
Ponad trzy czwarte Wielkopolan nie głosowało, pokazując w ten sposób politykom, co myślą o ich zabawie
Nie było niespodzianki w niedzielnych wyborach do PE w Wielkopolsce. Dwa mandaty uzyskała PO (Filip Kaczmarek i Sidonia Jędrzejewska) a po jednym PiS (Konrad Szymański) SLD (Marek Siwiec) i PSL (Andrzej Grzyb). Frekwencja w Wielkopolsce wyniosła 24,1 proc. W Kaliszu do urn poszło 27,7 proc. mieszkańców, a w powiecie kaliskim 15,6 proc.
W powyborczych komen
tarzach dominują zdecydowanie analizy porównawcze – ile poszczególne partie straciły w porównaniu z poprzednimi wyborami, kto zyskał, jakie przetasowania możliwe są na scenie politycznej w związku z elekcją itd. Niewielu komentatorów zwraca jednak uwagę na podstawową kwestię: największą siłą polityczną w Polsce jest milcząca większość, która nie uczestniczyła w niedzielnym plebiscycie piękności. W domach pozostało ponad trzy czwarte Polaków i ta liczba powinna wreszcie dać do myślenia politykom. Zamiast biadolić na niską frekwencję, powinni oni wreszcie zmienić ordynację wyborczą tak, by była czytelna, a ludzie głosowali rzeczywiście na kandydatów, a nie brali udział w plebiscycie popularności dwóch, w porywach czterech partii. Niedzielne wybory pokazały również, jak bardzo skomplikowana i wręcz niemożliwa do zrozumienia jest ordynacja wyborcza do PE. Ostateczne wyniki z dokładną liczbą mandatów dla poszczególnych okręgów wyborczych pojawiły się w poniedziałek wieczorem, a wcześniej tylko nieliczni kandydaci mogli być pewni swego.
Zamieszanie z sondażami
Zaczęło się jednak od sondażowych wyników, opublikowanych przez media tuż po zakończeniu ciszy wyborczej. Zgodnie z nimi do PE z Wielkopolski mieli się dostać jedynie: Filip Kaczmarek, Sidonia Jędrzejewska (oboje PO) i Tomasz Górski (PiS). Na osobnej liście tzw. wielkich przegranych pojawiły się za to nazwiska Marka Siwca (SLD), Konrada Szymańskiego, czy Andrzeja Grzyba. – Niektórzy ludzie, zaangażowani w kampanię wyborczą swoich kandydatów, otwierali szampany i snuli plany na przyszłość, inni zamartwiali się porażką – mówi działacz PiS–u, chcący zachować anonimowość. – Bo skoro informację o mandatach podała TVN24, a później portal gazeta.pl, wszystko wydawało się jasne. Tymczasem te wyliczenia, na podstawie sondaży, a nie cząstkowych wyników Państwowej Komisji Wyborczej, okazały się zupełnie chybione.
Pierwsze prognozy mówiły, że Wielkopolsce przypadną zaledwie trzy mandaty europosłów. Później była mowa o czterech mandatach, a to oznaczało, że do PE dostał się Marek Siwiec. Lider listy SLD wolał jednak dmuchać na zimne, i poproszony o komentarz przyznał, że dopóki nie otrzyma oficjalnego zaświadczenia o wyborze, nie zamierza świętować. – Nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu. Wielu było takich, którzy czuli się wygranymi, a później przeżywali rozczarowanie. Ja spokojnie czekam na oficjalne i ostateczne wyniki – przyznał Siwiec. Tradycyjnie z dużym spokojem na wyniki wyborów czekał poseł PSL – Andrzej Grzyb. Nawet jeśli adrenalina dawała mu znać o sobie, ukrywał to z charakterystycznym dla siebie dystansem. Właśnie Andrzej Grzyb, jako ostatni dowiedział się, że pracę w Sejmie zamieni na Parlament Europejski. Nastąpiło to w poniedziałek wieczorem, gdy wyszło na jaw, że frekwencja w Wielkopolsce wcale nie jest znacznie niższa od frekwencji w całym kraju i okręg nr 7 będzie miał 5 eurodeputowanych. (q)
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
I tak to, 24% głosujących otworzyło drogę do brukselskiego ,,koryta,, dla kwiczących z zachwytu wieprzy z Wiejskiej ........ mierny to ,,mandat,, co najwyżej na świniobicie się nadaje. Ale oni już sobie tak ustwili , że nawet jesli jeden by zagłosował , to i tak ,,odkwiczą,, zwycięstwo ?!