
Miejscem tego spektaklu był Kalisz, aktorami – władze miasta, architekci i wykonawcy, sceną – plac nad Prosną. Poszczególnym aktom towarzyszyły rzesze bezrobotnych statystów. Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego nad Prosną powstawał 17 lat. Dla kolejnych ekip rządzących jego budowa stała się dramatem
Autorzy międzywojennych przewodników po mieście sprawę nieukończonej budowy musieli traktować oględnie: Maryla Szachówna jedynie wymienia teatr w ciągu zabudowy alei Józefiny, Władysław Kwiatkowski, chwaląc położenie, nadmienia o problemach z ukończeniem gmachu. Władze ratowały sytuację pobożnymi życzeniami. W broszurze wydanej z okazji Targów Poznańskich w 1925 r. zdecydowano się zamieścić lakoniczną informację, że „teatr się odbudowuje i ma być oddany w roku 1926 do użytku publicznego”. Niestety, miało upłynąć kolejnych dziesięć lat…
Wybór architekta
Kolejne akty spektaklu można odtworzyć na podstawie dokumentów zachowanych w Archiwum Państwowym. Pierwszy projekt i kosztorys na przełomie 1918/19 przygotował Czesław Przybylski, profesor Politechniki Warszawskiej, architekt dzisiaj wiązany z nurtem modernistycznym, który chętnie wykorzystywał formy klasycystyczne. W alei Józefiny stał jeszcze dawny budynek teatru z 1900 r.; magistrat w tym czasie prowadził ożywioną korespondencję w sprawie rozbiórki wypalonych ścian.
Wybór autora nie budził kontrowersji, co jest spostrzeżeniem ciekawym, jeśli wziąć pod uwagę całość publicznej debaty toczonej nad Prosną. Kalisz, spalony w sierpniu 1914 r., u progu odzyskania niepodległości ogłosił dwa odrębne konkursy: na odbudowę śródmieścia i budowę ratusza. Szeroko komentowane pokłosie rywalizacji architektów i urbanistów do dzisiaj dostarcza naukowcom wspaniałego materiału. Na styl teatru zdecydowano się jednak bez dyskusji. Podczas niezwykle prestiżowego Zjazdu Przedstawicieli Ministerstwa w Kaliszu (15 i 16 sierpnia 1919 r.) władze poprzestały na jednoznacznym oświadczeniu: „(…) teatr będzie się odbudowywać według planów arch. Przybylskiego, twórcy teatru Polskiego w Warszawie [1912], co daje gwarancję, że teatr nasz będzie odpowiadał wszelkim wymaganiom sztuki i architektury”. Warto postawić sobie pytanie, co podyktowało wybór? Przesłanki estetyczne, świadomość architektoniczna, czy sława projektanta i ambicje miasta, przed wojną stolicy guberni? Gdy zatrudnia się uznanych twórców, trzeba podwójnie zajrzeć do portfela, a w Kaliszu chwalono się przede wszystkim tym, że nowa widownia została zaplanowana na 700 miejsc (stary gmach mógł zmieścić ok. 450-osobową publiczność). Niestety, ta swoista gigantomania niebawem miała się okazać trudnym do udźwignięcia ciężarem.
Pertraktacje
Nieotynkowany gmach stanął do 1922 r., kiedy roboty zostały przerwane. W całym mieście brakowało pieniędzy; ratusz oblegali bezrobotni, a kolejni prezydenci gorączkowo zabiegali w bankach i ministerstwach o uruchomienie dodatkowych funduszy dla odbudowującego się Kalisza.
We wnętrzach przybytku sztuki najwcześniej wykończono salę na parterze przeznaczoną na bufet. W 1927 r. umieszczono tutaj sekretariat Towarzystwa Sportowego „Prosna”. Nie było jednak z czego się cieszyć. Skalę dramatu ujawnia list z maja następnego roku. Przybylski wyjaśnia w nim władzom rzecz podstawową, że kwota jego honorarium obejmuje jedynie prace budowlano-architektoniczne. Teatralny budżet musiał się rozsypać. Trzeba było znaleźć pieniądze na kolejne projekty wraz z kosztorysami do całej infrastruktury (ogrzewanie, wentylacja, kanalizacja, wodociągi, oświetlenie, urządzenie sceny) oraz wykonawców.
Zaapelowano do kaliszan. Kampania medialna doprowadziła do utworzenia Towarzystwa Miłośników Sceny (1930), które przejęło dalszą budowę. Towarzystwo prowadził znany rejent Stanisław Bzowski, a jednym z członków zarządu był kaliski architekt Witold Wardęski. On też objął nadzór nad prestiżowym przedsięwzięciem i prowadził je z poświęceniem aż do zakończenia. W sumie TMS przeprowadziło prace na ok. 30 tys. zł. Po trzech latach inwestycję ponownie przejął zarząd miasta. Pomógł spory zastrzyk gotówki z Funduszy Pracy, pomnożony przez ministerialną subwencję (w sumie 117 tys. zł). Po dodaniu 20 tys. zł środków własnych, jak szacowano, nadal brakowało 150 tys. zł na wykończenie całości. Chyba wszyscy byli już zmęczeni.
Trzy sławy: Żórawski, Frycz, Schneider
Na podstawie dokumentów z archiwum nie udało się nam wychwycić, w którym roku na scenę wkracza kolejny znakomity artysta Juliusz Żórawski. Temu moderniście zawdzięczamy zaprojektowanie wnętrza. Z nim ustalono wszystkie szczegóły, od umeblowania po kolor pluszu i kurtynę. Dotychczas ten fakt nie był podkreślany, choć z dokumentów jasno wynika, że w latach 30. miasto prowadziło korespondencję już tylko z Żórawskim. W jakim stopniu wpłynął on na wykreowanie przestrzeni, mówi następujący akapit: „Ponieważ wnętrze gmachu uwzględniało pierwotnie cały szereg nośnych murów spalonego budynku, a te ostatnie z przyczyn konstrukcyjnych nie dały się utrzymać, nastąpić musiało siłą konieczności przeprojektowanie widowni oraz przyziemia nader korzystnie uplastyczniające potrzeby nowoczesnego teatru”. To zatem Żórawskiemu zawdzięczamy formę odbieraną jako funkcjonalna elegancja. Styl podkreśla płynna, oryginalna gra balkonów na widowni. Zapomnieliśmy o tym, wpatrzeni w powielane fotograficzne ujęcia bryły, teatralnie odbijającej się w wodach Prosny. Skoro architektura jest sztuką kreowania przestrzeni, powinniśmy jednak zmienić myślenie, mówiąc o teatrze Przybylskiego i Żórawskiego.
Wyposażenie sceny oddano Karolowi Fryczowi, scenografowi i reżyserowi, absolwentowi Politechniki w Monachium i krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Artysta miał szczęście żyć w czasach, kiedy na szacownej uczelni wykładali jeszcze Wyspiański, Mehoffer i Wyczółkowski; pod ich okiem zgłębiał rysunek i malarstwo. Może to Fryczowi zawdzięczamy projekt panneau (dekoracyjna ścianka) nad proscenium z pogańską sceną obrzędową, świetnie wkomponowaną w modernistyczne wnętrze. Znane nam dokumenty nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Rozmowy ze scenografem nie były łatwe; początkowe honorarium znacznie przewyższało możliwości Kalisza. Argumentowano: „[Liczymy], że Pan Profesor zachce dorzucić i ze swej strony cegiełkę do zrealizowania tej idei artystycznego kultu w naszem [!] mieście jako wielki miłośnik sceny i dopomoże nam rozpoczęte dzieło gmachu posunąć na tory realnego wykończenia”. Całą historię tej budowy można napisać jako ciąg próśb magistratu o zrozumienie sytuacji. W końcu obydwie strony zaakceptowały trójstopniowy harmonogram prac, od urządzenia podstawowego do „wyposażenia sceny w pełni możliwości, jakie powinien dawać reżyserom i dyrekcji współczesny kulturalny teatr”.
Kolejna niewielka wzmianka wydobywa na światło dzienne trzecie znaczące nazwisko. Roman Schneider, architekt, rzeźbiarz i projektant mebli, człowiek o filmowej biografii, stworzył projekt malarskich rozwiązań wnętrz (w oficjalnych biogramach, nieadekwatnie do faktów, jest on mianowany nawet autorem przebudowy kaliskiego teatru).
Widownia na 758 miejsc
Ale to jeszcze nie wszyscy twórcy. Budowa i wyposażenie teatru jest dziełem tyle fascynującym, co piekielnie skomplikowanym. Elektryczność zakładała warszawska firma Michał Zucker i Jan Straszewicz, roboty kanalizacyjne powierzono zakładowi Gbiorczyk i S-ka z Poznania. Wyposażenie sceny – wyciągi kulisowe, horyzont, windy i kręcone schody prowadzące do mostów scenicznych – zbudowała toruńska firma inż. Jana Brody, ta sama, która w tym samym czasie stawiała trybuny miejskiego stadionu nad Prosną. Krzesła i fotele wykonała słynna i modna w międzywojniu fabryka mebli giętych Thonet-Mundus z Bielska. Do Kalisza zakład dostarczył 758 krzeseł, w tym 68 foteli do loży. Sam amfiteatr, czyli drugi balkon, mógł pomieścić ponad 220 osób. Niewiarygodne liczby (Duża Scena po remontach i wymianie umeblowania dzisiaj ma zaledwie 270 miejsc!) znajdują potwierdzenie na zachowanym planie oraz przekonującym zdjęciu ze zbiorów Archiwum Państwowego. Fotografia, prawdopodobnie z inauguracyjnego przedstawienia, pokazuje widownię wypełnioną setkami stłoczonych osób, siedzących w giętych thonetowych krzesłach. Szczególnie imponująco wygląda drugi balkon zajęty aż po horyzont ściany. Takiej publiczności życzyłby sobie każdy dyrektor. Pojawiającą się w literaturze liczbę 400 trzeba zweryfikować.
Są również kaliszanie. Ogromny zakres prac (roboty ziemne, rozbiórkowe, murarskie, żelbetowe, ciesielskie i tynki) oddano miejscowemu Przedsiębiorstwu Robót Inżynieryjnych J. Prochaska (firma stawiała m.in. dawną Tęczę, czyli halę targową braci Szrajerów i pomnik w Szczypiornie). Posadzki lastrikowe pochodziły z dwóch firm kamieniarskich Eugeniusza Chodzickiego i Gajdy. Na ostatnim etapie dołączyła Kaliska Manufaktura Pluszu i Aksamitu prowadzona przez Edmunda Gaedego. Zlecenie brzmiało: „dostarczyć i wykonać kompletną kurtynę, portiery i lambrekiny na widowni teatru z pluszu dwustronnego (…)”.
Skąd wzięto brakujące pieniądze? Zarząd wystarał się, aby środki otrzymane z Funduszu Pracy na budowę rzeźni przeznaczyć na dokończenie stawianego od 17 lat gmachu.
Na finał
Na finał były radość, kolejka ludzi szturmujących kasę, ale także narzekania. W czasie budowy zmieniło się czterech prezydentów miasta. Ale przez dziesięć najważniejszych lat stery trzymał Mieczysław Szarras. Za jego czasów podjęto kilka dużych inwestycji, a miasto prawie czterokrotnie zwiększyło swoją powierzchnię przez włączenie okolic w obszar administracyjny. Raptownie, o 15 tysięcy, podskoczyła liczba mieszkańców. Stawiany gmach miał odpowiadać potrzebom „wielkiego Kalisza”. Oponenci krytykowali: „(…) Ano elektrownię mamy na wyrost. Nowobudującą się [!] rzeźnię na wyrost, ratusz na wyrost i teatr na wyrost. A tymczasem 50 proc. z 2300 ha miasta pokrywają pięknie uprawiane pola, ogrody i pastwiska (…)”. To „duże” miasto miało 100 km dróg, w tym 60 km polnych… Miało jednak także swoje ambicje, czego nieprzemijającym pomnikiem stał się teatr. Chwilę przed otwarciem scenie nadano imię Wojciecha Bogusławskiego, a jej prowadzenie – jak czas pokazał na krótkich kilka miesięcy – powierzono najbardziej obiecującemu twórcy swoich czasów Iwo Gallowi.
Anna Tabaka,
Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie