
W sobotę, 26 października, kaliszanie ostatecznie obejrzeli film „Gietrzwałd 1877. Wojna światów” ale jeszcze dzień wcześniej projekcja dokumentu stała pod wielkim znakiem zapytania. Twórcy filmu mówią o skandalu i zapowiadają, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie
Premiera głośnego filmu dokumentalnego w reżyserii Grzegorza Brauna miała miejsce na początku września w Gietrzwałdzie natomiast w Kaliszu pokaz miał odbyć się 26 października w auli Uniwersytetu Kaliskiego przy ulicy Nowy Świat. Umowa w tej sprawie została zawarta pomiędzy Fundacją Osuchowa a Uniwersytetem Kaliskim 5 września i od tego momentu ruszyły zapisy na bezpłatne projekcje.
Jednak dwa dni przed pokazem, w czwartek 24 października, Fundacja Osuchowa otrzymała od władz kaliskiej uczelni pismo rozwiązujące umowę ze skutkiem natychmiastowym. Jako przyczynę podano brak możliwości zapewnienia przez Wynajmującego Sali odpowiadającej warunkom BHP oraz przepisom ppoż. z przyczyn niezależnych od Wynajmującego. „W dn. 24 października 2024 r. wpłynęło do Wynajmującego pismo od Inspektorów Nadzoru Inwestorskiego o zaistnieniu zagrożenia bezpieczeństwa dla osób przebywających w budynku Collegium Novum przy ul. Nowy Świat 4 w Kaliszu (gdzie znajduje się aula będąca przedmiotem umowy nr 38/2024/DTG.N) – w związku z prowadzonymi pracami przy wycięciu stropów będącymi częścią robót budowlanych prowadzonych w tym budynku. Okoliczność ta nie była możliwa do przewidzenia na etapie zawierania umowy” – uzasadniał zerwanie umowy Grzegorz Szymański, Kanclerz Uniwersytetu Kaliskiego w imieniu Rektora uczelni.
Zerwanie umowy na dwa dni przed terminem projekcji stawiało organizatorów kaliskich seansów w arcytrudnej sytuacji bowiem znalezienie obiektu z salą zdolną pomieścić około 400 osób (łącznie chętnych do obejrzenia było dwa razy więcej) było praktycznie niemożliwie i stawiało pod znakiem zapytania projekcje „Gietrzwałdu...” w Kaliszu. Tym bardziej w atmosferze nagonki jaką rozpętały tzw. „środowiska lewicowe”, wobec filmu i jego twórców, posługując się niezawodną pałką „antysemityzmu”.
„Wszyscy dobrze pamiętamy, jak trzy lata temu skrajni nacjonaliści zorganizowali w Kaliszu ohydny, antysemicki spektakl. Tuż pod nosem władz miasta spalono „Statut Kaliski” i nawoływano do mordowania Żydów. Tym bardziej szokujące i skandaliczne jest zapraszanie w mury Uniwersytetu Kaliskiego Grzegorza Brauna – jawnego antysemity, który znany jest z wielu haniebnych i agresywnych występków przeciw społeczności żydowskiej. Jak to licuje z wartościami akademickimi? Uważam, że żadna szanująca się, publiczna uczelnia – bez względu na pretekst – nie powinna gościć u siebie osób, propagujących ksenofobię, antysemityzm i nienawiść do drugiego człowieka, bo właśnie w ten sposób legitymizuje się ich skrajnie nietolerancyjne działania i postawy. Mam nadzieję, że rozumieją to również władze Uniwersytetu Kaliskiego i nie dopuszczą do tego, aby w murach uczelni odbył się zlot sympatyków Grzegorza Brauna i jego antysemickich poglądów. Zwracam się w tej sprawie z oficjalnym pismem do Rektora Uniwersytetu Kaliskiego, prof. Andrzeja Wojtyły” – apelowała Karolina Pawliczak, posłanka Platformy Obywatelskiej na FB 17 października, na kilka dni przed planowaną projekcją dokumentu.
Natomiast w piątek, 25 października, dzień po zerwaniu umowy, na swoim profilu FB napisała: „Presja ma sens. Cieszę się, że władze Uniwersytetu Kaliskiego odwołały spotkanie z antysemitą Grzegorzem Braunem. Uczelnia nigdy nie powinna być miejscem szerzenia nietolerancji, ksenofobii i nienawiści do drugiego człowieka”.
W tej sytuacji wydawało się, że jedyną alternatywą dla organizatorów kaliskich pokazów filmu Grzegorza Brauna i Włodzimierza Skalika może być projekcja w jednym z kaliskich kościołów. Niestety, pomimo tego, że film traktuje o jednym z największych wydarzeń, nie tylko w historii polskiego Kościoła, jak ocenił Grzegorz Braun – największym po Chrzcie Polski w 966 roku, i jednym z kilkunastu udokumentowanych objawień maryjnych na świecie, organizatorzy spotkali się odmową pomocy ze strony kaliskiej Kurii.
Na szczęście dla przedsięwzięcia nie zawiódł ks. płk w st. spoczynku Tadeusz Pałuska, proboszcz parafii pw. Św. Wojciecha i Stanisława (kościół Garnizonowy) który zgodził się na udostępnienie świątyni za co otrzymał gorące podziękowania od twórców filmu, organizatorów i oczywiście kaliszan.
Reżyser Grzegorz Braun, który przyzwyczaił odbiorców swoich filmów do bardzo wysokiego poziomu, i tym razem nie zawiódł. Film ukazuje mało znane Polakom fakty z historii Polski i polskiego Kościoła – objawienia w Gietrzwałdzie jakie miały miejsce latem 1877 roku i w jaki zaskakujący sposób mogły wpłynąć na wydarzenia daleko wykraczające poza sprawy polskie. Widzowie zgodnie też podkreślali, że nie dopatrzyli się żadnych antysemickich treści.
Swoimi refleksjami, po obejrzeniu filmu, podzielił się Przemysław Wierzbicki, znany kaliski architekt.
– „Nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć”. Słowa przypisywane Wolterowi, których nigdy nie powiedział, są kwintesencją – mottem, postaw ludzi wolnego umysłu. Po to w Europie, w Średniowieczu biskupi katoliccy, założyli uniwersytety, by były miejscem dla głoszenia i propagowania wolności myśli, słowa, badań naukowych. I tak było do początku XX wieku. Czy ktoś zabraniał Marksowi ogłoszenia swoich idei – poglądów? Które realizowane już w XX wieku, dały ideowe podstawy do stworzenia systemów, odrzucających wolność myśli i poglądów, były jedną z przyczyn tragedii ludzi i narodów w XX wieku. Dziś ukrywany jest fakt, że Marks w swych pismach, choć sam był Żydem, bardzo krytycznie odnosił się do postępowania wykonawców tej religii. Wielu badaczy jego dzieł, zarzuca mu po prostu antysemityzm!
„Presja ma sens” – eufemizm tych słów, nie zmienia faktu, że zastosowano w tym przypadku cenzurę prewencyjną, zakazaną w Art. 54.2 Konstytucji RP. Oczywistym jest wniosek, że skoro zakazano projekcji filmu, zastosowano ją z uwagi na osobę autora a nie na treść utworu, której nie można przecież poznać bez jego obejrzenia.
Po obejrzeniu filmu, w trudnych warunkach prezentacji, nie sposób znaleźć w nim ten inkryminowany wątek antysemicki. Z tego oczywistym wnioskiem jest, że nie chodzi tu o utwór a o poglądy i manifestowanie ich przez autora. To jest sednem – powodem tej awantury.
A jaki będzie efekt tej awantury? Dokładnie odwrotny do zamierzonego. Na samym pokazie były tłumy a skrajnie trudne warunki prezentacji zachęcą widzów do obejrzenia filmu po raz kolejny, choćby na domowych ekranach, gdy tylko pojawi się w Internecie” – ocenił pan Przemek na FB.
Twórcy filmu zapowiedzieli, że sprawą zerwanej umowy zajmie się sąd. (pp)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
ja nie broniłem, to dlaczego takie uogólnienie, może tych obrońców nie było zbyt wielu ....
Też nie broniłem tego pomylonego dzieła, więc ...ilu ich było?
czy jest taki reżyser - Grzegorz Braun ?? to jakiś fachowiec ? ma jakiś dorobek filmowy ? ciekawe - no chyba że to lalka w rękach ...