
Niedawno pisaliśmy, że z ponad 380 mln euro przeznaczonych dla Wielkopolski Wschodniej w perspektywie finansowej 2021-27 Kalisz prawdopodobnie nie dostanie nic, gdyż pieniądze te trafią do Konina i subregionu konińskiego. Jednak nie do wszystkich ta wiadomość dotarła i nie wszyscy chcą się z nią pogodzić.
Przypomnijmy, że w sprawę podziału unijnych pieniędzy dla Wielkopolski (WRPO) w nowej perspektywie finansowej zaangażowało się m.in. Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Kaliskiej. Występowało w tej sprawie zarówno do władz państwowych, jak i do samorządu województwa wielkopolskiego w Poznaniu, który jest dysponentem unijnego funduszu dla Wielkopolski.
Mimo upływu ponad pięćdziesięciu dni od czasu nadania swojego pisma w tej sprawie do marszałka województwa Marka Woźniaka, TPZK nie otrzymało odpowiedzi na zawarte tam obywatelskie interpelacje. Skądinąd wiadomo, że pismo dotarło do adresata.
Jak przypomina prezes TPZK Kazimierz Wojciechowski, w lutym br. marszałek M. Woźniak wystąpił z apelem do parlamentarzystów i samorządowców o włączenie się przez nich w walkę o zwiększenie puli środków unijnych dla Wielkopolski w perspektywie finansowej 2021-2027.
- W działanie to zaangażowało się zaledwie pięć jednostek samorządowych z naszego województwa i jedna organizacja pozarządowa – nasze Towarzystwo, o czym informuje pismo Ministra Finansów, Funduszy i Polityki Regionalnej – przypomina K. Wojciechowski. - W naszym piśmie skierowanym do premiera rządu zawarliśmy przekonywujące argumenty o potrzebie doinwestowania wielkopolskiej „ściany wschodniej”, do której należy Ziemia Kaliska, odstającej od zasobnej części naszego regionu. Do zwiększenia owych środków dla Wielkopolski przyczyniliśmy się skutecznie i znacząco, czego wyrazem jest podjęta przez Ministra decyzja w przedmiocie środków unijnych „znaczonych” - dla Wielkopolski Wschodniej, w tym dla Ziemi Kaliskiej. Towarzystwo nasze zwróciło się do Marszałka z zapytaniami dotyczącymi podziału owych funduszy na powiaty Wschodniej Wielkopolski, ale odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Odbieramy to jako postponowanie naszego Towarzystwa. Dodać należy, że - w przeciwieństwie do zachowania wojewódzkich władz samorządowych – traktowani jesteśmy odpowiednio i godnie przez kierownictwo Ministerstwa Finansów, Funduszy i Polityki Regionalnej, z którym prowadzimy korespondencję w przedmiotowej sprawie, otrzymując odpowiedzi w krótkim czasie – nawet w ciągu jednego tygodnia.
My do Wielkopolski się nie prosiliśmy
K. Wojciechowski w swoim piśmie nie omieszkał przypomnieć marszałkowi M. Woźniakowi, iż ten lata swojej młodości spędził w Kaliszu i powinien znać realia naszego miasta, podobnie jak uwarunkowania historyczne, które zadecydowały o zapóźnieniu cywilizacyjnym wschodniej części regionu wobec jago części zachodniej z Poznaniem. Chodzi nie tylko o granicę zaborów, ale też np. o zburzenie Kalisza w 1914 r. przez Niemców i pozostających pod ich komendą Polaków. W efekcie w latach międzywojennych kaliszanie podjąć musieli trud odbudowy, podczas gdy Poznań umacniał wtedy swoją pozycję w Wielkopolsce.
- W roku 1938 ziemie dawniejszej guberni kaliskiej z czasów zaboru rosyjskiego przeniesione zostały do województwa poznańskiego, wzmacniając ilościowo żywioł polski celem ratowania polskich mandatów poselskich do Sejmu przed uzyskaniem zbyt dużej liczby mandatów przez żywotną i liczną mniejszość niemiecką. Odbudowie i rozwojowi Kalisza nie sprzyjał okres drugiej wojny światowej oraz powojenny okres PRL-u i to trwa współcześnie nadal, co utrwalają władze województwa wielkopolskiego – podkreśla K. Wojciechowski.
Na partycypację Kalisza i Ziemi Kaliskiej w podziale unijnych środków dla Wielkopolski Wschodniej prawdopodobnie jest już za późno, ale nigdy nie dość przypominania, zwłaszcza w Poznaniu, że my do tego województwa nie prosiliśmy się i nie z winy kaliszan Wielkopolska Wschodnia jest niedoinwestowana.
(kord)
Na zdj. jednym z kaliskich postulatów inwestycyjnych jest budowa obwodnicy naszego miasta, fot. pixabay
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie