Reklama

Kalisz - niewykorzystany potencjał. Coś ciągnie nas w dół

10/05/2019 09:09

Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju zamówiło niedawno raport o stanie i szansach rozwoju polskich miast średniej wielkości. Pod uwagę wzięto 35 ośrodków różnej wielkości, od 25-tysięcznego Wałcza do 128-tysięcznego Opola. W tym gronie znalazł się też Kalisz. Sprawdźmy, jak nas widzą inni

Raport pt. „Potencjał miast średnich w Polsce dla lokalizacji inwestycji” został przygotowany przez zespół pod kierownictwem dra Janusza Góreckiego. Wydawnictwo jest świeże i opatrzone datą 2019. Dowiadujemy się z niego, że jednym z największych problemów Kalisza są trendy demograficzne. Według ekspertyzy prof. P. Śleszyńskiego z 2016 r., uwzględniającej nierejestrowane migracje zagraniczne, do roku 2035 tylko jedno z analizowanych miast, Gniezno, utrzyma aktualną liczbę mieszkańców. W połowie miast ubytek może sięgnąć 10% i więcej, a niektóre zagrożone są utratą nawet 1/5 dzisiejszej populacji.
Głównym procesem, mającym wpływ na zmniejszanie się liczby mieszkańców naszego miasta, jest tzw. suburbanizacja. Co to takiego? – Obszary wiejskie są dominującym kierunkiem odpływu mieszkańców. Spośród badanego zbioru miast, aż w 4/5 co najmniej połowa osób, które wyprowadziły się na stałe, osiadła na terenach wiejskich, głównie w gminach sąsiadujących z miastem. W największym stopniu dotyczyło to miast wielkopolskich (Gniezna, Kalisza i Leszna), relatywnie najmniejszy był udział przenosin na tereny wiejskie w Elblągu, Tarnobrzegu i Wałbrzychu (ale i tak ten kierunek odpowiadał za co najmniej 1/3 migracji. Proces suburbanizacji niesie wprawdzie ze sobą niekorzystne konsekwencje dla niektórych sfer funkcjonowania miasta (np. zmniejszenie bazy podatkowej), niemniej jednak osoby pozostają w obszarze funkcjonalnym miasta, nie osłabiając silnie lokalnego popytu na usługi publiczne i rynkowe (zwłaszcza średniego i wyższego rzędu) w mieście oraz nie zmniejszają podaży na rynku pracy – pocieszają nas autorzy opracowania.

Firm ci u nas dostatek
Jednym z głównych wskaźników badania potencjału gospodarczego miast jest liczba zarejestrowanych firm na 1000 mieszkańców. Kalisz w tej statystyce nie wypada najgorzej. W 2017 r. wskaźnik ten wynosił 196. Dla porównania - w Chełmie było to 151, w Głogowie 161, w Łomży 158, w Przemyślu i Tarnowie po 175, w niedalekim Koninie 184, a w Pile 190. Ale za to w Gnieźnie zarejestrowanych firm na 1000 mieszkańców było 211, w Gorzowie Wlkp. 242, w Jeleniej Górze 270, a w Koszalinie 285. Nawet w niewielkim i raczej niezamożnym Wałczu wskaźnik ten był wyższy niż w Kaliszu i wynosił 213.
Z konieczności nie przeanalizujemy tu wszystkich kryteriów i wskaźników, które wzięli pod uwagę autorzy. „Potencjał miast średnich w Polsce...” to książka licząca blisko 200 stron. Niektóre dane są jednak tak wymowne, a przy tym mało znane, że warto je tu zacytować. Dotyczy to np. dochodów własnych jednostek samorządu terytorialnego w przeliczeniu na jednego mieszkańca. W tej klasyfikacji znów jesteśmy w środku stawki, trzeba jednak pamiętać, że rywalizujemy w niej z miastami często mniejszymi niż Kalisz albo takimi, które położone są na obszarach gospodarczo słabiej rozwiniętych niż Wielkopolska. Wspomniany wskaźnik dla Kalisza w roku 2017 wynosił 2932 zł. W Białej Podlaskiej było to 2101 zł, w Gnieźnie 2114 zł, w Pile 2523 zł, a w Wałbrzychu 2880 zł. Ale za to w Tarnowie 2999 zł, w Koninie 3244 zł, w Opolu 4073 zł, a w Płocku nawet 4820 zł. Można oczywiście powiedzieć, że na dochody Konina rzutują kopalnie i elektrownie, Opole obroniło swój status miasta wojewódzkiego, a Płock zarabia na przemyśle naftowym. Ale wskaźniki pozostają wskaźnikami.

Jedziemy na pożyczkach, ale inni też
Kolejną ciekawostką jest zadłużenie ogółem do dochodów ogółem. W przypadku Kalisza w roku 2016 było to 32,4%. Ale w Nowym Sączu było to 18,3%, w Gnieźnie 21,1%, a w Koninie 26,4%. Co prawda był też Wałbrzych, który zadłużył się rekordowo, bo do poziomu 94,1%, a obok niego Elbląg - 54,2%, Płock - 56,9% czy Koszalin - 55,9%. Tak więc znów wylądowaliśmy gdzieś pośrodku stawki.
A może prawda o Kaliszu tkwi gdzie indziej niż we wskaźnikach gospodarczych czy finansowych. „Potencjał miast średnich...” bierze pod uwagę np. aktywność stowarzyszeń. W tej statystyce nie ma nas w pierwszej dziesiątce. Prowadzi Opole przed Przemyślem i Nowym Sączem. Nieraz szczycimy się kaliską kulturą i sportem. W dziedzinie zaangażowania w kulturę i sport w stawce 35 miast też nie ma nas w pierwszej dziesiątce. Prowadzi nieduży Sanok przed niedużymi Skierniewicami i trochę większym Oświęcimiem, a w pierwszej dziesiątce zmieściły się jeszcze m.in. Krosno i Racibórz. Autorzy opracowania wzięli też pod uwagę frekwencję wyborczą. I to tylko niewielka pociecha - Kalisz jest na dziesiątym miejscu. Prowadzi Nowy Sącz przed Skierniewicami i Oświęcimiem, a przed nami są jeszcze m.in. Biała Podlaska, Krosno i Ciechanów. Mimo dobrego wskaźnika wykształcenia, tu mierzonego odsetkiem mieszkańców z wykształceniem wyższym, gubi nas niska aktywność społeczna. Ale nie tylko ona. Kolejnym mankamentem jest niska dostępność transportowa Kalisza. Liczba osób mieszkających w odległości do 60 minut jazdy od Kalisza to blisko milion w przypadku transportu indywidualnego i ponad 400 tysięcy w przypadku transportu zbiorowego. Autorzy opracowania sugerują, że w ciągu godziny do Kalisza da się dojechać pociągiem z Sieradza (co jest prawdą) i z Międzyborza (z czym bym polemizował). Jednak tak czy owak sytuacja komunikacyjna Kalisza jest gorsza niż większości pozostałych analizowanych tu miast, a potrzeby mierzone liczbą potencjalnie zainteresowanych mieszkańców są dużo większe.

Słabo skomunikowani i sfrustrowani
Potwierdza to kolejna statystyka. W dziedzinie kapitału ludzkiego Kalisz jest na niezłym siódmym miejscu, za Opolem, Tarnowem, Nowym Sączem, Koszalinem, Płockiem i Gorzowem, ale przed Elblągiem, Lesznem i Legnicą. W dziedzinie polityki proinwestycyjnej jesteśmy na miejscu dziewiątym. Prowadzi Tarnów przed Opolem i Wałbrzychem, ale wyprzedza nas nawet Racibórz. W dziedzinie infrastruktury dla sektora inwestycji przypada nam miejsce szóste. Prowadzi Opole przed Nowym Sączem i Elblągiem, ale udało nam się wyprzedzić Jelenią Górę, Koszalin, Tarnów i Wałbrzych. Jednak co z tego, skoro w dziedzinie dostępności transportowej nie ma nas w pierwszej dziesiątce (czołówkę tworzą Oświęcim, Skierniewice i Tarnów). Potwierdza to tezę, głoszoną w ŻK od lat do znudzenia - jesteśmy „daleko od szosy”, a i z koleją nie jest najlepiej. I ten fakt grzebie nasze atuty, których dopracowaliśmy się w innych dziedzinach. Ale nie tylko ten fakt. Coś złego dzieje się również z szeroko pojętą i wspomnianą już aktywnością ludzką. Bo to ona jest psychologiczną bazą dla wszelkiej innowacyjności. A liderem w dziedzinie innowacyjności jest Płock. Wśród „silnych innowatorów” autorzy wymieniają jeszcze Opole, Wałbrzych, Tarnów i Piłę. Ale o Kaliszu w tym kontekście nawet nie wspominają.
Potrzebny byłby jeszcze jeden ranking. Należałoby zmierzyć poziom frustracji mieszkańców poszczególnych miast. Nie bardzo wiadomo, jakimi jednostkami go mierzyć i dlatego nie przeprowadza się takich badań. A może szkoda, bo akurat w tej dziedzinie mielibyśmy szanse na pierwsze miejsce.

Robert Kordes

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do