Reklama

Kalisz ma Kota

13/05/2011 10:43

51 Kaliskie Spotkania Teatralne

„Mój Nestroy” Petera Turriniego w reżyserii Rudolfa Zioło to spektakl, który 7 maja otworzył 51. Kaliskie Spotkania Teatralne. Choć festiwal jeszcze trwa i zakończy się dopiero w sobotę, kaliskiego „Nestroya” i Tomasza Kota w tytułowej roli już teraz zaliczyć można do faworytów. Pytanie tylko, czy odczucie to będzie zbieżne z końcowym werdyktem festiwalowego jury?

Chyba po raz pierwszy w historii zdarzyło się, że organizatorzy kaliskiego festiwalu wystawili do konkursu przedstawienie premierowe, mało tego – polską prapremierę na sam początek KST. Do 7 maja „Mój Nestroy” P. Turriniego w reżyserii R. Zioło nie był znany nie tylko gościom festiwalu i jego jurorom, lecz także własnej publiczności. Zapewne sami aktorzy nie zdążyli jeszcze obyć się z tym spektaklem na tyle, by zagrać go w sposób pewny i nie pozostawiający wątpliwości. Można się było obawiać, czy tak duże i ryzykowne przedsięwzięcie – mówiąc kolokwialnie – nie weźmie w łeb. Na szczęście nie wzięło.
Sztuki Turriniego wystawiane są w naszym kraju od 20 lat. „Mój Nestroy” jest dziewiątym wystawianym u nas dramatem tego autora. Jak przypominają twórcy spektaklu, pierwowzorem tytułowego bohatera jest żyjący w latach 1801-1862 Johann N. Nestroy, twórca popularnych w jego stuleciu komedii granych w teatrach wiedeńskich, a chętnie oglądanych także na innych scenach, nie wyłączając polskich. Informacja ta mówi nam jeszcze niewiele, ale już wskazuje obszar zainteresowań autora i tych, którzy pochylili się nad jego tekstem, by stworzyć przedstawienie. Konwencja „teatru w teatrze” i motyw twórcy, który jest jednocześnie bohaterem własnego dramatu, to coś, z czym stykaliśmy się niejednokrotnie. Ta rozpoznawalność problematyki i konwencji, choć powierzchowna, stanowi pewne ułatwienie w odbiorze, przynajmniej na początku, gdy gra toczy się o pierwsze wrażenie u widza, o przyciągnięcie jego uwagi i zatrzymanie jej na tym, co dzieje się na scenie. W miarę rozwoju spektaklu staje się on jednak coraz mniej przewidywalny, a tytułowy Nestroy odkrywa przed nami swoje kolejne oblicza. Najprościej byłoby nazwać go komediantem, ale już w tym określeniu kryje się bolesne nieporozumienie. Nestroy jest nie tylko autorem komedii czy odtwórcą ról, które śmieszą publiczność. Wyrasta ponad uprawiany przez siebie gatunek i marzy o prawdziwej, tj. poważnej sztuce, tej, którą czasem nazywamy wysoką. Kłopot z Nestroyem polega również na tym, że nie jest on nieudacznikiem czy artystą niespełnionym. Gdyby tak było, jego historia byłaby oczywista i zapewne nudna. On jednak odniósł sukces i odnosi kolejne, jest znany, nawet podziwiany, ale jako komediant, czyli ktoś, komu w jego czasach często odmawiano miana artysty. Chcieć więcej, potrafić i mieć tego pełną świadomość, a nie móc uwolnić się od narzuconych przez otoczenie schematów, konwenansów, zaszufladkowań i uprzedzeń, to prawdziwy dramat tego Nestroya, którego przywołał do życia Turrini, a ciała i duszy użyczył mu Tomasz Kot.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do