Reklama

Kaliska firma zmienia światowe trendy żywieniowe

31/01/2019 00:00

Do kaliskiej firmy Paula przybywają szefowie największych światowych koncernów spożywczych. Przylatują prywatnymi odrzutowcami na poznańskie lotnisko, dojeżdżają  do Kalisza i... doznają swoistego szoku:
– Jak to możliwe, że na  głębokiej prowincji Europy produkuje się coś tak unikalnie dobrego, i na tak wysokim poziomie?


– Spróbuj! Nie jadłaś tego nigdy wcześniej! – częstuję redakcyjną koleżankę z paczki suszonych jabłek  przypominających ziemniaczane chipsy.
– Daj spokój, nie chcę tego świństwa. Przecież chipsy to  najgorsza chemia – odpowiedziała.
– Ale to jest coś innego. Rzeczywiście chipsy ziemniaczane na ogół szkodzą nam potrójnie:
Po pierwsze, na skutek smażenia na tłuszczu w wysokich temperaturach, zawierają  rakotwórcze tłuszcze trans, a w Polsce nie ma jeszcze obowiązku wykazywania tego na opakowaniu.
Po drugie, zawierają sporo   akryloamidu, czyli groźnej trucizny atakującej układ nerwowy. Również i ta informacja nie widnieje na opakowaniu. Zresztą trutka  ta  występuje nie tylko w chipsach  torebkowanych, jest jej pełno w  smażonych frytkach, które tak sobie upodobały tandetne restauracje.
Po trzecie, mogą zawierać chemię konserwującą, wzmacniającą smak lub powodującą wzmożoną produkcję śliny, byśmy sięgali po kolejnego chipsa.
Natomiast te owocowe „chipsy” nie mają żadnej z tych wad.  Pochodzą z upraw  przybliżonych do ekologicznych. W przypadku warzyw, w Pauli posunięto się nawet do tego, że profilaktycznie odcina się dolną część korzenia, by pozbyć się ewentualnych  metali ciężkich. Górną część korzenia usuwa się natomiast po to, by pozbyć się azotanów. Przed odbiorem od plantatora płody rolne są  kontrolowane  na zawartość pestycydów w zakładowych laboratoriach. Najważniejsze jednak, że są suszone na zimno. Dzięki temu zachowują witaminy i inne składniki odżywcze aż w 95 procentach. Dopiero po tych słowach koleżanka spróbowała.
– Hm. Dobre. Gdzie można je kupić?


Świat chce jeść kaliskie susze
Podobnego „szoku” doznał jeden z szefów  firmy Pepsico, gdy po przyjeździe do Pauli zadał pierwsze pytanie:
– Jaki macie współczynnik retencji? (czyli, ile witamin  i innych wartości odżywczych pozostaje w gotowym produkcie w stosunku do świeżego).
–  95 proc. – odpowiedział Adam Radaś, szef i właściciel firmy.
Co? Jak to możliwe? Przecież  w warzywach suszonych tradycyjną przemysłową metodą  zostaje zaledwie 20 proc. witamin, a w takim Kaliszu udało się zostawić 95 proc.!!!
Po czym, przez moment siedział jak zamurowany.
W rezultacie takich wizyt Paula sprzedaje swoje półprodukty do Niemiec, USA Japonii, Francji, Wielkiej Brytanii Irlandii, Szwajcarii, Szwecji, Holandii itd.
Kaliska firma w swej ofercie ma aż 260 produktów. Oprócz suszów światowe koncerny kupują tu na przykład cebulę w proszku, ryż instant, czy taki przebój jak kiszone ogórki w proszku, których Paula jest  jedynym producentem na świecie.

Jak oni to zrobili? 
Właściwie należało by zapytać „jak on to zrobił”, bo choć firma Paula zatrudnia ponad 200 osób to mózgiem przedsięwzięcia jest jej właściciel Adam Radaś – pasjonat i wynalazca. Z wykształcenia – technolog żywności.
Podczas mojej dziennikarskiej wizyty w Pauli o tej unikatowej technologii rozmawialiśmy z panem Radasiem 3 godziny i mam wrażenie, że moglibyśmy rozmawiać dalej, nawet gdyby wokół się paliło.
Miałem okazję poznać wielu wynalazców, którzy wpadli na świetne pomysły, ale nie potrafili potem wdrożyć ich na skalę przemysłową. Ludzie ci często żyją w swoim świecie, w zapomnieniu i biedzie.
Co zatem sprawia, że  Adam Radaś stworzył firmę na światowym poziomie?
Większość ludzi mając obrany przez siebie cel przez moment zapala się w tym kierunku, po czym na dłużej skierowuje swoją uwagę na problemy i bariery, które są przecież  odwrotnością tego celu.
Mam wrażenie, że Adam Radaś nie robi tego błędu. Potrafi zjednoczyć się z obranymi celami i wiernie poświęcać im swoją uwagę.
–  Najważniejsze to wyznaczyć sobie cel. Potem konsekwentnie do niego dążyć. Ostatni cel zasugerowali mi ludzie z koncernów. Widzieli już, że w pierwszym zakładzie bardzo dobrze suszyłem soki metodą rozpyłową i zapytali czy nie mógłbym zrobić czegoś, by tak samo dobrze wysuszyć  cząstki stałe warzyw czy owoców? Zawsze robiłem coś, czego nie robią inni, więc podjąłem się tego wyzwania.
Po 11 latach ciągłych badań jesteśmy jedyną firmą na świecie która wdrożyła te technologie na skalę przemysłową – mówi Adam Radaś. AW

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    chrupka - niezalogowany 2009-04-22 12:32:59

    Ciekawe ile firma zapłaciła za ten - sponsorowany - artykuł.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do