcą czołgu T-72 – przyznaje pan Roman.
Pamięta dokładnie pierwszy egzemplarz w swojej kolekcji i jak wszedł w jego posiadanie. – To niemiecki hełm z drugiej wojny, znaleziony na strychu kamienicy w Kołobrzegu. Jako nastolatek wiozłem go do domu pociągiem w plecaku. I tak się zaczęło, kolekcja zaczęła się powiększać. W tym czasie nie było internetu więc w zasadzie jedynym sposobem na powiększanie zbiorów było przeczesywanie strychów, piwnic, dopytywanie starszych ludzi, którzy nawet nieraz nie byli świadomi, że mają w swoim posiadaniu przedmioty, które dla nich są rupieciami a dla mnie wartościowymi artefaktami. Wiele lat temu w pewnej miejscowości robiono porządki na strychu jednego domu. Wśród mnóstwa wyrzuconych rupieci był m.in. pordzewiały przedmiot, który przypominał szpic od kombajnu a tymczasem okazało się, że był to bagnet z epoki napoleońskiej. Teraz jest w mojej kolekcji.
Dziś takie źródła powoli „wysychają” a poszukiwania kolekcjonerów przeniosły się do internetu choć, jak przyznaje pan Roman, jest to niestety dość ryzykowne z uwagi na duże prawdopodobieństwo nabycia... kopii. – Kupując, muszę mieć pewność, że to oryginał dlatego wolę bezpośredni kontakt i wymianę z innymi zbieraczami lub wizyty na giełdach staroci – w Łodzi, Wrocławiu, Jeleniej Górze. Czasami można coś trafić również na kaliskiej giełdzie samochodowej. Zawsze mogę też liczyć na rodzinę i znajomych, którzy wiedząc o moich pasjach znoszą mi wszystko, co uznają albo choćby podejrzewają za warte mojego zainteresowania – śmieje się pan Roman.
Najcenniejszy obiekt w kolekcji? – Dla mnie wszystko jest cenne ale gdybym miał wybrać to na pewno na pierwszym miejscu byłaby szabla kościuszkowska oraz mundur kombatancki powstańca wielkopolskiego. Dlaczego akurat mundur? Bo każdy poległy powstaniec wielkopolski był chowany w mundurze – dlatego dziś jest ich tak mało – podkreśla kolekcjoner i jako ciekawostkę podaje, że mundury powstańców wielkopolskich były najczęściej przerabiane z mundurów pruskich.
Polska szabla kościuszkowska jest najcenniejszym oraz najstarszym egzemplarzem w kolekcji pana Romana. Dużą grupę stanowi oręż francuski z okresu Napoleona, poza tym ma w kolekcji szable austro-węgierskie, pruskie, amerykańskie z czasów wojny secesyjnej, a nawet bardzo egzotyczny oręż z Japonii, Turcji czy Egiptu. Nie tylko oręż ale również żołnierskie wyposażenie trafia do zbiorów kolekcjonera – wspomniane mundury, lornetki, plecaki, czapki czy hełmy.
Jaka jest wartość całej kolekcji pana Romana? – Według cen rynkowych byłaby to pewnie równowartość dwóch luksusowych aut ale dla mnie jest to wycena czysto hipotetyczna. Dlaczego? Bo dla mnie najważniejsza jest wartość sentymentalna a ta jest nie do oszacowania – podkreśla z uśmiechem kolekcjoner. (pp)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie