Reklama

Intymne życie pewnego pomnika

31/01/2019 00:00

Posągi zrastają się z krajobrazem i z wyznaczaną przez czas historią miejsca. Martwe oczy upamiętnianych postaci patrzą w dal, pozostając obojętne na zdarzenia wielkie i małe, chwalebne i wstydliwe. Co widział car Aleksandr II z pomnika stojącego niegdyś

Jest rok 1900, rok odsłonięcia monumentu. Życie miasta toczy się swoim codziennym rytmem. Dwujęzyczne polsko-rosyjskie szyldy, powozy zamiast aut, a w reprezentacyjnych miejscach dużo więcej zieleni niż obecnie. Najpiękniejsze, bo najbardziej zielone są aleje, zwane wtedy Alejami Józefiny (ob. Wolności). Są one naturalną, niczym nieprzedzieloną częścią kaliskiego parku. Tak więc tłem dla nowo wzniesionego pomnika cara Aleksandra II jest przyroda i dzieło człowieka – monumentalna kolumnada kaliskiego sądu. W 1900 r. ta część miasta wygląda jednak nienajlepiej. Potężna fala upałów, która przetoczyła się przez Królestwo Polskie, doprowadziła do zaschnięcia zielonych liści rosnących tu kasztanowców. Przed żarem pod parasolem chronią się już nie tylko panie, ale również panowie, co jest widokiem na tyle niecodziennym, że wartym odnotowania w prasie. Ponieważ publiczna kąpiel w Prośnie byłaby zuchwałą obrazą moralności, setki zmęczonych skwarem kaliszan szuka ochłody w łazienkach kąpielowych, znajdujących się nieopodal nowego gmachu teatru. Wieczorem przed rozświetlony elektrycznością przybytek sztuki aktorskiej podjeżdżają powozy, chociaż wszędzie jest blisko. Inaczej nie wypada. Dla eleganckiego towarzystwa przechadzka w aleje to prawdziwa wyprawa.

Narodziny
Rodzajowe obrazki nie mogą przesłonić faktu, że to nie Polacy rządzą miastem i swoim krajem. Ponieważ rosyjski zaborca nie może zmienić historii i mentalności mieszkańców polskich miast, stara się je upodobnić do innych „gorodów” wschodniego imperium. Wyrazem tej polityki jest również pomnik. Miastem rządzi wówczas mądry gubernator Daragan, niechętny manifestacjom rosyjskiej przemocy. Jako carski urzędnik jest jednak zobowiązany wykonać obietnicę swego poprzednika Szabelskiego; musi wystawić w Kaliszu monument cesarza Aleksandra II. Czyni to nadzwyczaj opieszale. Budowa ciągnie się 17 lat! A przecież już jego poprzednik przeprowadził „dobrowolną” akcję składkową, na co zwracają uwagę propagatorzy idei carskiego pomnika – Aleksiejew i Timofiejew. Pieniądze (2800 rubli) wymuszano na zebraniach gminnych, w których brali udział polscy chłopi. Drugą część (2300 rubli) zebrano wśród carskich urzędników.  Ci ostatni w ten sposób czcili osobę panującą, za której rządów powołano do istnienia gubernię kaliską i przeprowadzono reformę sądownictwa. Główną część musiało jednak dołożyć państwo. Całość sumy złożonej na ten cel wyniosła 20 tys. rubli. Projekt rzeźby zlecono Józefowi Chrzanowskiemu. 10 czerwca 1899 r. „Jego Cesarka Mość [Mikołaj II] raczył zatwierdzić projekt”. Wykonanie części kamiennych (postumentu) zamówiono u kaliskiego kamieniarza Karola Gintera. Cztery ozdobne lampy oraz balustrady sporządził miejscowy „zakład mechaniczny p. Alfreda Rilkego”. Jedynie główny element – brązowe popiersie cara Aleksandra II – zlecono „słynnemu rzeźbiarzowi  petersburskiemu Czyżewowi”. Chodzi tu zapewne o  Matwieja Cziżowa (1838-1916), autora pomnika carycy Katarzyny na placu Teatralnym w Petersburgu.

Oficjalny zachwyt…
Po zmontowaniu wszystkich części, okryty płótnem, czeka car Aleksander na uroczyste odsłonięcie. „Kancelaria Naczelnika Guberni z rozkazu Jego Ekscelencji ma zaszczyt donieść, że w środę 25 czerwca odbędzie się odsłonięcie i poświęcenie pomnika cesarza Aleksandra II” – donosiła „Gazeta Kaliska” sprzed 107 lat. A że jest to świat, który lubuje się w uroczystościach i dba o każdy szczegół, w wyznaczonym dniu obowiązuje specjalny strój: galowy uniform dla urzędników oraz czarne fraki i biały krawat dla mężczyzn spoza administracji państwowej; w ręku każdego znalazł się czarny cylinder i rękawiczki. W świecie tym nie ma miejsca na przypadkowość, tak więc gazeta zaznacza, że w najbliższym otoczeniu pomnika mogą się znajdować tylko urzędnicy nie niższej niż VI rangi. 
Chociaż polscy mieszkańcy Kalisza nie lubią caratu, to jednak każdy lubi uroczystości. Dlatego też 12 lipca 1900 r. już o 11. 30 w alei zbierają się tłumy gapiów. Wzdłuż całej ulicy ustawiły się na galowo ubrane oddziały pułku aleksandryjskich dragonów i straży pogranicznej. W środku skweru za metalowymi barierkami zebrali się – chcąc nie chcąc – przedstawiciele „obywateli miasta” z prezydentem Opielińskim na czele. Z ciekawszych person wyróżnia się postać niemieckiego prezesa policji prowincji poznańskiej Helmana. Wszyscy czekają na głównego gościa uroczystości – carskiego generał gubernatora warszawskiego księcia Aleksandra Bagrationa Imeretyńskiego. „Jaśnie oświecony” książę pojawia się punktualnie o 12 w otoczeniu licznej wojskowej świty i w towarzystwie „jego ekscelencji” gubernatora Daragana. Przybycie oficjeli rozpoczyna uroczystości religijne pod przewodnictwem kanonika włocławskiego Stopierzyńskiego. W ich trakcie spada zasłona i następuje prezentacja kaliskich twórców pomnika. Po 10-minutowej przerwie przed monument przybywa duchowieństwo prawosławne z proboszczem Tatarowem. Odprawiono „modły za Wieczną pamięć Cesarza Aleksandra II oraz odśpiewało Wielolecie dla Miłościwie Panującego Najjaśniejszego Pana I i całego Domu Cesarskiego”. Potem jeszcze tylko złożenie wieńców, prezentacja wojska. Całość uroczystości kończy podanie dostojnemu gościowi chleba i soli, „które Jaśnie Oświecony naczelnik przyjąć raczył”.
Kiedy goście udają się na uroczysty obiad do pałacu gubernatora, ulica powoli powraca do codziennego życia. Jest to jedna z ostatnich oficjalnych wizyt Imeretyńskiego. W związku z ujawnieniem w 1898 r. tajnego memoriału do Mikołaja II książę zostaje zdymisjonowany i wkrótce umiera.     
   
…i nieoficjalna
nienawiść
Mimo tych wspaniałych uroczystości obco i źle musi się czuć nad Prosną car z brązu. Plotka mówi, że „najjaśniejszy i oświecony” (tylko latarniami, jak zauważają złośliwcy) pan nieprzypadkowo ustawiony jest tyłem do sądu. W wierszyku podchwyconym przez kaliską ulicę niedwuznacznie zaznaczono, w jakiej tylnej części ciała imperator może mieć sprawiedliwość, symbolizowaną przez dostojny gmach.
W roku 1905 przez eleganckie Aleje Józefiny przechodzą rewolucyjne tłumy. Sprawa narodowa miesza się z próbą poprawienia robotniczej doli. Tysiące oczu z nienawiścią patrzą na złowrogie im popiersie samodzierżawcy. Słychać wycie. To morze ludzi wypełniające po brzegi ulicę najchętniej zrzuciłoby brązowego cara na bruk. Nieznani sprawcy ostrzeliwują pomnik, o czym z niepokojem donosi kaliski gubernator Nowosilcow.

Pożegnanie
i metamorfoza
Nielubiana rzeźba stoi jeszcze 13 lat. W 1914 r. płonie miasto, na co brązowy car ma znakomity widok. Mimo że ogień spowija pobliską Sukienniczą, on sam wychodzi bez szwanku. Wkrótce rosyjsko-polskie szyldy na cztery lata zmieniają się w niemiecko-polskie. Z przestrzeni zrujnowanego miasta znikają charakterystyczne postacie kozaków i rosyjskich stójkowych. W 1917 r. w odległym Jekaterynburgu ginie wraz z całą rodziną zamordowany w okrutny sposób wnuk upamiętnionego cesarza, Mikołaj. Traktowany obojętnie pomnik stoi tak osierocony do 1918 r. Jego kres przynosi uchwała miejska. Obiekt jest rozbierany przez tę samą firmę Gintera, która w 1900 r. kierowała robotami kamieniarskimi. W dziele rozbiórki elementów metalowych pomaga jej firma Kulisiewicza (ojciec słynnego rysownika). Wykonane z cennego materiału popiersie na potrzeby wojenne próbują zrabować Niemcy. Po rzeźbie pozostaje puste miejsce, jakby nigdy nic tu nie stało. Cokół zaginął.

Kazimierz
vel Aleksander
To jeszcze nie koniec tej historii. Niemcom chyba nie udało się wywieźć popiersia, bo zezłomowany car trafił do Warszawy. Tutaj w 1920 r. został przetopiony. Znany rzeźbiarz i medalier Czesław Makowski zrobił z niego… Kazimierza Wielkiego. Rok później były imperator, już w postaci płaskorzeźby z portretem polskiego króla, powrócił do Kalisza. Tutaj czekał na niego, umieszczony w pobliżu sądu za rzeką, kawałek muru kazimierzowskiego (znaleziony podczas rozbiórki pobliskich ruin). Na murze tym umieszczono pamiątkowy napis: „W 1919 r., gdy miasto dźwigało się z ruin, złom ten [mur] postawiono”.
Otoczona żelaznymi sztachetkami i kwiatowymi rabatkami plakieta wraz ze średniowieczną pamiątką stała aż do wojny, kiedy mur został usunięty przez hitlerowców. Na szczęście Kazimierz, który był kiedyś Aleksandrem, w nieznanych okolicznościach ocalał i dziś trochę zapomniany, ale bezpieczny, spoczywa w magazynach kaliskiego muzeum.
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do