
Piotr Sobolewski
Kolejne wydanie „Życia Kalisza” ukaże się w okolicach 11 listopada – jak tu zatem nie napisać o wydarzeniach z 1918 r. związanych z tą radosną datą. Przyjrzymy się im z kaliskiej perspektywy.
Przypomnijmy, że kończyła się właśnie I wojna, w czasie której Kalisz został okrutnie zniszczony. Sprawa odbudowy miasta i powrotu kaliszan nad Prosnę po wielkim exodusie z 1914 r. była ważna. Ale jednocześnie w tym czasie pojawiła się perspektywa odzyskania przez Polaków niepodległości i powrotu Polski na mapy Europy. Kaliszanie przygotowywali się także i do tego. Nie dali się zwieść wymuszonym pojednawczym gestom Niemców – pozwolenia na obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja, manifestowi generała-gubernatora von Beselera z 1916 r. obwieszczającemu wolę dwóch cesarzy o powołaniu do Życia Królestwa Polskiego (na tę okoliczność Niemcy przymknęli nawet oko na wywieszenie w gmachu starostwa czerwonej flagi z białym orłem i odśpiewania „Boże coś Polskę”), zgody na reaktywację „ Gazety Kaliskiej” itp.
Przygotowania prowadzono pod płaszczykiem działalności klubów i stowarzyszeń sportowych. Już w 1915 r. w rejonie kaliskim powstał okręg Polskiej Organizacji Wojskowej. Na jego czele stał ppor. J. Łepkowski. Spotkania odbywały się w dworku Dobrowolskich (pierwszym komendantem na m. Kalisz został Leon Dobrowolski) i mieszkaniu Sztarków przy ulicy Nowej (ob. Złotej). Członkowie organizacji rekrutowali się głównie z grona młodzieży inteligenckiej. Ponadto peowiacy współpracowali z drużynami skautowymi. Doszło też do reaktywowania kaliskiego koła Polskiej Macierzy Szkolnej. W Kaliszu, jak bodaj w żadnym mieście Królestwa, powstało wówczas porozumienie polskich organizacji wojskowych i niepodległościowych, przygotowujących działania przeciwko okupantowi. Jego uczestnikami oprócz POW i ZHP byli także legioniści, dowborczycy oraz Pogotowie Bojowe PPS.
Pod koniec lata 1918 r. utworzono także, liczącą ok. 1000 mężczyzn Straż Obywatelską Miasta Kalisza, na czele której stanął por. Juliusz Dzierżawski. Harcerze zaczęli gromadzić broń, do Kalisza przybył dh por. Kazimierz Morris – komisarz mobilizacyjny, który przystąpił do organizowania kompanii harcerskiej i oddziałów „Pogotowia młodzieżowego”. Brał on też udział, wspólnie z komendantem POW, w opracowaniu planu rozbrajania Niemców i zajęcia urzędów w Kaliszu i na obszarze okręgu kaliskiego. Harcerze ustalili wtedy liczebność kaliskiej placówki okupanta, sporządzając spisy niemieckich żołnierzy wchodzących w skład kaliskiego garnizonu. Liczył on blisko 900 żołnierzy. Jednocześnie sporządzono ewidencję polskich wszystkich wojskowych, których można byłoby użyć w czasie ewentualnego wystąpienia zbrojnego oraz wezwano do zgłoszenia się wszystkich byłych żołnierzy zwolnionych lub urlopowanych. Do konspiracyjnych działań POW włączyli się także przedstawiciele kaliskiego ziemiaństwa i miejscowej burżuazji, którzy wyłonili komitet, aby finansowo popierać POW. Fakt ten stanowił swoisty fenomen w byłym Królestwie.
W początkach listopada prasa doniosła o zerwaniu drutów telefonicznych i telegraficznych w Kaliszu i powiecie. 7 XI pochodzący z pruskiego nadania przewodniczący Rady Miejskiej Kazimierz Wyganowski i wiceburmistrz Gustaw Michael zrzekli się swojego stanowiska. 10 XI utworzono Sztab Wojskowy Ziemi Kaliskiej. Na jego czele stanął porucznik Juliusz Urlych. Tego samego dnia odbyły się dwa posiedzenia Rady Miejskiej, na których wybrano burmistrza Bronisława Bukowińskiego, ostatniego prezydenta Kalisza z okresu przed I wojną.
Rankiem 11 listopada por. Ulrych wraz z adiutantem Sztabu „dowborczykiem” Stanisławem Bienieckim – jeszcze w strojach cywilnych – udali się do gubernatora wojskowego, gen. Sontaga, i wezwali go do natychmiastowego opuszczenia terytorium Polski. Wspominał na łamach „Kaliskiej Jednodniówki Listopadowej” z 1928 r. UIrych: „...Panie generale, wczoraj w nocy objąłem władzę, proszę więc o przekazanie mi swoich czynności, a w szczególności sieci telefonicznej, ponieważ chciałbym uniknąć z pańskiemi oddziałami na prowincji rozlewu krwi”. „Ja pana nie rozumiem, kto pan jest” – próbował stawiać opór Sontag. No to oświećmy nieco generała.
Juliusz Urlych urodził się w Kaliszu w kwietniu 1888 r., pochodził z zamożnej rodziny kupieckiej. Jako uczeń Szkoły Realnej (późniejsze I LO im. Asnyka) brał udział w strajku szkolnym 1905 r. Naukę kontynuował w Szkole Handlowej, gdzie zaangażował się w działalność narodowych organizacji młodzieżowych i robotniczych. Uciekając przed wywózką, zbiegł do Krakowa. Tam zdał maturę i rozpoczął studia na Wydziale Prawa UJ. Ukończył studia wojskowe, organizowane przez Polskie Drużyny Strzeleckie. Stąd było mu już blisko do Józefa Piłsudskiego i jego I Brygady, w której szeregach stoczył kilka bitew. W październiku 1914 r. podczas pierwszego nadania stopni oficerskich w Legionach, Juliusz Ulrych otrzymał stopień podporucznika. Od razu został skierowany do formowania oddziałów w Kaliskiem. „Byłem więc pierwszym oficerem, któremu dane było organizować zaczątek polskiej siły zbrojnej na swoim rodzinnym terenie” – napisze we wspomnieniu.
Ale wróćmy do gabinetu Sontaga. Ten dostrzegłszy wielkie tłumy zgromadzone przed gmachem dzisiejszego Starostwa i dowiedziawszy się o panice ogarniającej garnizon – zmiękł. Zastrzegł się jedynie, iż przyjęciem warunków kapitulacji zajmie się naprędce utworzona Rada Żołnierska (Soldatenrad). Sztab Wojskowy, po porozumieniu się z nią rozpoczął natychmiast przejmowanie agend z rąk niemieckich. W tym czasie harcerze zajęli – po rozbrojeniu niemieckich żołnierzy – Komendanturę. I znowu wspomnienie – tym razem zamieszczone w książce W. Nekrasza, „Harcerze w bojach w latach 1914-1921” „W Kaliszu hasło rozbrajania Niemców padło z kamienicy znanej pod nazwą „pałacu Puławskich”(...). To kwatera POW, z którą współpracuje miejscowe harcerstwo. Do niej to zdążała boczną uliczką kolumna harcerzy. „Stój” – pada komenda. (…) Przyniesiono broń. Były to jakieś „Berdeny” rosyjskie, przechowywane znać w ukrytym miejscu przed argusowym okiem pruskich władz. Dziś ujrzały światło dzienne, a choć przy strzale same pewnie by się rozleciały, to jednak posłużą przeciwko okupantom. Pochwyciły je chciwe ręce młodzieży, a choć niesprawnie, jednak krzepko i twardo. (…). Było ich dwunastu. Jak nikło wyglądał ten malutki oddziałek (...), ale z jaką dzielnością szedł”
Co ciekawe, rozkaz z Komendy Naczelnej POW, nakazujący zmobilizowanie członków POW do przejmowania władzy z rąk niemieckich dotarł do Kalisza 12 listopada, kiedy Kalisz był już od kilkudziesięciu godzin wolny i pozostało jedynie doprowadzić do wymarszu niemieckiej załogi. Marszałek Piłsudski gratulował Ulrychowi tak przeprowadzonej akcji, w której nie zginął żaden człowiek.
Wyjazdy Niemców z Kalisza w stronę zachodniej granicy zaczęły się już 11 listopada. W pierwszej kolejności wyjeżdżali urzędnicy, którym nawet przydzielono ochronę. Naczelnik powiatu, radca Hahn, otrzymał eskortę dwóch żołnierzy, którzy „odprowadzili” go do granicy. Nazajutrz Sztab Wojskowy wydał kolejną odezwę, która stanowczo zabraniała ludności cywilnej rozbrajania Niemców. Odezwa informowała, iż Rada Żołnierska zobowiązała się do przekazania władzom polskim odpowiedniej ilości broni i amunicji, w zamian za co przyznano niemieckiej załodze kaliskiej wymarsz honorowy poza granice kraju. Tegoż dnia po południu, główne siły okupacyjne wyruszyły z miasta. Na czele jechał gen. Sontag ze sztabem – czytamy w relacji prasowej – dalej kroczyła orkiestra, grając niemieckie marsze wojskowe. Za nią szła kompania piechoty z karabinami na ramieniu. Następnie ciągnął tabor wozów z rzeczami żołnierzy i częścią obiektów wydanych przez władze polskie. Pochód zamykała druga kompania piechoty i oddział dragonów z obnażonymi szablami. Opuszczali Kalisz – miasto, które napadli w pierwszych dniach sierpnia 1914 r. barbarzyńsko je niszcząc, paląc, rabując i zabijając. Żadne z miast polskich nie ucierpiało tyle w czasie tej wojny, co Kalisz i żadne inne miasto nie przyzwoliło na taki „wymarsz honorowy” okupanta.
Kwestia obsadzenia kaliskiego dworca kolejowego i linii wiodącej do granicy miała szczególne znaczenie, gdyż ta linia stanowiła jedną z głównych dróg wyjazdu żołnierzy niemieckich z byłego Królestwa. Zorganizowano 30-osobowy oddział, składający się głównie z harcerzy i z uczniów kaliskich szkół średnich. Ten najpierw rozbroił w okolicy stacji kompanię niemiecką maszerującą od strony Szczypiorna a na samym dworcu rozbrojony został jego niemiecki komendant. Rozstawiono posterunki koło magazynów, zagwożdżono lokomotywy uniemożliwiając Niemcom ucieczkę. Jednym z zatrzymanych pociągów jechał wracający do Niemiec gen. Hans von Seeckt, a przyszły szef armii niemieckiej przekroczył granicę tylko dlatego, że jego otoczenie ofiarowało mu jedyny pozostały samochód. Ale w Szczypiornie tkwili nadal Niemcy w sile 3 kompanii, którzy odwlekali wyjazd, zmierzając do wywiezienia znajdujących się tam wielkich magazynów. Sprawa ciągnęła się trzy tygodnie ale celu nie udało się im osiągnąć. Rozebrano szyny i wszystkie zapasy zostały na miejscu. A do przepędzenia Niemców ze Szczypiorna 2 grudnia 1918 r. przyczynił się oddział byłych niemieckich żołnierzy – Polaków z Poznańskiego, którzy wcześniej na wezwanie Sztabu Wojskowego przeszli na stronę polską a w ciągu kolejnych tygodni, zwiększając swą liczebność przekształcił się w Batalion Pograniczny. Wkrótce jego żołnierze wzięli udział w Powstaniu Wielkopolskim, Natomiast Sztab Wojskowy Ziemi Kaliskiej zakończył swoją działalność 10 grudnia 1918 r. Kalisz był wolny.
Wydarzeniom opisanym w tej publikacji poświęcony był cały „połączony” numer (10-11-12 z roku 2008) ukazującego się onegdaj w Kaliszu czasopisma „Kalisia Nova” (może warto by rozważyć pomysł jego reaktywacji pod adekwatnym tytułem „Kalisia Supernova”. Interesujące artykuły zamieścili tam m.in. Maciej Błachowicz, Marek Kozłowski, Mariusz Kurzajczyk czy Anna Tabaka. Pisali też o tym sporo m.in. Andrzej Kurzyński i Kazimierz Wojciechowski. I z tych źródeł czerpałem garściami zatem autorom za ich twórczy wkład niniejszym dziękuję.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie