Reklama

Kaliskie bonsai

29/07/2009 13:28

Nie sądzili, że przypadkowy pobyt na wystawie bonsai we Wrocławiu spowoduje, że sami staną się pasjonatami sztuki miniaturyzowania drzew. Po latach Teresa i Jan Gralińscy (na zdj.) należą już do elitarnej grupy, która posiadła tajniki sztuki bonsai

Kiedy w Tłokini Wielkiej pytam  jak dojechać do państwa Gralińskich  w Zmyślance, już pierwsza osoba udziela mi wskazówek. Dodatkowo poinformowała mnie, że gdybym błądził mam pytać o tych, co robią te małe drzewka. Po paru minutach na własne oczy mogę podziwiać prawdziwe dzieła natury, które przy pomocy rąk, cierpliwości i wiedzy właścicieli przenoszą człowieka w inny świat. W ogrodzie Gralińskich na niewielkiej powierzchni mogę podziwiać kilkadziesiąt pięknie wyhodowanych bonsaiów.  Wokół otaczają mnie graby, buki, dęby, lipy, modrzewie. Czuję się jak w lesie, tylko, że ten jest  taki miniaturowy jak z bajki.  Bez problemu można rozpoznać poszczególne gatunki drzew. Wyglądają jak dorosłe osobniki, z tą różnicą, że są bardzo małe. – Sporo czasu upłynęło, nim mogliśmy pochwalić się pierwszymi udanymi bonsaiami. Zachłyśnięci sztuką miniaturyzowania drzew (  po wrocławskiej wystawie w 2001 roku), pełni optymizmu,  ostro zabraliśmy się do pracy. Jednak pierwsze próby były nieciekawe. Trzeba było zapłacić frycowe za brak wiedzy i doświadczenia – mówi Jan Graliński. Pierwsze niepowodzenia nie zniechęciły ich. Zaczęło się kompletowanie i czytanie specjalistycznej literatury. Godziny spędzone nad książkami oraz w Internecie zmieniły ich spojrzenie na sztukę bonsaj. – Naszą pasję postanowiliśmy realizować w sposób profesjonalny.  Zrezygnowaliśmy z kupowania sadzonek w centrach, na których bazowaliśmy wcześniej.  Jakość nabywanych tam sadzonek niejednokrotnie pozostawiała wiele do życzenia, ale to wiedzieliśmy dopiero, kiedy już dysponowaliśmy sporą wiedzą.  Założyliśmy własną szkółkę z profilem formowania bonsai.  Uwzględniając panujące w Polsce warunki klimatyczne, postanowiliśmy skoncentrować się głównie na drzewach i krzewach rosnących w naszym kraju. Stąd też wśród  wyhodowanych już okazów brylują między innymi  lipy, graby, dęby buki, modrzewie – dodaje Teresa Gralińska.  Część sadzonek hodują sami z nasion. Nie rezygnują także z kupowanych, ale teraz już wiedzą gdzie kupować i  na co zwracać uwagę. Bardzo cenią sobie zakup kilkuletnich dębów ze szkółki w Gołuchowie. Z podejrzliwością patrzę na pana Jana, który oprowadzając mnie po szkółce zachwyca się sadzonkami tkwiącymi w gruncie  twierdząc, że za parę lat będą z niej piękne bonsaie. Dla mnie są to po prostu młode drzewka jakich w lesie,  parku, czy też szkółce można spotkać wiele. Jednak kiedy zaczyna szczegółowo wyjaśniać, które gałęzie zostaną usunięte, jak zostanie poprowadzony pień, to mając przed oczami wcześniejsze dzieła wierzę, że tak będzie. – Zanim zacznie się formować  drzewko, trzeba je dobrze poznać. Każda roślina jest niepowtarzalna. Szukając inspiracji trzeba przyglądać się drzewom, starym dębom, zmagającym się z wiatrem sosnom. Bonsai ma je naśladować. Kiedy chodzę po szkółce i patrzę na nasze sadzonki przychodzi taki moment olśnienia i rodzi się wizja jak daną można formować,  a potem pozostaje już cierpliwie latami  ją realizować – dodaje Jan Graliński. (grz)

Więcej w Życiu Kalisza
 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    danuta - niezalogowany 2009-07-29 12:07:00

    widziałam drzewka bonsai państwa gralińskich na wystawie w opatowku i rzeczywiście maja piękne okazy!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do