
Piotr Sobolewski
Do wydanej niedawno publikacji pt. „Kalisz, którego nie ma” nie „załapały się” propozycje zdjęć i opisów kilkudziesięciu obiektów, które mogłyby się wpisać w tytułowe hasło. Ich brak w albumie to efekt wymogów Wydawcy co do ograniczonej ilości zamieszczanych tam pozycji, jakości (liczonej w Mb) zdjęć czy wreszcie niespełnianie definicji „obiektu, którego już nie ma” przez proponowany budynek, zjawisko itp. Korzystając zatem z gościnnych łamów „Życia Kalisza” „przemycę” ciąg dalszy albumowych nieobecnych by sprowokowały Czytelników do kolejnych – dziś już w ostatniej odsłonie – nostalgicznych wspomnień.
WAŁ PIASTOWSKI 25 Dom Kowalskiego i tzw. strzelnica
Na lewym brzegu Prosny, na wysokości Zawodzia, kaliscy restauratorzy Maria i Stanisław Kowalscy wybudowali przed 1933 r. zaprojektowany przez Z. Spychalskiego piętrowy dom z kolumnowym portykiem (werandą) z przeznaczeniem na restaurację i kawiarnię, a w nocy na dancing i lokal z kabaretem. Na zewnątrz, przed budynkiem umieszczono muszlę koncertową dla orkiestry, ustawiono stoliki i stoły strzelnicze (od których to mówiło się o chodzeniu na „strzelnicę”) oraz huśtawki w kształcie łódek. Docierano tam lądem ale i wodą – swój przystanek miały tu statki spacerowe.
Ci, którzy skorzystali zbyt obficie z oferty bufetu nie mieli już siły kontynuować rzecznej wyprawy, pozostali płynęli dalej – do Piwonic. Druga wojna zamknęła ten sielankowy okres. Obecnie w domu Kowalskiego trudno znaleźć ofertę gastronomiczną i którąkolwiek z wymienionych atrakcji a i sam dom zdecydowanie stracił swój urok – odrapane ściany częściowo pokryto sidingiem, sfatygowane kolumny z balkonem na pewno już nie zdobią obiektu a teren wokół nijak nie przypomina „strzelnicowych” czasów.
WAŁ PIASTOWSKI 27 Przeprawa łodzią przez Prosnę
Przez długie powojenne lata łączność między brzegami Prosny na wysokości nieco powyżej „domu Kowalskiego” zapewniała swoją jednowiosłową łódką sędziwa pani Torbiarczykowa zwana popularnie „babcią”. Był to jedyny sposób przedostania się na sporym odcinku „suchą” nogą” na drugi brzeg – pierwszy most powyżej śródmieścia postawiono dopiero w początkach XXI w. w związku z budową obwodnicy. Z usług „babci” korzystano niemal codziennie ale szczyt przewozów miała ona w Emaus w czasie odpustu na Zawodziu a jesienią na Wszystkich Świętych, kiedy Stare Miasto waliło na znajdujący się po drugiej stronie rzeki cmentarz tyniecki. W bardziej „martwe” dni trzeba było albo pukać w okno torbiarczykowej chałupy w Rajskowie albo, jeśli miało się pecha być na „niewłaściwym” brzegu, wołać do skutku. Łodzią na drugi brzeg udawali się z wiadrami także mieszkańcy pozbawionego wodociągu i studni domu Kowalskiego. Babcia Torbiarczykowa pełniła swoją służbę (za „co łaska”) niemal do ostatnich swych dni, wraz z jej śmiercią w latach 80. zniknął ten oryginalny obrazek znad Prosny.
WINIARY Plaża w lesie
Przez pierwsze trzy ćwierci wieku XX każdej słonecznej niedzieli (a czasem i w inne dni tygodnia) kaliszanie udawali się na dworzec kolejowy, wsiadali w pociąg podążający w stronę Winiar i już na pierwszej stacji wysypywali się z wagonów z tobołkami, koszyczkami, słoikami i termosami. Trzeba się było spieszyć, by zająć lepsze miejsce na nieodległej polanie nad strumykiem Trojanówki – Pokrzywnicy. Po roku 1960 szczęśliwi posiadacze „syrenek” i „mikrusów” docierali tam także, duktami leśnymi od strony Winiar, swoimi samochodzikami. Kaliszanie realizowali tą winiarską idyllę jeszcze na początku lat 70. W 1973 r. zrodził się jednak projekt spiętrzenia rzeczki w postaci sztucznego zalewu. Budowę realizowano cztery lata, wycinając m.in. fragment lasu. W 1979 r. obiekt był gotowy a plażowanie nad leśnym strumykiem odeszło do historii
WODNA 4 Kino „Słońce”
W sierpniu 1919 r. w budynku byłej fabryki koronek na posesji Józefa Krasuckiego przy Ciasnej 21 (na rogu z Wodną) zaczął kusić potencjalnych widzów kinoteatr Stylowy – z teatrzykiem rewiowym i bufetem. Po gruntownej przebudowie w 1928 r. kino funkcjonowało już jako Słońce. Wtedy było to kino eleganckie – na co do dzisiaj wskazują ozdobna fasada oraz kolumny wewnątrz. W 1930 r. odbyła się tam kaliska premiera filmu udźwiękowionego. Wyświetlono „Pieśń żywiołów” (w wersji oryginalnej The Wolf Song), amerykański western z romansem w tle w reż. Victora Fleminga, później mocno zaangażowanego w realizację przeboju wszech czasów „Przeminęło z wiatrem”. Piękna aktorka o egzotycznej urodzie Lupe Velez (artystka pochodziła z Meksyku), odtwarzająca na ekranie postać głównej bohaterki, z pewnością także zadecydowała o powodzeniu przedsięwzięcia. Kiedy obiekt zaczął się dekapitalizować, dalszej dewastacji starano się zaradzić drobnymi remontami, ale świetności „Słońcu” nie udało się już przywrócić. Po wojnie jeszcze do lat 60. w tym miejscu działało kino z nową nazwą – Bałtyk. Dzisiaj w dawnej sali kinowej ogólnie zaniedbanego budynku mieści się hurtownia elektryczna; reszta pomieszczeń, sztucznie poprzedzielana ściankami, służy kilku innym firmom.
ZAMKOWA 23 Powszechny Dom Towarowy „Jantar”
Postawiony w 1950 r. – z ówczesnym adresem: Plac św. Józefa 7 – Powszechny Dom Towarowy to spory, czterokondygnacyjny obiekt, który stanął w miejscu pamiętającego jeszcze wiek XIX a rozebranego w międzywojniu, soboru. W historycznym centrum Kalisza to jeden z najmłodszych budynków i jeden z nielicznych zaprojektowany – przez Mariana Sulikowskiego – w stylu realizmu socjalistycznego. Kupującym w kilkunastu stoiskach różnych branż nie przeszkadzało nawet żmudne wdrapywanie się po schodach (brak windy). Z czasem PDT ograniczał swą działalność. Z dostępnej powierzchni użytkowej wynoszącej ponad 4,7 tys. m2 wynajmowano niespełna połowę, w kolejnych latach – tylko parter (m.in. jako siedziba MPiK-u). A jeszcze później – kiedy w Kaliszu pojawiły się galerie handlowe – zapanowała tam głucha cisza . Dopiero w ostatnich latach na dole pojawiło się kilka firm i – dostępny od zewnątrz – lokal gastronomiczny a w kilkunastu – pozyskanych w wyniku gruntownego remontu obiektu – pokojach na górze zorganizowano m.in. szkołę muzyczną, hostel itp. Tym samym obiekt – oprócz zachowanej bryły – zdecydowanie nie przypomina już „świątyni” (świeckiej rzecz jasna) handlu sprzed kilkudziesięciu lat.
ZŁOTA 45 Stara rzeźnia
Budynek pierwszej kaliskiej rzeźni pobudowano w 1897 r., w przemysłowej dzielnicy Piskorzewie na ówczesnej ulicy Nowej 29. Początkowo pracowało w niej zaledwie 8 osób, które ubijały 40 tys. zwierząt rocznie (!). W wersji pierwotnej pobudowane według projektu Józefa Chrzanowskiego budynki rzeźni były wykonane z nietynkowanej, dekoracyjnej cegły (w tzw. stylu rohbau) a architektura kompleksu prezentowała powszechne wówczas w Europie formy miejskiej zabudowy przemysłowej, opracowane w tzw. „stylu ceglanym” i oparte o wzorce neogotyckie. W związku z dynamicznym rozwojem Kalisza w 1909 r. dokonano remontu i rozbudowy obiektu – do głównego pawilonu dodano skrzydła boczne, a na dziedzińcu wzniesiono dodatkowy budynek techniczny. Ale jeszcze przed wybuchem I wojny zaczęto rozważać projekt wybudowania nowej, większej rzeźni, który to projekt zrealizowano dopiero w latach międzywojennych. W opuszczonych budynkach już po II wojnie na pewien czas zorganizowano warsztaty miejskiego przewoźnika autobusowego, obecnie ponownie niszczejący kompleks stoi pusty.
ZŁOTA 71 Zakłady „Polo”
Jedną z ostatnich dużych inwestycji w ramach – przynoszącej przez bez mała dwa wieki chwały Kaliszowi gałęzi przemysłu – włókiennictwa były powstałe w 1974 r. obiekty Kaliskie Zakładów Przemysłu Dziewiarskiego „Polo”. Zakład trafił tu po przeprowadzce z ulicy Towarowej. Na dalekim Piskorzewiu pobudowano dwa wielopiętrowe budynki – w jednym znalazły się hale produkcyjne w drugim – nie mniej okazałym – komórki administracyjne zakładu. Przez niemal dwie dekady wyroby „Polo” dyktowały trendy w polskiej modzie wypuszczając na rynek coraz to nowe wzory koszul, kurtek i innej konfekcji. Ale „przemiany ustrojowe” nie przysłużyły się zakładowi a poza tym niewdzięczni Polacy zaczęli chętniej kupować odzież turecką, tajlandzką itp. W 1996 r. zakład – podobnie jak wiele innych kaliskich firm branży włókienniczej – został zlikwidowany a jego istnienie ograniczyło się do produkcji małej spółki z o.o. Po kilku kolejnych latach udało się zagospodarować – na lokale mieszkaniowe – jedynie budynek biurowy, drugi z pozakładowych obiektów do chwili obecnej straszy pustymi oknami.
GARBARSKA 2 Post scriptum – Muzeum „użytkowe” Osiakowskich
Kwintesencją zjawiska „Kalisza, którego nie ma” są eksponaty zgromadzone w prywatnym muzeum prowadzonym przez „pastora na emeryturze” (jak się sam nazywa) Andrzeja Banerta w piwnicach zabytkowej kamienicy należącej przed wojną do rodziny Osiakowskich (jej członkowie zginęli w 1943 r. w łódzkim getcie). Tworzy je 11 sal tematycznych z pamiątkami związanymi z Kaliszem i jego mieszkańcami – w placówce zgromadzono dziesiątki tysięcy przedmiotów, z których większość pochodzi z Kalisza, jest ściśle związana z historią miasta i niemal każdy stanowił kiedyś jaką cząstkę życia w tym mieście. Nagromadzenie eksponatów imponuje – wypełnione są nimi całe ściany, sufity i posadzki, na których pozostawiono jedynie miejsce na wąskie przejścia. O przeszłości – od XVIII-wiecznej po czasy niemal współczesne przypominają choćby tabliczki z nazwami dziś już „przemianowanych” ulic i instytucji, których nie ma, przedmioty składające się na wyposażenie „kultowych” kiedyś a nieistniejących obecnie lokali gastronomicznych, aptek, sklepów kolonialnych czy warsztatów a także kaliskich mieszkań, w których kąciku dziecięcym, wśród niezliczonych zabawek musiały się znaleźć produkowane u Szrajerów w Kaliszu słynne lalki „shirlejki”. Każdy z eksponatów skrywa w sobie piękną historię miasta, pozwala nostalgicznie przenieść się w czasie i zobaczyć jak dawniej żyli mieszkańcy Kalisza.
PS. Sytuacja jest dynamiczna. Okazuje się, że we dworze w Sulisławicach (wspomnianym w – opartej na materiale jeszcze z roku ubiegłego – notce sprzed dwóch tygodni) ruszyły jednak prace remontowe. Póki co – są w powijakach ale da Bóg, że jeszcze dożyję końcowego efektu…
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Przy dawnym Domu Towarowym nie było tych durnych schodów, które teraz tylko stwarzają kłopoty,szczególnie starszym i niepełnosprawnym. Co za pustak wymyślił te "przeszkody architektoniczne" !!!!!!! Szanowni włodarze miasta,zlikwidować tę "perełkę" jakiegosz szalonego projektanta !!!!
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.