
Anna Dębska. Dwudziestotrzyletnia wokalistka, która swoją muzyczną karierę rozpoczynała w naszym mieście, wróciła, by zaprezentować swój koncert dyplomowy
Recital do krzesła
Początki wokalnej kariery Ani wspomina jej mama, Elżbieta Dębska: – Ania miała kilka lat, kiedy Edyta Górniak zdobyła drugie miejsce na konkursie piosenki na Eurowizji. Piosenkę To nie ja byłam Ewą Ania wielokrotnie śpiewała stojąc przy krześle. Za mikrofon służył jej element wystający z krzesła. Paradowała tak nie tylko przed domownikami, ale także przed każdym, kto nas odwiedzał. Tak zaczynała – wspomina mama Ani.
To właśnie mama stała się dla córki wzorem i – sama śpiewając – zarażała Anię miłością do muzyki od najmłodszych lat. Rodzice wysyłali Anię na lekcje pianina, rytmiki i śpiewu. Wysłuchiwali pierwszych występów. – Mama i Tata zawsze bardzo mi kibicowali. Byli i są moimi najlepszymi doradcami. Dzięki ich wsparciu uczyłam się grać w kaliskiej Państwowej Szkole Muzycznej na gitarze. Mogłam wyjeżdżać na letnie warsztaty wokalne, aktorskie i brać udział w konkursach muzycznych – opowiada wokalistka.
Z kawą na przystanek
Wsparciem były, są i będą dla niej także koleżanki. – Z Anią znamy się już około 11 lat. Zaczęło się właściwie niewinnie, bo zapoznały nas ze sobą siostry. Ania zawsze była osobą, której wszędzie było pełno i zawsze wszystkim się interesowała. Nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Chodziła spać późno, wstawała... też późno. Często zasypiała do szkoły. A co robiła, kiedy rano nie zdążyła wypić kawy? Brała ją ze sobą i dopijała w drodze na przystanek. W jej życiu zawsze na pierwszym miejscu były muzyka i teatr, umiała je rewelacyjnie pogodzić z kontaktami międzyludzkimi – wspomina jej koleżanka, Ania Owczarek.
O pokładach niewykorzystanej energii Ani Dębskiej mówi także Patrycja Kliber, która wielokrotnie występowała na scenie wspólnie z Anią. – To niesamowity człowiek. Nieustannie coś robi. Ma mnóstwo nieskończonej energii. Para się różnymi rzeczami. To pozytywna osoba, tryskająca życiem, radością, to w niej najbardziej lubię i cenię. Pod względem wokalnym się cały czas rozwija i szuka nowych pomysłów na siebie – przyznaje Patrycja.
Wsparciem jest dla Ani także jej narzeczony, Adam Szkudlarek, który z powodzeniem pełni również funkcję fotografa, rejestrującego niemal każdy koncert Ani. Zgrany duet stanowią już prawie od czterech lat. – Uczęszczaliśmy do tego samego liceum oraz widywaliśmy się w kościele, gdzie Ania śpiewała i grała na gitarze. Jednak dopiero po dłuższym czasie przedstawiliśmy się sobie. Od tego momentu zaczęło się nieśmiałe zapraszanie na kawę, spacery oraz długie rozmowy. Ania zauroczyła mnie radością i uśmiechem jaki miała na co dzień. Bardzo dobrze czułem się w jej towarzystwie. Jej ambicja i zaangażowanie, które wtedy u niej zauważyłem, nadal mi imponują – wspomina Adam.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie