Reklama

Kamyczek do mozaiki, czyli poszukiwanie domu Parczewskich

31/01/2019 00:00

Z warsztatu historyka i detektywa

Czy gdzieś jeszcze są takie mieszkania? Wzorzyste dywany, aksamitne story na oknach, ciężkie rzeźbione meble. Ze złoconych ram spoglądają portrety kasjera korpusu kaliskich kadetów Antoniego Bajera i jego żony Józefy. Stoi kunsztowny stoliczek w stylu Ludwika XVI i barokowe lustro. Jeszcze coś, co najbardziej zwraca uwagę – wszechobecność książek. Tomy zdają się wypełniać całe pomieszczenia; zalegają biblioteczne szafy i piętrzą się w stosach na masywnym, zapewne dębowym biurku. Ciszę i dostojeństwo tego miejsca rozprasza jedynie cichy dźwięk – bicie głogowskiego zegara z osiemnastego wieku…

Tak mniej więcej mogło wyglądać mieszkanie mecenasa Alfonsa Parczewskiego (1849-1933 r.), znanego bibliofila, działacza politycznego i społecznego, w końcu rektora Uniwersytetu Wileńskiego. Od definitywnego wyjazdu Alfonsa z Kalisza minęły 94 lata, a jego siostra Melania mieszkała w tym miejscu aż do swojej śmierci w 1921 r. Tam, gdzie nie można znaleźć świadków, a dokumenty gdzieś się zawieruszyły, przeszłość ucieka naszym oczom i trudno zbudować pełen obraz. Trzeba badać to, co pozostało. Praca historyka przypomina składanie kamyczków mozaiki, której pełnego obrazu nie zobaczymy nigdy. Wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie.

Gdzie mieszkał
Parczewski?
Pytanie, jak wiele innych, intrygujące. Od czego zacząć rozwiązywanie zagadki? Dzięki uprzejmości  i wiedzy pani Krystyny Skraburskiej z biblioteki MOZK dostajemy do ręki niepozorny druk z herbem miasta pt. „Spis alfabetyczny ulic i nieruchomości położonych na terenie m. Kalisza (1931 r., nakładem magistratu). Pracowicie przeglądając kolejne strony (że też autor nie pomyślał o indeksie osób), w końcu natrafiamy na interesujące nas nazwisko i dom przy ul. Babina, niestety z podwójną numeracją: obecną dwójką i poprzednią trójką. O  który więc budynek chodzi? Pytanie to nurtuje także użytkowników internetowego forum poświęconego Kaliszowi. Jeden z nich odkrywa w „Kalendarzu Kaliskim na rok 1914” informację, że „Alfons Parczewski posiadał dom własny przy ul. Babina 3, gdzie też prowadził własną kancelarię”. Współcześnie pod nrem 3 znajduje się willa, przekazana na siedzibę stowarzyszeniu „Żywa”. Budynek rzeczywiście pochodzi z II poł. XIX w., ale określenie „dom własny”, zgodnie z konwencją, raczej sugerowałoby kamienicę, a nie ten ładny, choć zaniedbany pałacyk. Wyobraźnia podpowiada sąsiednią kamienicę nr 5. Ozdabiają ją lwie łby; pasują do dostojnej osoby Parczewskiego znanej nam ze zdjęć, ale...
W końcu na pewny ślad natrafiamy w książce Edwarda Polanowskiego „Maria Dąbrowska w krainie dzieciństwa i młodości”. W latach 1901-1904 autorka „Nocy i Dni”, jak czytamy, pobierała naukę na pensji Heleny Semadeniowej, mieszczącej się w oficynie domu Parczewskich. Tyle poszukiwań, domysłów, a przecież każdy, kto zna chociaż trochę historię Kalisza wie, że wskazana szkoła znajdowała się w oficynie domu, obecnie pod nrem 2.
Zaskoczenie czeka nas dopiero w Bibliotece Pedagogicznej noszącej imię naszego bohatera. Dla największej znawczyni osoby Parczewskiego, dr Ewy Andrysiak,  miejsce, gdzie mieszkał mecenas, nie jest żadną tajemnicą. – Przecież ten dom do tej pory należy do wnuczki rektora, pani Antoniny Meysztowicz – mówi badaczka. W 1992 r., kiedy doktor wydała pracę bibliograficzną pt. „Alfons Parczewski życie i twórczość”, zgłosiła się pewna kaliszanka, która znała panią Meysztowicz. Dzięki temu spotkaniu badaczka ustaliła wiele cennych szczegółów i dotarła do ciekawych dokumentów.
Z refleksją, że zawsze należy najpierw zwracać się do prawdziwych ekspertów, opuszczamy bibliotekę.

Dom nr 3
Drewniane schody klasycystycznej kamienicy, kręcone i masywne, nabierają nowego wyrazu, kiedy już się wie, że to szukany dom. Nieodnawiane od wielu lat wnętrze ma urok autentyczności, tak często zabijany przez niefachowe remonty. Na jednych z drzwi zachował się oryginalny dzwonek sprzed II wojny światowej z charakterystycznym napisem zakrytym grubą warstwą farby olejnej: „Proszę dzwonić”. Drewniane stopnie skrzypią i bardzo łatwo wyobrazić sobie potężną wzrostem i bodaj tuszą postać Parczewskiego; dostojnym krokiem schodzi po schodach, wspierając się laską ze srebrną rączką. Przeciwwagą dla tej monumentalnej osoby mogłaby być jego córka Regina, której piękną fotografię przechowuje Biblioteka Pedagogiczna. Młoda dziewczyna na zdjęciu sprawia wrażenie osoby energicznej i lubiącej piękne stroje. Teraz już łatwo sobie wyobrazić jak szybko zbiega ze schodów w eleganckim kapeluszu, z włosami upiętymi w mały koczek i z nieodłączną dla każdej damy parasolką. Wiele rzeczy pozostanie jednak w sferze domysłów. Czy Parczewski, zgodnie ze zwyczajem, używał do wąsów którejś z pomad tak często reklamowanych w ówczesnej prasie; czy jego siostra Melania lubiła przypinać filigranową broszkę wenecką z XVII w., ozdobę wystawy zabytków sztuki w 1900 r.? W końcu na której kondygnacji mieszkała rodzina Parczewskich? Mieszkanie właściciela  winno znajdować się na pierwszym piętrze. Do rekonstrukcji jego dawnego wyposażenia służy nam „Katalog wystawy archeologicznej (...) urządzonej w Kaliszu w sali ratuszowej (...) w 1900 r.”. Stąd możemy się dowiedzieć, jakie przedmioty wypożyczyli Parczewscy na ekspozycję. Wspomniane portrety z pocz. XIX w. to pamiątki rodzinne odziedziczone po matce Aleksandrze z Bajerów. A gdzie przechowywał mecenas owoc swych kolekcjonerskich pasji – liczne znaleziska archeologiczne, takie jak gliniane przedchrześcijańskie urny  i brązowe bransolety? Czy zbiory eksponował w specjalnych gablotkach, czy były one przypadkowo rozmieszczone w wielkim mieszkaniu? Za to zachowana częściowo biblioteka prawnika (Miejska Biblioteka Publiczna im A. Asnyka) daje wyobrażenie o zainteresowaniach i kulturze jej właściciela. Średniowieczne dokumenty, starodruki i pokaźny księgozbiór obcojęzyczny z drukami łużyckimi pozwalają zobaczyć wszechstronnego człowieka, jakim był Parczewski. Sporo przedmiotów zapewne zaginęło, ale komplet mebli i portrety rodzinne z dawnego mieszkania przy ul. Babina znalazły bezpieczne schronienie u rodziny Meysztowiczów. Potomkowie przechowują m.in. obraz przedstawiający Fabiana Parczewskiego, słynnego z licznego potomstwa (24 dzieci!). Jeszcze do niedawna w rękach familii znajdowało się 12 filiżanek  z motywami kwiatowymi z czasów „sprzed carycy Katarzyny”. Katalog uzupełnia te wspaniałości o obraz z XVIII w. z Abrahamem i wężem miedzianym, odznaki masońskie po dziadku Bajerze (w 1933 r. znalazły się w Muzeum Ziemi Kaliskiej, przekazane przez córkę). Tylko wyobraźnia pozwala zobaczyć filiżankę z portrecikiem Fryderyka Wilhelma i srebrny „czerpak” z księciem Józefem oraz inne bibeloty zakupione bądź odziedziczone po szlacheckich przodkach.

Ostatnie szkice
do obrazu
Chociaż sporo już wiemy o domu Parczewskiego, nadal mnóstwo spraw chciałoby się wyjaśnić. Nie udało się ustalić, z ilu pokoi składało się mieszkanie mecenasa i kiedy dokładnie dom stał się własnością rodziny. Z informacji, że został on zakupiony z posagu żony mecenasa Aleksandry z Bohdanów można wnioskować, że stało się to po ślubie, czyli po 1878 r., ale dokładna data nie jest znana.
 Aby rozwiązać te zagadki, trzeba jechać do Archiwum Państwowego w Kaliszu. Tutaj prosimy o „Akta budowlane miasta Kalisza”, opisujące wszelkie remonty i budowle powstałe w okresie międzywojennym. Taką teczkę posiadał każdy dom i – jeśli tylko ten materiał ocalał – nasza mozaika może nabrać nowych barw.
Dla domu o dawnym numerze 3 dostajemy dwie teczki. Sięgamy po pierwszą, cieńszą. Niestety, pomyłka. Jej akta dotyczą współczesnego nru 3, czyli sąsiedniej willi, wtedy własności Marii Hirszel. Druga, grubsza, na szczęście mówi o domu Parczewskich. Z mnogości informacji, z których większość jest ciekawa sama w sobie (czy wiecie państwo, że pod eufemistyczną nazwą „stacja biologiczna” kryje się najzwyklejsze szambo?) trzeba wyłuskać te przydatne. Niedbały urzędnik magistratu nie zanotował, kiedy dom stał się własnością Parczewskiego (inne teczki takie dane zawierają). Z niestarannych bazgrołów (prawdziwa zmora każdego historyka) z trudem można odczytać, że posesja należała do Franciszka Kowalskiego i w 1826 r. została sprzedana małżeństwu Plichtowskim. W 1916 r. ul. Babina przejściowo nazywała się ul. Marszałka Hindenburga, a na parterze nie było sklepów, ale mieszkania prywatne. Po tej dacie wybito wielkie witryny sklepowe. Z akt wyłania się też całkiem nowy obraz siostry Melanii i córki po mężu Sędzimirowej. O ile mecenas po wyjeździe z Kalisza zdaje się nie interesować swoim domem (może choroba, jedyny dokument pisany ręką Parczewskiego sprawia wrażenie, jakby piszący z trudem utrzymywał pióro), panie były osobami energicznymi i rzutkimi. Za Melanii powstają sklepy, a strych zostaje przebudowany na mieszkania. W 1939 r. Regina planuje wielki remont, który chyba jednak nie doszedł do skutku. Od 1932 r. kamienicę zdobi malowany szyld „Malarz S. Wolny.” Czy nadal istnieje on pod tynkiem? Dołączone do akt plany budowli pokazują rozrysowaną siatkę mieszkań. I znów zagadka. Czy Parczewscy zajmowali całe piętro, na co wskazuje fakt, że wszystkie pomieszczenia są ze sobą połączone (układ amfiladowy)? Wtedy mieliby olbrzymie, 6-pokojowe mieszkanie. Ale w takim przypadku dlaczego na planie uwidocznione są aż trzy kuchnie? Może więc jednak piętro zajmowało więcej lokatorów? Tu powinna być pomocna księga meldunkowa, którą musiał prowadzić każdy właściciel. Nam potrzebna pechowo nie ocalała. Wypadałoby jeszcze zajrzeć do ksiąg hipotecznych przechowywanych w sądzie, co być może pozwoliłoby ustalić poprzednich właścicieli, a nawet dokładną datę budowy domu ( I poł. XIX w.?).  Na to jednak nie ma już czasu. Planowany odcinek cyklu ukazującego się na tych łamach musi się ukazać. Kolejne kamyczki do mozaiki znajdą inni historycy lub my sami przy okazji innych poszukiwań.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do