
Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju zamówiło niedawno raport o stanie i szansach rozwoju polskich miast średniej wielkości. Pod uwagę wzięto 35 ośrodków różnej wielkości, od 25-tysięcznego Wałcza do 128-tysięcznego Opola. W tym gronie znalazł się też Kalisz. Sprawdźmy, jak nas widzą inni
Raport pt. „Potencjał miast średnich w Polsce dla lokalizacji inwestycji” został przygotowany przez zespół pod kierownictwem dra Janusza Góreckiego. Wydawnictwo jest świeże i opatrzone datą 2019. Dowiadujemy się z niego, że jednym z największych problemów Kalisza są trendy demograficzne. Według ekspertyzy prof. P. Śleszyńskiego z 2016 r., uwzględniającej nierejestrowane migracje zagraniczne, do roku 2035 tylko jedno z analizowanych miast, Gniezno, utrzyma aktualną liczbę mieszkańców. W połowie miast ubytek może sięgnąć 10% i więcej, a niektóre zagrożone są utratą nawet 1/5 dzisiejszej populacji.
Głównym procesem, mającym wpływ na zmniejszanie się liczby mieszkańców naszego miasta, jest tzw. suburbanizacja. Co to takiego? – Obszary wiejskie są dominującym kierunkiem odpływu mieszkańców. Spośród badanego zbioru miast, aż w 4/5 co najmniej połowa osób, które wyprowadziły się na stałe, osiadła na terenach wiejskich, głównie w gminach sąsiadujących z miastem. W największym stopniu dotyczyło to miast wielkopolskich (Gniezna, Kalisza i Leszna), relatywnie najmniejszy był udział przenosin na tereny wiejskie w Elblągu, Tarnobrzegu i Wałbrzychu (ale i tak ten kierunek odpowiadał za co najmniej 1/3 migracji. Proces suburbanizacji niesie wprawdzie ze sobą niekorzystne konsekwencje dla niektórych sfer funkcjonowania miasta (np. zmniejszenie bazy podatkowej), niemniej jednak osoby pozostają w obszarze funkcjonalnym miasta, nie osłabiając silnie lokalnego popytu na usługi publiczne i rynkowe (zwłaszcza średniego i wyższego rzędu) w mieście oraz nie zmniejszają podaży na rynku pracy – pocieszają nas autorzy opracowania.
Firm ci u nas dostatek
Jednym z głównych wskaźników badania potencjału gospodarczego miast jest liczba zarejestrowanych firm na 1000 mieszkańców. Kalisz w tej statystyce nie wypada najgorzej. W 2017 r. wskaźnik ten wynosił 196. Dla porównania - w Chełmie było to 151, w Głogowie 161, w Łomży 158, w Przemyślu i Tarnowie po 175, w niedalekim Koninie 184, a w Pile 190. Ale za to w Gnieźnie zarejestrowanych firm na 1000 mieszkańców było 211, w Gorzowie Wlkp. 242, w Jeleniej Górze 270, a w Koszalinie 285. Nawet w niewielkim i raczej niezamożnym Wałczu wskaźnik ten był wyższy niż w Kaliszu i wynosił 213.
Z konieczności nie przeanalizujemy tu wszystkich kryteriów i wskaźników, które wzięli pod uwagę autorzy. „Potencjał miast średnich w Polsce...” to książka licząca blisko 200 stron. Niektóre dane są jednak tak wymowne, a przy tym mało znane, że warto je tu zacytować. Dotyczy to np. dochodów własnych jednostek samorządu terytorialnego w przeliczeniu na jednego mieszkańca. W tej klasyfikacji znów jesteśmy w środku stawki, trzeba jednak pamiętać, że rywalizujemy w niej z miastami często mniejszymi niż Kalisz albo takimi, które położone są na obszarach gospodarczo słabiej rozwiniętych niż Wielkopolska. Wspomniany wskaźnik dla Kalisza w roku 2017 wynosił 2932 zł. W Białej Podlaskiej było to 2101 zł, w Gnieźnie 2114 zł, w Pile 2523 zł, a w Wałbrzychu 2880 zł. Ale za to w Tarnowie 2999 zł, w Koninie 3244 zł, w Opolu 4073 zł, a w Płocku nawet 4820 zł. Można oczywiście powiedzieć, że na dochody Konina rzutują kopalnie i elektrownie, Opole obroniło swój status miasta wojewódzkiego, a Płock zarabia na przemyśle naftowym. Ale wskaźniki pozostają wskaźnikami.
Jedziemy na pożyczkach, ale inni też
Kolejną ciekawostką jest zadłużenie ogółem do dochodów ogółem. W przypadku Kalisza w roku 2016 było to 32,4%. Ale w Nowym Sączu było to 18,3%, w Gnieźnie 21,1%, a w Koninie 26,4%. Co prawda był też Wałbrzych, który zadłużył się rekordowo, bo do poziomu 94,1%, a obok niego Elbląg - 54,2%, Płock - 56,9% czy Koszalin - 55,9%. Tak więc znów wylądowaliśmy gdzieś pośrodku stawki.
A może prawda o Kaliszu tkwi gdzie indziej niż we wskaźnikach gospodarczych czy finansowych. „Potencjał miast średnich...” bierze pod uwagę np. aktywność stowarzyszeń. W tej statystyce nie ma nas w pierwszej dziesiątce. Prowadzi Opole przed Przemyślem i Nowym Sączem. Nieraz szczycimy się kaliską kulturą i sportem. W dziedzinie zaangażowania w kulturę i sport w stawce 35 miast też nie ma nas w pierwszej dziesiątce. Prowadzi nieduży Sanok przed niedużymi Skierniewicami i trochę większym Oświęcimiem, a w pierwszej dziesiątce zmieściły się jeszcze m.in. Krosno i Racibórz. Autorzy opracowania wzięli też pod uwagę frekwencję wyborczą. I to tylko niewielka pociecha - Kalisz jest na dziesiątym miejscu. Prowadzi Nowy Sącz przed Skierniewicami i Oświęcimiem, a przed nami są jeszcze m.in. Biała Podlaska, Krosno i Ciechanów. Mimo dobrego wskaźnika wykształcenia, tu mierzonego odsetkiem mieszkańców z wykształceniem wyższym, gubi nas niska aktywność społeczna. Ale nie tylko ona. Kolejnym mankamentem jest niska dostępność transportowa Kalisza. Liczba osób mieszkających w odległości do 60 minut jazdy od Kalisza to blisko milion w przypadku transportu indywidualnego i ponad 400 tysięcy w przypadku transportu zbiorowego. Autorzy opracowania sugerują, że w ciągu godziny do Kalisza da się dojechać pociągiem z Sieradza (co jest prawdą) i z Międzyborza (z czym bym polemizował). Jednak tak czy owak sytuacja komunikacyjna Kalisza jest gorsza niż większości pozostałych analizowanych tu miast, a potrzeby mierzone liczbą potencjalnie zainteresowanych mieszkańców są dużo większe.
Słabo skomunikowani i sfrustrowani
Potwierdza to kolejna statystyka. W dziedzinie kapitału ludzkiego Kalisz jest na niezłym siódmym miejscu, za Opolem, Tarnowem, Nowym Sączem, Koszalinem, Płockiem i Gorzowem, ale przed Elblągiem, Lesznem i Legnicą. W dziedzinie polityki proinwestycyjnej jesteśmy na miejscu dziewiątym. Prowadzi Tarnów przed Opolem i Wałbrzychem, ale wyprzedza nas nawet Racibórz. W dziedzinie infrastruktury dla sektora inwestycji przypada nam miejsce szóste. Prowadzi Opole przed Nowym Sączem i Elblągiem, ale udało nam się wyprzedzić Jelenią Górę, Koszalin, Tarnów i Wałbrzych. Jednak co z tego, skoro w dziedzinie dostępności transportowej nie ma nas w pierwszej dziesiątce (czołówkę tworzą Oświęcim, Skierniewice i Tarnów). Potwierdza to tezę, głoszoną w ŻK od lat do znudzenia - jesteśmy „daleko od szosy”, a i z koleją nie jest najlepiej. I ten fakt grzebie nasze atuty, których dopracowaliśmy się w innych dziedzinach. Ale nie tylko ten fakt. Coś złego dzieje się również z szeroko pojętą i wspomnianą już aktywnością ludzką. Bo to ona jest psychologiczną bazą dla wszelkiej innowacyjności. A liderem w dziedzinie innowacyjności jest Płock. Wśród „silnych innowatorów” autorzy wymieniają jeszcze Opole, Wałbrzych, Tarnów i Piłę. Ale o Kaliszu w tym kontekście nawet nie wspominają.
Potrzebny byłby jeszcze jeden ranking. Należałoby zmierzyć poziom frustracji mieszkańców poszczególnych miast. Nie bardzo wiadomo, jakimi jednostkami go mierzyć i dlatego nie przeprowadza się takich badań. A może szkoda, bo akurat w tej dziedzinie mielibyśmy szanse na pierwsze miejsce.
Robert Kordes
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie