
Rozpoczęta w 1920 r. odbudowa kaliskiego ratusza miała być symbolem odrodzonego i lepszego państwa. O budowli pisano jako o „podźwigniętej z gruzów czatowni rozsyłającej na całą Polskę dźwięk złotego rogu”. Wspomnienie zaczarowanego instrumentu okazało się proroctwem złowróżbnym
Złoty róg – oczywiste nawiązanie do herbu miasta, ale też opisywany w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego magiczny przedmiot. Miał on nawoływać do czynu, ale niestety na skutek próżności i głupoty zostaje zagubiony. Dalsza część historii budowy kaliskiego ratusza przypomina o narodowej przywarze Polaków – niezwykle szybkiej zdolności do zamieniania entuzjazmu i woli tworzenia w tzw. polskie piekło. Budowa ratusza trwała siedem lat wypełnionych najgorszymi kłótniami.
Masło chce wysadzić ratusz
Nastrój popsuł niejaki Kazimierz Masło. Przed wojną był on właścicielem kamienicy w rynku i mieszczącego się w niej baru. To tutaj w towarzystwie kaliskich strażaków i przy kufelku piwa świętowali swoje wejście do miasta pierwsi pruscy żołnierze. Dodajmy, choć nie wiąże się to z tematem, że było ich 30, a wjazd odbywał się na rowerach! W sierpniu 1914 r. gmach płonie. Już w niemieckich planach odbudowy w miejscu kamienicy pojawia się reprezentacyjny plac przed nowym ratuszem. Okupant wywłaszcza posiadłość i proponuje odszkodowanie w wysokości 35. 800 marek polskich. Właściciel odmawia – oferowane pieniądze nie są w stanie pokryć długów na hipotece. Po odzyskaniu niepodległości zobowiązania przejmują władze polskie. Mimo początkowej obietnicy przekazania innej nieruchomości, samorząd wraca do początkowej kwoty. Magistrat, zasypywany przez zdesperowanego posiadacza podaniami, reaguje irytacją: Niech Pan Masło jedzie po pieniądze do Berlina. 11 lipca 1921 r. sprawa jest omawiana na posiedzeniu Rady Miejskiej. Przewodniczący pastor Wende nawet nie chce problemu referować; tłumaczy, że to już trzecie czy czwarte pismo w tej sprawie i wszyscy doskonale znają fakty. Dyskusja i odpowiedź jest krótka: Panu Masło swego czasu dawano pieniądze za ten plac, których on zaś nie przyjął, te były złożone do kasy, dziś zaś, jeśli p. Masło ma jakiekolwiek pretensje słuszne, to może się śmiało udać na drogę sądową. Kolejna replika byłego właściciela uderza w ton niezawodny – patriotyzm: Jestem Polakiem z krwi i kości, synem powstańca (…) Wychowałem 8 – ro dzieci, z których 4 – ro służyło w polskiej (…) chętnie i z narażeniem się, niosłem pomoc Komitetowi Opieki nad Legionami (polskimi) w Szczypiornie. Podnosząc argument lewicowych przekonań radnych, pan Masło pisze: odsuńcie od siebie jad partyjny, (…) pokażcie, że mimo klasowości bije w was serce polskie (…). Wezwanie musiało uderzyć w ewangelika Wendego. Bogumił Kunicki przytacza też inny „argument” – groźbę wysadzenia ratusza w powietrze. Kto miał rację, dziś trudno orzec. Konkluzja jest smutna i aktualna: zarzucanie przeciwnikowi obcego pochodzenia braku patriotyzmu jest stałym repertuarem polskich sporów.
Komuniści blokują
budowę, gmach się wali
Kiedy sprawa Masły rozkwita, konflikt wybucha na zupełnie innym tle. Rzecz rozpoczyna się w styczniu 1921 r. od sporu projektanta ratusza Sylwestra Pajzderskiego z wykonawcami. Poszło o podwyżkę płac, której architekt udzielił cieślom, a odmówił murarzom. Oburzeni uciekli się podobno do strajku. Rzekomo inżynierowi grożono „workiem”, a robotnicy przepędzili swoich pracujących kolegów. Padły też mocne słowa: Pajzderski twierdzi, że strajk ten wywołał kierownik spółki murarskiej, również znany na gruncie kaliskim komunista, złapany już kilkakrotnie przez inżyniera na oszustwie z listami płac. To dopiero początek problemów. W lutym tego samego roku odchyla się tylna ściana ratusza i rysują się niektóre sklepienia. Za przyczynę grożącej katastrofy architekt uznaje pospieszne (na skutek strajku) ściągnięcie zabezpieczeń. Usterki są, jego zdaniem, łatwe do usunięcia. Odmiennego zdania jest magistrat, który Pajzderskiego po prostu wyrzuca. 13 kwietnia 1922 r. budowę przejmuje inż. T. Wroczyński. Zwołana przez niego komisja stwierdza, że roboty murarskie w całym ratuszu wykonane są słabo. 12 lipca wyrzucony architekt odwołuje się do ministerstwa Robót Publicznych, motywując: wszelkie wiadomości, że nowy ratusz rysuje się, są bezprzedmiotowe i są rezultatem walki obecnego prezydenta p. Koszutskiego. Sprawa przybiera rozmiary potężnego skandalu.
Spór o mur
Nowy budowniczy swoją działalność rozpoczyna od bezpardonowej krytyki poprzednika: wyraz „słabo” (…) zbyt delikatnie określa wszystkie techniczne wady w budowie ratusza, przeto nasuwa się analogicznie wątpliwość co do wytrzymałości fundamentów, na których ma spoczywać wieża. Wspiera go kierownik budowy inż. Władysław Gmurowski (wg Pajzderskiego „bezczynny”), a urażony czuje się kierownik spółki murarskiej Władysław Żyliński. Ten ostatni stwierdza, że usunięcie zabezpieczeń nie było spowodowane strajkiem (bo jego zdaniem w ogóle go nie było), ale żądaniem kierownictwa. W tym permanentnym ataku na nieszczęśliwego, głos rozsądku należy do inż. Alberta Nestrypke: Cała polemika i nieporozumienie, jakie wywiązały się w sprawie budowy ratusza, nie mają nic wspólnego z istotnym stanem technicznym lub architektonicznym budowli, są tylko osobistym porachunkiem obydwu stron. Ponieważ uważam, że technika nie nadaje się, jako grunt do osobistych porachunków, (…) przeto dopóki sprawa nie wejdzie na tory ściśle fachowej krytyki, od wypowiedzenia się w tej sprawie muszę się powstrzymać. 18 lipca 1922 r. wezwana przez magistrat ministerialna komisja orzeka: szereg błędów i niedoskonałości wykazujących niedostateczny dozór techniczny i niedostatecznie obmyślenie całokształtu budowy w związku z instalacjami kanalizacyjnymi, ogrzewalnymi (pis. org.). Jednocześnie nie stwierdzono winy kogokolwiek. Wybitny architekt Jan Heurich stwierdza: nie może być mowy o odpowiedzialności Pajzderskiego chyba tylko o tyle, że nie zakomunikował magistratowi, że jest przeciążony pracą. Pojednawcze orzeczenie nie zadowoliło żadnej ze stron. Prezydent Koszutski rozważa możliwość sądowego oskarżenia architekta, ten ostatni podaje do sądu (za oszczerstwo) Wroczyńskiego. Wyrok jest uniewinniający. Wtedy też wybucha kolejna bomba. W 1919 r. Ministerstwo Robót Publicznych otrzymało jedynie szkic budowli i z tej racji nie wydało stosownego pozwolenia. Konkluzja? Trwająca od dwóch lat budowa jest nielegalna. Chyba wszyscy mają już dość. Pajzderski nigdy nie powróci na stałe do Kalisza (zmarł w Poznaniu w 1953 r.), a magistrat szybko kompletuje brakujące dokumenty. Jeszcze w trakcie uzupełniania planów magistrat zakupuje do budynku komplet urządzeń do centralnego ogrzewania za sumę 6.500.000 marek polskich.
Happy end
Mogło by się wydawać, że to już koniec, ale jakieś fatum zawisło nad budynkiem. W zimowy poranek 1923 r. architekt miejski Skolimowski wraz z technikiem Sobolewskim i blacharzem udali się na dach nowo budującego się ratusza miejskiego. (…) Skolimowski upuścił laskę i wszedł sam na miejsce niebezpieczne, i momentalnie spadł z dachu na podwórze, ponosząc śmierć na miejscu. Nieostrożnego architekta pochowano na cmentarzu miejskim. Kazimierz Skolimowski to dziadek znanego reżysera Jerzego Skolimowskiego. Krąg pechowych wydarzeń zostaje przerwany. 3 czerwca 1924 r. rzeczoznawca prof. dr Jan Bogucki nie zauważył już żadnych większych usterek.
Na razie budynek jest jeszcze nieotynkowany i pozbawiony charakterystycznego miedzianego hełmu. Mimo to do ratusza sprowadzają się władze. 3 października 1925 r. spod rusztowań odsłania się wieża. Tutaj pewne dyskusje wzbudził problem czy hełm powinien wieńczyć polski orzeł, czy herb miasta. Ostatecznie za poradą konserwatora Józefa Raciborskiego zdecydowano się na chorągiewkę z trębaczem. Projekt wietrznika wykonał Józef Lipski, a prace blacharskie zakład J. Wiśniewskiego. Przy okazji w metalową gałkę pod chorągiewką włożono dokumenty dotyczące dziejów herbu. W tym samym roku zegarmistrz Rafał Stiller zamontował potężny zegar z mechanizmem firmy J. W. Weule w Bockenem. Pieniądze na ten cel zebrali prezydent Mieczysław Szarras i radny Zygmunt Gross. Zegar jest nie tylko piękny, ale i nowoczesny – miał podświetlone elektrycznością tarcze, a nad jego dokładnością czuwał zegar normalny, kontrolowany codziennie sygnałem stacji Nauen podającej czas średnioeuropejski za pomocą aparatu Radio. Po ukończeniu wieży przyszła kolej na tynkowanie i prace sztukatorskie. Rozpisany zostaje konkurs na salę recepcyjną. Wpływają trzy propozycje. Projekty opatrzono godłami „Maciuś”, „Swastyka” i „Odrodzenie”. Ostatni projekt wygrywa. Dokumenty jako autora wskazują Władysława Żylińskiego. Swoje podwoje sala otwiera w 1927 r. Sztukaterie wykonuje zespół rzeźbiarzy: Jan Gajda, Z. Wojcieszek i Paweł Krzyżanowski. Nie udało się zrealizować planowanych popiersi sławnych kaliszan. Śladem po nich są puste cokoliki okalające gzyms sali. Ten sam zespół rzeźbiarzy wykonuje prace sztukatorskie na zewnątrz gmachu. Samodzielną pracą Pawła Krzyżanowskiego jest herb miasta na frontonie budynku. Za swoje dzieło otrzymuje on niemałą sumę 800 zł. Do budynku sprowadzono też posadzki z marmuru Bardiglio i Carra. Położył je kamieniarz Alfreda Fiebiger. Drzwi sali recepcyjnej i główne wyrzeźbił Władysław Pawłowicz. Te ostatnie, ozdobione wielką klamką i kratą z brązu (dziś pomalowane farbą olejną!) są dziełem kaliskiej firmy Martin i S- ka. Po siedmiu latach prace są wreszcie ukończone. W maju 1929 r. ratusz prezentowany jest na okładce folderu reklamującego pawilon kaliski na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu.
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie