
Nieco ponad 3 procent populacji kraju, czyli około 1,4 miliona Polaków może liczyć na doraźne schronienie w sytuacji zagrożenia. Tak wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. „Dzisiaj nie tylko nie ma obrony cywilnej, ale także systemu alarmowania o uderzeniu z powietrza, planów ewakuacji ludności cywilnej, nie powstają też nowe schrony. [...] Ustalenia NIK wskazują, że jest jeszcze gorzej niż nam się wydaje” – alarmuje Radio Zet powołując się na materiał opublikowany na łamach „Rzeczpospolitej”
Dla porównania przyjrzymy się, jak wygląda sytuacja w innych krajach europejskich. Zdecydowanie najlepiej pod względem zabezpieczenia ludności w sytuacjach zagrożenia prezentuje się Szwajcaria. W kraju Helwetów miejsca w schronach wystarczy dla wszystkich mieszkańców.
Podobnie jest w Finlandii. W kraju, którego populacja liczy ok. 5,5 miliona obywateli jest ponad 50 tys. schronów, które oferują nie tylko schronienie, ale także duży poziom komfortu. „Są siłownie, sale lekcyjne, lodowiska do hokeja i jest miejsce dla niemal każdego obywatela” – podkreśla portal Business Insider.
O swoich obywateli zadbała także Szwecja. „W Szwecji jest ponad 65 tys. schronów i ukryć dla 7 milionów osób, co stanowi ok. 85% ludności kraju” – czytamy na stronie schrony.edu.pl
W przypadku zagrożenia na miejsca w schronach mogą liczyć także Słowacy. Na terenie tego kraju jest prawie 295 tys. budowli schronowych o pojemności 7,7 miliona osób. „Schrony budowane są na ogół jak wielofunkcyjne” – wyjaśnia schrony.edu.pl
Z danych zebranych przez Państwową Straż Pożarną wynika, że mamy w Polsce zaledwie 1700 schronów i około 233,5 tys. miejsc doraźnego schronienia (MDS), – czyli podziemi centrów handlowych, dworców kolejowych, piwnic żelbetonowych etc. Niestety z raportu NIK wynika, że większość z nich nie spełnia warunków – są zdewastowane, niehermetyczne, bez urządzeń filtrowentylacyjnych.
Nie jest już tajemnicą, że w Kaliszu istnieje obiekt, który sprawia wrażenie „schronu z prawdziwego zdarzenia” – wybudowany w latach zimnej wojny schron przeciwatomowy przy ulicy Granicznej.
Na głębokości od 4 do 6 metrów pod nasypem ziemi znajdują się pomieszczenia o powierzchni 550 metrów kwadratowych. W przypadku zagrożenia wyposażenie miało zapewnić samowystarczalne funkcjonowanie 50 osobom przez około 30 dni. Schron posiadał niezależny system centralnego ogrzewania, system agregatów filtrowo-wentylacyjnych, agregat prądotwórczy i centralę łączności przewodowej i radiowej – czytamy na stronie miasta.
Ze względu na swoją konstrukcję obiekt oczywiście może służyć jako schronienie. Ale schron to coś więcej. To miejsce, gdzie można schronić się na wiele dni, który ma zastępcze źródło zasilania i zapewnia dostęp do odrębnego źródła powietrza. A takich systemów w tym obiekcie nie ma – przyznaje Dominik Kałużny, naczelnik Centrum Zarządzania Kryzysowego w Kaliszu. – Jedyny parametr, który wyróżnia ten obiekt spośród innych to jego konstrukcja. W sytuacji zagrożenia może jedynie pełnić funkcję tymczasowego ukrycia – dodaje.
Naczelnik przyznaje, że w kwestii obrony cywilnej oraz ochrony ludności w sytuacjach zagrożenia, zaniedbania są ogromne, a zmiany bardzo pilne.
Od ponad 30 lat w tej kwestii nic nie było robione. Dlatego czekamy na zapowiadaną przez rząd ustawę o obronie cywilnej i ochronie ludności, która podobno ma pojawić się w lipcu.
W związku z agresją Rosji na Ukrainę i mnóstwem zapytań w tej sprawie, decyzją Prezydenta nie udzielamy takich informacji. Niemniej jednak, kiedy zajdzie taka konieczność, opinia publiczna dowie się o takich miejscach lokalizacji. Mogę jedynie podać, że w Kaliszu są 74 miejsca, które mogą służyć jako miejsca doraźnego schronienia, w których można schronić się przed odłamkami. Ale żaden z tych obiektów nie spełnia funkcji schronu. Nie mają czerpni powietrza czy wyjść ewakuacyjnych, które umożliwiają opuszczenie obiektu w sytuacji zawalenia się budynku – podkreśla Dominik Kałużny.
Dodajmy jeszcze, że 74 wspomniane obiekty zdolne są do pomieszczenia około 7,5 procenta populacji miasta.
Trzeba jednak mieć na uwadze, że schronienia są przeznaczone dla tych mieszkańców miasta, którzy będą realizować określone zadania w kryzysowych sytuacjach. Zakładamy, że spora część mieszkańców miasta zostanie ewakuowana w miejsca, które wskaże nam wojewoda – wyjaśnia naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Kaliszu, z nadzieją, że oczekiwana ustawa będzie impulsem do zmian.
Obiekt, który bez cienia wątpliwości spełnia definicję „schronu z prawdziwego zdarzenia” zlokalizowany jest na Kampusie Akademii Wymiaru Sprawiedliwości, przy ulicy Wrocławskiej.
Jest to obiekt typu „A” czyli taki, który daje najwyższy poziom ochrony, charakteryzujący się bardzo wysoką szczelnością na wypadek ataku atomowego, biologicznego i chemicznego. Jest wyposażony w filtrowentylatory, nawiewy, generator prądu elektrycznego, środki łączności, zapasy żywności, wody, lekarstw, a nawet zabawki dla dzieci – wylicza dr Piotr Baczar, prof. AWS, Kierownik Zakładu Szkolenia Praktycznego.
Schron został poddany gruntownej restrukturyzacji dwa lata temu po napaści Rosji na Ukrainę. Poza tym, że jest miejscem ukrycia w sytuacji zagrożenia pełni również funkcje dydaktyczne.
Prowadzone są tam zajęcia ze studentami z obrony cywilnej, taktyczne, dowodzenia, medycyny i zarządzania, ponieważ zamknięcie dużej grupy osób w takim pomieszczeniu powoduje konieczność organizacji grupy, wyznaczania określonych funkcji.
Schron w Akademii Wymiaru Sprawiedliwości może pomieścić około 100 osób. Oczywiście obiekt jest wyposażony w specjalne wyjście ewakuacyjne na wypadek zawalenia się budynku, pod którym jest usytuowany.Niestety, takich obiektów typu „A”, które gwarantują teoretycznie pełną ochronę, w Polsce mamy bardzo mało. Większość to obiekty typu „P” – podstawowe i bardzo często prowizoryczne, niehermetyczne ukrycia, których wspólną cechą jest to, że są usytuowane pod powierzchnią ziemi. Według mojej wiedzy mamy ich około 52 tysiące, co może dać schronienie około 3 procent populacji kraju – potwierdza dane NIK-u dr Piotr Baczar – Do tych statystyk niektórzy wliczają również piwnice pod budynkami, ale czy można czuć się bezpiecznie w piwnicy pod wieżowcem z lat 70? W mojej ocenie, nie.
Jeśli już mamy szukać schronienia to wybierajmy nowobudowane obiekty – np. garaże w centrach handlowych, które spełniają normy, dają nadzieję na ewakuację, mają wyjścia ewakuacyjne i wyposażone są w niezbędny sprzęt w przypadku zagruzowania – radzi dr Baczar i podpowiada, że w sytuacji zagrożenia warto skorzystać ze specjalnych aplikacji wskazujących najbliższe, możliwe miejsce doraźnego schronienia.
(pp)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
OBECNE BUDOWNICTWO POLEGA NA WCIŚNIĘCIU BUDYNKU W KAŻDY CENTYMETR KWADRATOWY NABYTEGO PRZEZ DEWELOPERA GRUNTU , PARKING DWA KRZAKI I" OSTATNIE WOLNE MIESZKANIA " CZEKAJĄ NA NABYWCÓW. OBECNIE ŻADNA USTAWA NIE OBLIGUJE PROJEKTANTÓW I WYKONAWCÓW DO ZADBANIA O BEZPIECZEŃSTWO MIESZKAŃCÓW BUDYNKU NA WYPADEK WOJNY MOŻE DLA POTENCJALNYCH NABYWCÓW KRYTERIUM ZAKUPU BĘDZIE STANOWIŁO OPRÓCZ KOMFORTU RÓWNIEŻ ICH BEZPIECZEŃSTWO. JADĄC ULICĄ 3GO MAJA MOŻNA ZAUWAŻYĆ MIĘDZY BLOKAMI CZERPNIE POWIETRZA , TO TAKIE FANABERIE USTROJU SŁUSZNIE MINIONEGO
Dodam jeszcze problem z drogami ewakuacyjnymi. Np. takie Wzgórza Kalisza - jedna droga dojazdowa do tylu setek mieszkańców - mylę się? A w razie pożaru, katastrofy budowlanej itp. - pojazdy zablokują wąskie gardła. Podobnie z wjazdami/wyjazdami z centrów handlowych (np. Galeria Kalisz 2 - co prawda na 2 ulice, ale z parkingu wewnętrznego jest praktycznie jeden wyjazd na "dole"). Dawne TESCO - po 2 wyjazdy. Powinny być jeszcze dodatkowe ewakuacyjne na wypadek sytuacji ekstremalnych (normalnie mogłyby być szlabany z możliwością awaryjnego wyłamania/zdemontowania)